Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=14014
Strona 1 z 2

Autor:  cantos [ 6 sty 2013, o 14:36 ]
Tytuł:  Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

W pobocznym wątku padło następujące stwierdzenie:

Cytuj:
Rejsy turystyczna-stażowe nazywasz klasycznymi? [...]Klasyką jest żeglowanie dla przyjemności!!!


W rejsach "stażowych" praktykuje się przeważnie system przeniesiony z nieco większych jednostek, czyli wachty, wachty kambuzowe, itd.

Jak tego typu rzeczy rozwiązujecie podczas pływania dla przyjemności, zakładając że w rejsie występują długie przeloty ?
Czy są to sztywne wachty jak wyżej, czy też może bardziej luźne ("kochanie, jak się zmęczysz, to mnie obudź"), czy też może niektóre osoby, z powodów np. talentów kulinarnych, w ogóle zwolnione są z prowadzenia łódki, a zamiast tego odpowiedzialne są za żarcie przez cały rejs ?

Zaznaczam że nie mam na myśli pływania po kilka godzin dziennie od portu do portu, a dłuższe przeloty.

Autor:  skipbulba [ 6 sty 2013, o 14:43 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

@cantos, zależy co kto lubi. U mnie np. zawsze funkcjonowała zasada wachtowa "jak się zmęczysz to mnie obudź (albo kogoś)". Kambuz działał na zasadzie, że jak ktos był głodny to lazł robic se coś do żarcia. Jak źle trafił i głodna była cała załoga to musiał robić obiad dla wszystkich, jak miał szczęście to zrobił se kanapke i miał z bani. Itd...

Autor:  Były user [ 6 sty 2013, o 14:55 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

cantos napisał(a):
W rejsach "stażowych" praktykuje się przeważnie system przeniesiony z nieco większych jednostek, czyli wachty, wachty kambuzowe, itd.


Mylisz się. Takie rzeczy praktykuje się wtedy, kiedy zachodzi taka potrzeba - wieloosobowa załoga i długie przeloty. W rejsach "stażowych" nie tyle się je praktykuje co kultywuje, nawet przy przelotach kilkugodzinnych i krasi komendami i regulaminami.

cantos napisał(a):

Jak tego typu rzeczy rozwiązujecie podczas pływania dla przyjemności, zakładając że w rejsie występują długie przeloty ?
Czy są to sztywne wachty jak wyżej, czy też może bardziej luźne ("kochanie, jak się zmęczysz, to mnie obudź"), czy też może niektóre osoby, z powodów np. talentów kulinarnych, w ogóle zwolnione są z prowadzenia łódki, a zamiast tego odpowiedzialne są za żarcie przez cały rejs ?



Tak, że, jeśli istnieje taka potrzeba, na grodzi wisi kartka z rozpiską wacht nawigacyjnych i kambuzowych. I się na nią patrzy. Nieszczególnie uważnie bo zdarza się, że komuś się tak fajnie steruje że postoi 7 godzin zamiast 4 albo jest tak milutko, że pół załogi jest w kokpicie i steruje ten co akurat zdjęć nie robi, albo ktoś ma fantazję zrobić spaghetti dla wszystkich i wywala kambuźników przemocą na pokład. A po tygodniu pływania oficer może się w luźnej towarzyskiej rozmowie dowiedzieć, że jest oficerem.


cantos napisał(a):
Zaznaczam że nie mam na myśli pływania po kilka godzin dziennie od portu do portu, a dłuższe przeloty.


Islandia-Jan Mayen-Grenlandia może być? Ostatni port widzieliśmy na Grimsey i nie był szczególnie wypasiony :mrgreen:

Autor:  Cape [ 6 sty 2013, o 15:18 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Yigael napisał(a):
i steruje ten

Albo steruje autopilot.

Autor:  Maar [ 6 sty 2013, o 15:20 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

cantos napisał(a):
W rejsach "stażowych" praktykuje się przeważnie system przeniesiony z nieco większych jednostek, czyli wachty, wachty kambuzowe, itd.
Nie wiem o jakiego rodzaju rejsach stażowych piszesz, ale przez skórę czuję, że coś próbujesz naginać na potrzeby dyskusji.

Co ma "stażowanie" (nie mylić ze stażem, który ma sens i występuje często w zawodowym i quasi zawodowym żeglowaniu) czyli proces nabijania godzin bez presji na to, żeby w czasie stażu wykonywać jakiekolwiek czynności związane z prowadzeniem jachtu z wachtami, podziałem pracy w kambuzie, etc?

Rejs stażowy, to po prostu rejs, po którym uczestnicy dostają a)kwitek, że odwiedzili porty pływowe o średnim skoku pływu większym niż 1,5 metra, b)wozili tyłki gdziekolwiek, ale trwało mniej niż 80 lub więcej niż 100 godzin.

Autor:  Cape [ 6 sty 2013, o 15:30 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Maar napisał(a):
Rejs stażowy, to po prostu rejs, po którym uczestnicy dostają a)kwitek, że odwiedzili porty pływowe o średnim skoku pływu większym niż 1,5 metra, b)wozili tyłki gdziekolwiek, ale trwało mniej niż 80 lub więcej niż 100 godzin

??? Rejs stażowy, to taki, z którego ktoś dostał kwitek i go kiedyś wykorzysta, lub wykorzystał.
Czyli może być nim każdy rejs od 1 godziny w górę.

Autor:  Olek [ 6 sty 2013, o 18:39 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Yigael napisał(a):
A po tygodniu pływania oficer może się w luźnej towarzyskiej rozmowie dowiedzieć, że jest oficerem.

ale ... to już była patologia :D za którą Was - II wachtę - przepraszam ;)

Autor:  Moniia [ 6 sty 2013, o 18:50 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Olek napisał(a):
Yigael napisał(a):
A po tygodniu pływania oficer może się w luźnej towarzyskiej rozmowie dowiedzieć, że jest oficerem.

ale ... to już była patologia :D za którą Was - II wachtę - przepraszam ;)


E tam, patologia... ;)

Autor:  Były user [ 6 sty 2013, o 18:56 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Dzieee? Utka nie utopiona, dziennik wypełniony, załoga nakarmiona, O. obudzony, kwestie techniczne obrócone, sprawdzone, zafiksowane wachta przejmowana i zdawana regularnie. Wszystko jak w zegarku. I nie padła ani jedna komenda, która natentychmiast wyjaśniłaby ten stan rzeczy - a kiedyś Jędrek twierdził, że to niemożliwe gdyż, dlatego, że ponieważ...

Autor:  piotr6 [ 6 sty 2013, o 18:57 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

sa rejsy gdzie nie ma oficerów,nawet się o nich nie wspomina :D

Autor:  Olek [ 6 sty 2013, o 19:00 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Moniia napisał(a):
E tam, patologia... ;)

W sumie... też się z Adamem* zdziwiłem że to On był pierwszym oficerem, Adam nawet stwierdził: "to kto do cholery był bosmanem?". Jak widać opinie rozdawane po rejsie są przydatne, można się np dowiedzieć jaką funkcje się pełniło na rejsie :D

* Adam Anczura - bosman na Polonusie

Autor:  Były user [ 6 sty 2013, o 19:02 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Ja kiedyś Jędrka przekonywałem, że wyobrażam sobie, że trzech panów wsiada o 17 w Górkach na utkę i płyną do Kopenhagi i nie zawracają sobie dupy kto jest kapitanem. Jak będzie potrzeba mania kapitana to kapitanem będzie ten co nie śpi/przegra w kamień-papier-nożyce/jest chętny/gada w obcej mowie. Jędrek twierdził, że to niemożliwe.

Autor:  Olek [ 6 sty 2013, o 19:06 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

piotr6 napisał(a):
sa rejsy gdzie nie ma oficerów,nawet się o nich nie wspomina :D

Właśnie padły przykłady takich :D

Autor:  piotr6 [ 6 sty 2013, o 19:43 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Tak z ciekawości ,z każdego rejsu bierzecie opinie czy inny wpis np.do książeczki żeglarskiej?

Autor:  WhiteWhale [ 6 sty 2013, o 19:54 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

skipbulba napisał(a):
U mnie np. zawsze funkcjonowała zasada wachtowa "jak się zmęczysz to mnie obudź (albo kogoś)". Kambuz działał na zasadzie, że jak ktos był głodny to lazł robic se coś do żarcia.
Fajnie! Jakbym dorobił się własnej łódki i zaprosił przyjaciół, to mógłbym tez tak robić. Ale łódka jest cudza, załogę poznaję dopiero na burcie a jest ich 8 - 10 sztuk. To by znaczyło, że umrzemy z głodu a ja sam będę musiał wszystko na jachcie robić. Więc u mnie jest rozkład wacht. Po rozmowie zapoznawczej proponuję, kto ma być którym oficerem i czego od nich oczekuję. Nie wołam baczność! ale jednak w zimną i mokrą noc zainteresowani powinni tych zmokniętych i zmarzniętych na czas zastąpić i nie robić im łaski. Bo na tym m.in. polega koleżeństwo. Jeśli trafi się taki, który chce zająć się totalnie kambuzem to świetnie - wszyscy go będą po ręcach całować, ale ponieważ przeważnie takich nie ma, to jakoś tą niewdzięczną funkcję trzeba obsadzić. Czy na tym polega "rejs stażowy"? A może to już stalinowski reżim.

Autor:  Maar [ 6 sty 2013, o 19:56 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Cape napisał(a):
??? Rejs stażowy, to taki, z którego ktoś dostał kwitek i go kiedyś wykorzysta, lub wykorzystał.
Nie Krzysiu. Kwitek, to po rejsie łupieżczy-drapieżczym a nawet po pijacko-imprezowym dostać można.

Kwitek nie ma tu nic do rzeczy.

Ja rozumiem określenie "stażowy", jako rejs na który się płynie po to, żeby zdobyć wymagany staż.

Autor:  Sajmon [ 6 sty 2013, o 19:58 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Ja - aby nie mieć dylematu który wpisać - żadnego rejsu nie wpisuję do książeczki żeglarskiej, a ponieważ nie mogłem widać - zdecydować się czy moje rejsy są klasyczne, czy stażowe - zeszłoroczne rejsy były "luzackie"...

Autor:  Olek [ 6 sty 2013, o 20:07 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

piotr6 napisał(a):
Tak z ciekawości ,z każdego rejsu bierzecie opinie czy inny wpis np.do książeczki żeglarskiej?

Marcin to nawet dwie opinie sobie zażyczył z jednego rejsu :lol: A tak na serio, zależy od rejsu, akurat na Polonusie Marek przygotował takie ładne kolorowe opinie, ze zdjęciem jachtu, z mapką całej trasy że szkoda było nie brać. Z drugiej strony jak przepisy są (były) jakie są to dlaczego nie brać i nie złożyć po jakimś czasie papierów na wyższy stopień? Inni chcą tylko pieczątkę i wpis do książeczki. Chyba nie ma reguły.

WhiteWhale napisał(a):
na burcie a jest ich 8 - 10 sztuk

Przy jasno określonych wachtach po prostu jest łatwiej zapanować tym zbiegowiskiem ;)

Autor:  Wojtek Bartoszyński [ 6 sty 2013, o 20:11 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

piotr6 napisał(a):
Tak z ciekawości ,z każdego rejsu bierzecie opinie czy inny wpis np.do książeczki żeglarskiej?

Ja nie biorę, bo je sam prowadzę. :-) Ale wpisuję w komputer dane (nazwiska uczestników, daty, porty, długość jachtu, ilość godzin / Mm.) abym mógł wypisać tzw "opinię" jak ktoś będzie potrzebował.

Autor:  waliant [ 6 sty 2013, o 21:03 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

A jak ruszamy we trzy sztuki na regaty na 2 tygodnie, na Bornholm czy na Łotwę, to zdecydowanie brakuje nam w rejsie trzeciego oficera, ale to pikuś, bo w ogóle nie ma załogi! I co wtedy, szanowna redakcjo? :)
A tak serio, to opinie też wypisuję, tak jak Wojtek, bo naturalne jest, że ludzie chcą mieć, a system jest taki jaki jest i kwity są potrzebne. Ale też jak pisałem, zazwyczaj zgłasza sie do mnie jeden z drugim albo po rejsie, albo wręcz po sezonie.
Też mam w komputerze druczek, który wypełniam na podstawie dziennika (bo dziennik prowadzimy, o dziwo może).

Autor:  Moniia [ 6 sty 2013, o 22:02 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Olek napisał(a):
Moniia napisał(a):
E tam, patologia... ;)

W sumie... też się z Adamem* zdziwiłem że to On był pierwszym oficerem, Adam nawet stwierdził: "to kto do cholery był bosmanem?". Jak widać opinie rozdawane po rejsie są przydatne, można się np dowiedzieć jaką funkcje się pełniło na rejsie :D

* Adam Anczura - bosman na Polonusie


Hehe, jestem lepsza, nawet w opiniach nie było po tym śladu...

Autor:  maciek.k [ 6 sty 2013, o 22:52 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

cantos napisał(a):
Jak tego typu rzeczy rozwiązujecie podczas pływania dla przyjemności, zakładając że w rejsie występują długie przeloty ?

Jak mam wielodobowy przelot w planie, to ustalam jedynie wachty nocne. W dzień free style a kambuz obsadza się sam. Na wiosnę zaczęliśmy rejs od pięciodniowego przelotu non-stop, sześć osób, trzy czterogodzinne wachty. Z czego ja miałem pseudo wachtę 1800-22000 (większośc nie śpi:), więc przejmowałem wachtę o 0600, żeby zmienić chłopaków. Potem nie było już żadnego rygoru. Gdyby nie ustawka z Paco we Flekkefjord, płynęlibyśmy dalej ...
Co ciekawe, pomimo braku formalnej organizacji życia dziennego, załoga bez słowa wyrabia sobie rutynę w odpoczywaniu. Po dwóch dniach, wiadomo kto kiedy idzie kimnąć a kto opiekuje się jachtem.
Jak pływam z żoną, to zmieniamy się w nocy co około dwie godziny. Na dłuższą metę, to męczące, więc wydaje się, że tak można dwie doby max. Potem przyjemność chyba by się skończyła. Optimum to około trzydzieści kilka godzin (akurat na Bałtyckie dystanse).

Pozdrawiam,
Maciek

Autor:  Maar [ 6 sty 2013, o 23:42 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

maciek.k napisał(a):
Jak mam wielodobowy przelot w planie, to ustalam jedynie wachty nocne
A ja - przed pływaniem wielodobowym - staram się ustalać podział i harmonogram wacht jeszcze przed rejsem i rozpiska obejmuje cały przeznaczony na żeglowanie czas.

W zależności od tego jaka jest załoga, dobieram ludki w sposób charakterologiczno-przyjacielsko-kompetencyjny i do tego wymyślam jakiś grafik zależny od pory roku, przewidywanej aury, jakiś tam spostrzeżeń i często preferencji tych z którymi płynę.

W efekcie raz wachty są cztero, raz trójgodzinne. Czasami występują psie wachty (skrócone), czasami nie, a jeszcze czasami wachty są o stałych porach.

Po prostu wszystko zależy od okoliczności, ale generalnie, w rejsach z dłuższymi odstępami pomiędzy portami wolę mieć jasno określone kto kiedy śpi, kiedy baluje a kiedy stoi za sterem.

Ale to akurat nie ma nic wspólnego ze stażowością rejsu.

Autor:  WhiteWhale [ 7 sty 2013, o 07:40 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

O grafikach już napisałem więc jeszcze słówko o "stażowości". Wszyscy (no - prawie) chcą dostać na pożegnanie tzw. "opinię z rejsu" więc jestem do tego przygotowany. Nawet mam taki programik, z którego te opinie mogę wyprodukować. Niestety - przeważnie dopiero po powrocie do domu, bo na jachcie zwykle nie mam drukarki. Posiadacze pamiętniczków pt. "Sportowa książeczka żeglarska" także pamiętają, żebym o nich nie zapomniał. Ale prawdziwa stażowość, moim zdaniem, polega na tym, że zainteresowani nie ograniczają siędo stania za sterem podczas orania morza, ale uczestniczą w nawigacji a gdy warunki pozwalają, wykonują manewry portowe. Te ostatnie kosztują mnie czasami trochę nerwów, ale skoro rejs jest szkoleniowo-stażowy to jak inaczej.

Załączniki:
opiniarysiek.doc [32 KiB]
Pobrane 116 razy

Autor:  skipbulba [ 7 sty 2013, o 07:43 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

WhiteWhale napisał(a):
Jakbym dorobił się własnej łódki i zaprosił przyjaciół, to mógłbym tez tak robić. Ale łódka jest cudza, załogę poznaję dopiero na burcie a jest ich 8 - 10 sztuk.
Dlatego napisałem jak jest u mnie, a nie , ze to powinna byc jakaś ogolnie panująca zasada :D

Autor:  cantos [ 7 sty 2013, o 09:45 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Dziękuję za odpowiedzi, które rozwiały moje wątpliwości.

Maar, ale się uczepiłeś tego określenia "stażowy" :D
Pisząc w cudzysłowie "stażowy" miałem na myśli komercyjne rejsy morskie, znajdujące się w ofercie wielu polskich firm. Rejsy takie określane są jako "turystyczno-stażowe", "stażowo-szkoleniowe", itd., co ma z pewnością sugerować potencjalnym zainteresowanym, że cytuję:

"[...] przy okazji zdobędziesz staż przydatny przy zdobywaniu kolejnych stopni żeglarskich, otwierających przed Tobą nowe możliwości."


Cytat pochodzi ze strony szkoły żeglarstwa organizującej tego typu rejsy.

Autor:  Colonel [ 7 sty 2013, o 18:57 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

To i, daj Boże, się sprawa uprości, jeśli wejdzie w życie projekt Muchy z jednym de facto stopniem. Ogłoszenia będą może brzmiały: "rejs przyjemnościowy z możliwością nauczenia się czegoś przydatnego"

Autor:  Pietrek [ 12 kwi 2013, o 20:07 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

skipbulba napisał(a):
"jak się zmęczysz to mnie obudź (albo kogoś)".

Na Luce taka zasada jest od samego poczatku, i zdaje egzamin.... nigdy nie bylo i nie ma problemow. Kiedys bylismy we dwojke.... teraz jest nas 3 osoby zalogi, turystow, nawet tych ktorzy twierdza ze plywali i ze maja patenty, nigdy na Luce nie zostawia sie samych na wachcie... moga uczestniczyc ( tylko jesli wyraza chec), ale ze stala zaloga.

skipbulba napisał(a):
Kambuz działał na zasadzie, że jak ktos był głodny to lazł robic se coś do żarcia.

To rowniez, za wyjatkiem rejsow czarterowych, z turystami.... to nie zdaje egzaminu.

Ale ostatnio, na Wielkanoc zorganizowalam rejs "przyjacielski" dla Polonii w Panamie,
("przyjacielski" tzn, jedyne koszty takiego rejsu to wyzywienie i napoje, ktore Polacy sami zakupili i przywiezli)
Oprocz zwyczajowej pogadanki przed rejsowej o bezpieczenstwie na jachcie, zapytalam , kto chce byc odpowiedzialny za lodowke i przygotowanie posilkow, (przy 15 osobach na lodce, nie mozna dopuscic aby kazdy podchodzil i otwieral lodowke kiedy chce, i ile razy dziennie chce, w tym klimacie z lodowki zrobilby sie piekarnik)
Jeden z zalogantow ochoczo podniosl reke do gory i stwierdzil ze on bedzie "lodowkowym", posilki przygotowywal ten komu "sie chcialo", zwykle "lodowkowy" z jedna albo dwiema osobami do pomocy.... i zawsze znalazl sie ktos kto zmyl gary, sprzatnal po posilku, etc.... Bezkonfliktowo.

Autor:  Maar [ 12 kwi 2013, o 21:05 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Pietrek napisał(a):
posilki przygotowywal ten komu "sie chcialo", zwykle "lodowkowy" z jedna albo dwiema osobami do pomocy.... i zawsze znalazl sie ktos kto zmyl gary, sprzatnal po posilku, etc.... Bezkonfliktowo.
Widzisz Beatko, problem leży w charakterze rejsu, a charakter rejsu to nie jest to o czym pisywał Kuracent tudzież coś, co się kiedyś wpisywało obowiązkowo w Dziennik Jachtowy ( w sensie, że rejs szkoleniowo-stażowy, np.)

Charakter rejsu, to średnia ważona charakterów prowadzącego, organizatora i reszty załogi. Widocznie masz "aurę" albo silnie odpowiedzialnych znajomych - ja niestety muszę czasami gonić do kambuza/kingstona "przyjaciół" z przedszkola - na morzu czasami okazuje się, że ten "fajny Jasiu", którego znam od 25 lat, jest zwykłym nieodpowiedzialnym dupkiem :-(

Aż trudno uwierzyć, że zawsze trafiają Ci się takie załogi w których zawsze wszyscy wiedzą co do nich należy (albo źle zrozumiałem Twój post, Long John był u mnie :-) więc wybacz).

Autor:  Gienek [ 12 kwi 2013, o 21:28 ]
Tytuł:  Re: Rejsy klasyczne, kontra rejsy "stażowe"

Maar'u, byłbym Ci kliknął, ale polemizujesz z Pietrkiem, który miał 15 osób na pokładzie.
Znalezienie 6 osób w tej sytuacji nie jest statystycznie, problemem.
Sprawa wygląda inaczej, gdy na łódce znajdują się 4 osoby znające się
od przedszkola i tylko z przedszkola, albo/i z imprezek. Wówczas najważniejsze nie są umiejętności, ale prawdopodobieństwo trafienia na tuptasia nóżkowego,
który się weźmie i obrazi.
To tak ogólnie i niekoniecznie żeglarsko.
Pozdrawiam.

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/