Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Z Almerimar do Lizbony
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=11883
Strona 1 z 1

Autor:  -O- [ 27 maja 2012, o 02:43 ]
Tytuł:  Z Almerimar do Lizbony

Almerimar - Lizbona 24.04 - 23.05.2012
Almerimar - jest to chyba najlepsze miejsce w okolicach Malagi do zimowania jachtu. Pięć miesięcy na wodzie kosztuje ok. 2000 euro (13 m jacht) plus lift i wodowanie 300 euro. Na wodzie, ponieważ postój na lądzie jest sporo droższy. Jest tak dlatego, że byli tacy żeglarze, którzy na dobre zadomowili się na lądzie z powodu niskiej ceny i zaczęli już hodować pomidory w skrzyneczkach wokół jachtu. Ponieważ nie wyglądało to dobrze w otoczeniu apartamentowców wszechobecnych w marinie, to trzeba było coś z tym zrobić.
Dla porównania, zimowanie w Benalmadena (na zachód od Malagi) kosztuje już ponad 5000 euro. Ciekawostką jest to, że tegoroczny cennik ma progresywne ceny jednostkowe. Trudno to zrozumieć, ale czym dłużej się tam stoi, tym jest drożej. Benalmadena jest niewątpliwie bardziej luksusowym miejscem.
Po zwodowaniu jachtu udaliśmy się do Melilli. Miejsce to zostało już opisane na forum, wiec ograniczę się do przypomnienia, że doba w marinie z prądem i wodą kosztuje 8 euro. Jest miło i przyjemnie. Zaryzykuję twierdzenie, że jest to najtańsza marina na Śródziemnym. Nas do Melilli zapędził dość zdecydowany zachodni wiatr.
Marina w Melilli
Obrazek

Do Ceuty natomiast ostrym bajdewindem dotarliśmy wspomagając się silnikiem od czasu do czasu. W Ceucie (drugiej w Afryce - po Melilli - hiszpańskiej enklawie) już tak tanio nie jest. Postój kosztował 40 euro (cena z kwietnia) i nie ma Wi-Fi.
Marina w Ceucie.
Obrazek

Przejście do Gibraltaru pozwoliło nam wyjrzeć na Atlantyk i poczuć siłę prądu cieśniny. Ruch był stosunkowo niewielki, więc w dość wakacyjnym klimacie obserwowaliśmy zbliżającą się do nas skałę. Wpłynęliśmy do mariny tuż przy lotnisku. Cena 16 funtów za dobę (prąd woda i Wi-Fi).
Marina w Gibraltarze.
Obrazek

Zwiedzanie Gibraltaru to czysta przyjemność. Należy wynająć jedną z taksówek i za 25 euro od osoby w 4 godziny zobaczycie wszystkie atrakcje (w cenę wliczone są bilety). Bezcenne jest to, że taksówkarze cały czas opowiadają historię i ciekawostki dotyczące tego niezwykle ciekawego miejsca.
Pomnik Sikorskiego.
Obrazek

Zgodnie z sugestią z locji, Gibraltar opuściłem 2 godziny po HW. Warto zwracać uwagę na układ prądów w poszczególnych fazach pływu. Cieśninę pokonaliśmy w sześć godzin.

Kadyks - magiczne miasto. Można śmiało zaplanować tam co najmniej 2 dni postoju. Z mariny America do miasta jest trochę daleko, ale w marinie można wynająć rowery (dowiedziałem się o tym w ostatnim dniu pobytu). Cena postoju 20 euro/doba. Jest sklep żeglarki i zaplecze techniczne i pralki.
Ponton recepcji w marinie.
Obrazek

Widok z morza na Kadyks.
Obrazek

Z Kadyksu kursują pociągi na lotniska w pobliskim Jerez i oddalonej dalej Sewilli. Jest to dobre miejsce do wymiany załogi. Tak też było na tym rejsie moja droga załoga odleciała a najdroższa przyleciała. Kolejny etap odbyłem sam na sam z Kasią.

Pierwszy postój w Mazagon. Tuż przy najdłuższym w Europie falochronie usytuowana jest marina (13 euro/doba) i wygodne kotwicowisko.
Obrazek

Miejscowość straciła sporo uroku poprzez wszechobecną zabudowę rozległymi koloniami domów letniskowych. Warto jednak odnotować to miejsce jako bezpieczne schronienie i możliwość wejścia przy każdej wodzie.

Ayamonte - to ostatnie hiszpańskie miejsce naszego rejsu. Leży nad rzeką Guadiana, która dzieli Hiszpanię i Portugalię. Marina ze wszystkimi luksusami (nie ma pralki) kosztuje 20 euro. Miasto ciekawe i wejść tu można przy każdej wodzie.
Obrazek
Obrazek

Do tej pory pogoda nas rozpieszczała a ponieważ nigdzie się nie spieszyliśmy, to następny postój zaplanowałem w oddalonym zaledwie o kilkanaście Mm podejściu do Taviry. W morze wyszliśmy późnym popołudniem. Wiatr był słaby, ale baksztag, więc postawiłem genakera i życie nie przestawało być piękne.
Do podejścia zbliżyłem się w czasie połowy cyklu w odpływie i było już ciemno. W miarę zbliżania się do wejścia z minuty na minutę fala wypiętrzała się coraz wyżej. Tuż przed główkami fala przyboju spotykała się z silnym prądem odpływu zwiększając nie tylko wysokość fal, ale również ich częstotliwość. Kate podnosiła dziób tak, jak to zwykła czynić tylko w naprawdę trudnych warunkach, ale opadała miękko, gdyż kolejna fala podmywała dziób amortyzując zjazd w dół. Wszystko dookoła było niezwykłe, w sensie, że kipiel była ogromna, fale przyboju podcinane były silnym prądem odpływu, tworząc nieregularność zjawisk, do których morze przyzwyczaja. Log pokazywał, że poruszam się z prędkością zaledwie niecałych 2 w. Kasia, która nigdy nie pokazuje nawet namiastki strachu w najtrudniejszych sytuacjach, patrzyła na mnie pytająco. Wiedziałem, że chciałaby zapytać, czy aby dobrze robimy wchodząc tam. Zapewniłem ją, że jak wejdziemy głębiej wszystko ucichnie i poprosiłem, żeby potrzymała ster (chciałem rzucić okiem na ploter). Odsunęła się jak oparzona i powiedziała: "sam sobie trzymaj". Po kwadransie szukaliśmy już miejsca na rzucenie kotwicy na gładkiej, ale szybko płynącej wodzie.

Portimao - to miejsce gdzie koniecznie należy zawinąć. Urocza sceneria, piękne otoczenie, marina (32 euro) i bezpieczne kotwicowisko, oraz bardzo sympatyczne centrum miasta (oddalone 2 km na północ od mariny) - to powody dla których warto odwiedzić to miejsce. Wejście przy każdej wodzie i gwarantowane dobre schronienie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Alvor - położone zaledwie 5 Mm na zachód od Portimao. Do odwiedzenia tego miejsca zachęcił mnie opis w locji. I faktycznie warto odwiedzić to miejsce. Niewielka ilość turystów sprawia, że to miejsce żyje, ale nie jest zadeptane. Można nadal chłonąć przyjemną atmosferę małej portugalskiej miejscowości. Kanał podejściowy nie jest pogłębiany już od kilku lat, więc poniżej połowy cyklu wejście jest niemożliwe. Nadęte wydmy żółtego piasku znikają pod wodą tylko przy HW. Z tego też powodu lepiej jest unikać wejścia przy HW.
Obrazek
Obrazek
Opuszczamy Alvor.
Obrazek

Lagos - położone dalej na zachód 3 Mm od Alvor. Sporych rozmiarów ośrodek miejski. Marina wygodna, wszystkie luksusy Wi-Fi, pralki i suszarki, wszystko za 20 euro. Wejście do mariny możliwe przy każdej wodzie.
Obrazek
Obrazek
Tutaj spotkaliśmy s/y Berga. Artur płynął również do Lizbony, więc kilka najbliższych dni spędziliśmy cumując blisko siebie. W Lizbonie przyleciała Ania (z Berga) z Olkiem.
Olek - wykapany Artur.
Obrazek

Sagres - przyjemne kotwicowisko w zatoce, lub w porcie. W porcie są również boje, stanęliśmy na jednej na noc, gdyż wiatr ucichł. Miejsce nie kusi do zejścia z jachtu.
Berg w Sarges.
Obrazek

Sines - miejsce z "duszą". Mała miejscowość rzadko odwiedzana przez turystów, przez co utrzymuje się tu zapach portugalskiej mieściny. Nie mogłem też pozbyć się ani na chwilę świadomości, że chodzę ulicami, którymi stąpał Vasco de Gama.
W porcie możemy stanąć w marinie 38 euro (możliwy krótki postój za 1/3 ceny), lub na kotwicy, tuż przy marinie.
Obrazek
Obrazek

Cascais - przedmieście Lizbony. Bardzo ładne zadbane i ciekawe do zwiedzenia miejsce. Marina luksusowa (jest wszystko) 60 euro (możliwy krótki postój za 20 euro). Nie ma zniżki przy dłuższym postoju. Wygodnie stoi się na kotwicy tuż przy marinie na ok. 5m. Pociąg podmiejski odchodzi co 20 minut do Lizbony.
Obrazek

Staliśmy też na kotwicy w Seixal, miejscu położonym na przeciwległym brzegu Tagu. Cicha podmiejska osada.
Obrazek

Lizbona - miasto, które koniecznie trzeba zobaczyć. No i pobyć tu też warto. Porto de Lisboa zarządza trzema marinami. Ja stanąłem w Alcantara 35 euro.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Portugalia to kraj bardzo sympatycznych i miłych ludzi. Szkoda, że już za 3 tygodnie odpłynę stamtąd by udać się na Azory (samotnie).

Autor:  Piotr Kasperaszek [ 6 cze 2012, o 15:11 ]
Tytuł:  Re: Z Almerimar do Lizbony

Jeanneau napisał(a):
Szkoda, że już za 3 tygodnie odpłynę stamtąd by udać się na Azory (samotnie).


No Marek - Jak to mawia młodzież: SZACUN !

Autor:  Ania [ 11 cze 2012, o 14:14 ]
Tytuł:  Re: Z Almerimar do Lizbony

To ja uzupełnię opowiadanie "kulinarnie" ;)
W Portugalii - zwłaszcza w okolicach Lizbony bardzo popularną przekąską są "caracoles" - czyli ślimaczki...
...Ja długo zbierałam się do spróbowania... najpierw chciałam, potem nie chciałam, potem znów chciałam... ostatecznie jak wylądowały przede mną takie malutkie śliczniutkie ślimaczki całkiem martwe to znów nie chciałam... ale spróbowałam. Smaczne! Ale zbyt sympatyczne - jak dla mnie - żeby je jeść bez wyrzutów sumienia ;)

Cena: ~4 Euro za porcję (w lokalnej restauracji), ~6 Euro w "turystycznych"

Załączniki:
Caracoles.jpg
Caracoles.jpg [ 174.06 KiB | Przeglądane 2561 razy ]

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/