Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Awaria najlepszą szkołą?
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=9355
Strona 1 z 6

Autor:  Maar [ 19 sie 2011, o 08:01 ]
Tytuł:  Awaria najlepszą szkołą?

W wątku "Staż morski" @JasiekN napisał:
"Z punktu widzenia załoganta: jeśli łódka wlazła na miel - nie jest to z reguły jego wina, tylko kapitana. A na dodatek w takiej sytuacji - to własnie załogant najbardziej bierze w czterylitery (bo roboty od groma), i baaardzo szybko nabiera praktyki (choć nikomu takiego sposobu zdobywania wiedzy i doświadczenia nie życzę).

W ogóle - każda sytuacja awaryjna jest szkołą - wredną, surową, ale szkołą."

Z kolei na Facebooku, Magda Górecka (ta od książki "Sztorm co robić?") podpytuje czy celowe, szkoleniowe wejście na mieliznę w spokojnych (nie sztormowych) warunkach, to dobry pomysł pomimo przepisów określających wejście na mieliznę jako zdarzenie morskie, czy wręcz przeciwnie, i dostaje wiele odpowiedzi przeczących (a przynajmniej wątpiących w sens takiego ćwiczenia).

Wielu forumowiczów w ogóle nie ma konta na "fejsie", wielu z tych, którzy mają nie wiąże FB z żeglarstwem i w ogóle nie zwraca uwagi na takie tematy - ciekawi mnie jakie jest Wasze podejście do wymyślania i ćwiczenia sytuacji awaryjnych. Robicie to? Właził ktoś z Was na miałkie tylko po to, żeby poćwiczyć schodzenie, albo odłączył sterociągi, żeby popływać na rumplu awaryjnym, albo coś podobnego?

Autor:  robhosailor [ 19 sie 2011, o 08:07 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Dla mnie - samo, prawdziwe, zwykłe życie, jest najlepszą szkołą ;)

A poważniej, to coś w tym jest, że najbardziej szkoleniowy rejs, w którym się tylko spokojnie żegluje i poza tym niewiele dzieje - niewiele uczy...

Praktyka, praktyka, praktyka... :D

***
EDIT: ...ale nie wiem, czy bym w celach szkoleniowych zrobił sztuczną awarię, chociaż... chyba m.in. tak szkoli się pilotów i personel latający i nawet egzaminuje ich z zachowań w sytuacjach kryzysowych/awaryjnych.

Autor:  Banan [ 19 sie 2011, o 08:20 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Moim zdaniem, wszelkie ćwiczenia i symulacje są potrzebne, ale nie zawsze się chce, albo jest coś lepszego do robienia, albo się spieszymy żeby na czas zdążyć. Ogólnie zauważyłem rozleniwienie podczas rejsów. Kto ćwiczy MOBa, czy odcinanie sterociagów ? Nawet zabawa sekstantem skończyła się tylko patrzeniem, a konkursu i sprawdzania pozycji nie było ;) Jest sporo rzeczy do przećwiczenia na jachcie, UKFka, środki pirotechniczne, pompa zęzowa, zakładanie kamizelek, węzły, mapy, cyrkle i ekierki, radar, ploter ( ploterem się nie bawimy;) ) ;) ... dużo tego, dla każdego. Wszak na rejsach pływają ludzie i początkujący i z dużym doświadczeniem.
Ale takie doświadczenie jednak zdobywamy przez pływanie i pływanie i pływanie. Im więcej się pływa, tym większe prawdopodobieństwo, że coś nas spotka, czego byśmy nie chcieli a co da nam tego doświadczenia.

Autor:  Viking [ 19 sie 2011, o 08:31 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

robhosailor napisał(a):
ale nie wiem, czy bym w celach szkoleniowych zrobił sztuczną awarię, chociaż... chyba m.in. tak szkoli się pilotów i personel latający i nawet egzaminuje ich z zachowań w sytuacjach kryzysowych/awaryjnych.

Tylko, że to odbywa się na symulatorach.
Nikt pilotowi nie odłączy w powietrzu dopływu paliwa do silnika w celach szkoleniowych.

Autor:  Netart [ 19 sie 2011, o 08:34 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Uważam, że jest to bardzo dobra szkoła zachowań ludzkich przede wszystkim. Marek , a jak byłeś na kursie ITR - to czy nie właśnie tym było włażenie do tratwy ratunkowej z wody, itp. ?

Kiedyś na manewrówce w Gdyni w październiku wypłynęliśmy poza port. Dużo nie wiało, ale fala była ponad pół metra. Opal trochę dziobał. Pomysł był taki, żeby przećwiczyć wciąganie człowieka za burtą na pokład jachtu. Prawdziwego człowieka , który ubrany w piankę miał faktycznie pływać za burtą. Chodziło o sprawdzenie wrażeń/ zachowania jakie ma załogant widząc dziób Opala który na niego płynie w celach ratunkowych, oraz czy i jak uda się go wciągnąć na jacht. Pomysł przedni, nie został zrealizowany tylko dlatego że było cholernie zimno, siąpiło i nie było chętnych żeby w takiej pogodzie wypadać za burtę....

Uważam podobnie, że to jest najlepsza szkoła zachowań w sytuacjach niestandardowych, bo takie zwykle są gdy coś się dzieje.....


pozdrawiam
Andrzej

Autor:  robhosailor [ 19 sie 2011, o 08:37 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Viking napisał(a):
Tylko, że to odbywa się na symulatorach.
Nikt pilotowi nie odłączy w powietrzu dopływu paliwa do silnika w celach szkoleniowych.

No właśnie!
Manewr MOB też wykonuje się zwykle z wykorzystaniem jakiegoś modelu (wyzrucony za burtę kapok, koło ratunkowe, manekin) a nie żywego człowieka wyrzuconego za burtę.

***
Kiedyś uczestniczyłem w takiej sprowokowanej sytuacji, podczas zwykłego rejsu - kolega na Zatoce Puckiej wypadł (czyli bezczelnie i z premedytacją zsunął się z pokładu) za burtę przy pięknej pogodzie, w momencie, w którym nikt z załogi nie był do tego przygotowany. Zapewniam, że emocje podczas manewru MOB były (przynajmniej u mnie) dużo wyższe niż podczas podchodzenia do wyrzuconego za burtę koła...

Autor:  JasiekN [ 19 sie 2011, o 08:42 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Powiem Wam szczerze - widząc dziób jachtu idącego "z pomocą" - doprawdy można się zesrać. Wiem, bo robiłem za "figuranta". Do instruktora, wykonującego ten manewr miałem pełne zaufanie - ale jednak. Bardziej się bałem rozjechania, niż utopienia (tym bardziej, że byłem w kamizelce). No i - co oczywiste - nie muszę dodawać, że warunki były idealne, jeziorko niewiele większe od kałuży etc.

Gdy jeszcze miałem czas i chęć na "kawużecenie" - na każdym kursie ćwiczyliśmy stawianie omegi z wywrotki. Tu z kolei największą trudnością było nie samo postawienie łódki - ale jej wywrócenie. Świadome działanie wbrew odruchom to cholernie trudne zadanie dla instruktora :-)

*************

Wielokrotnie podczas egzaminów wstawiałem kursantom dodatkowe komplikatory. I powiem szczerze - parę razy kursanty mnie pozytywnie zaskoczyły, raz to nawet wpisałem do protokołu manewrówki "5,0 - słownie celujący". A było to tak:

Jezioro Rożnowskie, egzamin na sternika (wtedy jeszcze można było robić na śródlądziu), DeZeta, dowodzi dziewczynka mikrej postury, z warkoczykami, pierwszy raz w życiu ją na oczy widzę. Ale widać, że jest dobra. No to postanowiłem ją sprawdzić "na maxa" (proszę beż żadnych skojarzeń). Jedziemy bajdewindem, "Człowiek za burtą, strzeliła nawietrzna wanta grota!"

Dziewczyna - z prędkością karabinu maszynowego wydała komendy do zrzucenia foka i grota, po czym podeszła do "człowieka" na wsteczu (na bezanie), jak po sznurku...

Później już nie miałem z nią kontaktu, ale nie wątpię, że nadal żegluje, i to dobrze...

Autor:  Jaromir [ 19 sie 2011, o 09:02 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Niektóre, nieliczne sytuacje awaryjne, można i trzeba ćwiczyć często - przykładem przećwiczenie MOB, które (chcę w to wierzyć) co czas jakiś, wciąż ponoć niektórym się przećwiczyć zdarza...

Ale zdaje się chodzi o inne zdarzenia - połaczone z wprowadzania jachtu/załogi w sytuację rzeczywiście awaryjną... Tu jedyne co pamiętam to ćwiczenie wywrotek Omeg, do "grzyba" włącznie oraz ćwiczebne po takich wywrotkach tychże Omeg stawianie do pionu. Powtórzone kilkukrotnie z chętnymi w różnych wariantach (np w wersji z podkładaniem koła pod top masztu i bez) było to ćwiczenie - jak sądzę i mam nadzieję - bardzo pouczające dla kursantów. Tyle że to było w latach 80-tych ubiegłego wieku... I nie słyszałem nigdy potem, by nawet tak oczywistą na śródlądziu sytuację awaryjną jak wywrotka otkrytopokładowej mieczówki, ktoś na kursach żeglarskich przerabiał w realu...

Autor:  skipbulba [ 19 sie 2011, o 09:05 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Nie wiem, nie znam się na szkoleniach , ale tak sobie myślę, że czym innym z definicji jest rejs szkoleniowy, a czym innym wiedza i doświadczenie zbierane przez lata zeglowania włączając w to róznego rodzaju awarie.
Rejs szkoleniowy ma nauczyc podstaw żeglarstwa, zasad prowadzenia jachtu, trymowania żagli, cumowania itp rzeczy, a nie radzenia sobie z awariami (pomijam szkolenia na jotakch i opalach, gdzie awarie są codziennością :) ) jakoś nie pasuje mi celowe wejście na mieliznę żeby szkolić ludzi w schodzeniu z niej, podobnie jak nie wyobrażam sobie "szkoleniowego" uszkadzania silnika, czy łamania masztu :)

Wydaje mi się, że utopią jest teza, że można wyszkolić się w kazdej przewidywalnej i nieprzywidywalnej awarii. Dlaczego? Bo każda jest inna.
Jurek Radomski jak wszedł na rafę to przez jakiś czas przekopywał się przez nią nieomalże zębami, ja jak wszedłem na miel pod Rzucewem odpaliłem silnika dałem max wstecza i za 10 minut byłem na głebokim. Nawet żagli nie rzucałem :)

Szkolenie ma nauczyć obsługi urządzenia jakim jest jacht, ma zapoznać z zasadami, przepisami, tradycjami. Nie ma lub też nie powinno miec na celu wyszkoleania omnibusa radzącego sobie z każdą możliwą awarią, bo to jest niemożliwe.

I na koniec: awaria sama w sobie jest złym przykładem dla szkolonego, bo oznacza, że skipper popełnił jakiś błąd. Nie mniej usuwanie sytuacji awaryjnej moim zdaniem przyspiesza szkolenia znakomicie:)

Autor:  maciek.k [ 19 sie 2011, o 09:10 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Ja brałem udział w manewrówce na której wchodziliśmy na miel w Górkach i paru na których wyciągalismy rozbitkow na pokład, skakalismy do tratwy itp. Uważam, że to świetna praktyka. Na pierwszej stażówce stałem na mielu u wybrzeży Gotlandii, ale akurat z tego przypadku nie nauczyłem się jak schodzić - bo sciąnął nas w końcu SAR - wyciągnąłem natomiast wiele nauki o roli skipera w pilotażu przy ograniczonej widoczności :)
Symulowanie awarii na wodzie, np. odkręcanie zawietrznej wanty, uważam za "o jeden krok za daleko" :)

Pozdrawiam,
Maciek

Autor:  skipbulba [ 19 sie 2011, o 09:11 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Dlaczego celowe wejście na miel to "krok w sam raz" a odkręcenie wanty to "o jeden krok za daleko"? Każda z tych sytuacji jest potencjalnie ryzykowna.

Autor:  Maar [ 19 sie 2011, o 09:23 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Przyłączam się do pytania Skipcia. Obydwie sytuacje mogą mieć takie same skutki - utrata jachtu np.

Autor:  elektryczny [ 19 sie 2011, o 09:24 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Maar napisał(a):
ciekawi mnie jakie jest Wasze podejście do wymyślania i ćwiczenia sytuacji awaryjnych. Robicie to? Właził ktoś z Was na miałkie tylko po to, żeby poćwiczyć schodzenie, albo odłączył sterociągi, żeby popływać na rumplu awaryjnym, albo coś podobnego?

Ćwiczenia mają sens w przypadku kiedy:
1. znamy statek, jacht a więc pływamy na nim stale,
2. są stworzone procedury, czyli rozdzielone zadania pomiędzy członków załogi, każdy powinien wiedzieć co w danej sytuacji do niego należy, jak zastąpić kogoś kto z jakiejś przyczyny został z akcji wyeliminowany,
3. jeżeli powtarzamy je okresowo.
Takie ćwiczenia przeżyłem wielokrotnie służąc właśnie na okręcie wojennym. Nazywało się to OPAO Obrona Przeciw Awaryjna Okrętu.
Gasiło się wyimaginowane pożary, uszczelniało się przebicia burty, dna, rurociągów.
Przechodziło się na sterowanie okrętu przy pomocy rumpla.
Podejmowało się ludzi zza burty, rozbitków lub tych co wypadli oczywiście też tylko w postaci wyimaginowanej.

Wskazanym IMHO jest przećwiczenie MOB, pozostałe alarmy można sobie darować, szczególnie na małych jachtach. Warto może omówić z załogą i zapoznać ją z tym gdzie są gaśnice, dotknąć je, zdjąć z wieszaka, ponownie powiesić i tyle.
Ostatnio jak czarterowaliśmy jacht, to armator przy przekazywaniu wspomniał o awaryjnej zamianie steru z koła na rumpel. Powiedział o demontażu kolumny sterowej co mnie technicznego trochę przeraziło. Pomyślałem sobie, że zapewne demontaż samej kolumny to nie wszystko, tam są przecież jakieś układy hydrauliczne, trzeba będzie to rozpinać, zawleczki, strzelające i uciekające z pokładu sprężynki i co teraz ja mam przećwiczyć sterowanie rumplem? A kto później zapłaci za wyrządzone szkody? A poza tym czas potrzebny na przećwiczenie to mogłoby się okazać, że to dwie godziny. Kogo na to stać biorąc pod uwagę powyższe?
Uważam, że "Awaria najlepszą szkołą?"

Autor:  maciek.k [ 19 sie 2011, o 09:24 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Chodzi o konkretny przypadek a nie generalną zasadę. Schodzilismy ze znanej przez skipera piaszczystej mielizny, na którą na płaskiej wodzie wbijalismy się powoli. Nie było mozliwości utraty jachtu. Ćwiczenie pomagało zdać sobie sprawę, ile siły trzeba przyłozyć, jakimi przykładowymi sposobami, żeby zejść z w tak komfotrowych warunkach.
Za najbardziej przydatne dla mnie uważam ćwiczenia z tratwą na zatoce. Te w basenie, na otworzonej, oceniam trochę niżej.

A co do MOB'a w warunkach rejsowych - chodziło mi po głowie w tym roku przećwiczyc.
Ale ... na płaskiej wodzie przy mojej załodze, uznałem to za bezcelowe. Jak dmuchnęło, stwierdziłem, że nie chcę ryzykować awarii na urlopie...
Dlatego uważam, że takie rzeczy to trzeba ćwiczyć na jachtach z odpowiednimi polisami ubezpieczeniowymi, dodatkowo na specjalnie zorganizowanych do tego celu manewrówkach. Ja mogłem zepsuć wakacje nie tylko sobie, ale i następnej ekipie.

Pozdrawiam,
Maciek

Autor:  Powała [ 19 sie 2011, o 09:28 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

skipbulba napisał(a):
(...)Wydaje mi się, że utopią jest teza, że można wyszkolić się w kazdej przewidywalnej i nieprzywidywalnej awarii. Dlaczego? Bo każda jest inna.(...)
Całkowicie się zgadzam. W ubiegłym roku miałem taką prozaiczną, niegroźną na szczęście awarię. Podczas hisowania szotafoka, załogant nawinął go na kabestan w taki sposób, że zaklinował się on na kabestanie, uniemożliwiając wyluzowanie przy zmianie halsu. Sytuacja była na szczęście zupełnie niegroźna, słaby wiatr, środek jeziora, brak sąsiedztwa innych jachtów, więc było dość czasu na mozolne odplątanie nawiniętego na kabestan szota. Załogant solidnie namęczył się żeby rozplątać nawój, ale nauczka nie poszła w las, tego błędu już nie powtórzył.
skipbulba napisał(a):
(...)awaria sama w sobie jest złym przykładem dla szkolonego, bo oznacza, że skipper popełnił jakiś błąd. Nie mniej usuwanie sytuacji awaryjnej moim zdaniem przyspiesza szkolenia znakomicie:)
Zaistniała sytuacja spowodowała również wyostrzenie mojej uwagi i skupienie się na wykonywanych przez załogantów czynnościach i korygowanie błędów w zarodku.

Autor:  skipbulba [ 19 sie 2011, o 09:32 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

hmm... nie widze sensu trenowania wchodzenia na miel w idealnych warunkach. Inny jacht, inne miele, inne warunki. Wszystko będzie inaczej.

Nie wiem, ale zdaje mi się, że trenowanie ITR to bardzo polski zwyczaj :)
cwiczyć i uczyć się należy tego jak do sytuacji opuszczania jachtu nie dopuścić, a nie jak włażic na tratwę.
Dla mnie to bez sensu. Znając paru żeglarzy nie znam nikogo, kto miałby potrzebę włążenia na tratwę. Tylko firmy szkoleniowe kosza kasę za wiedzę, któa jest całkowicie nie przydatna.

Autor:  JasiekN [ 19 sie 2011, o 09:33 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

maciek.k napisał(a):
Symulowanie awarii na wodzie, np. odkręcanie zawietrznej wanty, uważam za "o jeden krok za daleko" :)


Pozwolę sobie zauważyć, że uszkodzenie wanty zawietrznej mnie absolutnie wali, przynajmniej tak długo, jak długo nie wykonam zwrotu. Tego rodzaju "symulowana awaria" jest raczej ćwiczeniem na spostrzegawczość skippera.

Natomiast - i tu przyznaję rację - przy "wywoływaniu awarii ćwiczebnych" trzeba mieć świadomość realnego zagrożenia, które dana "symulacja" może spowodować. Grzebanie przy takielunku stałym to rzeczywiście "krok za daleko", i to nie jeden, a kilka.

W celach szkoleniowych - wystarczy opisać "paszczowo" zaistniała sytuację - patrz mój post kilka pięter wyżej.

Wielokrotnie brałem udział w rozmaitych ćwiczeniach "awaryjnych". Zwłaszcza, gdy byłem "drugim" ma Concordii. Nie dość, że statek (niestety - świętej pamięci) IMOwski, to na dodatek do funkcji "drugiego" jest przypisane "safety". Przy ćwiczebnym rozwijaniu linii gaśniczej w kierunku magazynu farb i lakierów - jakoś nie wrzucaliśmy do środka świecy dymnej :-)

Autor:  elektryczny [ 19 sie 2011, o 09:40 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

skipbulba napisał(a):
Tylko firmy szkoleniowe kosza kasę za wiedzę, któa jest całkowicie nie przydatna.

W pełni się z Maćkiem zgadzam. Od siebie dodam, że dobrze jeśli żeglarz jest obyty z wodą, wówczas w wielu sytuacjach da sobie z takimi sytuacjami jak wchodzenie do tratwy, radę.
Co znaczy obyty?
Ano od dziecka miał kontakt z wodą, a więc dobrze pływa, czuje się pewnie w tej wodzie, nurkuje, nie przeszkadza mu woda w uszach, bez problemu otwiera pod wodą oczy, roślinność wodna nie jest dla niego ani pokrzywą ani obrzydliwa. Potrafi się wodą bawić w sensie, pływać na bylecym i na wszystkim innym itp.

Autor:  robhosailor [ 19 sie 2011, o 09:41 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

elektryczny napisał(a):
Co znaczy obyty?
Ano od dziecka miał kontakt z wodą, a więc dobrze pływa, czuje się pewnie w tej wodzie, nurkuje, nie przeszkadza mu woda w uszach, bez problemu otwiera pod wodą oczy, roślinność wodna nie jest dla niego ani pokrzywą ani obrzydliwa. Potrafi się wodą bawić w sensie, pływać na bylecym i na wszystkim innym itp.

Qrde - ja odpadam :lol:

Autor:  elektryczny [ 19 sie 2011, o 09:44 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

robhosailor napisał(a):
Qrde - ja odpadam

Robert, we wszystko uwierzę, ale nie w to :D

Autor:  Kuracent [ 19 sie 2011, o 09:50 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

skipbulba napisał(a):
Szkolenie ma nauczyć obsługi urządzenia jakim jest jacht, ma zapoznać z zasadami, przepisami, tradycjami. Nie ma lub też nie powinno miec na celu wyszkoleania omnibusa radzącego sobie z każdą możliwą awarią, bo to jest niemożliwe.

I na koniec: awaria sama w sobie jest złym przykładem dla szkolonego, bo oznacza, że skipper popełnił jakiś błąd. Nie mniej usuwanie sytuacji awaryjnej moim zdaniem przyspiesza szkolenia znakomicie:)


Aż głupio bo w 100% zgadzam się z Maćkiem. Głupio, bo w tym temacie nie podyskutujemy sobie za bardzo (może kiedyś w innym). Ale przy okazji podzielę się moim podejściem jako początkującego żeglarza. Najkrócej można to streścić tak: "wiem, że nic nie wiem". Jak wyjść z mielizny 10-tonowym jachtem lub cięższym? Nie wiem. Natomiast wiem, że było wiele wypadków. Wiem, że wielu doświadczonych żeglarzy miało w takiej sytuacji kłopoty. Czytałem wiele relacji Izby Morskiej czy w "utraconych jachtach". To co robię? Każę załogantom płynąć tak, aby echosonda pokazywała min. 100m. a następnie "profilaktycznie" opieprzam Ich, że "jadą" na 50m. Jeśli gdzieś mam wybór między 10m. a 20m. to każę płynąć bliżej 20m. A tam, gdzie jest poniżej 10m. najczęściej sam przejmuję ster. I to na jachcie z kilem poniżej 2m.

Czy warto ćwiczyć? Oczywiście! Ja staram się dość często ćwiczyć MOB. Głównie po to, aby ... "przestraszyć" załogantów. Bo po w końcu udanym wyciągnięciu kapoka czy butelki mogę powiedzieć: "widzicie! Jest 3B. A ile kłopotów miała CAŁA załoga aby:
a) nie stracić "człowieka" z oczu
b) wyłowić go
A co dopiero byłoby, gdyby to było 4B albo 5B i była jedna osoba za sterem itd. itp.
A zatem raczej nie wypadajcie!"

A co oprócz MOB? Pewien znany kapitan radził zdjąć ster (na niektórych jachtach robi się to jednym ruchem) i "sterować" tylko żaglami i balastem załogi. To ćwiczenie pomyślane z myślą o regatach i ćwiczeniu umiejętności manewrowania. Ale musi być bardzo pouczające. A przy okazji przy awarii steru - jak znalazł. Wypróbuję to przy najbliższej okazji? Dlaczego? Bo nic to mnie nie kosztuje. Ryzyko, że coś popsuje jest minimalne. A potencjalne nauki dla mnie i załogi - spore.

Jeśli chodzi o początkowe pytanie: mielizna? Na Omedze spróbowałbym. Ale co to da? Nie jest to zbyt trudne. Wystarczy, aby ktoś wyszedł i popchnął łódź. A na Bavarii 50 nie będę ryzykował. 2000 euro kaucji piechotą nie chodzi. ;-)

Acha! Pisałem ten post w odpowiedzi Maćkowi. Przed wysłaniem okazało się, że 9 (słowie: dziewięć) innych postów pojawiło się w tym wątku. Świadczy to o tym, że:
1. Marek poruszył ważny i ciekawy temat.
2. Pogłoski o śmierci forum i sezonie ogórkowym są mocno przesadzone. :-)

pzdr,
Andrzej Kurowski
http://strony.aster.pl/spelnij_marzenia

Autor:  JasiekN [ 19 sie 2011, o 09:54 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

skipbulba napisał(a):
Dla mnie to bez sensu. Znając paru żeglarzy nie znam nikogo, kto miałby potrzebę włążenia na tratwę. Tylko firmy szkoleniowe kosza kasę za wiedzę, któa jest całkowicie nie przydatna.


A ja znam... Facet jest z zawodu anglistą, śpiewa w zespole szantowym Banana Boat, ma na imie Paweł...

Utrata Oskarda - co potwierdziło postępowanie Izby Morskiej - nastąpiła wskutek działania siły wyższej oraz mechanicznego defektu istotnego elementu konstrukcyjnego jachtu, natomiast działania załogi i kapitana zostały uznane za wręcz wzorcowe...

Owszem, ewakuacja załogi Oskarda odbyła się nie do tratwy, lecz bezpośrednio na pokład statku. Niemniej - takie sytuacje, Skipciu, się zdarzają, są możliwe.

A poza tym - udział w kursie (kursach) STCW (zwłaszcza ITR i ppoż, z zaliczeniem "piwniczki") to naprawdę frajda!

Inni wydają kasę podobną na skok na bugee, który w sumie ma dużo wspólnego z seksem z panienką spod latarni: przyjemność trwa 15 sekund, a jak guma pęknie to masz przegwizdane... :-)

Autor:  elektryczny [ 19 sie 2011, o 09:57 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Kuracent napisał(a):
(słowie: dziewięć)
Kuracent napisał(a):
2. Pogłoski o śmierci forum i sezonie ogórkowym są mocno przesadzone.

Niepotrzebne skreślić i zamiast 9 byłoby 7 :lol:

Autor:  JasiekN [ 19 sie 2011, o 09:57 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Kuracent napisał(a):
To co robię? Każę załogantom płynąć tak, aby echosonda pokazywała min. 100m. a następnie "profilaktycznie" opieprzam Ich, że "jadą" na 50m. Jeśli gdzieś mam wybór między 10m. a 20m. to każę płynąć bliżej 20m. A tam, gdzie jest poniżej 10m. najczęściej sam przejmuję ster. I to na jachcie z kilem poniżej 2m.


Andrzej, a gdzie sprzedają takie echosondy, co pokazują aż stówę?

Nawet na Pogorii sonda zaczyna głupieć powyżej 50 :-)

Abstrahując od konieczności jej użycia przy tej izobacie :-)

Autor:  Jaromir [ 19 sie 2011, o 09:57 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

skipbulba napisał(a):
hmm... nie widze sensu trenowania wchodzenia na miel w idealnych warunkach. Inny jacht, inne miele, inne warunki. Wszystko będzie inaczej.

Nie wiem, ale zdaje mi się, że trenowanie ITR to bardzo polski zwyczaj :)

Zdaje Ci się, polski jest tylko zwyczaj mieszania kursów ITR dla żeglarzy z kursami pod wymagania SOLAS/STCW. Przez to straszy u nas często zwyczaj "zaliczeniowego" podejście do wielu poruszanych przy ćwiczeniu ITR zagadnień oraz dydaktyczna nędza w polskich ośrodkach...
Ale jakiejś wielkiej różnicy programowej nie ma, np:
http://www.rya.org.uk/coursestraining/c ... vival.aspx

skipbulba napisał(a):
Dla mnie to bez sensu. Znając paru żeglarzy nie znam nikogo, kto miałby potrzebę włążenia na tratwę. Tylko firmy szkoleniowe kosza kasę za wiedzę, któa jest całkowicie nie przydatna.

Chyba nie masz racji.
Potrzeby włażenia na tratwę nie ma niemal nikt - i to jest dość oczywiste.
Natomiast potrzebę posiadania wiedzy jak wleźć na tratwę i co robić by skutecznie siebie i innych towarzyszy niedoli wyratować - taką potrzebę żeglarze mają. Albo przynajmniej warto by mieli ;)

Autor:  maciek.k [ 19 sie 2011, o 10:00 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

skipbulba napisał(a):
hmm... nie widze sensu trenowania wchodzenia na miel w idealnych warunkach. Inny jacht, inne miele, inne warunki. Wszystko będzie inaczej.

Nie będę się upierał, podzielam część tych wątpliwości. Napisałem, że brałem w tym udział.

skipbulba napisał(a):
Nie wiem, ale zdaje mi się, że trenowanie ITR to bardzo polski zwyczaj

Jeżeli tylko Polski, to uważam, że jest to coś, czego akurat nie ma sie co wstydzić. To nie był akurat żaden ITR, ot dobra manewrówka na którą zapisało się full ludzi dobrowolnie. Na takich ćwiczeniach wychodzi różnica pomiędzy "teoretycznie" a "praktycznie". Dla mnie to trochę tak jak z tymi światełkami. Po godzinie człowiek posiadający książkę "Żeglarz i sternik jachtowy" staje sie ekspertem w kwestii rozpoznawania nocnych obrazów widzianych ... na papierze. Życie weryfikuje to przekonanie, ale w bezpiecznych warunkach.
Jak wziąłem w tej manewrówce udział, żeby mając kupę w gaciach nie odpalać tratwy po raz pierwszy w życiu. Może dzieki temu, odpukać, nie będę miał tej kupy aż tak dużo.

Pozdrawiam,
Maciek

P.S. Kolejnym naszym zwyczajem jest robienie długich przelotów. Na Christianso sąsiad, właściciel okrętu c.a. 14 m. z wielką dumą chwalił się, że na Bornholm przepłynął bagatela ... 140 Nm.

Autor:  Wojciech [ 19 sie 2011, o 10:05 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

Na kursach stermotorzysty widzieliśmy pewien film ...symulowane podjęcie osoby na jazie przez ekipę ratowników .
Miejsce zdarzenia jaz na rzece w okolicach Podkarpacia ( celowo nie wskazuję właściwego miejsca z uwagi na to, że film ten nigdy ponoć nie miał być upubliczniony ), płetwonurek podpłynął pod jaz, ekipa ratowników na łodzi motorowej miała podjąć " tonącego ".
W skutkach, które miały miejsce łódź z silnikiem przyczepnym została wywrócona przez napór wody dnem do góry , a osoba symulująca tonącego utopiła się ...tragedia.
Akcja podjęcia utopionego trwała ponad dwadzieścia minut...brak jakichkolwiek logicznych decyzji, panika, dezinformacja, okrzyki bezsilności...zagrożenie kolejnych osób utopieniem się ...

W życiu podejmowałem kilkadziesiąt osób z wywrotek jachtów, a opowiedziane zdarzenie nigdy nie były takie same.
Od wielu lat najpierw zbieram osoby z wywróconego jachtu przewożąc je na brzeg bądź na jacht w zasięgu wywrotki, a następnie podejmuję się stawiania jachtu.
Rzadko osoby uczestniczące w wywrotce namawiam do pomocy...tylko dlatego, że przyjęło się bynajmniej na naszym zbiorniku do stawiania jachtów przez doświadczonych w tych czynnościach.

Dla celów szkoleniowych przygotowujemy z ekipą ratowników WOPR-u. w miesiącu wrześniu br. kilka pokazów symulowanej wywrotki jachtu omega wraz z postawieniem jachtu na wodzie...

Autor:  Jaromir [ 19 sie 2011, o 10:07 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

elektryczny napisał(a):
skipbulba napisał(a):
Tylko firmy szkoleniowe kosza kasę za wiedzę, któa jest całkowicie nie przydatna.

W pełni się z Maćkiem zgadzam. Od siebie dodam, że dobrze jeśli żeglarz jest obyty z wodą, wówczas w wielu sytuacjach da sobie z takimi sytuacjami jak wchodzenie do tratwy, radę.
Co znaczy obyty?
Ano od dziecka miał kontakt z wodą, a więc dobrze pływa, czuje się pewnie w tej wodzie, nurkuje, nie przeszkadza mu woda w uszach, bez problemu otwiera pod wodą oczy, roślinność wodna nie jest dla niego ani pokrzywą ani obrzydliwa. Potrafi się wodą bawić w sensie, pływać na bylecym i na wszystkim innym itp.


Rozumiem, że "kontakt z wodą od dziecka" załatwia np. temat stawiania obróconej o 180° tratwy albo pomocy innym w dostaniu się do środka ratunkowego?

A "otwieranie oczu pod wodą" jest jednoznaczne z umiejętnością zastosowania środków ochrony cieplnej i wiedzą o postępowaniu przy hipotermii?

I rozumiem, że twierdzisz, że wystarcza samo "obycie" - by wiedzieć jak użyć pirotechniki, SART-u albo jak zachować się w kontakcie z helikopterem SAR?

Acha...

Autor:  skipbulba [ 19 sie 2011, o 10:10 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

JasiekN napisał(a):
Owszem, ewakuacja załogi Oskarda odbyła się nie do tratwy, lecz bezpośrednio na pokład statku. Niemniej - takie sytuacje, Skipciu, się zdarzają, są możliwe.

A poza tym - udział w kursie (kursach) STCW (zwłaszcza ITR i ppoż, z zaliczeniem "piwniczki") to naprawdę frajda!


owszem istnieją, ale są skrajnie rzadkie. Ludzie kończa ITR bo taka jest moda ale z zawiązaniem cumy czy ratowniczego mają problem.

A co do frajdy, to zależy co kogo bawi :) mnie nie bawi :)

*****

JasiekN napisał(a):

Andrzej, a gdzie sprzedają takie echosondy, co pokazują aż stówę?

Nawet na Pogorii sonda zaczyna głupieć powyżej 50 :-)

Abstrahując od konieczności jej użycia przy tej izobacie :-)


Mam chartplotter Garmina i dedykowany do niego przetwornik, 100M poazkuje bez wysiłku :)

Autor:  maciek.k [ 19 sie 2011, o 10:13 ]
Tytuł:  Re: Awaria najlepszą szkołą?

skipbulba napisał(a):
owszem istnieją, ale są skrajnie rzadkie


Ot, całkiem niedawno jakiejś Bavarce pod Bornholmem odpadł kil, jakiś Carter uderzył w kontener ... a sezon nawigacyjny zaczyna sie, gdy woda w Bałtyku ma 6/8 st. C.

Pozdrawiam,
Maciek

Strona 1 z 6 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/