Liczyć się z powyższem, a uzewnętrzniać to, i tym samym dawać owej materii do zrozumienia że być może jesteśmy sklonni jej ulec


O jakie to inne kraje mianowicie chodzi? To w UK, gdzie uprawnienia do żeglowania wymagane nie są, lub w Szwecji, gdzie dotyczą tylko dużych jachtów - obowiązują w zamian ubezpiecznia (nie mam tu na myśli wewnętrznych wymogów komercyjnych marin)? Tym ubezpieczeniowym straszakiem od dawna wymachują związkowi kustosze starego porządku, z prezesem i gensekiem na czele.

Zwłaszcza że w oczach opinii publicznej byle trzydziestoletnia mazurska łajba uchodzi za większy luxus niż dwuletnie auto. A bulwarowa prasa, z Newsweekiem i Polska The Times na czele usilnie ten stereotyp podtrzymuje. Nikogo zatem, z wyjątkiem samych żeglarzy, a i to pewnie nie wszystkich zważywszy zaprezentowane na tym forum dziwne cągoty niektórych do wprowadzenia haraczy na WJM ("żeglarze lubią płacić" - skąd my to znamy!) nie oburzylyby stawki obowiązkowych ubezpieczeń żeglarskich przewyższających stawki obowiązkowych ubezpieczeń motoryzacyjnych.

Tomek Janiszewski

Apeluję o nieużywanie pojęcia "międzynarodowe uprawnienia" wobec patentów ISSA, RYA i innych mieszczących się w formule ICC (Międzynarodowego Certyfikatu Kompetencji. Chyba nikt spośród tu obecnych nie życzyłby sobie, aby możliwość uprawiania żeglarstwa w krajach takich jak Wielka Brytania stała się uzależniona od posiadania jakichkolwiek uprawnień. Delegatów PZŻ na posiedzeniu EBA posłano na drzewo z podobnymi propozycjami.

Tomek Janiszewski[/quote]
Tomku, Tomku, jesteś wciąż sobą. Poruszyłem temat od jakiego zaczął się ten przekładaniec wymiany argumentów i wymiany ciosów.
Mariusz skierował uwagę na publikację na stronie internetowej Żagli i chyba w intencji pocieszenia nas, że dzieje się coś dobrego. Śledzę poczynania redaktora z Żagli, uznaję je za dwuznaczne dla idei liberalizacji i zwróciłem uwagę abyście się tym faktem nie ekscytowali. Aby dotrzeć do mojego postu i reakcji nań musiałem się godzinę przedzierać przez 22 strony dyskusji, która może i owocna ale nijak nie przystająca do wywolanego przez Mariusza Główkę tematu. W ogniu tej walki bokserskiej mój post jest kompletnie niezrozumiały. Jakbym się cofnął kilka lat wstecz na pl.rec.zeglarstwo. Prawie ci sami ludzie, prawie te same argumenty.
Na koniec, kompletnie nie pojmuję o czym do licha przestrzegasz. RYA, ISSA czy ci się podoba czy nie są międzynarodowymi certyfikatami ale skąd wniosek, że skoro są to mają być obowiązkowe!? To tak na marginesie bo cel z jakim napisalem posta i tak szlag trafił.
pozdrawiam
Batiar

_________________
Pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
http://www.przewodnikzeglarski.pl

Międzynarodowe bez wątpienia są, ale gdyby miały jeszcze dawać jakiekolwiek uprawnienia - z definicji stałyby się obowiązkowymi. Nazywajmy je certyfikatami kompetencji, a wszystko będzie jasne. Podobnie gdy publicznie wypowiadamy zdanie w rodzaju: Należę do osób opowiadających się za certyfikacją uprawnień (zamiast: kompetencji ewent. umiejętności) - stanowi to dla urządników bardzo zły sygnał, niezależnie od tego co mieliśmy na myśli.
Certyfikatem potwierdzającym uprawnienia jest natomiast niewątliwie patent PZŻ, oraz chorwacki VB. Ale nie są to bynajmniej międzynarodowe certyfikaty uprawnień, bo takich Europa na szczęście jeszcze się nie dorobiła. Zupełnie inną rzeczą jest natomiast fakt że są one wzajemnie uznawane jako certyfikaty uprawnień w obu tych krajach: patenty PZŻ w Chorwacji dlatego że oni sami uznali to za korzystne, VB w Polsce raczej dlatego że urzędnikom przez nieuwagę wyszedł spod pióra akurat taki przepis a nie inny. A jeszcze inną rzeczą jest, że obydwa te dokumenty są uznawane w krajach gdzie żadne uprawnienia nie obowiązują - jako certyfikaty kompetencji właśnie.

Pozdrawiam
Tomek Janiszewski