Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=18&t=25303
Strona 1 z 17

Autor:  Kurczak [ 20 paź 2016, o 07:16 ]
Tytuł:  20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

http://www.tvn24.pl/splonal-jacht-na-ba ... 432,s.html

Autor:  waliant [ 20 paź 2016, o 07:38 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Jeżeli nie ma pomyłki w nazwie (znaczy jest pewnie, ale literówka).
O ja pier... :(

Autor:  Zbieraj [ 20 paź 2016, o 07:45 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Jacek na nim płynął???

Autor:  Colonel [ 20 paź 2016, o 07:53 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Z informacji radiowych wynika, że tak. Ale poczekajmy, to tylko media. Ważne, że żyje, dowiedzmy się, czy zdrowy...

Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka

Autor:  Zbieraj [ 20 paź 2016, o 07:58 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Ślad akcji:
Załącznik:
Sztorm.jpg
Sztorm.jpg [ 88.55 KiB | Przeglądane 17520 razy ]

Autor:  Janna [ 20 paź 2016, o 07:59 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Colonel napisał(a):
Ważne, że żyje, dowiedzmy się, czy zdrowy...

W podlinkowanym artykule piszą, że tak.
"Około godz. 7.35 kapitan został przejęty przez ratowników, jest bezpieczny i nie odniósł żadnych obrażeń."

Autor:  waliant [ 20 paź 2016, o 08:00 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Zbieraj napisał(a):
Jacek na nim płynął???


Pewnie tak, ten jacht nigdy nie chodził w czarter.

Autor:  tomasz piasecki [ 20 paź 2016, o 08:15 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

waliant napisał(a):
Zbieraj napisał(a):
Jacek na nim płynął???


Pewnie tak, ten jacht nigdy nie chodził w czarter.


Czy rzeczywiście wiemy, że na pokładzie był Jacek ? ? ?

_____________________________

Pozdrawiam
tomasz

Autor:  Colonel [ 20 paź 2016, o 08:18 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Zapytaj radia... EDIT: inny Jacek mówi, ze wczoraj z Jackiem rozmawiał i jest pewny, ze to on.
"Sztorm" już w Helu. Telefon Jacka albo wyłączony albo utonął (to nie ja próbowałem dzwonić, moim zdaniem trzeba mu dać spokój)

Autor:  krzychuAPIA [ 20 paź 2016, o 08:21 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

O żesz ty k...a. Krzychu.

Autor:  tomasz piasecki [ 20 paź 2016, o 08:34 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Colonel napisał(a):
Zapytaj radia... EDIT: inny Jacek mówi, ze wczoraj z Jackiem rozmawiał i jest pewny, ze to on.
"Sztorm" już w Helu. Telefon Jacka albo wyłączony albo utonął (to nie ja próbowałem dzwonić, moim zdaniem trzeba mu dać spokój)


Radio Zet 20. 10. 2016, godz. 0832

http://wiadomosci.radiozet.pl/Wiadomosc ... t-00030389

_______________________________

Pozdrawiam
tomasz

Autor:  Katrine [ 20 paź 2016, o 08:53 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Słyszeliśmy mayday jak nadawał kapitan tego jachtu gdy byliśmy w morzu.

Zastanawiałam się nawet ostatnio jak się skończyła cała akcja bo do nas ostatnia wiadomość jaka dotarła to była że kpt w tratwie był.

Autor:  Stara Zientara [ 20 paź 2016, o 08:59 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Katrine napisał(a):
Słyszeliśmy mayday jak nadawał kapitan tego jachtu gdy byliśmy w morzu.
To chyba była inna akcja, bo słyszeliśmy to parę dni temu.

Autor:  waliant [ 20 paź 2016, o 09:14 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Mediom nie ma co wierzyć, jak się okazuje. To nie ten jacht, ech. Ale ten prowadzący, więc połowicznie się zgadza... :roll:
Masakra.

Autor:  Stara Zientara [ 20 paź 2016, o 09:17 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

waliant napisał(a):
To nie ten jacht,
A który?

Autor:  waliant [ 20 paź 2016, o 09:27 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Stara Zientara napisał(a):
A który?


Ja się w zasadzie w żadnych wątkach "ratowniczych" nie wypowiadam. Tutaj mnie rąbnęło, bo jacht bardzo znajomy. Tak się wydawało, jak widać niesłusznie. Niech się prowadzący i właściciel (nie wiem kto nim jest) wypowie.
W każdym razie sprawa dotyczy Jacka, który wyjątkowo nie płynął na swoim jachcie. Podobno kłopoty były już wcześniej, ale nic dokładnego i pewnego nie wiem. Poza tym, że jacht zatonął, ale z prowadzącym wszystko ok.

Autor:  macias888 [ 20 paź 2016, o 09:32 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Sunrise podobno

Autor:  speleo [ 20 paź 2016, o 09:59 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

jednak Sunrise - info z facebookowego profilu Krystiana.

Autor:  vonglass [ 20 paź 2016, o 11:46 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Quick stoi w PKM, wlasnie na niego patrze

Autor:  michu [ 20 paź 2016, o 12:59 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

http://zeglarski.info/artykuly/niepodzi ... t-akcji/#0

Autor:  reed [ 21 paź 2016, o 07:06 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

To już drugi pożar od zwarcia w instalacji w przeciągu pól roku :-(

Autor:  Jaromir [ 21 paź 2016, o 18:12 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Relacja bezpośrednia:
http://sailbook.pl/artykul/6951-moj-ost ... o.facebook

Rozumiem emocje, ale nie uważam, by ocenianie sprawności i tempa przetwarzania informacji przez Służbę SAR było właściwe - przynajmniej dokąd nie ma dostępu do podstawowej informacji nt. godziny, w której MRCK Gdynia otrzymało informację o alarmie z EPIRB i/lub PLB oraz zawartości tej informacji...

Natomiast mocno uprawniona jest refleksja na temat tego, jak niezwykle może być istotne, by posiadacz telefonu (zwłaszcza satelitarnego) zapisał w pamięci urządzenia numery alarmowe do MRCC "obsługujących" rejony SAR na przewidywanej trasie rejsu. Albo przynajmniej do polskiego MRCC...
Zanim zatem popłyniecie - zapiszcie:
MRCK Gdynia:
+48 586205551
+48 586216811
+48 586610197

Autor:  _jp_ [ 21 paź 2016, o 20:18 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Jest przecież oficjalny komunikat http://www.sar.gov.pl/pl/news/3/type
MSPiR napisał(a):
W dniu 20.10.2016 r. o godz. 0509 otrzymano distress alert z jednostki Quick Livener znajdującej się 20 Mm na płnocny wschód od Helu. Do akcji ratowniczej wysłano jednostkę ratowniczą m/s "Sztorm" stacjonującą w porcie Hel. O godz. 0735 ratownicy z jednostki m/s "Sztorm" podjęli z tratwy oczekującego na pomoc, kapitana jednostki Quick Livener. Z informacji uzyskanej od uratowanego wynikało,że o godz. 0200 nastąpiło spięcie instalacji elektrycznej na jachcie, który zaczął płonąć i jednostka o godz. 0300 zatonęła. O godz. 0910 bezpiecznego uratownego żeglarza przekazano załodze karetki pogotowia w Porcie Hel.

Opracowała:
Mirosława Więckowska
Rzecznik Prasowy MSPiR
Pomijając na razie to, co się działo od około 0200 (przejście na tratwę wg relacji zainteresowanego) do tej 0509, zastanawia już fakt, że od chwili gdy w MRCK otrzymano distress alert do chwili podjęcia rozbitka upłynęło ok. 2,5 godz., a droga powrotna do portu z rozbitkiem na pokładzie zajęła ok. 1,5 godz.

Autor:  reed [ 21 paź 2016, o 20:24 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

_jp_ napisał(a):
do chwili podjęcia rozbitka upłynęło ok. 2,5 godz., a droga powrotna do portu z rozbitkiem na pokładzie zajęła ok. 1,5 godz.


No co się czepiasz...supeł na cumie ssie zrobił i nie mogli odpłynąć :-D

Autor:  Adi63 [ 21 paź 2016, o 22:20 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

reed napisał(a):
To już drugi pożar od zwarcia w instalacji w przeciągu pól roku :-(

W polityce to się nazywa "seryjny samobójca".
W żeglarstwie "zwarcie w instalacji".
Chociaż druga szkoła uważa, że samozapłon pirotechniki jest skuteczniejszy.

Autor:  waliant [ 21 paź 2016, o 22:30 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Adi63 napisał(a):
W żeglarstwie "zwarcie w instalacji".

Znaczy sądzisz, że Jacek wziął nie swój jacht (w uzgodnieniu z armatorem), wypłynął trochę dalej, podpalił go, trochę się przeliczył z szybkością reakcji SAR-u, więc było groźnie? I to po to, żeby właściciel zgarnął odszkodowanie z ubezpieczenia?
Tak pytam, z ciekawości...

Autor:  Zbieraj [ 21 paź 2016, o 22:47 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Jaromir napisał(a):
dokąd nie ma dostępu do podstawowej informacji nt. godziny, w której MRCK Gdynia otrzymało informację o alarmie z EPIRB i/lub PLB oraz zawartości tej informacji...
Jacek napisał na Sailbooku:

Jacek Zieliński 2016.10.21, 15:29
Potwierdzili, że dostali jednocześnie dwa sygnały z PLB i EPIRB, o 3 dzwonił do nich Wacław.... System zarządzania SAR to żart:? ratownicy sami nie mogą decydować i mamy co mamy:? Pewnie "dobra zmiana" wymiotła osoby decyzyjne a nowi boją się stracić ciepłe posadki:?///

Autor:  Jaromir [ 22 paź 2016, o 12:08 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Zbieraj napisał(a):
Jaromir napisał(a):
dokąd nie ma dostępu do podstawowej informacji nt. godziny, w której MRCK Gdynia otrzymało informację o alarmie z EPIRB i/lub PLB oraz zawartości tej informacji...
Jacek napisał na Sailbooku:

Jacek Zieliński 2016.10.21, 15:29
Potwierdzili, że dostali jednocześnie dwa sygnały z PLB i EPIRB, o 3 dzwonił do nich Wacław.... System zarządzania SAR to żart:? ratownicy sami nie mogą decydować i mamy co mamy:? Pewnie "dobra zmiana" wymiotła osoby decyzyjne a nowi boją się stracić ciepłe posadki:?///

Tak. Ale jednocześnie pani rzecznik prasowy MSPiR pisze w cytowanym już w tej dyskusji komunikacie:
"o godz. 0509 otrzymano distress alert"
Ciekawe co się w tym komunikacie rozumie przez "otrzymano"...
---------------------
Stwierdzenie, że w MRCK "dostali jednocześnie dwa sygnały z PLB i EPIRB" - to jak dla mnie ciutek duże uproszczenie...
Droga od nadania sygnału przez EPIRBa do odebrania konkretnego distress alertu we właściwym centrum koordynacyjnym ratownictwa jest "technicznie" nieco bardziej skomplikowana (odbiór i przetwarzanie sygnału przez satelitę, ewentualne jego przechowanie do czasu wejścia w kontakt z LUT, odesłanie go do LUT/MCC, dekodowanie i przesłanie do właściwego RCC - w tym przypadku MRCK Gdynia).
Obrazek

Niemniej - współcześnie droga ta biegnie automatycznie i "przerobienie" sygnału odebranego z EPIRBa na "distress alert" w RCC - to najczęściej kwestia minut.

BTW - w komunikacie na stronie MSPiR wciąż widnieje nazwa innej jednostki, niż ta z której ratowano...

Autor:  Jurmak [ 22 paź 2016, o 12:11 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Adi63 napisał(a):
W żeglarstwie "zwarcie w instalacji".Chociaż druga szkoła uważa, że samozapłon pirotechniki jest skuteczniejszy.


Nie krępuj się, napisz otwartym tekstem co masz na myśli...
A może odwagi brak?

Autor:  _jp_ [ 22 paź 2016, o 15:04 ]
Tytuł:  Re: 20 Mm na pólnoc od Helu spłonął jacht...

Wreszcie prasa podejmuje temat szybkości działania SAR-u. Może tylko dlatego, że piszący to dziennikarz też jest żeglarzem? http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/1,35636,20871704,dlugie-szesc-godzin-rozbitka-z-jachtu-sunrise.html
wyborcza.pl napisał(a):
Długie sześć godzin rozbitka z jachtu "Sunrise"
Lech Parell, żeglarz, armator jachtowy, dziennikarz
22.10.2016 06:30

Gdańskie środowisko żeglarskie mówi od czwartku tylko o jednym: rozbitek znajdujący się 20 mil morskich od Helu czekał na ratowników aż sześć godzin. Uniknął śmierci w lodowatej wodzie dlatego, że był ponadprzeciętnie przygotowany. Innemu by się to raczej nie udało.

Jacek Zieliński jest doświadczonym żeglarzem. Pomysłodawca i organizator prestiżowych regat samotników, rozgrywanych we wrześniu na trasie Gdańsk-Gdańsk, dookoła Gotlandii. Żegluje przeważnie samotnie, często przy kiepskiej pogodzie.

W środę 19 października wieczorem z przystani przy Twierdzy Wisłoujście w Gdańsku ruszył w rejs do Kłajpedy na Litwie. To ok. 130 mil morskich. Wiatr był z południowego-zachodu, ok. 20 węzłów. Zieliński tym razem żeglował na jachcie Sunrise, pożyczonym od innego znanego samotnika, Krystiana Szypki. Jacht był doskonale przygotowany do samotnych rejsów.

W trakcie trzeciej drzemki coś go obudziło

Sternik trochę cierpiał z powodu choroby morskiej, dlatego przebywał w otwartym kokpicie jachtu, a nie w kabinie. Od północy drzemał tak, jak robią to samotnicy. Śpi się jednorazowo od 20 do 30 minut, po czym trzeba wstać, upewnić się, czy nie widać świateł statków w pobliżu, sprawdzić pozycję innych statków na odbiorniku sygnałów AIS (wszystkie większe jednostki pływające obowiązkowo muszą mieć specjalny nadajnik, za pomocą którego stale podają swój kurs, pozycję i prędkość), ocenić swój kurs i stan żagli. I można składać się do kolejnej krótkiej drzemki.

Jacek Zieliński: - W trakcie trzeciej drzemki coś mnie obudziło. Zobaczyłem, że ploter [ekran, na którym wyświetlana jest mapa i pozycja innych statków] jest ciemny. Spojrzałem na top masztu i stwierdziłem, że nie świeci się też światło pozycyjne. Znaczy: nie ma prądu. Zerwałem się natychmiast i zobaczyłem kłęby gryzącego dymu wewnątrz kabiny.

Nie było możliwości, żeby wejść do środka. Żeglarz sięgnął tylko po gaśnicę i tzw. grab bag, wodoodporny worek przygotowany na ewakuację. Miał w nim pieniądze, dokumenty osobiste i środki sygnalizacyjne.

Nie mógł nadać sygnału Mayday poprzez jachtową radiostację - była we wnętrzu zadymionej kabiny, a w dodatku nie było prądu. Rozpoczął więc przygotowania do opuszczenia jachtu. Najpierw zrzucił genuę (przedni żagiel), a potem wybrał grota do osi jachtu, aby prędkość jachtu było jak najmniejsza. Nie było już czasu na zrzucanie tego żagla, byłoby to zbyt pracochłonne.

Zabrał się za nadawanie sygnałów wzywania pomocy

Czarny sen każdego żeglarza: przejście z tańczącego na fali jachtu do skaczącej przy burcie gumowej tratwy. Gdy ogląda się ćwiczenia odbywające się na spokojnej wodzie, w basenie portowym, wygląda to na dosyć prostą czynność. W rzeczywistości jest piekielnie niebezpiecznie.

Jacek Zieliński: - Okazało się to jeszcze trudniejsze niż mogłem przypuszczać. A do tego, w trakcie gwałtownego odpychania od kadłuba jachtu, wpadłem nogami do wody. Na szczęście nie zmoczyłem się cały, tylko te nogi.

Dopiero po wejściu do tratwy żeglarz zabrał się za nadawanie sygnałów wzywania pomocy. Najpierw uruchomił osobisty nadajnik sygnału wzywania pomocy, tzw. PLB, następnie drugi, podobny EPIRB. Potem zawiesił jeszcze latarkę stroboskopową i odpalił jedną z sześciu posiadanych czerwonych rakiet. To dlatego, że według AIS w pobliżu powinny być dwa frachtowce.

W tym czasie na opuszczonym jachcie ogień przygasł na tyle, że żeglarzowi zaczęło się wydawać, iż może przedwcześnie zszedł z pokładu.

Telefon nie chciał złapać sygnału satelity

Jacek Zieliński: - Nagle bucha wielki ogień, z wszystkich luków. A jednak, straszliwa pułapka! Siadam teraz wygodnie, nie przeszkadza mi na chwile chlupiąca woda w kaloszach, jest w miarę ciepło, prawie sucho i mam wszystko co można sobie wymarzyć w takiej sytuacji (no może poza radiostacją UKF). Mam EPIRB, PLB i mój osobisty telefon satelitarny. Czyli w mig załatwią sprawę z pomocą. Dobrze, że wtedy nie wiedziałem, jak bardzo się myliłem.

Była 2 w nocy. Cała akcja miała miejsce około 20 mil morskich od portu w Helu. Dla statku ratowniczego idącego na pełnej prędkości to godzina z hakiem, śmigłowiec pokonał by tę trasę błyskawicznie. Jest wiele teorii, ile człowiek może przeżyć w lodowatej wodzie. Ratownicy przyjmują, że w temperaturze wody od 4 do 10 stopni można przeżyć tyle minut, ile się waży: osoba o masie 70 kg jest w stanie przetrwać 70 minut.

Jacek Zieliński miał mokre tylko nogi i siedział w miarę bezpiecznie na tratwie. Walczył z ogarniającą go chorobą morską (częste na tratwach), zimnem i usiłował dodzwonić się gdziekolwiek za pomocą posiadanego telefonu satelitarnego. Niestety, na chybotliwej tratwie telefon nie chciał złapać sygnału satelity.

Gdy żeglarz usiłował zwrócić na siebie uwagę przelatujących samolotów, strzelając kolejne czerwone rakiety, na lądzie i morzu powinna już była zaczynać się akcja ratunkowa, jednak wtedy prawdopodobnie niewiele się działo. Urządzenie PLB, po uruchomieniu, powinno było nadać sygnał alarmowy, który powinien zostać odebrany w centrali powiadamiania w Niemczech. Centrala powinna była wszcząć alarm i wezwać pomoc dokładnie w miejsce wysłania sygnału. W praktyce, ze względu na sporą liczbę alarmów fałszywych, centrala telefonicznie upewnia się, czy dana osoba rzeczywiście znajduje się na morzu.

Krzyczał, że jest w tratwie i potrzebuje pomocy

W tym wypadku hamburskie centrum PLB dzwoniło do siostry Jacka Zielińskiego jeszcze o godz. 5 rano.

Na miejsce najszybciej dotarłby śmigłowiec, jednak według nieoficjalnych informacji pilot śmigłowca ratowniczego Marynarki Wojennej z Darłowa odmówił lotu z uwagi na pogodę. Potwierdzają to m.in. dane meteorologiczne z Rębiechowa - w nocy były niskie chmury, mgła. Według żeglarza na morzu nie było jednak tak źle.

Około trzeciej Jacek zobaczył, że działa jego komórka. Kilka pierwszych numerów, które wybrał, nie odpowiadało. W końcu udało mu się dodzwonić do innego żeglarza, Wacława Sałabana.

Jacek Zieliński: - Krzyczę do niego, że jestem w tratwie i potrzebuję pomocy! Momentalnie się rozbudził, krótko: ślij pozycję i dzwoń za 10 min! Dzwonię po 15, wszystko powiadomione: czekać! Szczęśliwy dziękuję, przepraszam i czekam.

O piątej jest już potwornie zimno. Coraz mocniej dręczy choroba morska.

Zaczynają się objawy hipotermii. Żeglarz zapada w niespokojny sen. Budzi się około siódmej.

Jacek Zieliński: - Obudziłem się. W dali widzę zarys czerwonego statku z wielkimi reflektorami na dziobie, chyba idzie prosto na mnie. No tak, brakuje jeszcze tego, żeby mnie tu rozjechał, ostatnia rakieta w górę! Nie wiem, czy widzieli, wiatr siadł, jest widno, rzucam pławkę dymną... Nie mam już siły, zasypiam. Otwieram oczy, jednak płyną po mnie!

Ostatecznie dopiero tuż przed godziną 8 rano do rozbitka podszedł polski statek ratowniczy SAR. Ratownicy, gdy już się pojawili, zachowali się w pełni profesjonalnie i z oddaniem. Otoczyli Jacka doskonałą opieką i odstawili do szpitala.

Według serwisu Marinetraffic, statek "Sztorm" wyszedł z portu Hel o godz. 6.20. To, co dziś porusza wszystkich najbardziej, to fakt, że rozbitek musiał czekać aż blisko sześć godzin na pomoc, z czego sama akcja, do momentu podjęcia, trwała tylko ponad godzinę.

Dlaczego żeglarz tak długo oczekiwał na ratunek?

Paweł Wojciechowski, "Gazeta Wyborcza": - Z relacji z wypadku Jacka Zielińskiego wypływa szereg pytań, które wymagają odpowiedzi od służb odpowiedzialnych za ratownictwo na morzu, czyli od SAR i Marynarki Wojennej. Dlaczego żeglarz na ratunek oczekiwał tak długo? Kiedy odebrano jego sygnał o pomoc? Dlaczego do akcji nie wyleciał śmigłowiec?

Temat ratownictwa morskiego, które od dłuższego czasu znajduje się na ostrym zakręcie, zasługuje na szczególną uwagę. O przeżyciu rozbitków na Bałtyku powinno bowiem przestać decydować szczęście. Na tym etapie nie można przesądzać o niczyjej winie, ale odpowiedź na te pytania jest absolutnie konieczna.

Strona 1 z 17 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/