Jako że to mały akumulator i małe prądy, to spokojnie można z wyjścia ładowarki podłączyć ładowanie przez diodę shotky-ego (~5pln). Na diodzie jest spadek 0.3V, więc akumulatorowi przeładowanie nie powinno zagrozić.

Ładowarka do akumulatorów żelowych (w rodzaju 7Ah/12V stosowanych jako element zasilaczy bezprzerwowych/UPS) ma zdaje się inną charakterystykę od dość prostego ładowania dużych akumulatorów kwasowych (typowo 45-170Ah), to także kwestia żywotności aku wrażliwych zarówno na przeładowanie jak i niedoładowanie.
Może da się zastosować jakąś typową elektronikę typowego zasilacza bezprzerwowego 12 V stosowanego w trylionie zastosowań lub po prostu taki kompletny zasilacz (We=Wy=12 V), najchętniej w wersji odpornej na warunki atmosferyczne?

Tylko po co?

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *


Owszem.
Można kupić dodatkową ładowarkę do tych co już są. Tylko że aku ładuje się nie tylko przez ładowarki sieciowe. A jak płyniemy dalej, to właśnie te inne sposoby ładowania są coraz bardziej istotne.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Istnieją także UPSy dla prądu stałego, chociaż znam tylko 24V. Zarówno z bateriami, jak i kondensatorowe (kilkadziesiąt sekund podtrzymania).
Można zastosować też zasilacze buforowe. Mam w laboratorium takie układy, wykonane zresztą przez firmę, która opracowuje świetną automatykę dla przemysłu morskiego.
Im dłużej czytam o problemach z elektryką jachtową, tym bardziej kusi mnie opracowanie różnych - małoseryjnych - rozwiązań na bazie tych, które projektujemy np. dla przemysłu.

pozdrawiam,

Piotr

Żeby nie używać przełącznika...

Bardzo dobry pomysł. Znaczy nie wiem jak biznesowo, ale dla żeglarzy i owszem
Z tego co widzę, to trochę tak działa Amperflex.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Biznesowo nie ma sensu, ale na zasadzie open hardware - dlaczego nie. Niestety NMEA 2000 jest, z tego co wiem zamkniętym standardem, więc pojawiają się koszty związane z ewentualną integracją z elektroniką jachtową. Z samą analizą elektryki raczej nie ma problemu, chociaż nie mam pod ręką analizatorów DC (wyłącznie AC).

Co do tematu, to jest też rozwiązanie "jachtowe" - MasterVolt Magic - konwerter, izolacja galwaniczna i działa jako ładowarka do zapasowego akumulatora. Cena wysoka, ale w kategoriach bezpieczeństwa pewnie akceptowalna. Z doświadczenia wiem jednak, że lepiej nie mnożyć bytów mających poprawić niezawodność systemu.

pozdrawiam,

Piotr

Płytka zasilacza bezprzerwowego 12 V (We = Wy = 12 V DC) kosztuje kilkadziesiąt złotych w detalu. Powszechnie używane w trylionie branż, np. przy domofonach, monitoringu, alarmach czy kontroli dostępu. Na warunki morskie warto zalać jakimś żelem, żywicą czy użyć podobnego sposobu zabezpieczenia przez warunkami atmosferycznymi,.

To nie temat na te dyskusje, ale splotły się dwa wątki dot. zasilania - podtrzymanie krytycznych systemów i ogólna ochrona elektryki. Co do 1 - taka płytka to jedna z opcji, ja akurat nie jestem zwolennikiem takich rozwiązań, chociaż to kwestia jakości wykonania układu. Co do 2, to myślałem o analizie prądu i raportowaniu anomalii. Brzmi skomplikowanie, ale to proste do wykonania i względnie niedrogie. Muszę to sobie przemyśleć. Być może warte osobnego wątku.

pozdrawiam,

Piotr

A zawracając do kwestii: lotnictwo używa (ło?) baterii kadmowo-niklowych. Jako tanie, dobre i niezniszczalne zostały usunięte z widoku (spisek żarówkowy ) ale istnieją.
A istnieją dlatego właśnie, że do sytuacji awaryjnych nie ma nic lepszego. O czym może warto przypomnieć