Wracając do tematu zamiast zatykania powietrza wolałbym wydech. Metoda równie skuteczna w przypadku małych silników ale za to dużo bezpieczniejsza.

Owszem Rysiu, tyle, że odnosiłem się do "zatykania dopływu powietrza".

Wracając do tematu zamiast zatykania powietrza wolałbym wydech.

Taki proces nazywa się "rozbieganiem silnika" i jest bardzo niebezpieczny.
Silnik zasysa olej do kolektora dolotowego i pali go razem z paliwem, a jak się je odłączy - to sam olej. Takiego silnika nie da się zatrzymać tak długo aż nie spali oleju lub silnika trag nie szlafi

W tym przypadku spalił nadmiar oleju i na tym się na szczęście skończyło.

Dużo bardziej niebezpieczne jest to zjawisko w przypadku silnika turbodoładowanego, którego łożyska są sparowane olejem pod ciśnieniem z obiegu silnika.
Rozszczelnienie uszczelniaczy spowodowane np. nadmiernym luzem łożysk powoduje zassanie oleju do obiegu powietrza doładowującego i wówczas silnik pracuje tak długo aż nie spali wszystkiego oleju. Tyle, że zwykle silnik wcześniej się rozsypie, zatrze albo

I jeszcze jedno nie jest to "choroba wściekłych diesli" tylko wszystkich silników turbodoładowanych. Także benzynowych...

A porządne starocie mają dekompresję.

Ma ktoś może pomysł co mogło się stać?
Same z siebie pierścienie poleciały czy to wina g...go oleju?

Tak jest. Szukałem odpowiedzi dlaczego ten silnik jedzie na oleju i co mogło takie zjawisko spowodować.
Forumowicze odpowiedź znaleźli, mechanik potwierdził i jest OK.
Ale to nie powód żeby tworzyć jakieś mistyczne historie ilustrowane dramatycznymi awariami zupełnie innych silników.
Sianie paniki o eksplodujących i strasznie rozgrzanych silnikach nie do opanowania może spowodować, że ktoś kiedyś zarządzi opuszczenie jachtu. Bo może eksplodować.
Kiedyś tak zginęło kilku facetów. Po zderzeniu jeden samochód się zapalił a pasażerowie stracili przytomność. I tak się palił, i palił, i palił..
Kiedy pytano później 3 świadków dlaczego nikt im nie pomógł to mówili, że bali wybuchu bo samochody na filmach tak okropnie wybuchają.