Podstawowe informacje o marinie znajdziecie na stronie internetowej:
http://www.messolonghimarina.com/ .
Ja skupię się na informacjach praktycznych, mających istotny wpływ na postój w tej marinie. Trzymałem tam łódkę przez półtora roku i nigdy więcej nie chciałbym mieć tam swojej bazy.
Miejscowość Messolonghi jest typowo „nie turystyczna”, ale to jest właśnie jej urok. Nie ma tłumów turystów, wyśmienite jedzenie jest ok. 30-40% tańsze niż na niedalekich wyspach. Marina, zlokalizowana w zatoce, naprzeciwko portu, oddalona jest ok. 2 km od centrum miasteczka. Marina jest ogrodzona i teoretycznie bezpieczna ,nigdy nic mi tam nie zginęło. W 2010 roku przy bramie stał samochód ochrony, w 2011 już go nie było. Po otwarciu na terenie mariny kawiarni ( w 2011 r) kręci się dużo „pozamarinowiczów”. Na drodze dojazdowej do mariny, w samochodach często koczują cyganie. Teren mariny to cały czas plac budowy, stoi tam między innymi kilka starych dźwigów, jakieś maszyny budowlane ( wszystkie w stanie złomowym). Pomimo tych dźwigów w marinie jest problem ze slipowaniem jachtów. Marina nie ma travelliftu a łódki wyciągane są przy pomocy przyjeżdżającego z zewnątrz dźwigu. Między innymi z tego powodu nie mogłem sprzedać łódki, po prostu umówiony dźwig nie pojawił się. Natomiast w lutym br. musiałem pozostać dodatkowo 3 dni w marinie, czekając na wodowanie. Na wspomnienie wodowania łódki do dziś „otwiera mi się nóż w kieszeni”. Wyobraźcie sobie lśniącą, wypolerowaną łódkę( 2 dni ciężkiej pracy) pod którą podkładane są „ufąflane” drobnymi kamykami i cementem pasy a po zrzuceniu łódki na wodę, na pokład łódki wchodzi koleś w butach roboczych ( takich z budowy, w których protektorach są tony kamyków) !!. Rysy pozostały już na zawsze. Ogólnie na całym terenie mariny, wszędzie na ziemi leża takie drobne kamyki i cement ( jak już pisałem plac budowy). W 2010 roku po złym ułożeniu jachtów na łożach, jeden z jachtów przewrócił się i skasował kilka pobliskich. Właściciele do dziś skarżą się z mariną. Najdziwniejsze jest to, że współwłaścicielem mariny jest Holender. Do listopada 2011 roku na terenie mariny był ( zaczęli budowę drugiego, ale kiedy skończą?)jeden budynek z toaletami i prysznicami ( 8 kabin toaletowych i 8 prysznicowych). Ciepła woda jest tylko na kartę, którą dostajemy za kaucją (10 Euro) w biurze. Cenna uwaga, z karty zdejmowane są pieniążki za czas a nie za zużytą ciepłą wodę. Ta sama karta umożliwi Wam korzystanie z prądu i wody na kei. Z wodą jest taki problem, że jeden wąż przypada na ok. 20 jachtów, więc umycie łódki i napełnienie zbiorników w sezonie jest bardzo utrudnione. Dodatkowo woda ma tak niskie ciśnienie, że nie uruchomicie myjki ciśnieniowe a zatankowanie 300 litrów wody trwa wieczność ( a pozostali chętni czekają już w kolejce). Żeby nie było, że tylko się czepiam marina ma też plusy. Największy to taki, że są w niej miejsca a ceny nie takie wysokie jak w Atenach czy w Lefkas. Roczna opłata ( 2011 rok) za łódkę 11.55 m to ok. 2500 Euro, bez mycia i slipowania. Koniecznie będąc tam odwiedźcie tawernę ( tę ze zdjęcia poniżej) najlepsze jedzenie w całej Grecji
_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl