Kolego sterniku morski,
sądzę, że Maciek jako doświadczony kapitan nie użył żadnego synonimu, tylko po prostu powiedział "tor", gdyż taka jest nazwa wytyczonej drogi na morzu (tor wodny), natomiast "szlak" występuje jedynie na śródlądziu (szlak żeglowny).

_________________
Pozdrawiam
Wojtek
https://www.wojtekzientara.pl/
m/y „Wymówka”, POL000KA6
SPG5479, MMSI 261003664

Aha
Kto pisuje artykuły na portalmorski.pl? Takie zwykłe gazeciane ścierwojady czy ludzie związani z żeglugą?

"Przyczyny i dokładny przebieg zdarzenia ustalą powołane do tego instytucje. Sprawą statku Twinkle Island zajmuje się m.in. Urząd Morski i Komisja Badania Wypadków Morskich. Ze wstępnych nieoficjalnych ocen i opinii specjalistów z branży wynika, że pierwotną przyczyną wypadku był błędny plan podróży. Statek nie powinien płynąć szlakiem, który wybrali jego nawigatorzy."
Źródło: http://www.portalmorski.pl/statki/wypad ... cie-z-dnem

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa

kwestia szpringa
Kuracencie podałeś nie ten koniec, ten bez ucha
nagrodę przyjmuję pocztą

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.

Najczęstszy błąd to rzucić desantem i kazać skakać cumie.

_________________
Daniel
***** ***
"W demokracji wolno głupcom głosować, w dyktaturze wolno głupcom rządzić." B. Russell
"Propaganda u ruskich jest potrzebna, bo jak im wyłączycie TV zorientują się, że są głodni." Internet
"To dziwne być w tym samym wieku co starzy ludzie." tamże

Nobody is perfect...

except the captain.

_________________
Pozdrawiam
Wojtek
https://www.wojtekzientara.pl/
m/y „Wymówka”, POL000KA6
SPG5479, MMSI 261003664

A tu bym polimeryzował Bo na otwartym morzu to raczej można powiedzieć, że są szlaki no bo na pewno nie tory wodne

_________________
Pozdrowienia Jurek "Jurmak" Makieła

Na morzu są wyznaczone tory wodne (jak ten do Górek, którym wchodził Maciek) i szlaki żeglugowe zwyczajowo wykorzystywane na morzu otwartym.

_________________
Pozdrawiam
Wojtek
https://www.wojtekzientara.pl/
m/y „Wymówka”, POL000KA6
SPG5479, MMSI 261003664

Wojtek, no właśnie mi o to chodzi:-)

_________________
Pozdrowienia Jurek "Jurmak" Makieła

czekamy na ciąg dalszy

_________________
wodna°ᵒ̊

Z niecierpliwości schudłem już 0,9 kg

oj współczuję
stoperan czasem pomaga

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.

Wodna! Tylko mi nie mów, że one som na baterie, abo na inszy silikon, bo siem pochlastam!
A ten rozmiar to nie opuchlizna, tylko naturalność

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski

no wiesz Zbieraju???
no!

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.

Nie wiem, ale mam nadzieję

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski

jak w ogóle możesz takie insynuacje imputować

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.

Zamiast ciągnąć - pchałeś?

_________________
Narcyza
Nobody's perfect. Call me Nobody.

Ależ Andrzeju, głowa do góry! Nie załamuj się!

Jak powiedział pewien mało znany poeta:

Możesz na to liczyć od czerwca do maja,
Gdy ci padnie bateria, zadzwoń do Zbieraja!

To ja, Twój osobisty paparazzi.

Zaraz zilustrujemy Twój wstrząsający reportaż a la Onet.
Czy to był ten?:

Czy to był ten?:
Czy to był ten?To był na pewno ten:O, to na pewno ten. Dziwny garnitur, dziwna czapka, krótka stuła i małe kropidło:
Tak, to jest pieśń religijna z elementami morskimi, zwłaszcza morski jest element "Albo na dnie z honorem lec!"
Tu masz potwierdzenie (ze strony http://rosyjska-arktyka.pl)
Jacht „Barlovento II” odbijał od polskiego brzegu przy dźwiękach słynnej morskiej piosenki „Morze, nasze morze”
Ależ grała, grała.

Ladies and gentleman, z okazji wizyty w Gdyni Jego Wysokości Kuracenta, Reprezentacyjna Orkiestra Dęta Ziemi Puckiej wykona popularny utwór "Una paloma blanca":

http://www.youtube.com/watch?v=2MuqsxlvSiw

Zwróćcie Państwo uwagę, jakie wrażenie zrobił Kuracent na prześlicznej wioloncze...eee... fleciarze....eee, znaczy - klarnecistce. Jej uda przez cały czas drżą z podniecenia.
Jaki Maciek? Jaki Maciek? Za klarnecistkę się bierz!!!

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski

Przepraszam, że w tym merytorycznym wątku tak offtopicznie, ale jej uda nie drżą, tylko atawistycznie trze kolanem o kolano (nie przeczę, że na widok Kuracenta).

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa

Ciężko stwierdzić, przez alergię czasami i chadzam ze spuchniętym polikiem- kto więc wie?

Kuracencie, odezwij się, czekamy wszyscy zniecierpliwieni!

_________________
wodna°ᵒ̊

Ale na co? Bo trochę OT się zrobiło. I nie wiem do której odnogi OT się odnosisz czy też może do tytułowego opowiadania?

Ale muszę tu napisać o zdarzeniu, które będzie miało znaczenie w późniejszej części opowiadania.

Otóż w pewnym momencie myślałem, że świetny silnik nagle zgasł. A to po prostu przechodzący Mateusz potrącił manetkę. Do tego wątku jeszcze wrócę.

A co do mojego błędu przy szpringu. Dostałem 15m. linę. Nie wiedziałem, ile będzie potrzeba. To podałem Mateuszowi całość. A on na to:

- Co to jest... ?!

No cóź! Gdybym wiedział, że wystarczy 5m., to inaczej przygotowałbym szpring.

Ale kto wiedział jak będą rozstawione polery i czy to będą polery czy coś innego? Dlatego dałem na maxa.

pzdr,
Andrzej Kurowski

Nie mogles wybrac nadmiaru? Nie bardzo widze problem.

_________________
a.

jak myślicie, jak tam przyjadę i osobiście Andrzeja uduszę za to cykanie z opowiadaniem to sąd uzna to jeszcze za działanie w afekcie czy już za premedytację?

_________________
Pozdrawiam, Monika Matis
http://www.facebook.com/theseanation

My recent thought:
"...pessimist moans about breakdowns, optimist expects it won't break; realist makes it easy to fix..."

Jak to nie widzisz? Sprawa jest poważna. Przecież ten skubany Sodkiewicz nie tylko wyszedł z basenu w Gdyni bez opracowanego planning passage'u do Górek, ale nie opracował także Regulaminu Cumowania w Górkach. Skąd więc biedny Kuracent miał wiedzieć, ile liny na szpring wydać?
I zwijanej taśmy pomiarowej też mu pewnie nie dali.
Generalnie - bajzel już na początku rejsu. Nie chcę wiedzieć, co będzie dalej.

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski

Jedź, córko i duś, a będzie Ci wybaczone. (Regulamin Zbieraja, pkt 4)

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski

Oto przyklad "skuteczności" obowiązkowego systemu szkolenia żeglarskiego, który obowiązywał w Polsce do niedawna.

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl

ooo, nie wiem, czym zasłużyłam na odrębny punkt regulaminu dla mnie, ale czuje się zaszczycona...

_________________
Pozdrawiam, Monika Matis
http://www.facebook.com/theseanation

My recent thought:
"...pessimist moans about breakdowns, optimist expects it won't break; realist makes it easy to fix..."

Andrzej, no weź kurde no! Tu już przesadziłeś. Mieszasz systemy walutowe.
Idiotyzmy systemu szkolenia, a idiotyzmy Kuracenta są zupełnie niekompatybilne.

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski

W dziewiczym rejsie Czarodziejki z Gdyni do Górek tydzień temu nie tylko nie miałem planu podróży, ale nawet map na jachcie nie było! Do tego płynąłem z kolegą, który może trzeci raz na morzu był. Znaczy, nie nadaję się... Ja się nie nadaję na odpowiedzialną funkcję kapitana

Raaaany, ale mógłbym z tego story zrobić, krew w żyłach mrożącą!!! Np o tym, jak w tle i na horyzoncie tajemniczy brzeg się przesuwał. Ale zidentyfikować nie umieliśmy, bo lornetki też na jachcie nie było. Potem falochron portu, fala wielka jachtem rzucała. Cudem wejście do Górek w płaskim brzegu znaleźliśmy, i przystań właściwą, która po tych kilku godzinach zbłąkanych wędrowców przytuliła i ukojenie dała. Cumowanie w nieznanym miejscu, do pomostu, między dalbami przez które jacht nie chciał przejść to materiał na horror conajmniej
Toast za cudowne ocalenie wodą mineralną spełniliśmy, a potem daleka droga, autobusem i kolejką do domu nas czekała. Rozkład jazdy na pętli w Górkach powiedział nam, że autobus dopiero co odszedł (udało się to stwierdzić bez GPS-a i telefonu), więc nie chcąc w dziczy i pustce czekać, pieszo poszliśmy jak ci pielgrzymi. Jeden przystanek, potem drugi, a po boku las groźny i ponury (choć słoneczko świeciło)... Ale w koncu autobus przyjechał, jakimś cudem ten właściwy (może dlatego, że tam jeden tylko jeździ, ale nie ujmujmy dramatyzmu w taki banalny sposób) i udało nam się do centrum Gdańska dojechać, nawet wysiedliśmy na przystanku właściwym, też bez GPS-u i telefonu, w którym bateria po dwóch godzinach wysiada
Z tego co wiem to kolega do domu trafił, choć już późnawo było, a ja całkiem zaszalałem i po samochód do Gdyni kolejką pojechałem. Wieczorowa pora była, ryzyko straszne, ale dałem radę, choć brązowych spodni nie miałem. Potem z dworca do klubu i samochodu, niejako powtarzając drogę Kuracenta, jakoś trafiłem, choć dwie zgrabne dziewoje szły przede mną i w inną stronę skręciły
W końcu, wieczorem, już po ciemku niemalże, do domu trafiłem i nawet zaparkować tyłem mi się udalo (a uliczka wąska i dłuuuuga i straszna, bo kot znajomy, czarno-biały siedział na chodniku i patrzył na mnie tak znacząco...).

Sorki, ale nie mogłem się powstrzymać

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Waliant, dzielny byłeś, jak ten co umarł nam król. Pisz dalej! Co z kotem i dwiema dziewojami? Czy też na Twój widok pocierały kolano o kolano, jak ta flecia... eee... klarnecistka na widok Kuracenta?

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski

Dzięki za podzielenie się doświadczeniem ale mnie ciekawość zżera.