Forum żeglarskie https://forum.zegluj.net/ |
|
Trudne rozmowy https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=14753 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Maar [ 20 mar 2013, o 11:49 ] |
Tytuł: | Trudne rozmowy |
[Maar] Wydzieliłem z wątku Kuracenta o... sam nie wiem czym viewtopic.php?f=73&t=14745 skipbulba napisał(a): Nie bardzo rozumiem zarówno sens tematu, bo nie widzę związku między żeglarstwem i alpinizmem, Bo Kuracent tak ma, że nawet najprostsze pytanie ubiera w opowieść wyjaśniającą, bezsensowny kontekst, własne wydajemisie przedstawiane jako aksjomat i takie różne.Stąd m.in. różne zgrzyty na forumie się biorą, bo jego przemyslenia (otoczka pytania) jest/są normalne inaczej ![]() Kiedyś Wuj Bart fajnie napisał o kapitanie i ośmiu parach ocząt patrzących pytająco "Co dalej?!". Być może Kuracentowi chodziło właśnie o psychologie postępowania w sytuacji trudnej na wodzie? Nie wiem, staram się tylko domyśleć ![]() BTW problem "Co powiedzieć załodze? Jak postąpić?" gdy wkoło duje potępieńczo, do tego coś się właśnie rozpierdziela albo już się rozpierdzieliło a samolot/następna załoga już czeka istnieje. Oczywiście zgadzam się z wcześniejszymi postami, że łażenie po wysokich górach jest nieporównywalne z żeglarstwem, ale zachowania (ich aspekt psychologiczny) nieco tak. Alpinista popyla na szczyt, ileś czasu przygotowuje wyprawę, ponosi koszty, ma jakies zobowiązania wobec swoich kolegów i będąc metry przed szczytem podejmuje decyzje o wycofaniu całej ekipy, bo cośtam (nie znam się, co mogłoby być). Żeglarz przygotowuje wyprawę (np. na Spitsbergen), ma płynąc w etapie z Tromso do Longyearbyen, dwa tygodnie, zwiedzanie Svalbardu to główny cel wyprawy. Po wyjściu z Tromso wiatr tężeje, prognozy nie do końca się sprawdzają i jacht dostaje łomot od północnego sztormu. Wszyscy chorzy, wyczerpani, walczą już tydzień a są dopiero na trawersie Wyspy Niedźwiedziej. Mogą nie zdążyć na samolot powrotny. Prognozy są optymistyczne (ma zelżeć i odwrócić), ale przed wyjściem też były dobre a okazała się totalna kiszka. Nie ma podobieństwa? Troszeczkę - i tu i tam występują zobowiązania i występuję czynnik pt. "koledzy co mi zaufali". Jak do nich trafić? Nie zawsze jest to proste powiedzenie prawdy... |
Autor: | Moniia [ 20 mar 2013, o 15:13 ] |
Tytuł: | Re: O 13:13 nikt by nie zawrócił. Szczyt za 20 minut... |
Przenieść po prostu Twój post. Pod tytułem 'trudne rozmowy' ? ![]() |
Autor: | Colonel [ 20 mar 2013, o 18:26 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
Jest taka teoria, ze jakaś istotna część wypadków w żeglarstwie bierze się z sytuacji, że gdzieś trzeba zdążyć, bo kończy się czarter albo urlopy albo odlatuje samolot. I wtedy może być trudno o rozsądek. Co z tym zrobić? Planować przytomnie. Na przykład staram się,by mój osobisty jachcik rejs powrotny z głównej wyprawy miał z zachodu na wschód,żeby w sierpniu było w wiatrem. Na przykład wymieniając załogę staram się być na miejscu wymiany wcześniej, a po za tym mieć alternatywę "jeden port wcześniej". Ale na Bałtyku i z własnym jachtem jest to łatwe. A taki szpicbergeński przykład? Może etap powinien być nie 2, a 2,5 tygodniowy? Może skipper posiadać na tyle duży autorytet, by móc podjąć decyzje o wycofaniu się? Może wystarczyłby dobry "routier" na telefonie z kraju? |
Autor: | Moniia [ 20 mar 2013, o 18:32 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
No i jest przeniesione. Fajnie. Maar dał przykład sytuacyjny - a coś 'historycznego' sie znajdzie? O Waszych trudnych rozmowach z załoga (lub prowadzącym)? Ja sama nie miałam chyba aż tak drazliwej sytuacji. W sumie, jestem w stanie wyszukać w pamięci jedna, ale wtedy nie było zbytnio dyskusji. Załoga znała nasza sytuacje i nie kwestionowala decyzji, choć cel był wtedy naprawdę na wyciągnięcie ręki. I to taki odległy. Ale i pogoda była dość oczywista. I warunki brzegowe ustalone nieco wcześniej, co niewątpliwie pomogło w decyzji. I jej przyjęciu. |
Autor: | Maar [ 20 mar 2013, o 18:47 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
Colonel napisał(a): A taki szpicbergeński przykład? Może etap powinien być nie 2, a 2,5 tygodniowy? Może skipper posiadać na tyle duży autorytet, by móc podjąć decyzje o wycofaniu się? Może wystarczyłby dobry "routier" na telefonie z kraju? Andrzej, ja dałem wymyślony przykład - mogę wymyślać cokolwiek, ale nie o zmianę scenariusza historyjki chodzi tylko o trudność podejmowania decyzji ze względu na "okoliczności".Przy czym te okoliczności, to tak jak piszesz, czas i zobowiązania, ale także oczekiwania załogi, czasami relacje towarzyskie a jeszcze kiedyś indziej wstyd, własna niewiedza, paraliżujący strach i pewnie milion innych powodów. I właśnie o tych powodach a także o zwalczaniu niemocy nimi powodowanej chętnie bym pogadał. |
Autor: | Moniia [ 20 mar 2013, o 19:04 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
Co do zwalczania - czyli ułatwieniu sobie ewentualnej decyzji - przy planowaniu jak wiadomo warto myśleć co jak coś pójdzie nie tak. Kiedyś częściej sie o tym myślało, bo mapy paru portów w okolicy trzeba było kupić (pożyczyć, skserowac, wyzebrac - niepotrzebne skreślić) coby mieć na czym wejść do takiego awaryjnego portu. Teraz chyba mniej sie o tym myśli, w czasach gdy mapa MegaWide w ploterze na cała Europę na wystarcza... W każdym razie moim zdaniem warto pomyśleć o tym. O tych wspomnianych 'warunkach brzegowych', czyli co robimy jak wydarzenie a nastąpi. Mnie to znacząco ułatwiło decyzje - mimo ze następnym razem mam szanse spróbować dopiero w przyszłym roku. A byc moze i nie. Ale miałam ta przewagę, ze przemyslalam w jakich warunkach podejście na dane kotwicowisko bedzie możliwe a w jakich nie. I od razu w założeniach było dla załogi jasne, ze odwiedziny w tym miejscu są zależne od warunków. Tak wiec choć bolesna, decyzja była pochodną analizy która odbyła sie 'na zimno' - jeden z warunków wykluczających zaistniał, niestety wracamy na kurs i plyniemy dalej. |
Autor: | WhiteWhale [ 21 mar 2013, o 06:44 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
Z mojego dość świeżego doświadczenia. Załoga zaprzyjaźniona i doświadczona. Czekamy w Dublinie na jacht wracający z Islandii. Wieści są fatalne, bo w terminie przybycia okazuje się, że jest jeszcze po drugiej stronie kanału kaledońskiego. Kolejno przedłużamy miejsce w hostelu i wściekamy się coraz bardziej. Wreszcie jacht przybywa z trzydniowym opóźnieniem. Jesteśmy w nastroju do zamordowania skipera. No i... Skiper siedzi przede mną z miną zbitego psa i kolejno opisuje mi, co jest na jachcie uszkodzone. Długa lista. A przed nami droga do Lizbony. Pięć par oczu patrzy na mnie a ja żuję w sobie decyzję. Wreszcie wyciskam z siebie - nie płyniemy. W zasadzie trudnej rozmowy nie było, bo załoga była, jak już napisałem, doświadczona. |
Autor: | Colonel [ 21 mar 2013, o 07:58 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
W przypadku opisanym przez BW Marka decydujący okazał się autorytet doświadczonego i obdarzonego zaufaniem skippera połaczony z doświadczeniem załogantów. Czy wczesniej armatorowi zabraklo dobrego planowania? Czasu na odbycie każdego etapu i przerw na doklarowanie jachtu będącego w dlugiej trasie? A może to tylko pechowy zbieg warunków, wszak morze zwsze jest silniejsze. |
Autor: | Zgrzyb [ 21 mar 2013, o 11:36 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
Colonel napisał(a): A może to tylko pechowy zbieg warunków, wszak morze zawsze jest silniejsze. Dokładnie tak. To było prawie w tym samym czasie, kiedy sponiewierało "Rzeszowiaka".Ja czekałem na decyzje Marka, bo miałem od niego przejąć jacht w Lizbonie. W pełni rozumiem i popieram jego decyzję o zakończeniu rejsu. |
Autor: | Roman K [ 21 mar 2013, o 18:28 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
Colonel napisał(a): A może to tylko pechowy zbieg warunków, wszak morze zawsze jest silniejsze. Zgrzyb napisał(a): Dokładnie tak. Dokładnie nie. ![]() |
Autor: | WhiteWhale [ 21 mar 2013, o 19:10 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
Roman K napisał(a): Dokładnie nie. ![]() Dziękuję Romku. Mam nadzieję, że się jeszcze na jakimś jachcie spotkamy. Może w maju na Borchardzie? |
Autor: | Kriss [ 21 mar 2013, o 23:00 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
WhiteWhale napisał(a): Wreszcie wyciskam z siebie - nie płyniemy Ja natomiast zawsze przed rozpoczęciem rejsu omawiam z załogą wariant odwrotny: Jesteśmy po męczącym przelocie - wiało, bujało, żygało - u wrót planowanego portu przeznaczenia; niestety, warunki są takie, że muszę zrezygnować z wejścia, które może być niebezpieczne dla jachtu i nas wszystkich. Proszę wszystkich (z góry, jeszcze przed wypłynięciem) aby nie naciskali, nie mówili: damy radę, spróbujmy! Muszą zaufać, i cierpliwie znieść zmianę planów na inne miejsce dotknięcia stopą czegoś, co się nie buja, być może odległe o jeszcze kilka godzin. Co ciekawe - a jestem na prawdę daleki od szowinizmu - najbardziej naciskają panie ![]() Ale każda taka sytuacja (jako całość) jest dla mnie także bardzo przykra. Na zasadzie: obiecałem i teraz nie mogę dotrzymać ![]() |
Autor: | Colonel [ 22 mar 2013, o 07:46 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
Roman K napisał(a): Dokładnie nie. WhiteWhale napisał(a): Dziękuję Romku. Zaciekawiliście mnie. Czyli to jednak planowanie zawiodlo u poprzedników Wieloryba albo armatora? |
Autor: | kacfil [ 22 mar 2013, o 14:47 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
Cytuj: Zaciekawiliście mnie. Czyli to jednak planowanie zawiodlo u poprzedników Wieloryba albo armatora możemy albo założyć nowy wątek na ten temat albo napisze na priv jak ja to widziałem z punktu widzenia armatora ale tutaj jest temat trudne decyzje i decyzja została przez Marka podjęta i na moment jej podejmowania słuszna. Później, po dwóch dniach spędzonych na niezbędnych pracach dopłynęliśmy do Londynu bez nowych przygód i problemów. pozdrawiam |
Autor: | Roman K [ 22 mar 2013, o 19:36 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
kacfil napisał(a): możemy albo założyć nowy wątek na ten temat Możemy. Ale lepiej będzie jak zmieniając tytuł, rozwiniemy ten, o naturalną konsekwencję pierwszej części pytania, czyli I CO DALEJ.. O co Modów proszę. Sytuacja którą opisał Marek, to nie było zobaczyć Christiansø albo nie. Decyzja "nie płyniemy" wiązała się dla Armatora z kosztami od "A" do "Z". "A" - A czy to moja wina, mnie tam przecież nie było i nie miałem żadnego wpływu na to co się działo na jachcie. "Z" - Zwrócę wam wszystkie koszty które ponieśliście, bo to to jest mój jacht i ja też za to odpowiadam. Maciek bardzo szybko w ciągu dwóch miesięcy zwrócił nam za czarter, oraz bilety lotnicze, łącznie z powrotnym z Dublina. Nie wiem jak reszty załogi, ale dwa bilety w tym mój, to nie był "proszek" z oczekiwaniem na "ryja", tylko KLM (Wrocław-Kopenhaga-Dublin) i Lufthansa (Lisbona-Frankfurt-Wrocław). Mało tego, dostaliśmy nawet zwrot za zakupy spożywcze zrobione w Dublinie 1-go dnia, zgodnie z naszym planem rejsu. Kończąc chciałbym przypomnieć przyszłym załogantom, jak również Armatorom i Kapitanom staropolskie przysłowie: lepiej z mądrym zgubić, jak z głupim znaleźć. Czego i Wam życzę. W ostateczności. ![]() ![]() |
Autor: | Colonel [ 24 mar 2013, o 19:13 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
A ja zapamiętuję Armatora jako Gościa i jeśli będę musiał komuś kogoś polecić, to zacznę od odszukania tego wątku. |
Autor: | Pietrek [ 9 kwi 2013, o 18:51 ] |
Tytuł: | Re: Trudne rozmowy |
Moniia napisał(a): Maar dał przykład sytuacyjny - a coś 'historycznego' sie znajdzie? O Waszych trudnych rozmowach z załoga (lub prowadzącym)? Ja sama nie miałam chyba aż tak drazliwej sytuacji. W sumie mialam dwie takie sytuacje ostatnio..... nie az tak krytyczne. Za pierwszym razem, kiedy musialam o dzien przesunac rejs, najtrudniejsze bylo..... jak zaczac taka rozmowe.... Wszyscy juz czekali w marinie, wiec wsiadlam w ponton i poplynelam do nich oznajmiajac ze mam dobra wiadomosc "przywiozlam wam kanapki i piwo" Nastepna nie jest juz taka dobra, mianowicie " nie plyniemy dzisiaj, nie da rady" A na koniec jeszcze jedna dobra wiadomosc "zwracam wasz koszty noclegu , hostelu, ale bez szalenstw, gorna granica noclegu taka i taka" Nastepna sytuacja na wyspach ( znow ten nieszczesny cieknacy silownik ) W tej sytuacji delikatnie podsunelam rozwiazanie i pozwolilam wierzyc zalodze ze to oni wybieraja, poinformowalam ze mamy wyciek plynu hydraulicznego, mozemy ryzykowac i plynac tak do Columbii, ale jak bedzie bardziej cieklo, ryzykujemy stanie w dryfie, i naprawe na pelnym morzu.... co nie bedzie latwe , sczegolnie dla tych z choroba morska, obrazowo opowiadajac jak to bedzie wygladalo..... albo moga miec extra dzien na bajkowej wyspie, rozpalimy im ognisko i kapitan stawia ucho rumu..... a ten jeden extra dzien da nam czas, na naprawe drobnej awarii, zanim stanie sie ona duzym problemem..... Oczywiscie wybrali opcje numer 2...... ![]() |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |