Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 30 cze 2025, o 17:19




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 103 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostNapisane: 13 lut 2009, o 17:27 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 22 lut 2007, o 13:24
Posty: 431
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 3
Nie no przecież nasi jak to mówicie zieloni nie są tacy okropni :)
Kuurcze swoją drogą Maar....świetnie ubrałeś w słowa opowieść o "torpedach" :) :respekt:

_________________
AsiaJohn :)
http://www.viva.org.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 13 lut 2009, o 17:34 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Ja te "torpedy" też oglądałem w nocy, płynęły wzdłurz burty i prychały. Na początku, też zgłupiałem. Zjawisko fluorescencyjności (uff co za słowo) planktonu występuje już od Wysp Kanaryjskich.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 13 lut 2009, o 18:37 

Dołączył(a): 7 maja 2006, o 09:53
Posty: 391
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 2
Uprawnienia żeglarskie: Inland Skipper
cape napisał(a):
Wal śmiało, w razie czego będziemy Cię bronić przed zielonymi.
Nie będzie potrzeby obrony - skoro zachęca "zielony"! :grin:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 13 lut 2009, o 19:36 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17561
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2349
Otrzymał podziękowań: 3695
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Którejś jesieni zorganizowałem na Zawiszy rejs dla przyjaciół i znajomych królika.

Zebrała się banda, ponakupowała, została wpisana do crew listy i popłynęliśmy na drugi brzeg.

Rejs był taki sam jak każdy jesienny rejs na tym akwenie. Trochę wiatru, trochę deszczu i kompletny brak nawigacyjnych wyzwań. Towarzysko było super - ktoś nawet jakiś film popełnił, ale naprawdę nic ciekawego żeglarsko się nie działo. Po prostu nic.
Godziny się wlokły za godzinami, wachty mijały powoli. Dla urozmaicenia wyłączyliśmy elektronikę i jechaliśmy jak za czasów praojców: zliczeniówka i terrestryczna. Na środku Bałtyku, w czasie całkowitego zachmurzenia pozycje robiliśmy sekstantem, patrząc przez lunetkę na przenośny GPS stojący na przeciwległej burcie. Się płynęło, miło było.

Rejs zaczął już zbliżać się ku końcowi. P.T. Kochana Załoga latała jak dzika w poszukiwaniu komórek i miejsca z dobrym zasięgiem, niechybna to oznaka, że zbliżamy się do Rozewia. O 1200 przyjąłem wachtę. Strasznie nie chciało mi się wyłazić na górę, na to zimno, ale... no co można było zrobić? Wylazłem i z charakterystycznym dla dżentelmenów spokojem zacząłem dowodzić tym cyrkiem. Ciężką pracę umilały mi zapachy dobiegające z kambuza. Tam na dole krzątały się Krysia i Mirinda. Dwie kuk-czyce na jednym statku! Żarełko było jak w niebie. Na śniadanko jajeczka na mięciutko, obiadek to mule w sosie winnym, tatarek na kolacyjkę, szarlotka na deser. Niebo!

Wysłałem kogoś na dół, żeby przyniósł kubeczek grochóweczki dla poprawy nastroju. Posłaniec miał przynieść grochówkę lub zginąć. Niestety okazał się ciapą. Grochówki nie przyniósł, nie zginął i do tego wrócił z jednym z oficerów, z Cypisem.
Cypis to kochana morda jest, ale marudna. Zaczął strasznie przeszkadzać mi w dowodzeniu statkiem sportowym zadając pytanie: "Marek, jeśli chcesz coś sprzątnąć to teraz, bo za chwil parę OBIADEK! Wołać swoją wachtę do pomocy?"
Wiało równe sześć, nieśliśmy wszystko co dało się nieść - bryfoka jedynie nie było w górze. Spojrzałem na żagle, na niebo pokryte grubą warstwą ołowianoszarych nimbostratusów, na Cypisa, na pustą - nie dzierżącą kubeczka z przepyszną grochóweczką - rękę, na morze, na rozwiązaną sznurówkę w bucie sternika i powiedziałem żeby spieprzał - nie chcę pomocy od tych, którzy nie przynoszą mi grochówki.

Cypis polazł do kubryku a na spardeku pojawił się Zbieraj. Jego wesołe "Lubię klasę Fin, jazdę w ślizgu można przyrównać jedynie do seksu ze studentką" utwierdziło mnie w przekonaniu, że 300 ton żelastwa jest popychane przez odpowiednią ilość żagla. Zapaliliśmy, pogadaliśmy i on też zniknął pod pokładem.
Sternik dzielnie walczył ze szturwałem, ja z wszechogarniającym głodem a Zawisza z nadmierną gęstością wody morskiej. Pierwszy raz widziałem na wyświetlaczu logu Zawiszy dwucyfrową liczbę przed tymi nic niemówiącymi literkami "knots".

Na dole odbywała się orgia kulinarna a ja smutny, ślepiłem w bure niebo. Wśród jednolitej szarości dała się zauważyć nieco jaśniejsza pręga. Człowiek głodny, to człowiek bezmyślny. W ogóle nie zastanawiałem się, dlaczego chmury nie są jednolite. Gdy podpłynęliśmy bliżej wyjaśnienie przyszło samo.
W ciągu kilkunastu sekund z 6B zrobiło się coś koło 9. Dzielny Zawisza zajęczał i majestatycznie położył się na burcie.

Wpływająca przez otwarty bulaj w kambuzie morska woda połączyła się w jakiś magiczny sposób z grochóweczką, sternik zawisł na kole sterowym a Ruda na szelkach wpiętych w reling, kubryk zamienił się w Armageddon po którym niczym jeźdźcy Apokalipsy krążyły "nietłukące się" arcoroc'owe szczątki naczyń a z oficerskiej dobiegło złowrogie KUUUURRRRRWWWAAA!.

Hm, zanim zdążyłem pomyśleć "przynajmniej coś będzie się działo" na deck - tocząc pianę z pyska - wypadł noblista Henryk Sienkiewicz pełniący na Zawiasie obowiązki bosmana i z charakterystycznym dla siebie, retorycznym "Poj&^$%o Cię!?" rzucił się do lin.
Ponieważ obiad skończył się wraz z żywotem talerzy miałem całe mnóstwo wolnych rąk do pracy. Ręce te po dowództwem Heniutka, szybciutko zrzuciły 3/4 płótna i okręt wrócił do pozycji zasadniczej - masztami do góry.

Prawie nikomu nic się nie stało. Jedynie Zbieraj chodził do wieczora w kucki. Przyjął wazę gorącej grochówki na "klejnoty", ale humor mu nie zanikł - przykicał, poklepał marmurowy blacik przed sternikiem i rzekł sakramentalne "Lubię te szybkie, sportowe łódki!".
Wiedziałem już, że burza się skończyła.

ps. W czasie imprezy w Helu piliśmy tylko "za szczęśliwe ocalenie" :smile:



To jest montaż z tamtego rejsu:
http://www.youtube.com/watch?v=Zd8Vdz2-vpE

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 13 lut 2009, o 20:09 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Świetnie zmontowany film, messa z filmu to kubryk, czy stajenka ???

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 13 lut 2009, o 20:18 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17561
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2349
Otrzymał podziękowań: 3695
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Stajenka, to taki quasi hotel, w ciepłym dość kraju, jest. Dla VIPów tylko. :DD
Na filmie pokazany jest kubryk.

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 13 lut 2009, o 22:05 

Dołączył(a): 7 maja 2006, o 09:53
Posty: 391
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 2
Uprawnienia żeglarskie: Inland Skipper
Dzięki Maar. Świetne na zimowe dni. Szkoda, że Heniek już nie może na morzu. Za to zasze latem wypijam z Nim piwko na Mazurach. Filmy rewelacyjne! :piwko:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 13 lut 2009, o 23:12 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17561
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2349
Otrzymał podziękowań: 3695
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
wlodwoz napisał(a):
Szkoda, że Heniek już nie może na morzu


Bardzo szkoda :-( Odeszła legenda :-( :-(

ps. Też się do Węgorzewa wiosna wybiorę, żeby mu cholesterol obniżyć.

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 14 lut 2009, o 10:51 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Pierwszy raz na Bałtyku, czyli czym się różni żeglarstwo od jachtingu i do czego służy czerwony długopis.

Dla niewtajemniczonych, przed 1997 rokiem można było zostać namaszczonym na sternika, bez pływań morskich. Ja takim szuwarowo-bagiennym sternikiem swego czasu zostałem. Potem skiperowałem na kilku rejsach na wodach błękitnych, aż poczułem głos - Bałtyk wzywa. Zapisałem się na wczesno-wiosenny rejs w jaskini lwa, czyli COŻ Trzebież na rejs na s/y Jurand o wielce mówiącej nazwie, rejs szkoleniowo-stażowy.
Zostałem mianowany pierwszym oficerem, co pewnie wynikało ze starczego wieku, a nie zasług. Dowiedziałem się, że dotychczas uprawiałem Jachting, a teraz będzie Żeglarstwo. Ponieważ rejs był szkoleniowy, zostałem przeszkolony, że do moich postawowych obowiązków należy nie tylko nawigacja, ale równiez nadzór nad dokumentacją, czyli Dziennikiem Jachtowym. Cudo to zobaczyłem po raz pierwszy w życiu, bo na jachtach czarterowych na błękitnych dziennik nie występuje. Całą drogę na Borholm studiowałem różne instrukcje, w tym Regulamin Służby Okrętowej. Wpisy do dziennika można było dokonywać wyłącznie na równym kilu, czyli w porcie, bo dziennik piękny miał być. W morzu pisalismy w brudnopisie.
Po opuszczeniu Borholmu, w drodze do Kopenhagi, kapitan odkrył rzecz straszną. Któryś z wpisów trzeba było skorygować, a dokonać tego można było wyłącznie czerwonym długopisem. Takiego na jachcie nie było, co godziło nie tylko w Dobrą Praktykę Morską, ale przede wszystkim stwarzało realne zagrożenie dla bezpieczeństwa żeglugi. Na moją nieśmiałą sugestię, że zgodnie z ustawą o księgowości, można niebieskim kolorem dokonać korekty, dowiedziałem się, że statek, to nie biuro księgowe, z czym trudno się było nie zgodzić.
W Kopenhadze dostałem polecenia nabycia drogą kupna (lub inną zgodną z prawem Królestwa Danii metodą) czerwonego długopisu. Zadanie w niedzielne popołudnie okazało się niewykonalne. Red pen był nieosiągalny nawet na dworcu kolejowym. Wracałem na Juranda jak zbity pies pełen najczarniejszych myśli. Całe szczęście, że Jurand nie ma rei....
Życie (i honor) uratował mi bosman Juranda, który znalazł gdzieś czerwony wkład, który nawet pisał. Bezpieczeństwo jachtu zostało zagwarantowane.
A puenta ??? Od tego czasu na błękitne wożę nie tylko dziennik, ale również kilka czerwonych długopisów
Pozdrowienia, Krzysztof Chałupczak

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 14 lut 2009, o 12:17 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17561
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2349
Otrzymał podziękowań: 3695
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Cytuj:
Regulamin Służby Okrętowej


Opis fajny, ale ja (nie byłbym sobą:-) ) gdybym nie skorygował. Ten ważny dokument nazywa(ł) się: Regulamin służby morskiej statku sportowego

ps. Dla młodszych użytkowników morza. Na stronie Jurka Sychuta http://www.sychut.com/nav/doc/regulamin-SM.html jest to koszmarne "dzieło".

:-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 14 lut 2009, o 15:14 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Maar napisał(a):
Regulamin służby morskiej statku sportowego

Oczywiście, pisałem z pamięci, a rejs był w 2001 roku. W tym, że rejsie już na Zalewie wypełniałem szereg dokumentów, książeczki, opinie ale również Sprawozdanie z Rejsu Morskiego, dla PZŻ ???. W pewnym momencie dotarłem do punktu. W przypadku rejsu zagranicznego, podać nr decyzji (zgody) GKKFiT. Dla młodszych napiszę, że urząd tem umarł wraz z PRL dwanaście lat wcześniej. Udałem się przerażony do kapitana, co robić ??? Dziennika sfałszować się nie da. Usłyszałem odpowiedź, byliśmy w rejsie krajowym, a do obcych portów wchodziliśmy z powodu Wyższej Konieczności, tzn braku....ciepłej wody.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 14 lut 2009, o 15:30 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17561
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2349
Otrzymał podziękowań: 3695
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
A to nie mogliście jej sobie nagrzać? :roll: :razz: :smile:

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 14 lut 2009, o 16:30 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Maar napisał(a):
A to nie mogliście jej sobie nagrzać?

Drugi kutwą był ( jak każdy prawdziwy drugi), gaz oszczędzał.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 17 lut 2009, o 22:24 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2009, o 03:32
Posty: 663
Lokalizacja: Trelleborg
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
To teraz ja, co prawda na statku, ale jak to bywa nie na morzu sie ciekawe rzeczy w mojej robocie dzieja.

W suchym doku stal sobie przy zmianie armatora Golden Sky czy cos takiego. Zaryty byl od dziobu po rufe, ster i sruba do wymiany, 3 pietra sekcji, dennik. No i jak to zwykle deadline dziwaczny, niezwiazany z rzeczywistoscia :)
Na koniec tradycyjnie przyklepali wszystko, dennik 800mm wypukly wyszedl, ale kto by wnikal w szczegoly, kadlub zlapal banana na 1200, ale co tam... plywa? a co ma nei plywac...

Jak to zwykle potrzeba ludzi... Przyszedl nowy numer 1... przy wyjsciu na przerwe zostawil palnik w zbiorniku... szczelne palniki w naturze nie wystepuja, pozegnalismy pana, i tak nie rozumial co sie moglo stac, a obowiazek wyjecia to obowiazek.

Nowy numer 2... przytknal palnik do sciany, buch i zgasl, ciemno, spanikowal, puscil palnik, przybiega do nas po swiatlo... dalismy mu zapalniczke, no bo jak sie ma tlen w reku to sie palnikiem swieci a nie latarka... poszedl i... dowiedzielismy sie ze nie zakrecil palnika... karetka odwiozla poparzonego... a mowil ze ma doswiadczenie... znacyz nie klamac na rozmowie kwalifikacyjnej.

Stary numer 1... "wchodzenie przez otwor z sekcji do sekcji wykonujemy przez przelozenie nogi i glowy, tak zeby w razie czego zawisnac na przejsciu"... stary podstawil se drabine na pieterko sekcji, wlazl, wciagnal kable, zapalil fajke... postanowil wrocic po cos, po co to zapomnail po tym wszystkim, z lenistwa wylazl "rakiem"... pieterko jak bylo tak bylo, drabine tylko ktos pozyczyl... karetka.

Nowy numer 3... spedzil w pracy cale 45 minut, popelnil podobny blad co stary numer 1, tylko pieterek bylo wiecej, a chlopak doswiadczony niby, ojciec stoczniowiec... polamana lapa, wklinowanie, jeszcze dostal opier od behapowca ze kasku nie ma jak go wyprowadzalismy... i wio w gips.

Nowy numer 4... przecial sobie palnikiem weze... zamiast lapac i zagiac to w nogi... dobrze ze montezy pracuja w parach... dobrze ze drugi stary wyjadacz, jak na wodzie pracujesz to nie mozesz bac sie ognia... a swiezy bunt tlenu i ace byl wlasnie podlaczony, ale byloby wesolo :)

Ja... zbiornika nie wolno wietrzyc tlenem, nalezy doprowadzic swierze powietrze... taa... chyba wiaderkami... zbiornik balastowy oczywiscie, akurat mala jednostka, kablowiec, wiec czlowiek w kucki siedzi i poprawia po madrzejszych... a tu farbka niezeszlifowana, ale co tam... palniczek i farbka zejdzie, pospawa sie blaszke...
tyle ze jednak co ma zrobic szlifierz to nei powinien monter, to nie byla farbka tylko powloka plastikowa antykorozyjna, przewietrzylem sobie tlenem, jak zaczalem widziec podejrzane rzeczy w otoczeniu... po przewietrzeniu euforia, jak to po tlenie i na wesolo wyszedlem na zewnatrz zapytac czy z ta farba jest wszystko ok, bo miejsce nieprzygotowane do montazu jakies... a brygadzista myslal ze sie po prostu w tym zbiorniku nachlalem bo siedzialem tam 4h i wyszedlem zygzakiem...

Ja... stocznia jachtowa, taka co ma dobre PR i robi dobre jachty, niby, bo ja wiem swoje, w koncu kilka zrobilem... jak zwykle bzdurne tempo produkcji, absurdy... brak nadzoru i niespojnosc wydawanych decyzji... spawanie kadluba, ladny, aluminiowy, caly hangar zajmuje... kaza spawac... rozpiski oczywiscie nie ma co kto ma po kolei robic bo ma byc szybko, bo sa opoznienia... jakby nie mozna bylo przygotowac normalnie produkcji... no i ta ekipa to robi, ta tamto, ktos zapomnial ze monterzy roboty nie zdali bo na nocnej zmianie jak to zwykle bylo wiecej picia niz pracy... pozycja niewymontowana, wezlowki niepoklejone, ale wzdloznik spawac kaza... co tam... idzie czlowiek powiedziec brygadziscie ze bez sensu... a ten mowi ze wie, ale ma w d bo kazali i jemu sie nie chce walczyc z wiatrakami... ide do kierownika, nie ma... powinien byc a nie ma... no to co... pokleilby czlowiek po kawalku, tu tam, po swojemu i by bylo... brygadzista mowi ze ma byc grubo, mocno i cieplo... no i jak wrocilismy z obiadu to bylo juz widac jakiej sruby konstrukcja dostala... pierwszy katamaran gdzie jeden kadlub wypukly, a drugi wklesly.

Mam jeszcze mrozace krew w zylach historie z prac ratunkowych w swieta 2007, zbierali w calej ciesninie kogo mogli byle trzezwy, ludzie sie dogadac nie mogli bo 6 roznych jezykow bylo na robocie... Prom na fali wjechal w most zwodzony dla pociagow (taki do ladowania pociagow na prom)... a pogoda byla 10-11 na ciesninie i sypalo lodem w poziomie, a praca na 30 metrach nad tafla z wlazeniem po drabinie ze spawarka na plecach.

Jeszcze mam pare przypowiesci o technologach co nic nei umieja, ale papiery maja w porzadku :)

Albo jak na asekuracji siedzi sie za czlowiekiem z gasnica zeby go najpier zgasic a pozniej za nogi wyciagnac z oleju, bo pietro wyzej spawaja :)

_________________
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym - Razorblade


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 18 lut 2009, o 10:37 

Dołączył(a): 7 maja 2006, o 09:53
Posty: 391
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 2
Uprawnienia żeglarskie: Inland Skipper
Dobre. Jednak trzymajmy się tematu. To forum żeglarskie. Opowieści powinny być w stylu, jaki wspaniale prezentuje Maar.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 19 lut 2009, o 20:08 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17561
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2349
Otrzymał podziękowań: 3695
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Mieć plan! Tak, to jest najważniejsze, choć jak pokazuje życie posiadanie planu bywa czasami zgubne. Dopiero 20 lat minęło od czasów upadku gospodarki planowej, wielu jeszcze pamięta planistów planujących rozwiązania ekonomiczne nazywane po latach "gospodarką niedoborów".

Pomimo tych przykrych wspomnień uważam, że planowanie jest wskazane. Należy planować, choć czasami jest to trudne lub niemożliwe.

Upalne czwartkowe popołudnie, lipiec.
Dzwoni telefon i chrapliwo-słodki głos przyjaciela przenika przez dziurki w słuchawce: "Weź tyłek w troki, mam łódkę na weekend, urwij się z fabryki, jedziemy do Gdyni."
Się urwałem, do domu wpadłem w zasadzie tylko po swój ulubiony śpiworek i szczoteczkę do zębów, chwyciłem reklamówkę przygotowaną przez Rudą i pomknęliśmy do Gdyni.
Trzeba zdążyć przed piątkiem, przesądny jestem, wszak.

Łódka stała tam gdzie stać miała. Klucze były w umówionym miejscu. Sztauowanie zajęło sekund kilka. Czasy przed schengenowe to były, obowiązkowo zgłaszało się wyjścia. O 2359 śliczna celniczka oddała nam paszporty. Zdążyliśmy! Jedziemy.

Planowanie ma wielką przyszłość. Dobrze jest wcześniej zaplanować trasę, bo to wtedy jest szansa na... mapy. W połowie drogi pomiędzy Gdynią a Helem już wiedziałem, gdzie płyniemy. Posiadane pomoce nawigacyjne pozwalały jedynie na weekendowe zrobienie Kłajpedy. No to niech będzie Kłajpeda, radośnie oznajmiłem nasz plan koledze i w super humorach zaczęliśmy dalsze planowanie.

Trzeba zrobić podział wacht. Marcin za żadne skarby nie chciał się zgodzić na bycie w wachcie pierwszej lub drugiej. Stwierdził, że ęwętłatnie może być oficerem III wachty. Nie lubię się kłócić - niech se będzie w trzeciej. Ja będę poza systemem wacht i będę spał całą noc. Płyniemy.

Po minięciu Helu wiedziałem także czego jeszcze nie zaplanowaliśmy. Żarcia! Połamane sezamki i pół paczki tic-taców musiały starczyć do jutra. Dobrze, że po poprzedniej załodze zostały resztki kawy!

Spać się za bardzo nie chciało, dużo rzeczy było do obgadania - siedzieliśmy jak te dwa głodne pacany w kokpicie i się wzajemnie zabawialiśmy rozmową. O 0400 Marcin przyjął w ramach prac społecznych wachtę kambuzową. Zlazł na dół i się zaczął wydzierać: "kawa jakaś chyba spleśniała, cukru nie ma, jest trochę rozsypanego mleka w proszku - chcesz, syf totalny".
Gdybym wiedział, że on taki wrażliwy na piękno kambuzowego profilu, to sam bym polazł tę kawę zrobić.
Zrzędzenie przyjaciela trwało i trwało. Równolegle z głosami niezadowolenia słychać było bulgotanie wody nalewanej do czajnika, syk gazu, jakieś krzątanie, dzwonienie kubków i... po kilku minutach z zejściówki wychyliła się włochata, uśmiechnięta gęba Marcina.

Zapodał kawę i pytanie:
- wiesz, że Ruda w tej reklamówce dziesięć parówek nam dała? Po siedem na twarz!
- jak to?!
- nie wiem, ale swoje już zjadłem.

Od tamtej pory moje planowanie zdecydowanie się poprawiło, mogę nie zaplanować zabrania map, GPSa, ciepłych gaciów i komórki, ale jeśli chodzi o żarcie, to sztaulistę mam zawsze w schowku w samochodzie. :-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 19 lut 2009, o 20:27 

Dołączył(a): 7 maja 2006, o 09:53
Posty: 391
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 2
Uprawnienia żeglarskie: Inland Skipper
Po takich opowieściach, myślę jak tu zostać Marka załogantem? :piwko:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 20 lut 2009, o 10:37 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Wydawało by się, że tylko na słonej wodzie zdarzają się przypadki "dziwne i nietypowe". Ale tak nie jest, w zeszłym wieku na WJM pływałem na Tangu Family 780. W tych czasach było to największe "kołomysło" występujące w nielicznych ilościach. Można się domyślać (szczególnie czytająć komentarze "starych mazurskich wyg"), jakie komentarze padały na różnych Orionach, gdy załoga takiego hotelowca coś schrzaniła.
Na moim Tangu silnik był zamocowany na platformie kąpielowej (spódniczce). Takie rozwiązanie uniemożliwiało obsługę manetki przez sternika. Sadzałem więc mojego kilkunastoletniego syna na spódniczce i on wykonując polecenia obsługiwał silnik.
Pewnego słonecznego i bezwietrznego dnia wpływamy z kierunku Bełdan do śluzy Guzianka. Oprócz jednego Maka, nikogo nie ma. We wrotach silnik zero, pomalutku zbliżamy się do lewej strony śluzy. Można już chwycić cumę i stanąć. Syn pyta, tato dać wsteczny ??? Jak chcesz, to ok. Syn zamiast wstecznego włącza bieg do przodu ( a nie jest to jego bynajmniej pierwsze pływanie na Tangu). Widząć, że jacht nieoczekiwanie przyspiesza, dodaje gazu. Nie pozostawało nic innego, jak centralnie koszem dziobowym uderzyć w beton. Kosz pogięty, prawie z pokładu wyłamany, reling poprzednio pięknie napięty, teraz żałośnie zwisa. Po śluzowaniu załoga Maka kurtuazyjnie udziela nam pierszeństwa. No cóż, na słodkiej wodzie też zdarzają się rzeczy niewytłumaczalne.
Pozdrowienia
Krzysztof Chałupczak

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 23 lut 2009, o 20:08 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 19 lut 2009, o 20:11
Posty: 504
Lokalizacja: Notteroy/Norwegia
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 13
Uprawnienia żeglarskie: żeglarz swobodny z Wyspy Orzechowej
Więc i ja dorzucę coś do tego ogródka. Na wstępie pragnę zaznaczyć, że historia którą opowiem jest z "drugiej ręki". Opowiadał ją może z 10 lat temu Marek Szurawski na wigilii żeglarskiej jaką organizowaliśmy w jednym z klubów w moim rodzinnym Olsztynie. Marek był naszym gościem, było to tuż po jego pobycie w USA. Pozwólcie że opowiem to swoimi słowami. Rzecz dotyczy rybaka, który po wielu latach życia i pracy na morzu zszedł z tego świata a jego ostatnim życzeniem było aby rodzina pochowała go w morzu. Życzeniu stało się zadość i po ceremonii na lądzie kondukt podążył do portu, gdzie na żałobników czekał specjalnie do tego celu wynajęty statek. Po opuszczeniu portu podążył na wyznaczoną pozycje a po jej osiągnięciu nastąpiła druga część ceremonii zakończona uroczystym opuszczeniem trumny do oceanu. Niestety ktoś, coś "zchrzanił". Za późno zorientowano się że elegancka i droga trumna jest hermetycznie zamknięta i zamiast pogrążyć się w toni oceanu wesoło podskakuje na fali. Konsternacja trwała krótko, szybko wyłowiono ją na pokład, obciążono prosiakami i ponownie spuszczono w dół. Tym razem trumna jak każda szanująca się trumna znikneła z oczu żyjących. Wszyscy odetchneli z ulgą i powrócili na ląd aby opić ostatnie pożegnanie. Jednak miejsce pochówku również obrano dość niefortunnie. Występują tam silne prądy denne, które w krótkim czasie przyczyniły się do poluzowania lin i trumna powróciła na powierzchnię oceanu, wyskakując wprost przed dziobem okrętu Coast Quard. Dzielni amerykańscy matrosi w obawie przed kłopotami z różnego rodzaju urzędami i rodziną właściciela okazałego mebla po naradzie postanowiła pozbyć się problemu i wysłać ją tam skąd wróciła. Chyba w ramach ćwiczeń strzeleckich podziurawili nieszczęsną trumne, która nabierając wody ponownie pogrążyła się w oceanie. Pech jednak biedaka nie opuszczał i nie pozwolił mu spokojnie spocząć na dnie. Seria z automatu uszkodziła zamek jednaj z pokryw i woda wypłukała człowieka. Ten zdryfował na plaże i o świcie znalazł go przejeżdżający patrol policji. Szeryf widząc podziurawione kulami zwłoki stwierdził morderstwo i zawiadomił coronera. Co było dalej? Ponoć rodzina nieboszczyka oskarżyła Coast Quard o zbeszczeszczenie ciała a cała sprawa ciągneła się ponoć długo. Aha, zapomniałem dodać, że cała sprawa zdarzyła się w Seatle. Dość makabryczna historia.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lut 2009, o 20:21 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17561
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2349
Otrzymał podziękowań: 3695
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Pisałem dziś coś o Zawiszy i mi się tak przypomniało.
Obawiam się tylko, czy to do działu "zdarzeń dziwnych i nietypowych", czy może raczej do "humoru żeglarskiego" powinno trafić? Ech, najwyżej, niech się Moderatorzy wykażą, dadzą mi bana za trollowanie i nieumiejętność lokalizacji tematu i przeniosą te bazgroły tam gdzie być powinny.

Na Zawiasie, w rejsach z niewidomymi, często występują zabawne sytuacje.
A to Zbieraj zadecyduje żeby zapalić światło na pokładzie "bo będzie im prościej" a to ktoś wrzuci do zupy protezę gałki ocznej, bo go poprosili "rzuć okiem czy nie kipi" - jest miło i generalnie wesoło, ale... nie dla wszystkich.

Po kilku dniach człowiek się mniej więcej orientuje "kto jest kto" ( w sensie, że widzący lub niewidzący) i nie popełnia specyficznych dla stanu percepcji wzrokowej lapsusów.

W załodze było przecudnej urody, jak najbardziej widzące dziewcze, które z racji ukończenia akademii medycznej przezywane było Doktorzycą. Drugi tydzień rejsu, więc teoretycznie zna się już wszystkich.
Doktorzyca wchodzi do łazienki (nie ma podziału damska/męska) i widzi niewidomego stojącego przy umywalkach. Ubrany już w spodnie chłopina był po kąpieli i mył zęby czy coś. Ponieważ Doktorzyca wiedziała na 100%, że chłopak jest ślepy jak kret - miała jak sama opowiadała doskonałą pamięć do twarzy - więc jedynie z wrodzonej kultury zapytała czy nie przeszkadza i czy nie będzie mu przeszkadzało, jeśli ona weźmie prysznic.
Chłopak odpowiedział - zresztą zgodnie z prawdą - że absolutnie nagie dziewczyny mu nie przeszkadzają i szczotkował zęby dalej zawzięcie. Doktorzyca zrzuciła ciuszki i delektowała się gorącymi kroplami uderzającymi w jej piękne ciało a chłopina - chcąc być dżentelmenem - ze szczoteczką w ustach zabawiał ją rozmową.
Jak już sobie pogadali i Doktorzyca skończyła ablucję, wytarła się i zaczęła się ubierać, to chłopak założył zegarek na rękę, spojrzał na niego i rzekł: "Uuuu, wachta za pięć minut a ja mam jeszcze zmienić baterie w kamerze - lecę, PAPA!"

Osłupienie (a może to był wstyd?) w oczętach dziewczyny utrzymywało się do końca rejsu - tak to jest mieć dobrą ale bardzo krótką pamięć do twarzy.

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lut 2009, o 21:23 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Maar napisał(a):
Jak już sobie pogadali i Doktorzyca skończyła ablucję, wytarła się i zaczęła się ubierać, to chłopak założył zegarek na rękę, spojrzał na niego i rzekł: "Uuuu, wachta za pięć minut a ja mam jeszcze zmienić baterie w kamerze - lecę, PAPA

A może na morzu być może, ONA WIEDZIAŁA !!! I chciała. I się udało. (bo nie wiemy co było dalej)

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lut 2009, o 23:20 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17561
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2349
Otrzymał podziękowań: 3695
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Co było dalej?
Się dziewcze obciachu najadło i było jej głupio a my... gdy się spotykamy w gronie uczestników tamtego rejsu to polewkę mamy do dziś.

:-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lut 2009, o 23:25 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Maar napisał(a):
polewkę mamy do dziś

Czarną ??? Za świekrę na tym rejsie robiłeś ??? Nikt nie zrozumie kobiety, ani Rudej, ani Hanii

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 1 mar 2009, o 00:10 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2009, o 03:32
Posty: 663
Lokalizacja: Trelleborg
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Nie do rozumienia kobiete Bog stworzyl. Maja za to wiele innych, jakze pozytecznych zalet, oc chocby i rozneglizowanie sie w lazience :)

:piwko: dobra opowiesc :)

_________________
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym - Razorblade


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 1 mar 2009, o 08:03 

Dołączył(a): 7 maja 2006, o 09:53
Posty: 391
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 2
Uprawnienia żeglarskie: Inland Skipper
Marku, niesłusznie podejrzewasz moderatorów o brak poczucia humoru! Jak na razie usunąłem jeden post. Ten z kiwającą się marchewą. I bez słów był nie na temat. A tak, nawiasem, pozostali jeszcze są pogrążeni w zimowej hibernacji :grin: :piwko: (Wasze opowieści, zwłaszcza Twoje, przybliżają wiosnę).


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 1 mar 2009, o 12:32 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17561
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2349
Otrzymał podziękowań: 3695
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Drogi Wladwozie, niesłusznie podejrzewasz, że podejrzewam moderatorów o bycie podejrzanymi bezpoczuciohumorowcami.
Twoje podejrzenia wydają się być bardzo podejrzane.

:-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 1 mar 2009, o 14:19 

Dołączył(a): 7 maja 2006, o 09:53
Posty: 391
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 2
Uprawnienia żeglarskie: Inland Skipper
Teraz Twoje podejrzenia są tymi nieuzasadnionymi :lol: Nie będę jednak się licytował. Pozdrawiam i zapraszam do dalszej dyskusji :wink:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 1 mar 2009, o 16:05 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 19 lut 2009, o 20:11
Posty: 504
Lokalizacja: Notteroy/Norwegia
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 13
Uprawnienia żeglarskie: żeglarz swobodny z Wyspy Orzechowej
wlodwoz napisał(a):
Ten z kiwającą się marchewą

Ta kiwająca się marchewka to radosna twórczośc mojej córki- fanki Kubusia Puchatka! :oops:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 2 mar 2009, o 07:55 

Dołączył(a): 10 sty 2006, o 16:15
Posty: 1155
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 105
Otrzymał podziękowań: 46
cape napisał(a):
w zeszłym wieku na WJM pływałem na Tangu Family 780. W tych czasach było to największe "kołomysło" występujące w nielicznych ilościach. Można się domyślać (szczególnie czytająć komentarze "starych mazurskich wyg"), jakie komentarze padały na różnych Orionach, gdy załoga takiego hotelowca coś schrzaniła.

Aż się cały zarumieniłem ze wstydu :oops: Więc jak rozumiem, nawet wtedy gdy załoga koromysła na podejściu do Guzianki złapie poprzedzającego go Oriona za top masztu i doda gazu, aby tylko szybciej wepchnąć go do śluzy - należy wsadzić buzię w kubeł i darować sobie jakikolwiek złośliwy komentarz a nawet powstrzymać się od zwrócenia uwagi, bo Jaśniepaństwo którzy, co dla każdego powinno być zrozumiałe, skoro potrafili zarobić tyle kasy że stać ich na wynajęcie lub nawet zakup drogiego koromysła, to naturalną jest rzeczą że brak im jest już czasu na doskonalenie swoich umiejętnosci żeglarskich - mogliby się śmiertelnie obrazić?

Ale skoro już o Guziance mowa, to aby było coś na temat - dwa lata narozrabiał jak pijany zając żegarz z jednego... Oriona, zacumowanego na zatoczce przylegającej do górnych wrót śluzy. Jak gdyby nigdy nic wszedł na pokład, postawił żagle i nieświadom niczego pożeglował przez przesmyk po lewej stronie szlaku na Małą Guziankę. Pech jednak chciał że uczynił to akurat w chwili gdy otwarły się wrota śluzy, i całe lamerstwo na koromysłach jakie się stamtąd wylało... owczym pędem podążyło za tamym jachtem :lol: Kilkorgu którzy płynęli bliżej mojego jachtu oczekującego przy dalbach na wejście do śluzy zdołalem przemówić do rozumu, że na Ruciane należy kierować się bardziej w prawo, ale następni widząc że znacznie więcej jachtów skierowało się w stronę Małej Guzianki znów dołączyło do nich. Pewnie wszyscy byli mocno wqrzeni - tamten żeglarz z Oriona który szukał spokuju na zacisznym, omijanym niemal przez wszystkich jeziorku a napotkał taką lawinę koromyseł posuwających na pełnym gazie, i tamci z owych koromyseł, że ich tak zmylił...

:twisted: :razz: :wink:
Tomek Janiszewski


Ostatnio edytowano 2 mar 2009, o 09:11 przez Tomek Janiszewski, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 2 mar 2009, o 09:06 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Tomek Janiszewski napisał(a):
skoro potrafili zarobić tyle kasy że stać ich na wynajęcie lub nawet zakup drogiego koromysła, to naturalną jest rzeczą że brak im jest już czasu na doskonalenie swoich umiejętnosci żeglarskich - mogliby się śmiertelnie obrazić

Zupełnie nie rozumiem Twojego załozenia, że jak ktoś żegluje na większym jachcie, to o żeglarstwie nic nie wie i w dodatku jest burak. Często jest dokładnie odwtotnie. Lub inaczej, grubość portfela i buractwo, to dwa różne pojęcia. Druga sprawa, manipulujesz przywołując część mojej opowieści.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 103 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 25 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL