Tak mi się jakoś ta szanta Andrzeja Koryckiego przypomniała.
Bo to było tak:
Pani wiceminister ogłosiła konkurs na stanowisko dyrektora departamentu bezpieczeństwa żeglugi. Jedna pani wygrała i została dyrektorem, druga pani przegrała i została naczelnikiem.
Minął jakiś czas. Pani wiceminister odeszła do IMO. Nastała inna pani wiceminister. Dzisiaj nowa pani wiceminister podjęła ważką decyzję: Pani dyrektor od bezpiecznej żeglugi przestaje być dyrektorem od żeglugi i zostaje mianowana radcą ministra do spraw... lotnictwa. Dyrektorem od bezpiecznej żeglugi zostaje pani, która przegrała konkurs.
Czyli radcą ministra ds. lotnictwa zostaje pani, która się na tym zna, bo często latała samolotami. Pani minister od żeglugi, która jest specjalistką od wpływu zasady zrównoważonego rozwoju na ochronę środowiska i zasobów naturalnych w obszarze Morza Bałtyckiego, zna się również na żeglarstwie, bo jej dziadek miał działkę w Piszu koło jeziora (to nie dowcip!).
Hm, chyba pokażę Magdzie, jak się robi samolociki z kartki papieru. Musi przecież co najmniej dorównać ekspertom od Antoniego.
Aha, o konsultacjach w sprawie rozporządzenia o "komercji" możemy zapomnieć. Już nie jesteśmy potrzebni. Projekt jest dobry i zaraz pójdzie do konsultacji międzyresortowych. Słusznie. Ministerstwa nie gęsi i swój głęboko przemyślany pogląd na żeglarstwo komercyjne mają.
