Jak do tej pory przed rejsem nikogo nie wyrzuciłem z załogi, w sensie takim, że mówię:

- Ponieważ wyglądasz mi na osobę roszczeniową wyrzucam cię z załogi.

Ja to robię w białych rękawiczkach. Np. opowiadam o zasadach panujących na moich rejsach. I staram się przestraszyć potencjalnych załogantów. Opowiadam długo o minusach.
Albo proszę o wpłatę pierwszej raty.
Albo np.:

- No to Ernest zrobi zakupy na następne spotkanie przedrejsowe.

Jeśli Ernest jest osobą roszczeniową, to okaże się jako minimum, że powie po paru dnaich, że nie przyjdzie na najbliższe spotkanie, bo jest bardzo zajęty. No i oczywiście nie może zrobić zakupów. A potem już nie będzie wracał do tematu rejsu.

Wiele osób (większośc, którą znam) wykluczam od razu i nie proponuje im morskich rejsów.
A ile osób zostało odsianych z powodu, że przestraszyło się regulaminu? Ile dlatego, że zacząłem wymagać prac już na lądzie? Ile osób zorientowało się, że nie pasuje do załogi? Większość 'odpadniętych' mówi, że nie pojadą ze względu na brak czasu/urlopu i/lub pieniędzy. Może naprawdę nie mają pieniędzy? Ale w takim razie po co przyszli na pierwsze spotkanie?

Dokładnie tego nie jestem w stanie policzyć. Takich 'odpadniętych' w przedbiegach jest kilkaset. A takich po spotkaniach przedrejsowych - kilkadziesiąt. Może nawet już przekracza to setkę osób?

Kolejna sprawa. Powiedzmy, że ktoś mi lekko nie pasuje, bo widzę, że może narzekać na jedzenie. To staram się gasić potencjalny konflikt już na lądzie. A potem w trakcie rejsu bardzo na to uważam. Czyli na spotkaniu przedrejsowym mówię np.:

- Jesteś wegetarianinem. Jak rozwiążemy to? Bo przecież nie będziemy gotować dwóch obiadów. Co proponujesz?

pzdr,
Andrzej Kurowski

Ale tu nie chodzi o Grecje, przecież Bałtyk i Północne oferuja całą masę wspaniałości kulinarnych.
Przepływac koło Trzebieży i nie kupic miętusa albo sandacza?
Nie podać świezego lapskausa z paulinerem?
Nie podać w mesie na cieśninach krewetek duszonych w białym winie, polanych masłem z koperkiem?
Nie zakupic w Stralsudzie 30 rodzai śledzia?
Równie dobrze można siedzieć w wannie przez dwa tygodnie polewać się zimna woda i szamać mielonkę walic na rozstrojonej gitarze 10 X na dzień cztery piwka na stół i nazwać to niedźwiedzim mięsem.

Piotr Siedlewski

A ile zwykle organizujesz spotkań przedrejsowych? I jak wygląda Twój regulamin?

Wegetarian bym się nie obawiał. Podróżowałem z jednym 2 miesiące przez pustynię. Zabrał własne zapasy i gotował tak smacznie, że przez połowę wyprawy go obżerałem.
Na szczęście wziął wystarczająco dużo jedzenia.

_________________
Z wyrazami
JM

Oj oferują, parę rejsów odbyłem na jedzeniu zabranym ze sobą-było bardzo dobrze.
Ale ostatnio zmieniłem styl bo i w Niemczech taniej albo lepiej.
W Polsce od rybaków możesz kupić rybę kilogram szczupak 10 zł w Kamieniu, płotka kg 2,5 zł w Trzebieży, Sznycel w Niemczech z 10 euro, piwo Berliner Pilsner w Uckermunde, Rankwiitz najlepszy wędzony losoś jaki jadłem w życiu, Freest najlepszy halibut
Zielone śledzie pycha, Dorsz złowiony koło Bornholmu znakomity, itd itd . Można na tym Bałtyku zjeść naprawdę bardzo dobrze i wcale nie aż tak drogo. Piwo niemieckie też jakieś inne i choć piję na co dzień mało lub wcale, nie odmawiam .
Jest parę miejsc pod które ustawiam swoje rejsiki

_________________
pozdrowienia piotr

Staram się jak najwięcej. W praktyce udaje się zorganizować max. 3-5 spotkań i w dodatku nie w pełnym składzie. Mimo to wolę spotkać się z 5-6 osobami niż nie spotkac się wcale. Często, przy ważnych głosowaniach dzwonimy do pozostałych osób. do tego dochodzą spotkania bilateralne, jeśli jest tylko ku temu okazja.




Mój regulamin był dyskutowany szeroko na tym Forum.Wersja elektroniczna jest teraz niedostępna, bo ASTER zablokował mi stronę www.Ale początkowo mój regulamin był 1:1 kopią regulaminu kpt. Adama Sulewskiego:

http://www.rejsymorskie.net/forum/viewtopic.php?t=602

Potem rozrastał się i był modyfikowany po kolejnych doświadczenaich rejsowych. Jeśli np. w jednym z rejsów barania noga wisiała przy zejściówce przez parę tygodni, to dopisywałem punkt do regulaminu typu:

Kapitan ma prawo wyrzucać do morza śmierdzącą żywność, bez prawa rekompensaty finansowej.

pzdr,
Andrzej Kurowski

Z baranią nogą dyskutować się nie da. Ja bym wyrzucił nawet nieregulaminowo.

_________________
Z wyrazami
JM

Problem w tym, że część załogi uważała to za smakołyk i do końca rejsu jedli ją. Trochę mi ich było żal.

pzdr,
Andrzej Kurowski

To chyba zostanę przy Bałtyku.
Szukaj sobie innego etatowca.

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.

tu też nieżle podjesz

_________________
pozdrowienia piotr

Ins czy ja krytykuję Podróże Kulinarne? Wyrażam swoje zdanie i podejście.
Też mogę napisać, że równie dobrze można spedzić urlop siedząc w fotelu na tarasie z wodotryskiem i zamawiając profesjonalnego kucharza do domu.
Tylko po co tak pisać?

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *


Coś o tym wiem z ostatniego razu. Ech ten Łotewski jogurt

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.

rzucasz mnie?

_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl

Zwalniam się.
Chono na Bałtyk to poszalejem. Śledź w piećdziesieciu smakach, latające pingwiny (nie te, co uciekają przed Maarem) i Szarmancki Łoś.

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.

ale na Bałtyku tyłek mi zmarznie

_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl

Nie obrażaj mnie

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.

oj, rety, fakt
przepraszam bardzo
ale ze mnie głąb

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

czy mi to kiedyś wybaczysz

_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl

W Hellu.

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.

Andrzeju, wszytkie firmy organizujące rejsy są z ciebie dumne i zazdroszczą Ci że stać Cię na to aby nie pływać z każdym kto chce zapłacić.
Ciekawe jak by to było gdybyś z pływania się utrzymywał??

_________________
Mirosław Dados

Szanowni Państwo,
Kuracent (jak zwykle) poruszył bardzo istony wątek. I ja nie chciałbym, żeby nam on (ten wątek, nie Kuracent) umknął.

Otóż - napisał Kuracent, że on organizuje spotkania przedrejsowe! Nie jedno nawet takie spotkanie, ale...



Więc chciałem się dowiedzieć, czy Wy Szanowni również zwykliście organizować przed rejsem takie spotkania? No, chociaż jedno spotkanie. Nawet takie "birateralne"?

Pytam, nie bez kozery, bo płynę w styczniu z Malagi na Fuertaventurę i żadnego spotkania nie będzie (sic!) No, może jedno - na Okęciu. W noc wylotu.

_________________
Z wyrazami
JM

Jak ty dasz radę?
Jeden jedyny rejs jaki organizowałam z nowymi osobami polegał na zaproszeniu psiapsiółek poznanych w necie na utkę. Wszystkie pierwszy raz, jedna nie umiejąca pływać. Obyło się bez strat, wino w hangarze było wyśmienite.

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.

na szczęście nie musi

_________________
pozdrowienia piotr

Z kim płyniesz??

_________________
Mirosław Dados

Po pierwsze primo - wydzielenie składki do kasy jachtowej nie uważam za "ukryty koszt". No - chyba, że ktoś umie tylko przeczytać jedno zdanie, ale z takim lepiej na morze się nie wybierać.
Po drugie primo - spotkania przedrejsowe są świetnym zwyczajem, ale skoro uczestnicy moich rejsów pochodzą z różnych części kraju a czasem i Europy, pozostaje spotkanie wirtualne.
Po trzecie primo - skoro trafiają się bezglutenowi czy inni weganie to po prostu uczestniczą w procesie prowiantowania. Jeśli muszą zabrać coś specjalnie dla siebie to odliczają to od składki.
Po czwarte primo - nie prowadzę firmy turystycznej więc i tak większość załogi to moi znajomi lub znajomi moich znajomych więc nie muszę przeprowadzać wstępnej selekcji.
Po piąte primo - i tak największy problem mam ze skompletowaniem załogi, więc nie stać mnie na odrzucanie kogokolwiek.
Po szóste primo -nie tłumaczcie mi, co znaczy słowo "primo"

_________________
Stopy wody pod tym, no, kilem!

Biały Wieloryb czyli...
(Marek Popiel)

http://whale.kompas.net.pl

Staram sie nie robic takich spotkan, ale zwyczajnie sie nie da: a to zona sie w lozku obok mnie obudzi, a to z corka na spacer musze wyjsc, a to przyjaciele w odwiedziny wpadna.... I jak tu byc trendi?

Dodam, że często spotkania są "nadmiarowe". Np. pływałem z daną ekipą. Wiem, czego się spodziewać. Wszystko ustalone na poprzednich spotkaniach i w mail'ach. Widzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Ale warto się spotkać w luźnej atmosferze na lądzie. Może komuś się coś przypomni? Ale najważniejsze, że jest to kolejny element team building'u, jak to się teraz mówi.

Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że to ważne. Jak jest zimno i nie chce wyjść się na wachtę, to i tak wyjdziesz. Ale jeśli wiesz, że tam moknie osoba, którą lubisz i znasz dobrze z lądu, to przyjdziesz nawet parę minut wcześniej. I takich przykładów możnaby podawać dziesiątki.

pzdr,
Andrzej Kurowski

Najczęściej pierwsze spotkanie w całosci jest albo na lotnisku, albo na jachcie. Od ustalania szczegółów jest mail, portal spolecznosciowy etc. Wiekszośc ludzi pracuje, ma rodziny i podróż specjalnie po to by omówić sprawy, które równie dobrze mozna rozstrzygnąć klepiąc w klawiaturę to przesada.
Rozumiem potrzebę czegoś takiego przed rejsem w poprzek Atlantyku ale poprzedzanie prozaicznego siedmio, czternastodniowego eventu ceregielami jest zbędne.
Chyba że rodzic wypuszcza swoją latorośl to przygladnięcie się skipperowi i reszcie załogi w realu jest jak najbardziej sensowne.

Piotr Siedlewski

na haju?

_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl

Howgh!

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.

Piotrek - znalazłem aplikację , który pozwoli Tobie szybko i dogłębnie poznać przyszłego załoganta. Wystarczy tylko dyskretnie dowiedzieć się jak ma na imię:). Resztę już za Ciebie wykona ten program komputerowy:

http://beapy.net/name_create




PS Tutaj przesyłem dla przykładu swoją analizę.

_________________
“We are all travellers on the earth. We come...we see...we go...”

Po dokonaniu analizy mojej osoby stwierdzam, że absolutnie nie nadaję się na rejsy. Od teraz pływam beze mnie.

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.

Jeśli możesz to podziel się informacją jakie to dziury?
Może się kiedyś przydać.

_________________
Tomek