CYja, RYja kontra PYja!?

Mądra prawda głosi, że rozmowa o pieniądzach dzieli a jak wykazała dyskusja w temacie „kursy tanie czy dobre”, dzieli bardzo. Pomijając prowokacyjny tytuł wątku „czy myć ręce czy nogi”, przytoczę powiedzenie mojej Babci; jestem za biedna, aby kupować tanio. Wiedza musi kosztować.
Dlaczego powracam do tematu i to w dodatku w nowym wątku? Ano, dlatego, że poprzednia dyskusja z racji aktywnej i dość pokrętnej aktywności jednego z uczestników sprowadziła, w moim odczuciu, ją na manowce a temat zasługuje na poważne potraktowanie.
Zmusił on wielu ludzi do dyskusji czy lepsze jest Audi czy Mercedes, kosztem sedna problemu. Pozwolicie, że będę używał określenia „edukacja”, ponieważ słowo „szkolenie” stało mi się niemiłe i źle kojarzące. Otóż nazwy „Certyfikat”, „stopień”, „patent” mogły się pojawić zamiennie i w innych państwach. Dlaczego się nie pojawiły o tym za chwilę. Teraz stwierdzenie, że nie wolno dyskutować w stylu Certyfikat – dobre, Patent jest” be”, bo takie ustawienie dyskusji daje argumenty natury czysto demagogicznej przeciwnikom. Demagodzy z tej samej działki ukuli przecież taki czarno-biały i nieprawdziwy pogląd, że bezpatencie = analfabetyzm żeglarski. Nie idźcie tą drogą! Jak go zwał tak go zwał, wiadomo, że chodzi o wiedzę i umiejętności. W Polsce żeglarstwo po odzyskaniu niepodległości tworzyli wojskowi i harcerstwo. Stąd w nim tyle drylu i wrzasków oraz upodobania do słowa „stopień” czy „patent”, ale przecież chodziło im o to, aby kandydaci na żeglarzy byli doskonale wyszkoleni. To sprawdzało się przez lata a spektakularne sukcesy żeglarzy z „stopniem” tylko potwierdzały, że polski „stopień” a później „patent” nie są gorsze od „Certyfikatu...” RYA. Ba, i dzisiaj sukcesy wielu współczesnych żeglarzy i żeglarek wskazują, że zostali gruntownie wyszkoleni. Wskutek znanych działań monopolistycznych PZŻ na przestrzeni od 1992r począwszy do dzisiaj narastały patologie w tym systemie. To jest bezdyskusyjne, ale istnienie patologii nie wyklucza istnienia zdrowej tkanki. Sięgnijmy po definicję patologii:
patologia społeczna, zwana również społeczną dezorganizacją lub zachowaniami dewiacyjnymi, oznacza stan zakłócenia równowagi społecznej, czego przejawem jest osłabienie więzi społecznych, zachwianie systemu wartości oraz nieskuteczność kontroli społecznej. Ze stanem zakłóconej równowagi społecznej mamy do czynienia w zbiorowościach, w których postawy aspołeczne są akceptowane co najmniej przez niektóre grupy społeczne. /koniec definicji/ I na tym polega jałowość dyskusji z czołowym, zresztą jedynym adwersarzem w tamtym wątku. My o patologiach a on o pozytywnych przykładach, wykluczając równocześnie istnienie raka toczącego edukację żeglarską.
Jestem przekonany od lat, że zniesienie monopolu PZŻ natychmiast spali komórki rakowe i nie będzie powodu do obaw czy stwierdzeń, że polskie „certyfikaty”, „stopnie”, „patenty” będą gorsze od” Książeczek” , „Certyfikatów” naszych starszych braci.
Na koniec muszę się ustosunkować do poniższej wypowiedzi zwolennika przymusu;
Nie jestem ideowym instruktorem. Od parunastu lat nie wchodzę na jacht za darmo.
Piotr Siedlewski
uznaję za słuszną i w pełni profesjonalną. Mój serdeczny przyjaciel często mawia, że pisanie za darmo jest grafomaństwem. Powiedzmy, że uczenie za darmo jest też takim zjawiskiem. Wiedza musi kosztować z wielu powodów i to jest oczywiste, ale tak wyraźne, na granicy cynizmu, zaakcentowanie pazerności jest mi obce. Że smutkiem myślę o ginącym gatunku „edumaniaków"

_________________
Pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
http://www.przewodnikzeglarski.pl