Już miru odpowiada Marianowi:
Przymierzam się do opisania całego rejsu na bliźniaczym forum, ale to za parę tygodni.
Teraz tak w skrócie. Dwa lata temu i w tym roku było podobnie. Łódka spora jeżeli chodzi o holowanie - 27 stopowy kilerek. Na granicach nigdzie nikogo nie interesowało co ciągnę. Za Lubawką po stronie czeskiej raz zatrzymali mnie policjanci, ale nawet nie sprawdzali. Chcieli sobie pooglądać łódkę i zapytać jak się pływa.
Dwa lata temu wykupywałem winietę w kapitanacie w Splicie. Odnoszę wrażenie, że Chorwaci inaczej/lepiej traktują małe łódki z "rodzinną" załogą, a inaczej "czarterowców". Na czarterach też kilka razy byłem, więc mam porównanie. Ale to sprawa do osobnego tematu.
Z racji tego, że uwielbimy Chorwację i byliśmy tam wiele razy, to znamy kilka słów w ich języku. Kilka lat temu wyczytałem chyba na forum cro, że kapitanat w Splicie jest bardzo "przepisowy". Absolutnie nie odniosłem takiego wrażenia. Od samego wejścia starałem się mówić po chorwacku. Żona i córka wchodząc za mną też przywitały się po ichniemu. Dokumenty jakie ode mnie chcieli to: -"dowód rejestracyjny" jachtu, -uprawnienia na UKF-kę, dałem dwa bo moja kobitka też ma, -ubezpieczenie OC. Zapytali oczywiście ile miejsc jest na łódce - powiedziałem że pięć. Wtedy jeszcze obowiązywała lista załogi. Należało mi się 12 miejsc na liście. Dopiero po wyjściu zerknąłem na winietę i byłem miło zaskoczony, bo listę dostałem podbitą na chyba 25 osób. Niestety ale lista nie została wykorzystana. Pływamy w trzy osoby.
W tym roku w Zadarze było jeszcze łatwiej. Być może mają już dane łódki w komputerze. Poprosili tylko o dokumenty łódki i ubezpieczenie. Wszędzie miło i sympatycznie.
W marinach jedyne co chcą przy "meldunku" to winieta.
Pozdrawiam.
|