Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Podchodzenie do nabrzeża na żaglach
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=15027
Strona 1 z 24

Autor:  tomek29kce [ 17 kwi 2013, o 21:05 ]
Tytuł:  Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Czy ktoś z Was pływając po morzu podchodzi do nabrzeża na żaglach?

Pytam, bo w rozporządzeniu Ministra Sportu i Turystyki z dnia 9 kwietnia 2013 r. w sprawie uprawiania turystyki wodnej (Dz. U. z 2013 r., poz. 460) jest w załaczniku nr 4
punkt
II. Zakres wiedzy i umiejętności wymaganych do uzyskania patentu jachtowego sternika morskiego
2. Umiejętności praktyczne:
1) manewry pod żaglami w zakresie:
c) dojście i odejście od nabrzeża,

Ja na razie żeglowałem tylko w sumie 4 tygodnie po Adriatyku i wiem, że gdyby tam ktoś próbował do nabrzeża/portu podchodzić na żaglach to conajmniej uznany by został za wariata, jeśli nie pociągnięty do odpowiedzialności za złamanie przepisów.

Co wy na konieczność zdawania praktycznego egzaminu z manewru, który chyba był słuszny przed wynalezieniem maszyny parowej?

Autor:  Szaman3 [ 17 kwi 2013, o 21:18 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Niestety decydenci z MSportu nie znający realiów żeglowania nie uwzglednili wątpliwości tych którzy wiedzą. Mam na mysli spotkanie z 06.02.2013, gdzie urzednicy MSportu spotkali się z zainteresowanymi pracami nad rozprządzeniem.
Mogę powiedzieć, że na spotkaniu był podnoszony ten temat i nie było nikogo, kto uwazałby, ze ten punkt egzaminu ma sens. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że egzaminatorzy wybierając manewry do przeegzaminiwania, zwyczajnie oleją to co jest zbędne. A na pewno nikt nie będzie próbował egzaminować z tego co jest zwyczajnie niebezpieczne i nawet egzaminujacy z tym mógłby mieć problem.
Można rzec, że wchodzenie dużym jachtem morskim do portu na zaglach i późniejsze cumowanie na zaglach to manewr wybitnie awaryjny, coś jak ladowanie Boeingiem 767 bez podwozia.
Można to zrobić, ale tylko raz, bo drugi raz może się nie udać. I każdy egzaminator zdaje sobie z tego sprawę.

Autor:  waliant [ 17 kwi 2013, o 21:24 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Co było kiedyś nie warto pisać. Ale od czasu mojej reaktywacji, czyli od roku 2000 wiele lat pływałem na jachcie bez silnika, po bardzo wielu polskich i nie tylko, portach.
Większe jachty silnik mają, czarterowe z definicji mają, ale jednak sporo jachtów, mniejszych, regatowych, nie ma. A nawet jak ma, to i tak często podchodzę na żaglach.
Jeżeli liznąłbyś pływania innego niż na wypasionych czarterówkach, to przekonałbyś się, że tak też można :) Nawet na dużym jachcie.

Zupełnie inna sprawa to fakt, że widziałem już kilka razy jak jachty z uszkodzonym silnikiem wzywały z mariny pomoc, zamiast wejść na żaglach...

Oczywiście, dużo zależy jaki to jacht i jaki port, ale też nie przeginajmy z tym, że się nie da.

Autor:  Cape [ 17 kwi 2013, o 21:27 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

tomek29kce napisał(a):
Czy ktoś z Was pływając po morzu podchodzi do nabrzeża na żaglach?

Nigdy mi się to nie zdarzyło, ale zdarzało się odchodzić. Po prostu były korzystne warunki.
Jakby trzeba było wejść, to wszystko zależy od portu i warunków. Zawsze można stanąć na kotwicy.

Autor:  Szaman3 [ 17 kwi 2013, o 21:28 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Waliant, na jakim jachcie podchodzisz (podchodziłeś) na żaglach? Jakiej długosci?

Autor:  waliant [ 17 kwi 2013, o 21:55 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Przez te ostatnie lata to na Pallasie głównie (7,28). Mały, ale za to do bardzo wielu portów i czasami w ciężkich warunkach (wszystkie polskie porty z wyjątkiem Darłowa i trochę zagranicznych). Były i inne, teraz i wcześniej (np nasz klubowy Tauri - tak dla sportu!). Generalnie - do około 10 metów.
Poza tym widziałem w akcji, tylko na żaglach, większe jachty.
A np egzamin na sternika(!) zdawałem na 13 metrowym, stalowym dwupatyku, którego już nie ma (Mefisto).
I wiem też o co Ci chodzi. Im wiekszy, tym trudniej, ale nie przesadzajmy.
Mniej zależy od jachtu, więcej od portu i pogody.

Reasumując - sam napisałem, że rzadko się to robi na dużych jachtach. Ale po pierwsze warto umieć tak czy siak, a po drugie, nie tylko na dużych jachtach się pływa!

I żeby nie było tak, jak z jednym gościem, który przyszedł do mnie na pierwsze pływanie (sternik). Szykujemy jacht (w Gdyni) ja opowiadam co i jak a on nagle pyta: ale jak my wyjdziemy stąd bez silnika? Zaskoczył mnie pytaniem, przyznam ;)

Na pytanie początkowe wątku, czy na morzu manewruje się na żaglach, odpowiadam: niezbyt często. Im większy jacht tym rzadziej.

Autor:  Szaman3 [ 17 kwi 2013, o 22:04 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

He, he, wyraźnie napisałem, dużym morskim jachtem ...

Na 7 metrowym mozna zrobić wszystko, nawet po pijaku :lol: :lol:
Łącznie z zatrzymaniem nogą :mrgreen:

Autor:  ins [ 17 kwi 2013, o 22:24 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

waliant napisał(a):
Jeżeli liznąłbyś pływania innego niż na wypasionych czarterówkach, to przekonałbyś się, że tak też można Nawet na dużym jachcie.

Nie wiem czy Bav 51 jest wypasiona czarterówką, ale miałem kaprys wejścia do porciku na żagielku to sobie wszedłem 8 h wstecz miało to miejsce w Niemczech na Rugi.

Piotr Siedlewski

PS
z podejściem do nabrzeża i zacumowaniem.... oczywiście.

Autor:  Maar [ 17 kwi 2013, o 22:28 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

waliant napisał(a):
Zupełnie inna sprawa to fakt, że widziałem już kilka razy jak jachty z uszkodzonym silnikiem wzywały z mariny pomoc, zamiast wejść na żaglach...
Znany przykład dziewięciometrowego jachtu "Lady S" czy o metr większego "Moon Fish".

Z pezetżecianego referatu: "Wybrane aspekty bezpieczeństwa w żeglarstwie morskim" http://www.akz.lodz.pl/dok/referat.pdf

„Lady S” - W dniu 22 lipca na morzu panują dogodne warunki, wiatr zachodni o sile 3
stopni, stan morza 1, widzialność dobra. O godzinie 0311 Morski Ośrodek Koordynacyjny w Gdyni otrzymuje informację z jachtu „LADY S”, mają niesprawny silnik a chce wejść do Władysławowa. Pięcioosobowa załoga obawia się manewrowania na samych żaglach na mierzącym 9 metrów długości jachcie. Dla dzielnych wilków morskich nie było dylematu, manewry na żaglach czy wygodny hol ratownika.
Statek ratowniczy „BRYZA” wychodzi z Władysławowa do odległego o 1 Mm od portu jachtu i wkrótce „LADY S” zostaje bezpiecznie przyholowana do portu.

„Moon Fish” - Kilka minut po północy 9 sierpnia mierzący prawie 10 metrów długości jacht informuje ratowników, że pogarsza się pogoda, chcą wejść do Władysławowa a nie mogą uruchomić silnika, proszą o asystę ratowniczą. Do odległego o 3 Mm od portu jachtu wychodzi statek ratowniczy „BRYZA”. Ratownicy stwierdzają, że jest dobra widzialność, wiatr z NW ma siłę 5 a stan morza 3 stopnie.
Analogicznie jak w przypadku „LADY S” dzielni żeglarze z Warszawy wybierają wygodny hol ratowników zamiast samodzielnego żeglowania i po chwili 6 osobowa załoga cumuje bezpiecznie w porcie.


Oczywiście, że można wyjść z założenia, że żegluje się dla przyjemności a służby ratownicze po to są, żeby pomagać i mieć głęboko w dupie męczenie się. Znudzi mi się żeglowanie to wezwę śmigłowiec :-( Tylko czy to jeszcze jest żeglarstwo, czy jakaś nowobogacka forma spędzania wolnego czasu nie mająca z żeglarstwem nic wspólnego?

Autor:  pough [ 17 kwi 2013, o 22:43 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Maar napisał(a):
...Oczywiście, że można wyjść z założenia, że żegluje się dla przyjemności a służby ratownicze po to są, żeby pomagać i mieć głęboko w dupie męczenie się. Znudzi mi się żeglowanie to wezwę śmigłowiec :-( Tylko czy to jeszcze jest żeglarstwo, czy jakaś nowobogacka forma spędzania wolnego czasu nie mająca z żeglarstwem nic wspólnego?

Właśnie, właśnie... Ja bym poszedł dalej i zapytał gdzie jest ta granica kiedy ratowanie a kiedy asysta za którą IMHO powinno się płacić.

Autor:  Roman K [ 17 kwi 2013, o 22:43 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

ins napisał(a):
Nie wiem czy Bav 51 jest wypasiona czarterówką, ale miałem kaprys wejścia do porciku na żagielku to sobie wszedłem

I o to chodzi.
Nie trzeba tego robić codziennie, ale trzeba umieć. :D
PS. Na egzaminie oprócz innych manewrów na żaglach, każdy miał boję (z różnych kierunków) i MOB-a (oczywiście tylko na żaglach). Można się spytać po co?. Przecież nikt tak w realu nie będzie robił. Odpowiedź jest prosta jak sznurek w kieszeni: te manewry pokazują czy ty dowodzisz łódką, czy ona tobą. :mrgreen:

Autor:  waliant [ 17 kwi 2013, o 22:52 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Mariusz Główka napisał(a):
He, he, wyraźnie napisałem, dużym morskim jachtem ...

Na 7 metrowym mozna zrobić wszystko, nawet po pijaku :lol: :lol:
Łącznie z zatrzymaniem nogą :mrgreen:


Nigdy nie hamowałem nogą, nie było potrzeby ;)
Nigdy nie pływałem po pijaku ;P
A tak serio, to jednak nogą się nie da, to w końcu prawie 2 tony.
Nie jest problemem samo dojście, a raczej halsówka w wąskich przejściach, np w Allinge ;)

@Ins - przecież ja wiem, że można. I warto umieć :)

@Maar - akurat Lady S to może nie jest najlepszy przykład, bo ten jacht ma duże problemy z halsowaniem ;) Poza tym zgadzam się, niestety.

Żagle to główny napęd jachtu ŻAGLOWEGO. Warto umieć się nim posługiwać.

No i jednak nie tylko na dużych czarterówkach się pływa, choć niejedna osoba nie może w to uwierzyć ;)

Autor:  Stara Zientara [ 17 kwi 2013, o 23:11 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

waliant napisał(a):
Żagle to główny napęd jachtu ŻAGLOWEGO. Warto umieć się nim posługiwać.
Pokażesz mi, jak w chorwackiej marinie (np. ACI Split lub Dubrovnik) stajesz do kei na mooringach? Albo w Greckim porcie miejskim (np. Poros lub Hydra) na kotwicy?

Bo na Bałtyku, to na żaglach J-140 wchodziłem. Zdarza się nawet wychodzić na żaglach Zawiszą, bo mam kaprys.

Egzamin na żj i sj nie ma być sprawdzianem dla mistrzów, lecz sprawdzeniem opanowania bezpiecznego rzemiosła. Do tego manewry na silniku zupełnie wystarczą. Pobawić się można potem. Szczególnie, że w większości portów pływanie na żaglach jest po prostu zabronione.

#######

Jeszcze taka refleksja.

Przyzwyczajenie i konserwatyzm instruktorów (wyjątki są nieliczne) i oszczędzanie paliwa przez organizatorów spowoduje, że jak dotąd będzie 5 dni podchodzenia do kei na żaglach pod wiatr (bo z wiatrem czasochłonne bardziej i nie wystarczy, żeby instruktor siedział na pomoście), a na silniku pół dnia na całą załogę wystarczy.

Autor:  Maar [ 17 kwi 2013, o 23:17 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Stara Zientara napisał(a):
Pokażesz mi, jak w chorwackiej marinie (np. ACI Split lub Dubrovnik) stajesz do kei na mooringach? Albo w Greckim porcie miejskim (np. Poros lub Hydra) na kotwicy?
Wojtek, nikt nie pisze, żeby wchodzić do zatłoczonej mariny na żaglach i stawać na mooringach, tylko o tym, żeby umieć się uratować. Różnica jest znaczna.

Autor:  Marian Strzelecki [ 17 kwi 2013, o 23:20 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Nie rozumiem dlaczego Lady S
ma źle halsować?
Przecież to klasyczny jacht
... moglibyście mi wytłumaczyć?
MJS

Załączniki:
lady-s.jpg
lady-s.jpg [ 93.62 KiB | Przeglądane 14058 razy ]

Autor:  Maar [ 17 kwi 2013, o 23:23 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Marian Strzelecki napisał(a):
Przecież to klasyczny jacht
Właśnie dlatego, że klasyczny.

Autor:  Marian Strzelecki [ 17 kwi 2013, o 23:30 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Maar napisał(a):
Marian Strzelecki napisał(a):
Przecież to klasyczny jacht
Właśnie dlatego, że klasyczny.

Znaczy;
ja czegoś nie wiem? :lol:

Autor:  Ryś [ 17 kwi 2013, o 23:36 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Do takiego trzeba klasycznych umiejętności... :cry:

Autor:  Jaromir [ 17 kwi 2013, o 23:59 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

tomek29kce napisał(a):
Czy ktoś z Was pływając po morzu podchodzi do nabrzeża na żaglach?

Zdarzało mi się, ale nieczęsto.
Kilka razy, dawno temu, w wyniku awarii maszyny (w tym 14 metrowym klasykiem do Kłajpedy - na szczęście ja byłem zwykłą kanaką, ale prowadzący nie wyglądał na szczęśliwego).
Kilka razy na C-30, bo warunki były idealne a ja miałem taki kaprys (banalne Górki, Jastarnia, Hel, Gdynia, Puck - porciki znane na wylot)
Przechodziłem też kilka razy cały port w Gdańsku na żaglach - oczywiście "z napędem mechanicznym gotowym do natychmiastowego użycia" i po powiadomieniu oficera dyżurnego portu - na ostatnich metrach zawsze jednak pomagałem sobie dla wygody silnikiem.
Dziesiątki razy wchodziłem i wychodziłem tylko na żaglach do portów polskich od Darłowa do Świbna - prowadząc drobnoustroje typu Nefryt, C-24 czy C-27. Tam z braku... silnika - było to zupełnie naturalne, łącznie z wysadzaniem "burłaka" na falochron i ciąganiem jachtu pod prąd rzeki Łeby. ;)

Utrzymywanie podejścia i odejścia od nabrzeża wśród ew. zadań egzaminacyjnych uważam jednak za niepotrzebne.

Autor:  Jurmak [ 18 kwi 2013, o 05:26 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

tomek29kce napisał(a):
Czy ktoś z Was pływając po morzu podchodzi do nabrzeża na żaglach?



Dawno... dawno temu szot wkrecił sie w śrubę Dunajca (Opal) no i Jarek Czyszek musiał "wjechać" do Gdyni... Wjechalismy bez strat w ludziach i sprzęcie :D

Autor:  Pietrek [ 18 kwi 2013, o 05:59 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Moj Kapitan powiedzial " Beatka tak robi tylko ktos kto nie ma innego wyjscia, albo idiota" i tego sie trzymam....

Autor:  plitkin [ 18 kwi 2013, o 06:53 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Podchodzilem nieduzym jachtem kilka razy.
Zarowno no na Poros jak i w Splicie dalo by rade niezbyt duzym (np ok 10 m) podejsc na zaglach przy normalnych (do5b) warunkach. Po co - to juz drugie pytanie. Ostatnio podchodzilem swoja lodka do Gdyni na zaglu po regatach samotnikow bo mi sie poprostu tak chcialo, a mialem spalony wirnik w silniku.

Autor:  waliant [ 18 kwi 2013, o 07:17 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Stara Zientara napisał(a):
Pokażesz mi, jak w chorwackiej marinie (np. ACI Split lub Dubrovnik) stajesz do kei na mooringach? Albo w Greckim porcie miejskim (np. Poros lub Hydra) na kotwicy?


Pallasem? Nie ma sprawy ;)

Stara Zientara napisał(a):
Bo na Bałtyku, to na żaglach J-140 wchodziłem. Zdarza się nawet wychodzić na żaglach Zawiszą, bo mam kaprys.


No właśnie, umiesz i w razie draki dasz radę.

Stara Zientara napisał(a):
Egzamin na żj i sj nie ma być sprawdzianem dla mistrzów, lecz sprawdzeniem opanowania bezpiecznego rzemiosła. Do tego manewry na silniku zupełnie wystarczą. Pobawić się można potem.


Po namyśle, mógłbym się z tym zgodzić. Kurs i egzamin ma dawać tylko podstawowe umiejętności, a co potem z tym zrobimy, to nasz sprawa.

Że warto umieć, to jest zupełnie inna para kaloszy i nie powinna mieć nic wspólnego z egzaminem na obowiązkowy patent.

P.S. Inna sprawa, to określanie tych co umieją i czasami na żaglach manewrują jako idiotów i ryzykantów jest też nie na miejscu.

Autor:  Wojciech [ 18 kwi 2013, o 07:33 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Pietrek napisał(a):
Moj Kapitan powiedzial " Beatka tak robi tylko ktos kto nie ma innego wyjscia, albo idiota" i tego sie trzymam....

Dlaczego idiota?

Autor:  Moniia [ 18 kwi 2013, o 07:46 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Pietrek napisał(a):
Moj Kapitan powiedzial " Beatka tak robi tylko ktos kto nie ma innego wyjscia, albo idiota" i tego sie trzymam....

wiesz, Beato, a jak zakwalifikować ludzi, którzy Z ZAŁOŻENIA na jachcie nie maja silnika? Nie maja innego wyjścia (No dobra, niektórzy srubkuja i to nie jest akurat żart) czy idioci, bo sami go nie zainstalowali?
Niestety, muszę sie z powyższym zdaniem nie zgodzić, bo zawęża nieco temat...
Inna sprawa, ze w marinach ich nie tak łatwo znaleźć, raczej na kotwicowiskach...

Autor:  Oks [ 18 kwi 2013, o 08:03 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Mariusz Główka napisał(a):
dużym morskim jachtem

Ja wchodziłem kilkakrotnie 30 tonowym w zeszłym roku do Jastarni. Nie widzę problemu.
Gdybym miał wybierać port na zatoce do którego miałbym wchodzić na żaglach to byłby to Hel :)

Autor:  Colonel [ 18 kwi 2013, o 08:24 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Maar napisał(a):
Oczywiście, że można wyjść z założenia, że żegluje się dla przyjemności a służby ratownicze po to są, żeby pomagać i mieć głęboko w dupie męczenie się.


Słyszałem opowiastkę, nie wiem na ile prawdziwą, że w ubiegłym sezonie SAR zmądrzał.
Na takie wezwanie ovczywiście reaguje, statek wychodzi ale po to by uratować załogę, czyli zdjąć ją z jachtu i dostarczyć bezpiecznie na ląd.
Ratowanie porzuconego w morzu mienia organizuje soobie juz "skipper" z bezpiecznego portu.
Nie wiem, czy to prawda ale przednie.

Autor:  bury_kocur [ 18 kwi 2013, o 08:35 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Mariusz Główka napisał(a):
nie było nikogo, kto uwazałby, ze ten punkt egzaminu ma sens. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że egzamina

Mariusz Główka napisał(a):
wchodzenie dużym jachtem morskim do portu na zaglach i późniejsze cumowanie na zaglach to manewr wybitnie awaryjny, coś jak ladowanie Boeingiem 767 bez podwozia.


Zgadzam sie z powyższym w 1000 i 1 %.

Jak komuś brakuje fantazji i ma
ins napisał(a):
kaprys wejścia do porciku na żagielku
to oczywiście wolno mu (jak kapitanat mu na to pozwoli) ale osobiście uważam, że manewry takie wykonywane bez naprawdę istotnej potrzeby sa manewrami na granicy kłopotów z rozumem i powinno się ćwiczyć je podchodząć do boi a w żadnym razie do kei (!!!) .

W razie kłopotów wychodzi zdecydowanie jednak wówczas taniej.

Głowę daję, że ćwiczenia te z podchodzeniem do boi tak samo wyrabiają umiejętność oceny inercji jednostki jak ćwiczenia z keją przed dziobem ale jak piszę - wychodzą one de facto taniej.

Poza tym nie każdy jacht nadaje sie do szybkiego halsowania.

Na moim Kocurze wykonam jak muszę każdy manewr na żaglach ale jak nie muszę to musiałbym być chory na umyśle, żeby halsować sie w wąskim porcie lub dochodzić do kei na żaglach.

Mam przed masztem babysztag, który chcę mieć ze względów oczywistych a o który - posiadana i używana - duża genua czepia sie na każdy możliwy sposób przy zwrocie przez sztag.

Zwroty takie wykonuję jednak dość rzadko więc z tematem nie walcze bo po co - z Gdańska do Szwecji wielokroć takiego zwrotu nie wykonuje sie w ogóle ;-))).

Także szczęscia i zdrowia życzę przy egaminowaniu z tego manewru cumowania do kei na żaglach.

To byl dobry manewr na etapie omegi ale przy większych jachtach jest to kompletny idiotyzm.

Pzdr
Kocur

Autor:  Zbieraj [ 18 kwi 2013, o 12:50 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Pogięło Was????

Do manewrowania jachtem żaglowym służą żagle i ster!
Silnik pomocniczy, jak sama nazwa wskazuje, jest urządzeniem pomocniczym!
Jachtem się manewruje na żaglach!

A dlaczego większość marin wprowadziła zakaz manewrów na żaglach? Wyłącznie z jednego powodu: To jest dupochron mariny przed wyczynami niedouczonych skipperów.
Jasne, że wygodniej jest wjechać między dalby czy mooringi na silniku, ale nie mówcie, że na żaglach to niemożliwe.

Pierwszy rejs w życiu odbyłem na "Dziwnej" (poprzedniej, Conrad II, z wypinanymi baksztagami typu kandahar, czyli wyrwirączka) która silnika nie miała, a startowaliśmy z Trzebieży.

Pierwsze 9 rejsów jako kapitan odwaliłem na jachtach bez silnika albo z silnikiem, ale zepsutym na amen. W jubileuszowym, dziesiątym rejsie trafił mi się jacht z silnikiem. Moja radocha była wielka, ale tylko z jednego powodu: Można była na morzu ładować akumulator! Nie założę się, ale chyba do manewrów nie użyłem tego silnika, bo mi to nie przyszło do głowy.

W latach siedemdziesiątych CWM co roku organizował tzw. Rejsy Przyjaźni. Brały w nich udział niemal wszystkie jachty harcerskie. Z reguły - kilkanaście. Zdecydowana większość bez silników lub z silnikami od lat nieczynnymi.

Trasa - szlakiem praojców: Visby, Sztokholm (prawie doba przez szkiery), Maarianhamina (ponad doba przez szkiery, żeby wyjść ze Sztokholmu na wschód), Turku, Hanko, Helsinki, Leningrad, Tallinn, ew. Ryga. Wszystko na żaglach. I kapitanowie wcale nie dobijali się, nie używali podchodów, żeby dostać jacht z silnikiem. Był silnik - dobrze. Nie było - też dobrze.

Egzaminy z manewrówki na jkżb musiały być przeprowadzane na dwupatyku, czyli - praktycznie - na jotkach 80 lub opalach.
I największym kłopotem było znalezienie takiego dwupatyka, który miał sprawny silnik, bo manewry na silniku też obowiązywały.

Przed Operacją Żagiel w Gdyni, w 1974, w Basenie Zaruskiego zrobiono pomosty i dalby do cumowania, ale silników nie przybyło. No to wchodziło się (i wychodziło) na żaglach. Między dalby.

A warto zwrócić uwagę, że wyjście z basenu w Gdyni składało się z dwóch odejść i jednego dojścia, a wejście - to dwa dojścia i jedno odejście, bo między ustami a brzegiem pucha...eee... znaczy między miejscem postoju jachtu a Zatoką była jeszcze budka Jaśnie Pana Bosmana, przy której trzeba była stanąć, żeby się odprawić w wielki rejs, np. na łączkę, w celu pomanewrowania.

Największy jacht, na jakim wchodziłem i wychodziłem na żaglach - to był świętej morskiej pamięci "Zew Morza". (Gdyby ktoś nie wiedział - LOA ponad 30 m). Nie, nie z powodu fantazji ułańskiej, tylko z powody zepsutej pompy paliwowej. Wyszedłem z Helu, wszedłem do Świnoujścia. No, ale Zew był żaglowcem, który chodził jak "normalny" jacht. On sam wiedział, co robić, jeśli mu tylko kapitan i załoga nie bardzo przeszkadzali. :D

Kiedy się wsiadało na nieznaną łódkę, standardem było, po odcumowaniu, zrobienie dwóch kółek w lewo i w prawo, i stanięcie pod wiatr przy wyimaginowanej boi, żeby poznać promień skrętu i inercję nieznanej łódki. Po to, żeby wiedzieć jak dojść do nabrzeża w następnym porcie.

Reasumując: Uważam, że na egzaminie powinno być wymagane dojście i odejście na żaglach. Skipper, czy kapitan (jak zwał, tak zwał) musi to umieć. A że potem, jak będzie miał szczęście - nigdy tej wiedzy nie użyje - to nie ma znaczenia.

Podobnie jak najbardziej biegły w MaxSea, ECS, Boatcruiserze, OpenSi-Pi-eNie skipper powinien umieć narysować kurs przy użyciu trójkąta na mapie.

Chociażby po to, żeby się Kurczak nie nabijał, że rurzowy sternik morski nie wie jak się resetuje ekierkę i cyrkiel. :lol: :lol: :lol:

Autor:  Stara Zientara [ 18 kwi 2013, o 13:05 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Janusz, zasadniczo się z Tobą zgadzam, ale...

Na kursie typu nauka żeglowania w weekend nie da się dobrze nauczyć wszystkiego. Na dłuższe kursy ludzie przeważnie nie mają czasu i pieniędzy. Lepiej więc dobrze nauczyć manewrów na silniku, jako znacznie bardziej potrzebnych. Oczywiście, można powiedzieć, że najwyżej będzie mniej żeglarzy. Albo, że douczą się między kursem a egzaminem. Chyba jednak nie po to walczymy o liberalizację, dążąc do docelowego modelu 24 m bez obowiązkowego patentu, żeby na kwit będący wyłącznie pozwoleniem na żeglowanie stawiać wygórowane warunki.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Zbieraj napisał(a):
Skipper, czy kapitan (jak zwał, tak zwał) musi to umieć. A że potem, jak będzie miał szczęście - nigdy tej wiedzy nie użyje - to nie ma znaczenia.
Przez 50 lat wymagano na egzaminie na sternika jachtowego umiejętności zawiązania róży topowej. We właściwym celu (czyli nie dla szpanowania panienkom) był w przez ten czas użyty ze dwa razy. Ale kilkadziesiąt tysięcy ludzi potrafi zawiązać, o ile nie zapomnieli...

Strona 1 z 24 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/