Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 19 kwi 2024, o 13:10




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 441 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 ... 15  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 22 paź 2014, o 23:01 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 cze 2010, o 19:37
Posty: 13368
Lokalizacja: Port Rybnik
Podziękował : 1521
Otrzymał podziękowań: 2212
Uprawnienia żeglarskie: sternik jachtowy
Zbieraj napisał(a):
Formalnie: Chciałbym podziękować Milenie za pamiętnik, ale jak kliknę, to podziękowanie otrzyma Seba a nie Milena. Co robić, Droga Redakcjo? Jak rzyć, panie premierze?

Niema takiej rury, której nie można odetkać ;)

Janusz podziękuj Milenie tu viewtopic.php?f=39&t=19095&p=313713#p313713 :)

_________________
Wojciech1968 Port Rybnik
W życiu piękne są tylko chwile...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 22 paź 2014, o 23:09 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 lut 2010, o 00:53
Posty: 16789
Lokalizacja: Dziekanów Polski, dawniej Warszawa
Podziękował : 4105
Otrzymał podziękowań: 3967
Uprawnienia żeglarskie: mam, ale nie wiem po kiego...
Zbieraj napisał(a):
Wygląda to to jak
flaga Australii:

Obrazek

tylko czasami do góry nogami ;) :lol:

_________________
Robert Hoffman
***
https://stareaparatyimojefotografowanie.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 23 paź 2014, o 08:14 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 mar 2013, o 18:30
Posty: 7308
Lokalizacja: Oceany Konińskie
Podziękował : 3601
Otrzymał podziękowań: 1964
Uprawnienia żeglarskie: papierowe
Na Bałtyku pierwszy raz zobaczyłam wywrócony dyszlem w dół wielki wóz. Dla normalnych gwiazdy są normalnie, dla porombanych powywracane.

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 23 paź 2014, o 08:45 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 lut 2010, o 00:53
Posty: 16789
Lokalizacja: Dziekanów Polski, dawniej Warszawa
Podziękował : 4105
Otrzymał podziękowań: 3967
Uprawnienia żeglarskie: mam, ale nie wiem po kiego...
Jakby co, to Krzyż Południa, to ten po prawej z gwiazdek ;) :D Po lewej to Union Jack! ;) :D Aha, ta gwiazda pod Union Jackiem, to podobno Beta Centauri. Krzyż Południa przez teleskop wygląda tak:

Obrazek

Łatwo go pomylić z innymi krzyżykami na niebie:

Obrazek

_________________
Robert Hoffman
***
https://stareaparatyimojefotografowanie.blogspot.com/



Za ten post autor robhosailor otrzymał podziękowanie od: Kitt
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 23 paź 2014, o 08:49 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 paź 2010, o 14:59
Posty: 5461
Lokalizacja: Kraków
Podziękował : 2938
Otrzymał podziękowań: 2910
Uprawnienia żeglarskie: ciut ciut
Wojciech1968 napisał(a):
Zbieraj napisał(a):
Formalnie: Chciałbym podziękować Milenie za pamiętnik, ale jak kliknę, to podziękowanie otrzyma Seba a nie Milena. Co robić, Droga Redakcjo? Jak rzyć, panie premierze?

Niema takiej rury, której nie można odetkać ;)

Janusz podziękuj Milenie tu viewtopic.php?f=39&t=19095&p=313713#p313713 :)


Dobry pomysł, skorzystałam. :-)

_________________
Pozdrawiam,
Smoczyca


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 23 paź 2014, o 09:38 

Dołączył(a): 2 mar 2008, o 22:03
Posty: 9898
Podziękował : 370
Otrzymał podziękowań: 1279
Czy Andrzej kupił słynne trojkolorowe slipki?

_________________
pozdrowienia piotr


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 paź 2014, o 22:44 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 kwi 2009, o 16:10
Posty: 13715
Podziękował : 10186
Otrzymał podziękowań: 2415
Uprawnienia żeglarskie: Nie odebrany plastik
Może się okazać ,że Polonus będzie w Googlach :lol:
http://tvn24bis.pl/informacje,187/z-kom ... 81584.html

_________________
Po 15 latach (na forum) przestałem być VIP-em. za co? i po co?

"Jeszcze nigdy tak wielu nie oddało tak wiele wolności, tak łatwo"-Churchil.

Kłania się orłel... hukslej.

[size=70]Zapraszam na fejsa:"Dla tych co nie lubią szerokich ruf ;-)"
i "Marian Strzelecki"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 paź 2014, o 22:16 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 906
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 88
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
Taki SMS wczoraj nadszedł z pokładu Polonusa.

Wieje NE 2, Polonus fordewindem posuwa się do przodu z prędkością ponad 4 węzły. Nastroje dobre a z nudów wymyślamy coraz to bardziej urozmaicone jedzenie. Pusty ten Ocean. 3-4 statki na dobę, mijają nas daleko. Kierujemy się bezpośrednio do Rio , by Ci co wylatują mieli jeszcze czas na lokalne uciechy. Przed nami jeszcze 400 mil.


Załączniki:
Rio-de-janeiro.jpg
Rio-de-janeiro.jpg [ 125.26 KiB | Przeglądane 6269 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 paź 2014, o 22:18 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 cze 2009, o 16:22
Posty: 8653
Lokalizacja: sv Nimrod, Newhaven, UK
Podziękował : 3578
Otrzymał podziękowań: 2362
Uprawnienia żeglarskie: Sternik morski (no wymieniłam w końcu..)
3-4 statki na dobę? Tłok!

to ja muszę chyba jeszcze przemyśleć ten rejs, chciałam spokój, ciszę... :rotfl:

_________________
Pozdrawiam, Monika Matis
http://www.facebook.com/theseanation

My recent thought:
"...pessimist moans about breakdowns, optimist expects it won't break; realist makes it easy to fix..." :D


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 paź 2014, o 09:28 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 906
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 88
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
SMS z pokładu Polonusa dziś nad ranem :


70 mil do Rio. Wieje regularne 7 B w szkwałach do 9 B. Genua zrolowana do ok 6 m 2, daje prędkość 6-7 knt. Dzisiejszy rekord przy zjeździe z fali 9,8 knt. Wkrótce większa relacja.

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 paź 2014, o 09:41 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 5 paź 2011, o 08:20
Posty: 4768
Lokalizacja: Miasto Cudów nad Kamienną
Podziękował : 1364
Otrzymał podziękowań: 1257
Uprawnienia żeglarskie: sternik mieliźniany
6m2 daje 6 knots czyli 1 m2 daje 1 knota średnio przy 8B. Za 10 godzin w Rio
Ile trzeba jeszcze genue zrolować aby czas rejsu do Rio wyniósł 24 godziny ? :roll: :D

_________________
"Bałtyk nocą skłania do przemyśleń.Ciemno i tylko woda dookoła.Czasem jakieś światełko w oddali, które szybko znika.Szum wiatru w olinowaniu i bulgot wody od dzioba jachtu." cytat z drugiego tomu " Przygód na Morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 paź 2014, o 09:52 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 mar 2013, o 18:30
Posty: 7308
Lokalizacja: Oceany Konińskie
Podziękował : 3601
Otrzymał podziękowań: 1964
Uprawnienia żeglarskie: papierowe
Widzę, że też sie martwisz o zdrowie Kuracenta, gdy czas nie będzie sie zgadzał.

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 paź 2014, o 09:56 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 6 lip 2009, o 10:59
Posty: 3165
Lokalizacja: Gliwice
Podziękował : 449
Otrzymał podziękowań: 478
Uprawnienia żeglarskie: kapitan jachtowy
Netart napisał(a):
70 mil do Rio. Wieje regularne 7 B w szkwałach do 9 B.


Toż to piękna żeglarska pogoda, pozazdrościć...


Załączniki:
rio.jpg
rio.jpg [ 88.72 KiB | Przeglądane 6996 razy ]

_________________
“We are all travellers on the earth. We come...we see...we go...”
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 paź 2014, o 11:40 

Dołączył(a): 8 kwi 2014, o 17:13
Posty: 3
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Uprawnienia żeglarskie: zawsze za małe
Zielony Tygrys napisał(a):
Widzę, że też sie martwisz o zdrowie Kuracenta, gdy czas nie będzie sie zgadzał.


Kuracent da radę - nie z takich opresji wychodził. Za to ile potem będzie barwnych opowieści! :rotfl:

_________________
Pozdr.
Kulawy Bosman


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 paź 2014, o 15:55 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 906
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 88
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
Polonus dopłynął do Rio.
Jest w Marina da Gloria

pozdrawiam
Andrzej

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 paź 2014, o 16:04 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 mar 2013, o 18:30
Posty: 7308
Lokalizacja: Oceany Konińskie
Podziękował : 3601
Otrzymał podziękowań: 1964
Uprawnienia żeglarskie: papierowe
Czekamy na relację i przebierami płetwami z ciekawości.

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 paź 2014, o 09:47 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 906
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 88
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
A tymczasem na South Georgia. Leży taki jeden z drugim na brzegu...i nic...kompletnie nic....

http://www.sgisland.gs/index.php/%28h%2 ... am?useskin


Załączniki:
South Georgia - obcy.png
South Georgia - obcy.png [ 423.72 KiB | Przeglądane 6808 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowanie od: Marian Strzelecki
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 paź 2014, o 11:32 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 5 paź 2011, o 08:20
Posty: 4768
Lokalizacja: Miasto Cudów nad Kamienną
Podziękował : 1364
Otrzymał podziękowań: 1257
Uprawnienia żeglarskie: sternik mieliźniany
Netart napisał(a):
Leży taki jeden z drugim na brzegu...i nic...kompletnie nic....


Podobnie jak u mnie w domu :mrgreen:

_________________
"Bałtyk nocą skłania do przemyśleń.Ciemno i tylko woda dookoła.Czasem jakieś światełko w oddali, które szybko znika.Szum wiatru w olinowaniu i bulgot wody od dzioba jachtu." cytat z drugiego tomu " Przygód na Morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 lis 2014, o 19:26 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 cze 2010, o 18:03
Posty: 4794
Podziękował : 652
Otrzymał podziękowań: 347
Uprawnienia żeglarskie: k.j., kpt.mt.
Wojciech1968 napisał(a):
Zbieraj napisał(a):
Formalnie: Chciałbym podziękować Milenie za pamiętnik, ale jak kliknę, to podziękowanie otrzyma Seba a nie Milena. Co robić, Droga Redakcjo? Jak rzyć, panie premierze?

Niema takiej rury, której nie można odetkać ;)

Janusz podziękuj Milenie tu viewtopic.php?f=39&t=19095&p=313713#p313713 :)


Milena mówi, że dalsza część pamiętników jest w laptopie Seby. Aż boję się, bo w międzyczasie wiele zdarzyło się...

pzdr,
Andrzej Kurowski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 lis 2014, o 18:01 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 paź 2011, o 14:32
Posty: 458
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował : 284
Otrzymał podziękowań: 203
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
to druga część moich zapisków - ponieważ wieści z Polonusa zaczęły się pojawiać w różnych miejscach poproszę administratorów o połączenie przynajmniej moich wieści - gdziekolwiek

Z pamiętnika Mileny - część 2

Gdzieś pod brzuchem Brazylii

Gorąco, i gorąco, i gorąco. Płyniemy przez pierwszy dzień ładnym bajdewindem, potem wiatr odkręca do połówki. Wieje w zasadzie równo 3-4, jak to w passatach. Koszulki idą weg, opalamy brzuchy. Seba, jako najbardziej w tym względzie doświadczony, przechodzi do fazy zrzucania wylinki. W ten sposób, z tlenionego południowca staje się na powrót typem wikinga. Mnie niestety też pokarało i właśnie ściągam z czoła warstewkę zbyt mocno opalonego naskórka. Oczywiście nad zejściówką kula się z osiem buteleczek wszelakich płynów z filtrami. Kuracent przyglądając się obojgu nas sięga po jeden i za chwilę mamy na pokładzie albinosa: nie zdołał (nie umiał? zostawił celowo?) rozsmarować gęstego kremu i do wieczora chodzi taki „wybielony”.

Wokoło woda w kolorze prawdziwego błękitu, pod wieczór przechodzi w indygo (chłopaki mnie nie zrozumieli). Gwiazd na niebie jakby więcej niż na północy, ale nie znajdujemy Krzyża Południa (podobno jeszcze jesteśmy za wysoko).

Monotonię wacht urozmaica Andrzej: robi kawę, Eryk podłącza się pod zamówienie i prosi o rozpuszczalną. Andrzej po kilku minutach podaje kawę i pyta „cukier?", na co Eryk „nie, no weź, ja jestem wystarczająco słodki”. Kuracent ostatnim gestem podając kubek konkluduje „to sprawdź czy odpowiednio mocna” :D

Nie wiadomo od czego jeden załogant walczy z brzuchem. Podejrzenia padają szeroko – od owoców po podobno ładne Brazylijki spotkane na plaży Recife. Temat dolegliwości jelitowych towarzyszy nam przez cały dzień. I w tym temacie Andrzej przebija monotonie rejsu: zanim kończy się dzień Kuracent zostawia po sobie kolejne powiedzenie: „nie rozśmieszajcie mnie, bo to działa na powiększenie biegunki. No widzicie? Rozśmieszyliście mnie i muszę iść do ubikacji”

Dostałam dwa prezenty urodzinowe: po pierwsze jeden dzień życia więcej gdy w niedzielę od rana wkręciłam sobie datę 20 października. Byłam tak przeświadczona o swojej racji, że poskreślałam daty w rozpisce wacht. Nie dowierzałam nawet czwórce moich współtowarzyszy, którzy odsyłali mnie do dziennika jachtowego – w nim również gotowa była poprawiać „błędy”.
Drugim prezentem było stadko delfinów o świcie – coś śpiewały, albo kichały – do końca nie jestem pewna. A na koniec dnia było ciasto i świeczka i koszulka "żeglarka.pl"


Salvador, 21 października

Wchodzimy do niego o dwie godziny za późno, by móc podziwiać panoramę w promieniach zachodzącego słońca. Salvador leży w dużej zatoce, która w większości służy jako reda – statków jest dużo i nie ułatwiają podejścia. Wybraliśmy Bahia Marinę; za dnia wejście wydawało się banalne, ale po nocy zamiast zielonych i czerwonych świateł po odwrotnych stronach do „naszych”, w zasadzie główkę portu jachtowego sugerowało różowe światełko. Ktoś odebrał od nas cumy, wiec od razu zrobiło się nam miło. Marina na poziomie, z knajpką, gdzie pijemy pierwsze piwo.
Na cały Salvador mamy bardzo mało czasu: trzeba zrobić spore zakupy na kolejny skok do Rio, trzeba się odprawić co Sebie zajmuje ponad pół dnia (ach ta Ameryka Południowa!), trzeba od nowa powalczyć z pontonem, bo znowu wisi jak flak, no i trzeba coś zobaczyć z tego – podobno- jednego z piękniejszych miast Brazylii.
Z obowiązkami walczymy do wczesnego popołudnia, potem – na miasto. Salvador położony jest na stromym zboczu. Mariny, porty i część terenów mieszkaniowych jest na poziomie morza, ale całe stare miasto – Cidade Alta, rozpościera się kilkadziesiąt metrów powyżej. Stąd jednym z charakterystycznych punktów Salvadoru jest winda miejska wożąca mieszkańców między dwoma poziomami miasta, a która w nocy podświetlona jest na różowo.
Salvador jest pierwszą stolicą Brazylii, dlatego na każdym kroku wychodzi z niego kolonialny charakter. Domy, jakie można spotkać np. w Nowym Orleanie, czy Olindzie, o której wcześniej wspominałam, tu występują gęsto na Cidade Alta. Cześć z nich jest ładnym sklepami, bankami i restauracjami, ale większość to niezbyt bogate (delikatnie mówiąc) domy zwykłych Brazylijczyków. Wąskie uliczki, z mieszkańcami siedzącymi na stopniach przed klatką schodową, z kobietami, które na ulicy, na 3 krzesłach prowadzą przenośny zakład fryzjerski zaplatając dziesiątki cieniutkich warkoczyków swym koleżankom, z mężczyznami, którzy przez otwarte drzwi i okna baru podglądają jakiś ligowy mecz i z sprzedawcami różnych dupereli rozłożonych na ziemi i parapetach – tak wygląda stary Salvador. U jednej z takich ulicznych handlarek kupuję biżuterię ze słomy ☺. Cieniutka, ładnie zapleciona, ze złotą nitką robi wrażenie. Ponieważ każdy z „klejnotów” kosztuje 5-10 reali (5,5 – 13 zł) na zakup dla swoich bliskich decydują się również panowie.
Cidade Alta to jeszcze jeden typowy obrazek: Kreolki w pięknych, bogatych strojach, pozwalające się za kilka reali fotografować lub siedzące na stołkach i sprzedające koprę (twarda część kokosa) z misek, które toną w ich przepastnych spódnicach.
Spódnice są naprawdę ogromne – złożone z kilku warstw tkanin albo maskują szerokie biodra, albo oszukują wzrok sugerując, że te biodra właśnie takie są. Wywiązuje się dyskusja między naszymi panami o tym, że faktycznie spora część Brazylijek kusi krągłościami ponad europejskie standardy, ale również o modzie, w imię której spodnie (np. jeansy) szyte są w taki sposób, by móc je wypchać sztucznie. Takie pupo-push-up’y.
Kończymy zwiedzanie starego Salvadoru kolacją w lokalnym barze – zajadamy się rodzajem curry z krewetkami i rybą, które tutaj nazwa się moqueca.
Powrót na jacht, wymiana genui, tankowanie ropy, tankowanie wody, prysznice i … jest późna noc. Decydujemy się trochę pospać i wyjść wczesnym rankiem.
Wracając jeszcze do wody - podobno tankowanie było udane tylko za sprawą mojej sukienki. Pakując się postanowiłam jeden taki ciuch „na miasto” zabrać. Jeszcze miałam ją na sobie, gdy się okazało, że worek złączek do wody nie zawiera akurat tej, która pasuje do podłączenia na kei. Marina już dawno zamknięta, a jedyny umyślny kręcący się po pomostach mówi, że trzeba poczekać do 9-tej dnia następnego. A my mieliśmy wyjść w nocy. Chłopaki rozłożyli ręce i sceptycznie patrzyli na mnie gdy stwierdziłam, że jakoś musi się udać. Namówiłam pana z mariny, by odkręcił odpowiednią złączkę od sąsiedniego jachtu i na chwilę ją „pożyczył”. Po małych kilku minutach woda polała się do zbiorników Polonusa. Dzięki sukience? – no może…

Jak już jestem przy kobiecych aspektach żeglowania: poza tym, że jedną sukienkę dobrze mieć (następnego dnia zostałam zapytana, czy mogłabym zakładać tę sukienkę nie tylko na lądzie :) ) to stwierdzam, że kremy i balsamy do ciała, a także kremy do rąk i oliwki do paznokci i skórek (tak, tak istnieją takie) są zupełnie zbędne. Ilość wody i pary wodnej unosząca się wszędzie dookoła jest tak wysoka, że skóra przez cały czas pozostaje doskonale nawilżona. Krem nałożony na twarz pozostaje na niej przez kilka minut po czym jest usuwany przy ocieraniu potu z twarzy.

Skok na Rio

Odległość i ściągnięte griby wskazują, że nie wyjdzie nam odwiedzenie jeszcze jednego portu poza Rio. Tak więc płyniemy kilkadziesiąt mil od brzegu szukając pozostałości po pasatach. Dni weszły w rutynę: wachta, spanie, jedzenie, wachta, kambuz, spanie, książka … Sporo rozmawiamy więc co niektórzy z nas odczuwają braki snu (ja :) ). Po wyjściu z Salvadoru zaczynam z powrotem szukać Krzyża Południa. Kuracent ściągnął sobie odpowiednie aplikacje i teraz każda nasza nocna wachta ma wpleciony obrazek Andrzeja nachylającego komórkę pod różnymi kątami. Próbujemy rozgryźć funkcje aplikacji. Tak przez pierwszą noc, drugą, trzecią… i nadal Krzyża nie umiemy znaleźć. Do poszukiwań angażujemy resztę załogi; Seba twierdzi, że już już wie i go widział, ale jak ma pokazać to … pojawiają się chmury. Aż chciałabym krzyknąć za Danutą Rinn „Gdzie ci mężczyźni” co potrafią kobiecie pokazać gwiazdy??? (o! może to powinno być moim kryterium poszukiwania następnego rejsu).
Gwiazdy spadają codziennie (conocnie?). W trakcie drugiej wachty zorientowałam się, że to dość powszechne zjawisko. Tak więc sprytnie przygotowałam sobie kilka życzeń do przodu, żeby być gotowa, gdy spadnie kolejna. Takie mało spontaniczne wróżenie liczy się, czy nie?

Kuracent jest kochany. Woła mnie na poranną wachtę (dołączam do niego na 2 godziny). Widzę, że wygląda jak zmokła kura, woda nadal leje się z nieba. Kuracent sugeruje mi poczekanie pod pokładem aż deszcz się skończy (no czyż nie kochany?). Po kwadransie wychodzę go zmienić przy sterze; deszcz nie leje, ale za to upierdliwie skapuje na mnie woda z bomu. Proszę więc Andrzeja, żeby przesunął wózek od talii grota lekko w lewo. Andrzej jak zawsze pełen chęci zabiera się do zmiany, ale widzę pewien niepokój w jego oczach i rękach. Dla zrozumienia całości scenki muszę to zobrazować: wózek jest metalową szyną przykręconą do stalowej części spodniej śrubami rozmieszczonymi równiutko co kilka centymetrów (to ważne). Spokojnie tłumaczę: tu popuść, tu wyciągnij. Kuracent, z milionem myśli przebiegającymi mu przez głowę (to widać po dzikich oczach) i ze sznurkiem w ręce mówi „ale jak mam go przesunąć, a zaraz, zaraz, tak po prostu? A! w sensie, że ten wózek jest analogowy, nie cyfrowy!! :rotfl: ”. No czyż nie kochany?
Żeby było jasne: wózek od talii jest analogowy, a wózki szotowe - cyfrowe (bo mają dziurki-zapadki).

Co może być przedmiotem rozmów gdy się nic nie dzieje? Hasła do krzyżówek – rozwiązujemy je namiętnie wszyscy razem, aż do przesytu. A jeśli nie krzyżówki, to … jedzenie. Niechcący zostaje wprowadzona mała doza rywalizacji w serwowanych daniach. Kulinaria stanowią niekiedy wyzwanie gdy na pięcioro osób jedna nie je warzyw, za to do wszystkiego musi dodać majonez, a druga nie trawi majonezu, śmietany i innych „białych” rzeczy. Ku mojemu niezadowoleniu niestety ze świeżych ryb nici: pierwszą zarzuconą przynętę coś wzięło, ale zerwało, a przy drugiej okazji mała łódka z rybakami, zupełnie dziwacznie oświetlona, tak zarzuciła sieci, że musieliśmy zrobić kilka kółek zanim bezpiecznie w nich wyszliśmy. Niestety ofiarą zabawy z rybakami padła nasza wędka. I tyle widziałam świeże ryby.

Na dwie doby przed wejściem do Rio de Janeiro idziemy między wybrzeżem a akwenem zajętym przez platformy wiertnicze. Światełek mnóstwo – i same platformy, i obsługujące je statki. Nocne wachty zdecydowanie najatrakcyjniejsze ze wszystkich dotychczasowych.

Z każdym równoleżnikiem dalej na południe nocami robi się chłodniej – już nie siedzimy do rana w koszulkach, nakładamy polary i coś przeciwdeszczowego, bo zdarzyły się 2 dni z opadami w kratkę. Ale nawet gdy pada, to najlepiej zostać z jak najmniejszą liczbą ciuchów na sobie – jest potem prościej to suszyć. Ostatni twardziel (Seba) wyciąga swój śpiworek.
29 października zaczyna w końcu porządnie wiać. Do tej pory najczęściej pod wiatr, czasami pod żaglami, czasami na silniku. Przy połówce po raz pierwszy w tym etapie stawiamy bezana. Przewietrzył się przez 2 godziny, został uwieczniony na zdjęciach (żeby nie było, że Polonus jest niedożaglowany), wiatr się zmienił i bezan powędrował z powrotem do pokrowca.


Zbliżamy się do przylądka Cabo Frio gdzie nasza trasa skręca ostro na zachód – bezpośrednio do Rio. Wiatr tężeje, ale jeszcze ładniej wbudowują się fale. Jedziemy po 7-9 węzłów na samej genui. Wiatr podwiewa najpierw do 30-kilku, potem do 40 węzłów. Jedziemy na falach w promieniach schodzącego do morza słońca, widząc już zarysy wysokich gór. Ale frajda! Jedna po drugiej osoba nie chce oddawać steru choć ręce i plecy bola od ciągłego kontrowania... Zabawa nie kończy się nawet po zarefowaniu żagla – nadal prędkości 5-7 węzłów. W żadnej pogodzie takiego wiatru nie było. Podejrzewam, że to układ tego przylądka może lokalnie podkręcać wiatr i fale. Gdy wstaję już na ranną wachtę – wieje łagodna 3 na wypłaszczonym morzu.

Zaczynamy wchodzić w zatokę Guanabara. W końcu, po usilnym wpatrywaniu się w górki figura Jezusa Zbawiciela nas…. nie zachwyca – mały jakiś taki, niepozorny, ale faktycznie widoczny z każdego miejsca Rio. Mając na trawersie Głowę Cukru Kuracent wychyla się z nawigacyjnej i oświadcza, że dziwną rzecz odkrył: AIS podaje, że zaraz minie nas statek w drodze pod żaglami, gdy tymczasem jak okiem sięgnąć żadnej żaglówki nie widać. Tym razem to nie wytwór Andrzeja, ale brazylijskich sił zbrojnych – czyżby to jakaś forma utajenia? - zdjęcie poniżej.

Po 7 dobach żeglugi osiągamy Rio de Janeiro i stajemy w Marina do Gloria, w środku miasta, bezpośrednio przy centrum i starej dzielnicy Santa Teresa. Niestety hałaśliwie blisko również lotniska krajowego, na którym mimo, że to nie międzynarodowy port to lądują i startują maszyny co kilka minut. Efekt jest taki jakby siadały na kei obok – zaraz za palmami mariny.
Formalności, kąpiel i – w miasto w poszukiwaniu samby.


Załączniki:
statek żaglowy w drodze.png
statek żaglowy w drodze.png [ 202 KiB | Przeglądane 6566 razy ]
walka z bezanem.png
walka z bezanem.png [ 187.46 KiB | Przeglądane 6566 razy ]
Kuracent na biało.png
Kuracent na biało.png [ 174.05 KiB | Przeglądane 6566 razy ]

Za ten post autor Milena otrzymał podziękowania - 16: Były user, Janna, Kuracent, Maar, Margrabi, markrzy, Micubiszi, Moniia, Moris29, Moroszka, Netart, Seba, tuptipl, Zbieraj, Zielony Tygrys, Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 lis 2014, o 18:23 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 paź 2011, o 14:32
Posty: 458
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował : 284
Otrzymał podziękowań: 203
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Z pamiętnika Mileny część 3

Rio, sobota, 1 listopada 2014

Jak tu cokolwiek pisać, jeśli na początku powiedzieliśmy sobie – parafrazując Kac Vegas -co się dzieje na Polonusie, zostaje na Polonusie?

Za nami pierwszy, techniczny dzień i cały aktywny piątek. Czwartek, po porannym wejściu do portu był trochę stracony dla Rio. Po pierwsze trzeba było porobić różne rzeczy przy jachcie, załatwić formalności, a po drugie byliśmy po prostu wszyscy niedospani. Pod koniec dnia próbowaliśmy przejść się po najbliższej okolicy – wg mapy niedaleko naszej mariny rozciąga się dzielnica Santa Teresa, opisywana w przewodnikach jako urokliwe miejsce ze starymi domkami, wąskimi uliczkami i kolonialnym charakterem. Takiego miejsca szukaliśmy; połaziliśmy uliczkami, które ostro pięły się w górę szukając tego opisywanego klimatycznego miejsca, ale poza litrami wylanego potu (mimo, że słońce już zaszło, i mimo, że poprzedniej nocy na morzu nawet bywało nam chłodno - w samym mieście powietrze stało) niczego szczególnego nie doświadczyliśmy. Jedyne spostrzeżenie jakie nam się nasunęło to wysoko zakratowane wejścia do domów-apartamentowców. Tak praktycznie wyglądało każde wejście – z jednej strony, myśląc o brazylijskiej przestępczości, nic nam się nie stało, ani nawet nie czuliśmy w żadnym momencie zagrożenia, jednak z drugiej strony takie kraty oraz ostrzeżenia, które co chwila ktoś nam serwuje każą zachować minimum rozsądku.

Piątek, po zatankowaniu paliwa i klarze na i pod pokładem, spędziliśmy doświadczając uroków miasta. Zaczęliśmy – jak na prawdziwych turystów przystało – od Corcovado. Figura Jezusa nas nie zachwyciła - zatłoczone miejsce z nie tak znowu wielkim posągiem. Jedyną wartą grzechu rzeczą były widoki, choć i te zasnute były mgiełką. Tu miasta nie poczuliśmy.

Poznajemy układ komunikacyjny w Rio – metro + busy, kilka głównych arterii i linia brzegu z plażami raczej nie pozwalają się zgubić.

Copacabana! Jest już dość późno gdy w końcu do niej docieramy, plaża jest pustawa, ale nadal urzędują uliczni sprzedawcy. Zanim zdążyłam się rozebrać już miałam przyniesiony leżaczek i kubek caipirinhi. Wchodzimy do wody i… cholera, nie popływam! Przybój i cofająca się fala są tak silne, że zwalają z nóg. Eryk z pierwszą falą gubi okulary, Seba czapkę.

Obok nas na brzegu rodzinka z dwiema małymi dziewczynkami. Maluchy ssą pierś, mama pali papierosa i od czasu do czasu popija piwo. Pewnie patrzymy jak idioci, bo starsza kobieta zaczyna coś do nas gadać. Po chwili ląduje mi na kolanach cieplutka Izabel, a Seba dostaje Jasmine, której owinięcie go dokoła swojego palca zajęło tyle co mrugnięcie powieką. Przyjaźń polsko-brazylijska rozkwita. Zapada zmrok i od razu dostajemy ostrzeżenia od panów leżakowych, żeby nie zostawać na plaży – wymownie pokazują pistolet. Przenosimy się do barów i testujemy kolejne caipirinhię. Przy okazji dowiadujemy się jaka jest różnica między tym drinkiem a caipiropshką – ta druga jest dla kobiet, zawiera inny alkohol niż tradycyjna wódka cachaca i podobno mniej po niej ”jedzie”.

Wieczór jest uroczy znowu za sprawą Kuracenta. Samba i bossa nova na żywo, poznani Brazylijczycy i Brazylijki, kolejne szklaneczki słodko-kwaśnego drinka i … (ach, to Vegas!) Kuracent ze smutkiem pointuje dzień kolejnym powiedzeniem „cóż, nie ma przyzwolenia na wolną miłość na Polonusie”.

Marina da Gloria, Rio 3 listopada

Copacabana pozostawiła w nas duży niedosyt piasku i wody, dlatego kolejny dzień zaczynamy od drugiej, sławnej plaży Rio – Ipanemy. Przechodzimy przez tłumy ludzi (a jest 1 listopada!), żegnam się w myślach z leżaczkiem, ale zupełnie niepotrzebnie, bo znowu nie wiadomo skąd pojawia się pan leżaczkowy; on odchodzi z 30 realami, a my mamy zostajemy z kompletem leżaków z parasolką. Seba z Markiem chcieli chyba bardziej poczuć naturę, bo na granicy dobiegającej fali usiedli wprost na piachu. Minutę później okazało się, że granica przebiega w trochę innym miejscu – nie zdążyli zdjąć żadnego ciucha, ani podnieść plecaków.

Miałam się za niezłego pływaka, aż do pierwszej większej fali. Śmiało rzuciłam się w załamującą się falę chcąc wypłynąć na za jej grzbietem, jak to zwykle robię w Bałtyku a tymczasem … w ułamku sekundy moje nogi poleciały do góry, czułam, że wykonałam kilka fikołków i zupełnie straciłam orientację gdzie góra gdzie dół.

Pamiętacie te ostrzeżenia pisane na forum, że brazylijska przestępczość objawia się m.in. zrywaniem staników? Otóż muszę to potwierdzić – tak doświadczyłam tego na własnej skórze, tyle, że nie za sprawą złych ludzi, ile przez ten cholerny przybój – ratując życie w młynku wody musiałam też ratować honor trzymając mocno stanik.

No właśnie – tekstylia na plaży. Staniki są – nikt nie chodzi topless. Za to nawet moi koledzy stwierdzili, że staniczki noszone przez Brazylijki są o dwa numery za małe. I nawet apetycznie to wygląda do czasu, gdy mówimy o nastolatkach. Niestety plaże należą do wszystkich i przekrój społeczeństwa odpowiada temu na ulicy: bardzo dużo otyłych ludzi, nawet wśród młodzieży. Zdarzają się ładne okazy – wówczas nasi panowie łapali za aparaty. Tak jak dziś w Europie jest moda na bieliznę (również plażową) w stylu retro, tak tutaj bikini składa się głównie ze sznureczków. Przez kilka godzin zauważyliśmy 3 stroje jednoczęściowe. W swoim bikini zdecydowanie psułam średnią powierzchnię materiału na ciało. Strój obowiązujący dla panów to bermudy lub bokserki i muszę przyznać – na niekorzyść swojej płci – że Brazylijczycy ogólnie wyglądali lepiej.

Życie w Rio jest tanie, a wódka efektywna: zjadamy konkretne śniadania na pokładzie Polonusa, a potem już tylko butelki z napojami przeplatane kubeczkami caipirinhi; jeść się nie chce, temperatura 35 stopni, więc proporcja ceny do efektywności wódki wychodzi bardzo korzystnie. Czasami zjadamy coś pod wieczór, a czasami nie. 1 listopada kończymy w jednym z barów – tłumy ludzi przy stołach i tych tańczących. Dołączamy do nich z Tadziem i bawimy się dobrze, w przeciwieństwie do Eryka (za mało żółtego sera przez ostanie 2 dni?).

Niedzielę zaczyna się i kończy łazęgą – bez żadnych planów, idziemy na azymut z założeniem „gdzieś tam musi być ta Santa Teresa”. Zaczyna mnie bole brzuch – wczorajszy brazylijski sobert z guarany daje chyba o sobie znać. Koledzy bardzo uczynni i przejęci: najpierw dostaję tabletkę, potem sadzają mnie w obskurnym barze na ulicy i serwują ciepłą, czystą wódkę. A potem mam ciężkie nogi przez kolejne 2 godziny. Kuracją ożywczą okazuje się 198 schodów prowadzących na górny taras Santa Teresy. Schody pozbawiają nas resztek wody, resztek sił i resztek alkoholu. Same straty! Ale w końcu znajdujemy dzielnicę, której szukaliśmy – faktycznie urokliwe miejsce, pachnące bohemą i dobrym żarciem. W końcu próbujemy narodowe danie Brazylii – feijoada, czyli rodzaj gulaszu na bazie czarnej fasoli i nieznacznej ilości mięsa. Da się zjeść, ale o wykwintnym daniu nie ma co mówić.

Przed kolejną porcją pisania poszłam pod prysznic – niestety każda wizyta w tym przybytku oznacza utratę kolejnych warstw naskórka i to z najdziwniejszych miejsc typu kolana.

NA Santa Teresie rozstajemy się na chwilę (a tak przynajmniej nam się wydaje) z Kuracentem – wraca na Maracanę, żeby, jak twierdzi posiedzieć przez pół godziny na meczu lokalnych drużyn i poczuć emocje stadionowe. Miał wrócić o 21.30; przed jedenastą namierzamy telefonicznie drania. No jest – na najbliższej stacji metra, a już myśleliśmy, że Kuracent Maracanę zaserwował nam tylko jako przykrywkę. Wraca i opowiada o swoich przygodach (a jakże!) jak to jeździł jedna linią metra trzy stacje do przodu i trzy do tyłu, z powrotem na Maracanę zanim się zorientował, że to linia wahadłowa.

Dzień kończymy bujaniem się w hamaczku (ostatni genialny nabytek Seby – pojemność sprawdzona: trzy osoby) - oj, przyjemnie, przyjemnie... ;)

Kolejny dzień mija głównie na czyszczeniu jachtu, a także na czekaniu na Andrzeja, który z miasta wraca na jacht z 2,5 godzinnym opóźnieniem – znowu wszyscy się denerwują poza Kuracentem. Właśnie siedzi obok mnie, na 1,5 godziny przed odlotem swojego samolotu, ze swym plecaczkiem na kolanach, zostawiając prawie wszystkie rzeczy, które nabył w Brazylii na koi - "wrzućcie je do morza" mówi i wychodzi :)

Wyprawiwszy Andrzeja na lotnisko, zostaje nam ostanie popołudnie w Rio i ostatnia noc - trafiamy do dzielnicy Leblon - na plaży już się nie kładziemy (protest Eryka), za to wędrujemy handlową dzielnicą, robiąc ostatnie zakupy. Ostatnie drinki już w towarzystwie nowego załoganta (tym razem egzemplarz, który nie je mięsa :) - będą mieli wesoło).

Dobrze było. Ba, nawet mogłabym powiedzieć więcej, ale przecież parafraza na wstępie nie była bez kozery ;). Czytaczom - tym spoza Polonusa mogę powiedzieć: szukajcie nowych okazji, bo warto.
E.



Za ten post autor Milena otrzymał podziękowania - 16: Były user, Kuracent, Maar, marchew, Margrabi, markrzy, mdados, Micubiszi, Moris29, Moroszka, Netart, Seba, tuptipl, Zbieraj, Zielony Tygrys, Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 lis 2014, o 18:30 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 cze 2010, o 18:03
Posty: 4794
Podziękował : 652
Otrzymał podziękowań: 347
Uprawnienia żeglarskie: k.j., kpt.mt.
To ja dodam, że w mieście (czyli Rio) najbardziej podobały mi się plaże. W przeciwieństwie do innych osób nie mam z nich zbyt wiele zdjęć z plaż. Tu wrzucę zdjęcie Mileny z Jasmin. Choć Jasmin najchętniej przebywała z Sebą. (Milena, czy możesz np. opublikować zdjęcie IMG_0558.img ?).

Załącznik:
Milena_z_Jasmin.jpg
Milena_z_Jasmin.jpg [ 79.59 KiB | Przeglądane 6525 razy ]


pzdr,
Andrzej Kurowski


Ostatnio edytowano 6 lis 2014, o 18:38 przez Kuracent, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 lis 2014, o 22:21 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2011, o 01:22
Posty: 1212
Podziękował : 263
Otrzymał podziękowań: 367
Uprawnienia żeglarskie: sterownik azjatycki
Świetna relacja Mileno. W nagrodę od foruma powinnaś dostać przynajmniej dofinansowanie do tej caipirinii, chociaż... może nieco zbyt konsekwentnie zastosowałaś się do tej swojej parafrazy. :mrgreen:

A to:
Milena napisał(a):
Życie w Rio jest tanie, a wódka efektywna
to najlepszy slogan reklamowy branży turystycznej jaki widziałem! :mrgreen:

Milena napisał(a):
Ponieważ każdy z „klejnotów” kosztuje 5-10 reali (5,5 – 13 zł) na zakup dla swoich bliskich decydują się również panowie.
Jednak na pieniążki trzeba tam uważać, bo kurs wymiany potrafi być nieprzewidywalnie płynny! :rotfl:

_________________
Pozdrawiam,
Marcin


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 lis 2014, o 22:43 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 cze 2010, o 18:03
Posty: 4794
Podziękował : 652
Otrzymał podziękowań: 347
Uprawnienia żeglarskie: k.j., kpt.mt.
Margrabi napisał(a):
Świetna relacja Mileno. W nagrodę od foruma powinnaś dostać przynajmniej dofinansowanie do tej caipirinii, chociaż... może nieco zbyt konsekwentnie zastosowałaś się do tej swojej parafrazy. :mrgreen:

A to:
Milena napisał(a):
Życie w Rio jest tanie, a wódka efektywna
to najlepszy slogan reklamowy branży turystycznej jaki widziałem! :mrgreen:

Milena napisał(a):
Ponieważ każdy z „klejnotów” kosztuje 5-10 reali (5,5 – 13 zł) na zakup dla swoich bliskich decydują się również panowie.
Jednak na pieniążki trzeba tam uważać, bo kurs wymiany potrafi być nieprzewidywalnie płynny! :rotfl:


Kurs wymiany wg. NBP ok. 1.35:1. W praktyce na wyciągu z karty widzę, że przeliczano mi bliżej 1.50:1. Dobrze, że o tym wcześniej nie wiedziałem, bo bym oszczędzał. ;-)

Rum 38% - litrowy jest nie do kupienia. Nie wiem dlaczego? Ale 998ml kosztuje w sklepie ... 7 reali czyli nawet po złodziejskim kursie MasterCard 10.50 PLN !
Caipirinhi w Korsarzu 14 PLN. A w barze przy plaży od 5 reali czyli poniżej 7.50 PLN. To jest tanio!

Ale jedzenie nie jest już tak tanie. Wg. Big Mac Indexx ceny są takie jak w Norwegii!

Inne ceny:
metro z dowolną liczbą przesiadek, ale bez wychodzenia poza bramki 3.50 reali czyli ok. 5 PLN.
Banany od 3 reali (ponad 4 PLN).
Piwo 0.473 litra od 4 reali (ok. 6 PLN).
Danie główne w knajpie raczej powyżej 20 reali (ok. 30 PLN) - dla porównania lunch z kompotem w centrum europejskiej stolicy jem za 13 PLN.
Slipki bawełniane na bazarze 4 reale (ok. 6 PLN).

pzdr,
Andrzej Kurowski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 lis 2014, o 22:51 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2011, o 01:22
Posty: 1212
Podziękował : 263
Otrzymał podziękowań: 367
Uprawnienia żeglarskie: sterownik azjatycki
Kuracent napisał(a):
Kurs wymiany wg. NBP ok. 1.35:1. W praktyce na wyciągu z karty widzę, że przeliczano mi bliżej 1.50:1. Dobrze, że o tym wcześniej nie wiedziałem, bo bym oszczędzał.
Eeetam, ty mi tu wyciągami z karty się nie zastawiaj! Jak dasz rade obliczyć kurs według przelicznika Milenki to będziesz gość! (5 reali - 5,5 zł, 10 reali - 13 zł, ile wynosi kurs reala? :rotfl:

_________________
Pozdrawiam,
Marcin


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 lis 2014, o 23:03 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 cze 2010, o 18:03
Posty: 4794
Podziękował : 652
Otrzymał podziękowań: 347
Uprawnienia żeglarskie: k.j., kpt.mt.
Margrabi napisał(a):
Kuracent napisał(a):
Kurs wymiany wg. NBP ok. 1.35:1. W praktyce na wyciągu z karty widzę, że przeliczano mi bliżej 1.50:1. Dobrze, że o tym wcześniej nie wiedziałem, bo bym oszczędzał.
Eeetam, ty mi tu wyciągami z karty się nie zastawiaj! Jak dasz rade obliczyć kurs według przelicznika Milenki to będziesz gość! (5 reali - 5,5 zł, 10 reali - 13 zł, ile wynosi kurs reala? :rotfl:


Około 1:1. Tak, aby się nie stresować. Życie w Brazylii jest piękniejsze, gdy:
a) nie myśli się o kursie
b) zaniża się go bliżej 1:1

pzdr,
Andrzej Kurowski



Za ten post autor Kuracent otrzymał podziękowanie od: Margrabi
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 lis 2014, o 23:07 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2011, o 01:22
Posty: 1212
Podziękował : 263
Otrzymał podziękowań: 367
Uprawnienia żeglarskie: sterownik azjatycki
OK, jesteś gość! :)

_________________
Pozdrawiam,
Marcin


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 lis 2014, o 23:34 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 paź 2011, o 14:32
Posty: 458
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował : 284
Otrzymał podziękowań: 203
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Margrabi napisał(a):
Świetna relacja Mileno. W nagrodę od foruma powinnaś dostać przynajmniej dofinansowanie do tej caipirinii, chociaż... może nieco zbyt konsekwentnie zastosowałaś się do tej swojej parafrazy.

A to:
Milena napisał(a):
Życie w Rio jest tanie, a wódka efektywna
to najlepszy slogan reklamowy branży turystycznej jaki widziałem!

zupełnie nie miałam na myśli aspektów kursów walut. Po prostu jak się przez cały dzień zjada tylko śniadanie na łódce, a potem się pije (wódkę, a jeszcze więcej wody, napojów, soków itp.), pije i pije w 35 stopniach to i ta wódka, i to życie wychodzi bardzo ekonomicznie :)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 lis 2014, o 23:36 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 cze 2010, o 18:03
Posty: 4794
Podziękował : 652
Otrzymał podziękowań: 347
Uprawnienia żeglarskie: k.j., kpt.mt.
Milena napisał(a):
Margrabi napisał(a):
zupełnie nie miałam na myśli aspektów kursów walut. Po prostu jak się przez cały dzień zjada tylko śniadanie na łódce, a potem się pije (wódkę, a jeszcze więcej wody, napojów, soków itp.), pije i pije w 35 stopniach to i ta wódka, i to życie wychodzi bardzo ekonomicznie :)


A to prawda!
Potwierdzam.

pzdr,
Andrzej Kurowski


Ostatnio edytowano 6 lis 2014, o 23:39 przez Kuracent, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 lis 2014, o 23:38 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 paź 2011, o 14:32
Posty: 458
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował : 284
Otrzymał podziękowań: 203
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Margrabi napisał(a):
chociaż... może nieco zbyt konsekwentnie zastosowałaś się do tej swojej parafrazy.

bałam się ;)
a poza tym, niech ludzie wybierają się na takie rejsy - sami wówczas doświadczą tych niedopowiedzianych historii. W końcu nie to atrakcyjne, co całkowicie roznegliżowane.


Ostatnio edytowano 7 lis 2014, o 00:07 przez Zbieraj, łącznie edytowano 1 raz
Poprawiłem błędy gramatyczne, które się Milenie niezwykle rzadko zdarzają


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 441 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 ... 15  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 119 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
cron
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL