Forum żeglarskie https://forum.zegluj.net/ |
|
Opuszczanie jachtu na morzu https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=18&t=13991 |
Strona 1 z 5 |
Autor: | Katrine [ 3 sty 2013, o 16:31 ] |
Tytuł: | Opuszczanie jachtu na morzu |
[Narjess]- założyłam osobny wątek, bo pytanie słabo łączy się z umiejscowieniem wpinania szelkami Mam pytanie, Kiedy Kapitan podejmuję decyzje o opuszczeniu jachtu? Co musi się stać? Chciałabym się dowiedzieć jakie wg Was są wskazania do opuszczenia jachtu. Najlepiej tak w punktach... Czy śmierć kogoś z załogi determinuje opuszczanie i porzucanie jachtu? |
Autor: | ins [ 3 sty 2013, o 16:49 ] |
Tytuł: | Re: Do czego powinno się przypinać szelkami na jachcie? |
Katrine napisał(a): Mam pytanie, Kiedy Kapitan podejmuję decyzje o opuszczeniu jachtu? Co musi się stać? Chciałabym się dowiedzieć jakie wg Was są wskazania do opuszczenia jachtu. Najlepiej tak w punktach... Czy śmierć kogoś z załogi determinuje opuszczanie i porzucanie jachtu? Zasadniczo opuszcza się jacht wtedy gdy pozostanie na nim zagraża życiu załogi. Czy śmierć członka spełnia ten warunek? Chyba w wypadku wampiryzmu nieboszczyka. Tak na poważnie bez wchodzenia w konkretne nazwy znam parę opuszczeń jachtu, które mogły skończyć się tragicznie dla wszystkich członków załogi. Jachty te znaleziono po krótkim czasie bez większych zniszczeń. Ale trudno sytuacje ocenić właściwie, będąc na pokładzie jachtu, w czasie stresującej sytuacji z załogą, która traci morale. Podobnie jak ocena właściwego zachowania z pozycji domowych pieleszy jest teoretyzowaniem Piotr Siedlewski |
Autor: | Katrine [ 3 sty 2013, o 16:57 ] |
Tytuł: | Re: Do czego powinno się przypinać szelkami na jachcie? |
ins napisał(a): Zasadniczo opuszcza się jacht wtedy gdy pozostanie na nim zagraża życiu załogi. Czy śmierć członka spełnia ten warunek? Chyba w wypadku wampiryzmu nieboszczyka. Tak na poważnie bez wchodzenia w konkretne nazwy znam parę opuszczeń jachtu które mogły skończyć się tragicznie dla wszystkich członków załogi. Jachty te znaleziono po krótkim czasie bez większych zniszczeń. Ale trudno ocenić sytuacje właściwie będąc na pokładzie jachtu w czasie stresującej sytuacji z załogą która traci morale. Podobnie jak ocena właściwego zachowania z pozycji domowych pieleszy jest teoretyzowaniem Piotr Siedlewski No dobrze... ale skąd kapitan ma wiedzieć czy pozostanie na jachcie zagraża życiu załogi czy nie? tak naprawdę to wiemy o tym dopiero po fakcie, jak coś się stanie.... Jak są trudne warunki to zawsze coś może się stać więc zawsze zagrożenie jest a jednak niezawsze opuszcza sie jacht (wręcz przeciwnie raczej się go nie opuszcza...)... Gdzie jest ta granica? Kiedy opuścić jacht z załogą a kiedy-mimo śmierci jednego z załogantów- decydujemy się na dalsze żeglowanie...? |
Autor: | AIKI [ 3 sty 2013, o 17:06 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Katrine napisał(a): ins napisał(a): Zasadniczo opuszcza się jacht wtedy gdy pozostanie na nim zagraża życiu załogi. Czy śmierć członka spełnia ten warunek? Chyba w wypadku wampiryzmu nieboszczyka. Tak na poważnie bez wchodzenia w konkretne nazwy znam parę opuszczeń jachtu które mogły skończyć się tragicznie dla wszystkich członków załogi. Jachty te znaleziono po krótkim czasie bez większych zniszczeń. Ale trudno ocenić sytuacje właściwie będąc na pokładzie jachtu w czasie stresującej sytuacji z załogą która traci morale. Podobnie jak ocena właściwego zachowania z pozycji domowych pieleszy jest teoretyzowaniem No dobrze... ale skąd kapitan ma wiedzieć czy pozostanie na jachcie zagraża życiu załogi czy nie? Katrine, kurde, no przecież Ins Ci dokładnie napisał powyżej, że takie rozważania są bez sensu. A mnie osobiście najbardziej interesowało by skąd też tego rodzaju pytania przychodzą Ci do głowy? Jakaś lektura mrożąca krew w żyłach czy jak? |
Autor: | M@rek [ 3 sty 2013, o 17:07 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
ins napisał(a): Ale trudno sytuacje ocenić właściwie, będąc na pokładzie jachtu, w czasie stresującej sytuacji z załogą, która traci morale. Podobnie jak ocena właściwego zachowania z pozycji domowych pieleszy jest teoretyzowaniem Piotr Siedlewski Izba Morska rowniez ocenia wypadki z takiej pozycji ![]() Morale zalogi ma znaczenie ale nie powinno byc czynnikiem decydujacym. Dla mnie najlepszym srodkiem ratunkowym jest wlasna jednostka, opuszczenie jachtu jest dzialaniem ostatecznym jedynie gdy jednostka tonie lub plonie i nie daje sie ugasic. |
Autor: | ins [ 3 sty 2013, o 17:14 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Pomijając sytuacje nagłej dewastacji jachtu w wyniku np działania fali, zderzenia etc. Opuszcza się jacht wtedy gdy nie jesteśmy w stanie ustalić miejsca przecieku i nie mamy możliwości zapobieżenia mu, a tempo przybierania wody jest większe niż możliwość jej usunięcia.Opuszcza się pokład gdy pojawił się pożar, którego nie jesteśmy w stanie ugasić. Dryfowanie jachtu na skały zwłaszcza jachtu z laminatu, może też być przyczyną opuszczenia jachtu. Piotr Siedlewski |
Autor: | Katrine [ 3 sty 2013, o 17:22 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
M@rek napisał(a): Morale zalogi ma znaczenie ale nie powinno byc czynnikiem decydujacym. W sytuacjach sztormowych (na potrzeby tego wątku żałóżmy taką sytuacje) załoga przypuszczam że raczej nie chce pozostawać na jachcie i "ciśnie" kpt by opuszczać jacht. bo już ma dośc wszystkiego. W oczach załogi nieważne już czy się uda czy nie, byle juz stamtąd iśc... tak się dzieje w trudnych warunkach, czlowiek nie myśli racjonalnie. Jednak to od kapitana zależy czy złapią na ukf i będą wzywać pomoc czy nie. Czym się kapitan kieruje przy podejmowaniu takiej decyzji. Stanem załogi? zawsze jest zły, Warunkami pogodowymi? w czasie sztormu zawsze są złe stanem jachtu? jest jacht dzielny, da sobie radę. a jednak czasem kpt decydują się na opuszczenie jachtu, dlaczego? |
Autor: | M@rek [ 3 sty 2013, o 17:25 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Piotrek, widze ze generalnie jestesmy zgodni ![]() kapitana. gotowych recept nie ma i nie bedzie. |
Autor: | M@rek [ 3 sty 2013, o 17:28 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Katrine napisał(a): M@rek napisał(a): Morale zalogi ma znaczenie ale nie powinno byc czynnikiem decydujacym. W sytuacjach sztormowych (na potrzeby tego wątku żałóżmy taką sytuacje) załoga przypuszczam że raczej nie chce pozostawać na jachcie i "ciśnie" kpt by opuszczać jacht. bo już ma dośc wszystkiego. W oczach załogi nieważne już czy się uda czy nie, byle juz stamtąd iśc... tak się dzieje w trudnych warunkach, czlowiek nie myśli racjonalnie. Jednak to od kapitana zależy czy złapią na ukf i będą wzywać pomoc czy nie. Czym się kapitan kieruje przy podejmowaniu takiej decyzji. Stanem załogi? zawsze jest zły, Warunkami pogodowymi? w czasie sztormu zawsze są złe stanem jachtu? jest jacht dzielny, da sobie radę. a jednak czasem kpt decydują się na opuszczenie jachtu, dlaczego? Bardzo subiektywnie napisze, taki kapitan nie dorosl do roli kapitana. |
Autor: | Disintegrator [ 3 sty 2013, o 17:35 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Nie opuszczaj jachtu, dopóki jacht nie opuści Ciebie. O ile nie mamy dziury w poszyciu i nic się nie pali, to jacht zawsze będzie bezpieczniejszy od tratwy. |
Autor: | Colonel [ 3 sty 2013, o 18:26 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Postaram się odpowiedzieć poważnie. 1. Jacht na morzu należy opuszczać tylko wtedy, kiedy oceniamy, że pozostanie na nim jest gorsze,bardziej zagrażające życiu, niż opuszczenie. a) od tej oceny jest wyłącznie skipper (lub osoba go zastępująca, jeśli na przykład skipper jest nieprzytomny).! Nie wolno opuszczać jachty ani wodować tratwy bez jego zgody!!! b) pozostanie na jachcie bezapelacyjnie tonącym jest w sposób oczywisty gorsze od jego opuszczenia. Inne sytuacje (pożar, groźba wybuchu, groźba sztrandowania na skałach) są mniej ostre w ocenie. Nie jest podstawą opuszczenia śmierć kogoś z załogi, choroba morska, czy po prostu strach w załodze. c) opuszczenie jachtu zawsze rodzi zagrożenia. Szczególnie duże przy "wysiadaniu" w sztormie na duży statek! 2. Do opuszczenia jachtu trzeba się przygotować: a) trzeba umieć obsłużyć tratwę ratunkową i umieć się na nią ewakuować (to na odrębny topic - może założy go ktoś "posiadający" stosowna wiedzę w stopniu większym niż ja), b) należy zabrać maksymalną ilość odzieży i okryć - nawet na "ciepłych" wodach, szczególnie czapki,bo przez głowę traci się najwięcej ciepła i najbardziej też niszczą promienie tropikalnego słoneczka, c) należy zabrać maksimum wody pitnej oraz cukier jako żywność, d) należy zabrać maksimum środków łączności. e) należy zabrać dokumenty jachtu i załogi,mapę, jeśli się da to GPS,kompas co się da do nawigowania, Do tych wszystkich spraw powinny być wyznaczone konkretne osoby. Jak jest czas, można zabierać dalsze rzeczy: apteczka,broń,narzędzia, żywność. 3. Opuszczając jacht należy koniecznie postarać się poinformować o tym świat. Jeśli ewakuujemy się na więcej, niż jedno "pływadło", należy spróbować połączyć się w jeden zespół liną. 4.W przypadku ewakuacji do "ratowników" należy wykonywać polecenia zawodowców,wysyłać najpierw najsłabszych, a "kapitan schodzi ostatni". Liny opuszczonej ze śmigłowca nie dotykać zanim się nie uziemi (może zdrowo kopnąć i przyprawić o zawał),nie wolno wiązać jej do jachtu,tratwy! Rozsądną formą ewakuacji może być skorzystanie z pośrednictwa własnej tratwy lub pontonu, riba ratowników. 5. To co napisałem,stosować rozsądnie,niekoniecznie tworząc na początku rejsu Instrukcję ewakuacji na 17 stron drobnego druku. Ale osobiście przerobiłem, że udzielona ustanie instrukcja jak wyżej, co trwało kwadrans, została wykonana z sukcesem 100 dni później przez cała 7-osobową załogę. 6. Na własny dobrowolny użytek pójść wcześniej na kurs, np.taki jak ten był: http://www.seamaster.pl/ratownictwo-morskie.php no i poczytać choćby linki podane na dole tej strony. Zawodowców proszę o wybaczenie lapidarności formy. |
Autor: | Doktor [ 3 sty 2013, o 18:48 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Katrine napisał(a): W sytuacjach sztormowych (na potrzeby tego wątku żałóżmy taką sytuacje) załoga przypuszczam że raczej nie chce pozostawać na jachcie i "ciśnie" kpt by opuszczać jacht. bo już ma dośc wszystkiego. W oczach załogi nieważne już czy się uda czy nie, byle juz stamtąd iśc... tak się dzieje w trudnych warunkach, czlowiek nie myśli racjonalnie. Myślisz, że w takich warunkach na tratwie będzie wygodniej i mniej stresująco? |
Autor: | Olek [ 3 sty 2013, o 18:56 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Colonel napisał(a): Postaram się odpowiedzieć poważnie. I dobrze, bo pytanie wcale nie tragicznie głupie. O wielu opuszczeniach jachtu dyskutuje się latami. Było słuszne czy nie? Osobiście uważam, że jeżeli są jakieś wątpliwości, to powinno się je rozstrzygać na korzyść kapitana który podjął taką decyzję. |
Autor: | Były user [ 3 sty 2013, o 19:23 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
doktor napisał(a): Katrine napisał(a): W sytuacjach sztormowych (na potrzeby tego wątku żałóżmy taką sytuacje) załoga przypuszczam że raczej nie chce pozostawać na jachcie i "ciśnie" kpt by opuszczać jacht. bo już ma dośc wszystkiego. W oczach załogi nieważne już czy się uda czy nie, byle juz stamtąd iśc... tak się dzieje w trudnych warunkach, czlowiek nie myśli racjonalnie. Myślisz, że w takich warunkach na tratwie będzie wygodniej i mniej stresująco? A to niezwykle trafne pytanie! |
Autor: | Narjess [ 3 sty 2013, o 19:26 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Na pewno bardziej przytulnie, mniej sekretów (kupkę czy siku się wali publicznie), bardziej rodzinnie, bo się przytulić można, a wyjść nie ma gdzie, chyba że ma być to wielkie ostatnie wyjście. |
Autor: | Katrine [ 3 sty 2013, o 19:29 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Yigael napisał(a): doktor napisał(a): Katrine napisał(a): W sytuacjach sztormowych (na potrzeby tego wątku żałóżmy taką sytuacje) załoga przypuszczam że raczej nie chce pozostawać na jachcie i "ciśnie" kpt by opuszczać jacht. bo już ma dośc wszystkiego. W oczach załogi nieważne już czy się uda czy nie, byle juz stamtąd iśc... tak się dzieje w trudnych warunkach, czlowiek nie myśli racjonalnie. Myślisz, że w takich warunkach na tratwie będzie wygodniej i mniej stresująco? A to niezwykle trafne pytanie! Nigdzie nie pisałam o tratwie. Można opuścić jacht gdy np. helikopter przyleci by zabrać kogoś do szpitala, jak przekonać załogę by pozostała na jachcie? |
Autor: | Narjess [ 3 sty 2013, o 19:32 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Katrine napisał(a): Nigdzie nie pisałam o tratwie No ale jest to jedna z opcji, zasadniczo pierwsza która przychodzi do głowy..Jest jeszcze helikopter, inny jacht, i desant do wody.. |
Autor: | tommy [ 3 sty 2013, o 19:46 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Katrine napisał(a): ... jak przekonać załogę by pozostała na jachcie? Myślę, że na taką zdolność kapitan stara się zasłużyć przez cały rejs... |
Autor: | waliant [ 3 sty 2013, o 21:17 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Katrine napisał(a): Nigdzie nie pisałam o tratwie. Można opuścić jacht gdy np. helikopter przyleci by zabrać kogoś do szpitala, jak przekonać załogę by pozostała na jachcie? Własnym przykładem. Powiedzieć, że zostajemy i zostać (jeżeli oceniamy, że jacht da sobie radę). A może wcześniej zawlec jednego z drugim pod pokład i kazać im iść spać? Ale najlepsza metoda jest inna - nie pływać z takimi. |
Autor: | Seba [ 4 sty 2013, o 00:20 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Katrine napisał(a): W sytuacjach sztormowych .................. załoga przypuszczam że raczej nie chce pozostawać na jachcie i "ciśnie" kpt by opuszczać jacht. bo już ma dośc wszystkiego. W oczach załogi nieważne już czy się uda czy nie, byle juz stamtąd iśc... tak się dzieje w trudnych warunkach, czlowiek nie myśli racjonalnie. .................. Można opuścić jacht gdy np. helikopter przyleci by zabrać kogoś do szpitala, jak przekonać załogę by pozostała na jachcie?[/quote] i tu wnoszę, że Kasi chodzi o nie przymusowe opuszczenie jachtu, a cała dyskusja toczy się o opuszczeniu w przypadku W. Wątek ciekawy, ale chyba nie o to chodziło Pani Kasi ![]() dobrze myślę? |
Autor: | Colonel [ 4 sty 2013, o 08:25 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Katrine napisał(a): jak przekonać załogę by pozostała na jachcie? 1. Proponuję, by moderacja posłała do piekła niemal wszystko to co jest pomiędzy zacytowanym postem, a moją niniejszą odpowiedzią. 2. Promujemy żeglowanie swobodne, czyli bez regulaminów, drylu, tworzenia z żeglarstwa akademii nauk. Ale sa miejsca, gdzie "kierownik" jest istotny. 3. Jakie to momenty? Na przykład prowadzenie manewrów portowych, szczególnie w trudniejszych warunkach. Ktoś jeden musi takimi manewrami kierować. Wybór trasy rekreacyjnego pływania można sobie wydyskutowac demokratycznie - tak długo póki nie grozi to bezpeiczeństwu jachtu i ludzi. POtem jednak musi byc ktos jeden, kto ma prawo definitywnej decyzji. 4. Takim ostatecznym decydentem jest skipper - w dzisiejszych warunkach może to być sternik jachtowy po 200 godzinach stażu. I jak on ma opanować zalogę w trudnej sytuacji? Na to jest tylko jedna odpowiedź: Swoim autorytetem, osobowościa i przykładem. Jesłi ktos nie jest w stanie tego czynić, to jest po prostu duzo gorszym skipperem. Może skutecznie przewodzić zalogom do chwili, kiedy cos się nie zacznie dziać. A wtedy albo okaże się, że jednak jest w stanie być przywódcą albo będą kłopoty. Pytanie, które zadała Katrine dowodzi, ze nie jest jeszcze pewna siły swojego przywództwa. I to prawidlowo. Co Jej pozostaje? Żeglować, stopniować sobie trudności, uczyć sie i nabierac doświadczenia. Także doswiadczenia w kontaktach międzyludzkich, w organizowaniu pracy zespołów ludzkich i w przewodzeniu. |
Autor: | Colonel [ 4 sty 2013, o 11:48 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Żółty czepek nie jest patentem do trollowania! |
Autor: | Prosiek [ 4 sty 2013, o 13:18 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Narjess napisał(a): No ale jest to jedna z opcji, zasadniczo pierwsza która przychodzi do głowy.. Jest jeszcze helikopter, inny jacht, i desant do wody.. ...a ja przy okazji zapytam o coś, na co Katrine (ani nawet Kuracent!) nie wpadli, a co kiedyś mnie gdzieś tknęło przy okazji takiego "wysiadania" z jachtu: W razie opuszczania jachtu powinno się go wg niektórych zatopić, aby jako dryfujący nie stał się niebezpieczeństwem nawigacyjnym, gdyż szkody powstałe na skutek np. najechania na dryfujący wrak etc. obciążają armatora i jego ubezpieczyciela? Zdaje się, że czytając "Utracone jachty" spotykałem się z otrzymywaniem takich zaleceń przez opisywanych tam żeglarzy od ich agentów ubezpieczeniowych. |
Autor: | zosta [ 4 sty 2013, o 13:31 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Prosiek napisał(a): aby jako dryfujący nie stał się niebezpieczeństwem nawigacyjnym Pamiętam, że gdzieś niedawno czytałem, ale nie pamiętam co to było, opowieść o tym jak żeglarz w drodze z Hawajów podjęty został przez frachtowiec, a schodząc z jachtu, otworzył zawory denne właśnie w tym celu. Gdzież to było opisane... ![]() |
Autor: | Maar [ 4 sty 2013, o 14:13 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Prosiek napisał(a): Zdaje się, że czytając "Utracone jachty" spotykałem się z otrzymywaniem takich zaleceń przez opisywanych tam żeglarzy od ich agentów ubezpieczeniowych O dawnych czasach piszesz. Temat ten poruszaliśmy kiedyś na... STCW, przy okazji luźnej gadki z panem co o awarii wspólnej wykład prowadził. Komunikat o zagrożeniu, zapodany drogą radiową rozwiązuje ponoć ten problem. Natomiast zastanawiam się teraz, jak się ma odpowiedzialność ubezpieczyciela, gdy porzucony statek zdewastuje jakieś nieruchome instalacje. Na logikę rzecz biorąc, komunikat ostrzegający o dryfującym jachcie nadany we wszystkich językach świata nie spowoduje, że molo w Sopocie się weźmie i przestawi w bezpieczne miejsce :-) |
Autor: | ZyciePoZyciu [ 5 sty 2013, o 15:00 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Katrine napisał(a): Można opuścić jacht gdy np. helikopter przyleci by zabrać kogoś do szpitala, jak przekonać załogę by pozostała na jachcie? Według mnie to jest kapitalnie postawiony problem, bowiem IMHO większość, jeżeli nie wszystkie, wypadki zdjęcia załóg z polskich jachtów miały miejsce własnie wtedy kiedy załodze odechciewało się żeglować. Także pytanie o kontuzję czy śmierć kogoś z załogi, jako powód opuszczenia jachtu, w świetle nie tak odległych rzeczywistych, zdarzeń stawia pod znakiem zapytania boczny dryf zagadnienia w kierunku sopockiego mola. Im więcej czytam Katarzyny, tym moja sympatia do niej rośnie. Colonel opisuje akcję ratunkową z użyciem helikoptera. Poniżej pomontowany z moich i Bruna nagrań filmik z pełnowymiarowych ćwiczeń na morzu. Z jednej strony helikopter ratowniczy, z drugiej nasza załoga. Celem ćwiczeń było przekazanie na pokład żaglowca z wysokimi masztami ratownika medycznego, lekarza w postaci sympatycznej brunetki i ewakuacja ich wszystkich z powrotem w powietrze. Warto zwrócić uwagę na to, że: - statek cały czas utrzymywał stałą szybkość manewrową około sześciu węzłów. - pilot helikoptera opuszcza ratownika nie - na, pokład, ale - obok statku. Na znak rękoma zatrzymuje się opuszczanie a klient na pokład ściągany jest za pomocą podanej wcześniej liny. - dla uziemienia wystarczy, że lina dotknie pokładu, należy ją wówczas chwycić dłońmi w rękawicach, i lepiej jest gdy zrobi to chłop jakiś silny niźli słabsza (fizycznie) płeć niewieścia. Linę tę bowiem trzeba, w miarę opuszczania ratownika, inteligentnie na pokład zbierać co wobec tego, ze zarówno statek jak i helikopter się kołyszą, jest fizycznie ciężką pracą. Filmik jest nie do końca poskładany, bowiem mogłem filmować tylko w chwilami, Bruno to samo. Coś tam jednak chyba pożytecznego wyszło. Pozdrowienia - Jarek Czyszek |
Autor: | Moniia [ 5 sty 2013, o 15:22 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Jak to fajnie poczytać czasem konkretny post. Liczę na takich wiecej od Ciebie... |
Autor: | Colonel [ 5 sty 2013, o 17:56 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
ZyciePoZyciu napisał(a): Colonel opisuje... A czynie tak dlatego, że: 1.To chyba najprawdopodobniejszy scenariusz jaki nie daj Boże może nas spotkać; 2. Ewakuacja na duży statek to dla mnie bardziej niż ostateczna ostateczność - lekarstwo gorsze od choroby! 3. O tratwie - mam nadzieje napisze ktoś mądrzejszy ode mnie, może któryś z Jarków? |
Autor: | ZyciePoZyciu [ 5 sty 2013, o 19:26 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Główna moja wiedza o tratwach ratunkowych bierze się z czasów dawno minionych, kiedy całoroczną komunikację na Zatoce utrzymywało przedsiębiorstwo państwowe, Żegluga Gdańska. Chodziłem do liceum w Gdyni a na stałe mieszkałem w Helu. W związku z tym co najmniej raz w tygodniu, w sobotę po południu, płynąłem HALKĄ, czy inną Grażyną z Gdyni do Helu a w niedzielę wracałem autobusem, bo w niedzielę żegluga nie pływała (podobnie zresztą jak w dni sztormowe czy mgliste. Pamiętam niesamowitą przeprawę bez radaru i za darmo - bo bez radaru), z Helu do Gdyni we mgle takiej, że z rufy dziobu nie było widać, za to syreny na redzie Gdyni słychać było głośno i wyraźnie ze wszystkich stron. ![]() Otóż w korytarzu, w którym najczęściej podróżowałem, na szocie wisiała instrukcja zrzucenia i odpalenia tratwy ratunkowej. Bezmyślne i, w sumie, wielogodzinne wpatrywanie się w afisz pozwoliło mi później nie tylko zdać wszelkiego rodzaju egzaminy z ratownictwa, nie tylko na ze swadą prowadzenie wielokrotne próbnych alarmów an Oceanii, ale nawet, nawet na dopowiedzenie do zdania pani instruktorki, kiedy jedynie w strojach kąpielowych siedzieliśmy ciasno do siebie przytuleni we wnętrzu namiotu tratwy ratunkowej pływającej po powierzchni basenu ARKI. Dziesięć par ślipiów potencjalnych rozbitków spijało z warg naszej instruktorki każde słowo instrukcji. Ponieważ siedziałem najbliżej, to nie jestem pewien czy wszystko dobrze zapamietałem... Niech tam się wypowiedzą zawodowcy. Pozdrowienia - Jarek Czyszek |
Autor: | Quail [ 7 sty 2013, o 20:19 ] |
Tytuł: | Re: Opuszczanie jachtu na morzu |
Katrine napisał(a): No dobrze... ale skąd kapitan ma wiedzieć czy pozostanie na jachcie zagraża życiu załogi czy nie? tak naprawdę to wiemy o tym dopiero po fakcie.. Jacht po ok 3 dobach zeglugi w ciezkich warunkach. Zaloga 4-osobowa (2 wachty), wiec zmeczona. Prosi kapitana zeby wejsc do najblizszego portu. Godzina 2400. W efekcie nieprzewidywalnych zbiegow okolicznosci jacht laduje na mieliznie. Pomimo wielu prob, z mielizny zejsc się nie udaje. Zaczyna sie odplyw. Wysoka fala przybojowa powoduje, ze jacht coraz silniej uderza o dno. W jachcie pojawia się woda. Zostaje nadany komunikat Mayday. Dosc szybko pojawia się helikopter i potem lodz ratownicza. Poniewaz jachtem mocno rzuca, lina spuszczona z helikoptera zaczepia o maszt. Zostaje odcieta i helikopter odlatuje. W wodzie pozostaje ratownik, wczesniej opuszczony z helikoptera. Zostaje wciagniety na jacht i wydaje decyzje o opuszczeniu jachtu przez cala zaloge. Twierdzi, ze jachtu nie da się juz uratowac, nie sa w stanie wziąc go na hol, wiec musi zostac opuszczony. Zaloga zostaje potonem przetransportowana na lodz ratownicza. Kapitan odmawia opuszczenia jachtu. Prosi o podjecie proby wzięcia jachtu na hol. Ratownik odmawia i sila probuje zmusic kapitana do opuszczenia jachtu. Twierdzi, ze jezeli teraz z niego nie zejdzie, to juz po niego nie wroca. Kapitan odmawia. Lodz ratownicza odplywa. Kapitan przez około 1-1,5 godziny walczy, probujac sie zejsc z mielizny. W tym czasie wnetrze jachtu zostaje kompletnie zdemolowane, a wody wewnatrz jest po pas. Woduje tratwe, uruchamia epirba (ukf-ka już nie działa) i rozpoczyna demontowanie elektroniki jachtowej, wynoszac wszystko do tratwy. Dzwoni telefon. Sluzby ratownicze, korzystajac z telefonu jednego z czlonkow załogi, w ten sposob lacza się z kapitanem. Po chwili do jachtu podplywa lodz ratownicza (inna, z pompami) i ratownicy oznajmiaja ze sprobuja wziąc jacht na hol. Udaje się i jacht zostaje sciagniety z mielizny i podprowadzony pod burte lodzi. Linia wodna kadluba znajduje sie w tym momencie ok 80cm pod woda. Podlaczone zostają pompy wodne, które podczas holowania na biezaco wypompowuja z jachtu wode. Jacht bezpiecznie dociera do portu, gdzie zostaje wyciagniety z wody, a po kilku tygodniach wraca na lawecie do kraju. |
Strona 1 z 5 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |