Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Podchodzenie do nabrzeża na żaglach
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=15027
Strona 2 z 24

Autor:  waliant [ 18 kwi 2013, o 13:31 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Janusz, cały czas myślisz jak ja w tym wątku wcześniej. Otóż nie oddzielamy tego, co żeglarz powiniem umieć od naszych nieszczęsnych, obowiązkowych patentów.
Zareagowałem podobnie jak Ty, ale zmienilem zdanie.
Nie chcemy w tej chwili dopieszczać systemu patentowego, tylko chcemy go jak najbardziej zliberalizować.

Dodałbym, że i teraz manewrowanie na żaglach to żadne ekstremum. Ba, nawet łatwiej, bo jachty są często lepsze, zwrotniejsze.
A że trzeba umieć i chcieć, to inna sprawa. Ale jak ktoś ma ochotę i warunki, to czemu nie? (np Ins, super że komuś się jeszcze chce).
Ja cały czas, mimo silnika, zazwyczaj manewruję na żaglach.

Autor:  bury_kocur [ 18 kwi 2013, o 14:20 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Stara Zientara napisał(a):
Janusz, zasadniczo się z Tobą zgadzam, ale...


I tutaj zacząłbym podobnie jak Wojtek ;-)))

waliant napisał(a):
Nie chcemy w tej chwili dopieszczać systemu patentowego, tylko chcemy go jak najbardziej zliberalizować.


A ja bym nawet dodał jeszcze - ludziska - uczta się - może Wam ta wiedza sie kiedyś przydać ...
I ćwiczta, ćwiczta ćwiczta .... bo ... patrz jw.

waliant napisał(a):
A że trzeba umieć i chcieć, to inna sprawa. Ale jak ktoś ma ochotę i warunki, to czemu nie? (np Ins, super że komuś się jeszcze chce).


Jak ma warunki to niech to robi ale niech ma zawsze w pamięci, że jest to manewr niepotrzebny bo na silniku zwykle i łatwiej i bezpieczniej a wielu ludziom manewr taki na żaglach nie wyszedł wcale nie z ich winy.

waliant napisał(a):
Ja cały czas, mimo silnika, zazwyczaj manewruję na żaglach.


A ja mając na jachcie żagle i silnik napędów tych używam następująco:

- żagle stawiam i zrzucam na wodzie (znaczy na Zatoce, na morzu - kiedyś na jeziorach) - i używam je jako napędu jednostki TYLKO na wodzie - po wyjściu i przed wejsciem do portów.
- wszelkie natomiast manewry wejścia i wyjścia z portów, kanałów, przystani wykonuję na SILNIKU - do tego ludzkość wynalazła Diesle, żeby z nich korzystać ! ;-)))

Robię tak ze względu na:

a/ wygode własną
b/ bezpieczeństwo własne i innych

bo ... jakby mi niespodziewanie dmuchnęło z połówki tuż przed keją jak już płynąć miałym inercją na żaglach i przypiepszyć miałbym w ową keję (lub stojacy obok jacht) to jachtu owego (szczególnie własnego) naprawdę by mi było szkoda.

Niemniej uważam, iż każdy sternik/skipper/kapitan zdecydowanie winien umieć wykonać taki manewr dojścia i odejśćia do/od jakiegoś punktu na żaglach ale czy nie może być to na Boga bojka jak już ktoś to MUSI sprawdzać na jakimś egzaminie ???

Pzdr
Kocur

Autor:  Colonel [ 18 kwi 2013, o 14:21 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Dałem dwa podziękowania: Zbierajowi, bo napisal to, czego ja nie zdązyłem i Waliantowi za oddzielenie wiedzy przydatnej, wręcz potrzebnej, od wymagań minimalnych na patent.
A na przełomie lat 60 i 70 nie mogąc w październiku wyplynąc samotnie nawet na "oślą łaczkę" pod Gdynią przez kilkanaście dni manewrowałem czysto żaglowym dwumasztowcem po Basenie Żeglarskim, po ładne sześc, czy osiem godzin dziennie, w pojedynkę.
Dziś wejście do niektórych portów na żaglach kończy się reprymendą, z dziesięć lat temu do Kołobrzegu mnie nie wpuszczono, zatrzymując przy kapitanacie aż do chwili uruchomienia silnika, do tego samego portu. gdzie dziesięć lat wcześniej wchodziłem spokojnie na żaglach.

Autor:  Ryś [ 18 kwi 2013, o 14:40 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Skoro patent jest na pływanie każdym jachtem żaglowym to i takim bez silnika. Żeglarz powinien umieć manewrować na żaglach. Na przykład Omegą... :)
Ale wymagać by trenował to nastometrowcem w marinie? Jak przyjdzie kiedy sytuacja awaryjna to i tak starczy że umie żeglować i potrafi ocenić inercję.
Jakie kto będzie miał umiejętności później to już od niego zależy, nie od egzaminu.

Autor:  pough [ 18 kwi 2013, o 14:55 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Na egzaminie na prawo jazdy też nie wymagają pokonania mokrej ścieżki w poślizgu i wykonania 360, a pewnie można by się spierać czy powinno być, bo niejednego pewnie taka umiejętność by uratowała. ;)

Podstawa, podstawa i jeszcze raz podstawa. Reszta przyjdzie ze zdobywanym doświadczeniem i opływaniem. Ten który pływa raz czy dwa w roku charterem pewnie nigdy nie wejdzie do portu na żaglach choćby z braku opływania. Armator albo skipper, który pływa niemalże na co dzień jest na tyle opływany, że w pewnych sytuacjach może się pokusić o taki manewr, choć to dla mnie niepotrzebne ryzyko.
Nie mniej jednak warto umieć i ćwiczyć we własnym zakresie w miarę możliwości, bo nie wiadomo kiedy może się przydać jak te 360 samochodem. ;) :D

Umieć manewrować, a mieć precyzję manewrowania w każdych warunkach z planem awaryjnym którego szanse zastosowania maleją wraz z odległością do kei to dwie różne rzeczy.

Owszem widziałem skipperów, którzy regatówką na żaglach niemalże kręcili się wokół osi bocznego oporu w basenie portowym, ale nie polecam tego w rekreacyjnym pływaniu.

Również nie uważam, że brak takich podejść w historii skipperowania dyskwalifikuje danego skippera. Natomiast chojrakowanie i udowadnianie na siłę czego ja nie potrafię w moim odczuciu dyskfalifikuje skippera ze względu na brak pokory.

Pewnie wielu nie zgodzi się z moim zdaniem, ale cóż... "such is life".

Autor:  WhiteWhale [ 18 kwi 2013, o 16:16 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

tomek29kce napisał(a):

Czy ktoś z Was pływając po morzu podchodzi do nabrzeża na żaglach?

3 razy.
    Raz w zamierzchłych czasach po komendą Jacka Ś Roztoczem do Świnoujścia (Władysława IV)
    Do Lepai Carterkiem
    Do La Linea Bavarią 44
Za każdym razem przyczyną były grymasy silnika - żadne fanaberie prowadzącego.

Autor:  krzysdl [ 18 kwi 2013, o 16:48 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Nie wiem jak to wygląda teraz ale jeszcze jakiś czas temu na Zatoce całkiem sporo było jachtów bez silnika. Manewrowanie Conradem (nie pamiętam typu) takim ja "Bataliony" z CWM'u nie specjalnie odbiega od manewrowania Carterem. A tymi jachtami pływało się do Gdyni (jak pisał Zbieraj 2 podejścia), do Jastarni (też 2 bo najpierw kapitanat potem LOK), do Helu, czy do Władysławowa gdzie jeszcze trzeba było mieścić się między kutrami. I był taki czas kiedy całkiem legalnie robili to sternicy jachtowi. Dawali radę bez problemu nie demonizujcie więc tego pływania na żaglach.
I skoro egzamin ma cokolwiek sprawdzać, a nie być tylko przedłużoną w czasie forma wręczenia patentu, to nie widzę powodu, żeby tego manewru w nim nie było.
Aczkolwiek potrzeby samego egzaminowania nie popieram ;-)

Autor:  Carlo [ 18 kwi 2013, o 16:52 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

krzysdl napisał(a):
Conradem (nie pamiętam typu) takim ja "Bataliony" z CWM'u


Conrad 28

Takim jachtem zdawałem egzamin na sternika jachtowego. Wszystkie manewry wykonywałem na żaglach. Trzeba jednak przyznać, że jacht się dobrze prowadzi i ma dużą manewrowość.

Autor:  waliant [ 18 kwi 2013, o 18:00 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Rany boskie, naprawdę nie demonizujmy. Jak zaczynałem żeglować mało który jacht miał silnik, ale to stare dzieje, zostawmy.

Po reaktywacji, czyli od roku 2000 pływam po kilkadzisiąt dni w roku (nawet 70). Zazwyczaj na Pallasie (czyli C-24). Wszystkie porty Zatoki, wiele, wiele, wiele razy. W dzień i w nocy. Wszystkie porty polskie (bez Darłowa) po kilka razy. Na Mistrzostwach Polski w Świnoujściu, czy Gdyni, wychodzi się i wraca codziennie przez kilka dni. Tak samo jak byliśmy na ME w Allinge. Tak samo w regatach innych. Do tego Christiansoe, Kłajpeda, Bałtijsk (łącznie z tym wrednym w głębi portu miejscem odpraw), Liepaja (tak, z tym kanałem), Pavilosta i inne. A także przejście do Jachtklubu Północnego ;p
Do tego przez ileś tam początkowych lat bez UKF-ki (jest od 2008 roku), silnik przyczepny jest od 2 lat (całe 4 konie, bez rewersu). Silnik został zamontowany z dwóch powodów: przepisy regatowe ISAF-u i bezradność przy braku wiatru (np w niedzielę po południu, gdy chcemy do domu a nie wieje).
Nie mówcie mi, że to jakiś wyczyn! Zwyczajna sprawa, wiele mniejszych jachtów dalej nie ma silnika i normalnie pływają. Czasami proszą o hol, np w Gdańsku, albo jak nie wieje, albo jak warunki są naprawdę trudne a nie chcemy czekać (dzięki Kocur za wyholowanie z Łeby kiedyś!).
Oczywiście, nie każdym jachtem w każdych warunkach się da, są ograniczenia, trzeba o nich pamiętać.

Ale np. podczas regat, np. Komandor II (Opal) nie ma żadnych problemów, żeby halsować w wejściu do Górek albo do/z Jastarni (gdy regaty Nord Cup były w Jastarni).

@Colonel - za mojej młodości, gdy nie można było wyjść na Zatokę z Górek, to robiliśmy sobie takie ćwiczenie (gdy wiało w poprzek rozlewiska): pod kamienie, spinaker góra, wpływanie między pomosty klubu Conrada, zrzucanie spinakera przed nabrzeżem, halsówka między dalbami pod kamienie. Nigdy nic się nie stało!

P.S. Szczerze powiem, że trochę się zaczynam dziwić :|
P.S 2. Na Czarodziejce mam stacjonarny silnik, zupełnie nie wiem jak to będzie... ;)

Autor:  Pietrek [ 18 kwi 2013, o 18:14 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Moniia napisał(a):
a jak zakwalifikować ludzi, którzy Z ZAŁOŻENIA na jachcie nie maja silnika? Nie maja innego wyjścia


Dokladnie Moniia, odpowiedzialas na to pytanie sama: nie maja innego wyjscia.
Ale jezeli lodka posiada silnik, sprawny silnik to nie widze powodu ryzykowania. (a ten temat juz rozwinal bury_kocur)

Autor:  Moniia [ 18 kwi 2013, o 18:22 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

waliant napisał(a):
Rany boskie, naprawdę nie demonizujmy. Jak zaczynałem żeglować mało który jacht miał silnik, ale to stare dzieje, zostawmy.
(...)
P.S 2. Na Czarodziejce mam stacjonarny silnik, zupełnie nie wiem jak to będzie... ;)


Hihi, będzie czarowac, jak to Czarodziejka :)

Podziekowalam Zbierajowi, bo dobrze podsumował temat p.t. "nie da sie". Oczywiście ze sie da.

Natomiast co do patentów - one dawno nie są świadectwem żadnej wiedzy czy umiejętności, a jedynie licencja na zeglowanie, wciąż (niestety) przez prawo wymaganą. I naprawdę średnio mnie interesuje, czy świeżo upieczony mors będzie umiał trafić pod zaglami w miejsce przy kei, czy raczej wjedzie w keję, czy może zawola SAR... bo w 99.99% przypadków jesli nie umie, to nawet nie wpadnie na to, ze można bez silnika. A jak będzie chciał, to sie naumie.
Co do wolania asysty SAR ze względu na kłopoty silnikowe - RNLI stoi na stanowisku, ze im sie nic nie stanie, jak sobie trochę poplywaja, bedą mieć ekstra ćwiczenia, a wolą delikwentowi dostarczyć kanister paliwa niż ratować go po wjechaniu na falochron. I ze jesli skipper uwaza, ze jest to sytuacja zagrozenia - to DLA NIEGO jest. Trzeba przyznać, ze coś w tym jest.
A ze potem mu wytlumacza, ze następnym razem warto przyjrzeć sie silnikowi ZANIM sie kompletnie rozleci, lub zabrac ekstra paliwo - to inna sprawa.

Sama ostatni raz na zaglach próbowałam wyjść z Gorek kilka lat temu - próbowałam, bo wiaterek tak fajnie sie ułożył, ze kat martwy jachtu dość dokładnie pokrywał sie z kanałem wejsciowym. Na tyle, ze po każdej parze halsow zyskiwalam jakieś 0,5 m wysokości :D miałam szanse dotelepac sie do główki tak w granicach następnego dnia (No, może w nocy). Jak łatwo zgadnąć, nie robiłam tego tylko dla frajdy halsowania :) więc po godzinie, robiąc miejsce wchodzącym i tracąc całosc tego co udało mi sie wyszarpac - wróciłam do kei w Conradzie...

Autor:  bury_kocur [ 18 kwi 2013, o 18:34 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

waliant napisał(a):
(dzięki Kocur za wyholowanie z Łeby kiedyś!)


A nie ma za co - przyjemność była po mojej stronie ...

waliant napisał(a):
Ale np. podczas regat, np. Komandor II (Opal) nie ma żadnych problemów, żeby halsować w wejściu do Górek albo do/z Jastarni (gdy regaty Nord Cup były w Jastarni).


Można Tomek ale ... PO CO - Tomek - PO CO ??? :D :D :D

waliant napisał(a):
Nigdy nic się nie stało!


A co sie mialo stać ? Jak umiesz to zrobisz ale ... PO CO tak ?

waliant napisał(a):
Na Czarodziejce mam stacjonarny silnik, zupełnie nie wiem jak to będzie...


Będzie dobrze - zobacz - na zgnilym zachodzie takimi 35 - 40 stopówkami pływają emeryci - zwykle starsze pary - zwykle po dwie osoby - i zawsze jakoś sobie daja radę.

Wpływają do portu na silniku, po cichu - bez idiotycznego - DZIESIĘCIOOSOBOWEGO szczekania komendami typu:
- PRZYGOTOWAĆ COS TAM DO CZEGOŚ TAM !!!!!
- JEST PRZYGOTOWAQĆ COŚ TAM DO CZEGOŚ TAM !!!
- COS TAM DO CZEGOŚ TAM PRZYGOTOWANE !!!!
itd, itd ....
Kiedyś coś takiego obudzilo mnie w cichym szwedzkim porcie w środku nocy aż wyskoczylem na dek zobaczyć co sie dzieje.
A tu nic sie nie dzialo tylko dzielna polska zaloga jakiegoś stażowego rejsu uczyla sie na głos komend na pamięc w środku nocy wrzeszcząc nimi na cały port ;-)))

Także Tomek - odwagi w obsłudze Diesla - on nie gryzie i nie kopie a za to niezwykle ułatwia życie + daje dużo prądu + daje mozliwość ogrzewania.

Jak masz czas to poczytaj sobie i pooglądaj o silnikach Diesla na jachcie:
http://www.samoster.org.pl/index.php?doc=178

Przede wszystkim zmień w silniku olej + filtr + olej w przekładni + zmień wszystkie filtry paliwa + zmień wirnik pompy wodnej obiegu zewnętrzengo.

To na poczatek.
A potem jakbyś mial z nim klopot to zadzwoń do mnie - jak będę mógł to pomogę.

Pzdr
Kocur

Autor:  waliant [ 18 kwi 2013, o 18:43 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Moniia napisał(a):
Sama ostatni raz na zaglach próbowałam wyjść z Gorek kilka lat temu - próbowałam, bo
...
Jak łatwo zgadnąć, nie robiłam tego tylko dla frajdy halsowania :) więc po godzinie, robiąc miejsce wchodzącym i tracąc całosc tego co udało mi sie wyszarpac - wróciłam do kei w Conradzie...


Dlatego ja niegdy nie lubiłem jachtów, które nie pływają. Jacht ma przede wszystkim pływać, na żaglach i pod wiatr! I zawsze starannie unikałem jachtów, które nie dają rady.
Dlatego nie wchodzilem na jotki (byłem tylko na naszym klubowym Merkurym na wycieczce lokalnej) a bardzo chętnie zawsze popłynę na Orionie czy Andromedzie.
Jeżeli Opal może się whalsować przez wejście do Górek, to znaczy że można.
Choć nie na każdym jachcie, zapewne.
A w regatach trzeba i jakoś wszyscy sobie radzą...

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

bury_kocur napisał(a):
Można Tomek ale ... PO CO - Tomek - PO CO ??? :D :D :D


No jak to po co? Skoro nie można było wyjść na Zatokę, a na piwo do Sobieszewa nie było atrakcją (nigdy piwa nie lubiłem!), to coś trzeba było robić...
Przydało się w regatach i to był ładny popis przed dziewczynami, które w ośrodku obok miały praktyki. Spinaker kolorowy robił wrażenie... ;)


bury_kocur napisał(a):
- PRZYGOTOWAĆ COS TAM DO CZEGOŚ TAM !!!!!
- JEST PRZYGOTOWAQĆ COŚ TAM DO CZEGOŚ TAM !!!
- COS TAM DO CZEGOŚ TAM PRZYGOTOWANE !!!!


Słyszałeś, czy ktokolwiek słyszał, u nas kiedykolwiek jakieś komendy czy wrzaski? ;P

bury_kocur napisał(a):
Także Tomek - odwagi w obsłudze Diesla - on nie gryzie i nie kopie a za to niezwykle ułatwia życie + daje dużo prądu + daje mozliwość ogrzewania.


Oj, ja żartowałem! Nie boję się aż tak bardzo ;)

Autor:  M@rek [ 18 kwi 2013, o 19:37 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Tomek, bedzie dobrze :) stacjonarny silnik oszczedza czas. Tez zaczynalem na jachtach ktore silnika nie mialy nigdy a byly spore.
W Trzebiezy na baltyckiego zdawalo sie manewrowke na silniku na "Smialym" bo mial fajnego Perkinsa a na zaglach na "Chrobrym" ktory manewrowal znakomicie.
Teraz zazwyczaj odchodze i podchodze do kei na silniku wlasnie dlatego ze po odejsciu wlaczam autopilota i szykuje zagle do stawiania a w drodze powrotnej wrzucam silnik i klaruje lodke tak ze po zacumowaniu odstawiam silnik zamykam lodke i jade do domu. To bardzo cenne jesli jestesmy wiecznie w niedoczasie :)
Widze w dyskusji jeszcze jeden pominiety aspekt. Jacht zaglowy jest jachtem zaglowym i bywaja warunki takie ze bezpieczniejsze jest wejscie na zaglach. Oczywiscie rozgrzany silnik na stand by
nigdy nie zawadzi. Z drugiej strony, nie raz widzialem kozakow manewrujacych na silniku "cala naprzod" cala wstecz" czesto z oplakanym rezultatem :)

Autor:  Kriss [ 18 kwi 2013, o 20:32 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

waliant napisał(a):
ładny popis przed dziewczynami


1. z czego można wywnioskować, że wchodzenie na żaglach to takie przedłużanie sobie męskości :mrgreen:

2. @koledzy wspominający dawne (bardzo i miej dawne) czasy: Rzadko wtedy się zdażało, że w bałtyckich portach jachty stały po 6 w tratwach longside, a środkiem pomiędzy nimi było 5-6m miejsca. Niestety (a może właśnie stety, bo widać rozwój popularności żeglarstwa) teraz latem to norma w większości portów, i choć może wyjdę na nieuka, nie podejmowałbym się - gdybym nie był zmuszony awarią - wejścia na żaglach ryzykując szkody (nawet tylko psychiczne) u innych lub u siebie. Bo tak jak napisał kocur: można tylko poco? chyba że patrz pkt 1.

Autor:  Senator [ 18 kwi 2013, o 20:41 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Każdy silnik kiedyś przestanie działać i to zawsze w najmniej spodziewanym momencie.
;)
Dobrze jest więc mieć jakieś pojęcie, co damy radę wtedy zrobić na żaglach.

Naprawdę jachtem, nawet dużym da się pływać bez silnika...

Kilka przykładów znalezionych w moich archiwach (rejsy, w których miałem pzyjemność brać udział):
31.08-10.09.1979 s/y Chrobry /140 (bez silnika) Trzebież-Swinoujście-Dziwnów-Trzebież /kpt.Jerzy Szelestowski
06.08-14.08.1983 s/y Sterna (bez silnika) Gdynia-morskie wody terytorialne -Górki Zachodnie /kpt.Tomasz Niedbała
26.09-29.09.1987 s/y Politechnika /80 (bez silnika) Świnoujście-Gdynia /kpt.Maciej Chorzelski
16.08-31.08.1989 s/y Politechnika /80 (bez silnika) Świnoujście-Kiel-Laboe-Holtenau-Travemünde-Świnoujście /kpt.Andrzej Flis
31.08-04.09.1989 s/y Politechnika /80 (bez silnika) Świnoujście-Kołobrzeg-Dziwnów-Świnoujście /kpt.Andrzej Flis

BTW
Brak silnika np.na Politechnice miał bardzo dużą zaletę.
W jego miejscu wygodnie mieściło się 8 skrzynek Żywca. :lol:

Autor:  Kriss [ 18 kwi 2013, o 20:45 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

TomekN napisał(a):
31.08-04.09.1989


24 lata temu! pokolenie

Nie raz spotykam politechnikę w czasie rejsów. Nigdy nie widziałem żeby manewrowali w porcie na żaglach. (ostatnie 3-4 lata).

Autor:  Senator [ 18 kwi 2013, o 20:50 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

31.08-10.09.1979 s/y Chrobry ..
To nawet 34 lata :lol:

Autor:  Szaman3 [ 18 kwi 2013, o 20:53 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

No i zaczęły sie kombatanckie opowiesci o jachtach które silników nie miały .... Mój pierwszy własny jacht który nazywał się Rambler, też nigdy silnika na oczy nie widział i też wszystko robiłem na żaglach. Teraz też, jeśli mogę to podchodze na zaglach.Ale siedmiometrowym jachtem. I umiem :-P

Zanim rozjedziecie wątek całkowicie, to przypomnę, czy ma sens umieszczenia w programie egzaminu na obowiazkowy patent podchodzenia do kei czy do boi na żaglach w dzisiejszych czasach gdy jachty mają silniki i nie ma praktycznych mozliwości wykorzystywania nabytych umiejętności? Czyli znów uczymy sie do egzaminu i tylko po to. Bo nie mając mozliwości ćwiczenia manerwrowania w porcie na żaglach, większość te umiejętnosci, zdobyte w pocie czoła, w końcu straci.
Ech kombatanci ... :-P

Autor:  bury_kocur [ 18 kwi 2013, o 20:53 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

TomekN napisał(a):
Dobrze jest więc mieć jakieś pojęcie, co damy radę wtedy zrobić na żaglach.


Ależ TAK, ale ... jak mamy działającego Diesla to po jaką cholerę szarpać sie w manewrach portowych na żaglach ?
Dla sztuki ?
Dla szpanu ?
Ja zrzucam (roluję) i klaruję żagle przed głowkami portu i wchodze na silniku.
Jakbym musiał to nie widzę klopotow z manewrami na żaglach ale póki działa silnik (ODPUKAĆ) to jest to sztuka dla sztuki i jest to bez sensu.
Pzdr
Kocur

Autor:  AndRand [ 18 kwi 2013, o 20:55 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

TomekN napisał(a):
Każdy silnik kiedyś przestanie działać i to zawsze w najmniej spodziewanym momencie.
;)
Dobrze jest więc mieć jakieś pojęcie, co damy radę wtedy zrobić na żaglach.

Obawiam się, że w takiej sytuacji na korzystanie z żagli może być mało czasu :)

Autor:  Stara Zientara [ 18 kwi 2013, o 20:56 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

LUUUUDZIEEEE!!!!

Wszyscy wiemy, że warto umieć manewrować na żaglach. Nie o to chodzi, żeby teraz wyliczać, kto, na czym i ile manewrów wykonał w porcie na żaglach.

Pytanie, czy należy tego wymagać na egzaminie.

Uważam, że nie.

Osobiście NIE zdawałem na sternika morskiego egzaminu z manewrowania jachtem na silniku. Nawet tego na ponad dwutygodniowym kursie nie ćwiczyliśmy. Silników nie było naszych na Vegach i Conradach. Ale czasy się zmieniają...

BTW. W nocy wszedłem Maciejewiczem do Langeline Lystbaadehavn i stanąłem rufą do kei. Rano żeglarze z Politechniki nie mogli się nadziwić, jak to możliwe bez silnika. Silnik był... w Gdyni w remoncie.

Autor:  AndRand [ 18 kwi 2013, o 20:56 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Mariusz Główka napisał(a):
Zanim rozjedziecie wątek całkowicie, to przypomnę, czy ma sens umieszczenia w programie egzaminu na obowiazkowy patent podchodzenia do kei czy do boi na żaglach w dzisiejszych czasach gdy jachty mają silniki i nie ma praktycznych mozliwości wykorzystywania nabytych umiejętności? Czyli znów uczymy sie do egzaminu i tylko po to. Bo nie mając mozliwości ćwiczenia manerwrowania w porcie na żaglach, większość te umiejętnosci, zdobyte w pocie czoła, w końcu straci.

A ja bym tego bronił - bo to element wyczucia łódki, a nie stosowania przy nabrzeżu.

Autor:  Kriss [ 18 kwi 2013, o 20:57 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Mariusz Główka napisał(a):
czy ma sens umieszczenia w programie egzaminu na obowiazkowy patent podchodzenia do kei czy do boi na żaglach


Ma sens jako manewr awaryjny. Na takiej samej zasadzie, jak awaryjnym manewrem jest ćwiczenie MOB.

Autor:  bury_kocur [ 18 kwi 2013, o 20:58 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Mariusz Główka napisał(a):
, czy ma sens umieszczenia w programie egzaminu na obowiazkowy patent podchodzenia do kei czy do boi na żaglach w dzisiejszych czasach gdy jachty mają silniki i nie ma praktycznych mozliwości wykorzystywania nabytych umiejętności?


Nie ma.
Ale dla sprawdzenia sztuki i umiejętności dojścia jachtem żaglowym do "kei" możemy poćwiczyć to na normalnej bojce na środku zatoki...
Pzdr
Kocur

Autor:  Szaman3 [ 18 kwi 2013, o 20:59 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Poćwiczyć wszystko można i należy jak najwięcej. Ale tu mówimy o państwowym egzaminie

Autor:  Kriss [ 18 kwi 2013, o 21:00 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Stara Zientara napisał(a):
czasy się zmieniają


I zechciejmy się z tym pogodzić

Autor:  AndRand [ 18 kwi 2013, o 21:00 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Mariusz Główka napisał(a):
Poćwiczyć wszystko można i należy jak najwięcej. Ale tu mówimy o państwowym egzaminie

W tym przypadku akurat abstrahuję od kwestii obowiązkowości patentu.
Broniłbym tego elementu na nieobowiązkowym szkoleniu choć ze szkoleniem żeglarskim nie mam nic wpsólnego.

Autor:  Senator [ 18 kwi 2013, o 21:01 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Czy ja komuś każę na siłę po marinach na żaglach jeżdzić?

Bez nadzwyczajnej potrzeby nikt nie manewruje takim jachtem w porcie, ale zawsze może wydarzyć się coś nieprzewidzianego (woda w paliwie, pęknięty przewód paliwowy, zdechnięte akumulatory i wiele innych).

Co wtedy poczniecie?
Od razu SOS ? ;)

Autor:  Stara Zientara [ 18 kwi 2013, o 21:01 ]
Tytuł:  Re: Podchodzenie do nabrzeża na żaglach

Ostatni raz wchodziłem na żaglach do portu w maju 2006 - SIEDEM lat temu - a pływam sześć miesięcy w roku. Tak licząc, statystycznie, sternik jachtowy spędzający cały urlop na wodzie, ma szansę na wejście do portu raz na 40-50 lat. :lol: :lol: :lol:

Strona 2 z 24 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/