Kończy się długi weekend, teraz albo nie będzie czasu. Książkę kupiłem od razu, z przyjemnością przeglądam. Nie żebym czytał po kolei. Nie ten wiek...
Mariana ucieszy że lista cech jakie powinien posiadać jacht turystyczny (pamiętając / lub nie że dziesiąt lat minęło) zaczyna się od dzielności ( a "daleko od brzegu wywracalność jest niedopuszczalna"). W tym punkcie mieści się jeszcze (przy długim rejsie) stateczność i wygoda. Na drugim miejscu jest szybkość

, na trzecim wygoda urządzeń a na czwartym estetyka - " ...najmniej uchwytna a jednak bardzo ważna..". Fragmenty o zrównoważonym wyporze dziobu i rufy i pewnie mnóstwo innych rozważań znalazłoby twoje uznanie...
Dla Corsa jest stateczność formy (zawsze dodatnia) i ciężaru (dodatnia lub ujemna), chociaż myślę że dynamiczna (jacht w ruchu) zmiana położenia SBO, stateczność kursowa, wykresy sił na kadłubie powstających na skutek działania steru, jego wpływ na jacht nawietrzny vs. zawietrzny i mnóstwo innych rozważań znalazłoby jego uznanie.
Dla mjs'a jest wykres zależności prędkości łódek od ich długości, przy różnych kursach, ale dla jednej powierzchni żagli (tu 10m2). Ile to nowych klas można by stworzć po powierzchni żagla, a nie po długości. (Oczywiście sądzę że mnóstwo innych rozważań znajdzie jego uznanie).
A poważnie to dużo merytorycznej wiedzy, rozważań. Także dane liczbowe. Bardziej konstrukcyjni koledzy przeczytają z większym zrozumieniem, mniej konstrukcyjni z mniejszym, ale chyba wszyscy z przyjemnością. Oczywiście rzecz jest o longkilerach, jachtów z wydzieloną płetwą balastową wtedy nie było, co najwyżej z bardzo długimi nawisami. O roli nawisów jest. I dużo więcej. Konkretne, inżynierskie. Sporo o małych łódkach, to się nie zestarzało.
Kupiłem bo kiedyś kupiłbym wszystkie książki o budowie jachtów... A ta książka wtedy istniała, ale czasy (albo Polska, dokładniej) były niestety skutecznie zubożone...
Dzisiaj książki "o jachtach" przed kupnem przeglądam*, chyba że, tak jak w tym przypadku autorem jest genialny (gdzieś wyżej) konstruktor. Osobiście sądzę że Taduesz Sołtyk nie miał niestety szansy by to w pełni potwierdzić. Napiszę inżynier, a raczej szef grupy inżynierów (to trudniejsze), o potwierdzonym Iskrą dorobku. Jego syn, we wstępie, użył sformułowania "dwudziestowieczny inżynier w najlepszym tego słowa znaczeniu" i, w odniesieniu do tej książki "odpowiedzialny człowiek".
Z powyższych powodów kupiłem w ciemno.
Zastanawiałem się jak to możliwe że konstruktor lotniczy znalazł czas na książkę "o łódkach". Jest o tym i o losach rękopisu trochę we wstępie. Po pierwsze, przed wojną inżynier Sołtyk konstruował samoloty w pracy, a w wolnych chwilach żeglował (po Wiśle

), konstruował łódki, szkolił. Czas na książkę znalazł gdy po kampanii wrześniowej ukrył się i pracował w wiejskim majątku. Rękopis z narzeczoną znalazł się w Warszawie. Podczas Powstania był na Starym Mieście. To te (dla mnie) najbardziej zaciekłe 26 dni Powstania, chociaż dla kobiety która z tamtąd wyniosła tylko ten rękopis na pewno straszne. Po upadku Starego Miasta pani Jadwiga Krasnodębska znalazła się w Pruszkowie, a po selekcji w pociągu do Oświęcimia. Rękopis zapakowała, zaadresowała nazwiskiem znajomego warszawskiego profesora i wyrzuciła pod wagon w Radomsku... Okazało się, że zawiadowcą był tam ojciec tegoż profesora. Kolejarze znaleźli, oddali. Po wojnie rękopis wrócił do autora. Towarzyszył synowi na emigracji, zaginął, odnalazł się, wrócił z nim do kraju i w końcu znalazł wydawcę który (takie mam wrażenie) też czuje że takie rzeczy należy zwracać naszej historii.
Za długo? To jeszcze dołożę dosłowny cytat ze wstępu, o żeglarstwie ( i nie tylko) Tadeusza Sołtyka:
"Uderzmy się w piersi i zastanówmy jakiej cechy najbardziej w naszem społeczeństwie brak? - karności. Żeglarstwo jest jedynym sportem, w którym każdy raz będąc kapitanem czy sternikiem, jest dowódcą, odpowiedzialnym za jacht i załogę, myśli, przewiduje, zapobiega, rozkazuje. To znowu zmienia rolę, jest członkiem załogi, i ani mu przez głowę nie przejdzie, aby rozkaz kolegi będącego przy komendzie, mógł być wykonany opieszale, a co dopiero niewykonany w ogóle. On wie, on czuje i rozumie, że rozkaz musi być wykonany. Wie też, i to jest również ważne, kiedy rozkaz może być nie wykonany. I tak z czasem zakorzenia się karność. Tego nam potrzeba. Z tego względu warto poświęcić czas, energię, pieniądze na rozwój żeglarstwa."Miłego.
Skrytoczytacz.
I miłej lektury. Mam nadzieję że zachęciłem.
PS 1. Książka w twardej, ładnej okładce, papier ok, wykresy i rysunki skopiowane z rękopisu, inaczej się to czyta niż takie opracowane na kompie. Miło ją brać do ręki. Kontakt z wydawnictwem w rytmie rano/po południu, rach-ciach i kurier z zapakowaną paczką jest drzwiach.
PS 2. *No, gdyby Cors napisał książkę o konstruowaniu, albo o budowie, to też kupiłbym w ciemno.
PS 3. O Kumkach nie ma w tekście nic, jest tylko parę zdjęć, tych bezkabinowych, dołączonych na końcu. Szkoda.