Gdzie planowaliście miodowy miesiąc?

Jak 99% ludności też planowaliśmy ciepłe kraje. Gdy częściej o tym rozmawialiśmy zawsze były za i przeciw. Ze względów zawodowych miodowy małżeński mógł nie wypalić ale przedmałżeński już tak. Ale wypadało by to w lipcu lub sierpniu, znów za i przeciw, za gorąco lub za blisko

. Po zastanowieniu zaproponowałem rejs we dwoje naszym jachtem po Bałtyku.Oboje uwielbiamy żagle. Lipiec/sierpień i na pewno nie będzie gorąco i blisko! Pomysł chwycił drugą stronę. Bingo, płyniemy. Ustalamy datę i rozdzielamy przygotowania. Natalia domowe jadło a ja sprawy techniczne jachtu. Byłem bardzo napalony na ten rejs, rejs marzeń tzn bez pośpiechu i z niezłą kobietą

. No dobra a więc to było tak...
Start rejsu zaplanowaliśmy na 22 lipca 2013. Wszystko przygotowane, jacht czysty, sklarowany i załadowany pysznościami. Godzina popołudniowa słońce delikatnie opada ku zachodowi, wiaterek delikatnie powiewa na tyle by pokazać na wimplu kierunek skąd wieje. Wieczorem miało się rozwiać więcej tak do 3B. Stoję w kokpicie skierowany ku rufie i zastanawiam się czy czegoś nie zapomniałem, czy takielunek dokładnie sprawdziłem,czy paliwa mamy dostatecznie, czy wody nam wystarczy aż tu nagle ktoś coś pali albo pożar w jakimś budynku tak jakby telewizor się zapalił. Zastanawiam się co tak może śmierdzieć, dziwny smród. Odwracam się i moim oczom ukazał się dym z pod pokładu. Wskakuję do messy jednym ruchem jak nastolatek na swoich pierwszych zawodach międzyszkolnych , otwieram luk silnikowy a tu jęzor ognia !!! Uwierzcie mi nie zastanawiałem się, nie myślałem to chyba była jakaś podświadomość. Jednym ruchem w jednej sekundzie zerwałem gaśnice i poszła w ruch tak jak nigdy w stercie kluczy szukam tej skubanej trzynastki wtedy w zadymie po gaśnicy po omacku po złapaniu pierwszego klucza miałem trzynastkę w lewej ręce bo prawą trzymałem koszulkę na twarzy która filtrowała powietrze z proszkiem gaśnicy. Odkręciłem szybko przewód paliwowy w oplocie stalowym który ocierał się za alternatorem i po jakimś czasie spowodował iskrę i zapłon paliwa które po przetarciu przewodu łatwo się zapaliło. Wyskoczyłem na keje i gapie się w unoszącą się łunę resztki gaśnicy i dymy po pożarze. Ochłonąłem i dzwonie do elektryka, nie chciałem psuć sobie urlopu i ''brudzić się''. Elektryk stwierdził, że najszybciej będzie wymienić alternator i nowe przewody elektryczne oraz paliwowe. Wypłyniecie się przeciąga ale to siła wyższa. Na drugi dzień załatwiłem alternator, dzwonie do elektryka i powiedział, że jutro po pracy przyjedzie założyć. Do tego czasu mam czas na wysprzątanie komory silnika i wkoło pozostałości po ogniu i gaśnicy.
Dwudziestego czwartego lipca udało się założyć alternator, jacht czyściutki więc wieczorem wypływamy. Stałem przed jachtem tak jakbym miał wypłynąć w rejs do okoła świata.
Teraz to już tylko wystarczy pojechać do domu po ''resztę'' załogi

i ruszamy. Godzina 2330 oddajemy cumy w Gdyni i ruszamy w nasz przedmałżeński rejs, tylko we dwoje. Kierunek jak najdalej na północ ale bez ciśnienia tam gdzie wiatr nas poniesie.
Wieje nam delikatnie z NE i płyniemy pod pełnymi żaglami. Piękna lipcowa noc, jacht płynie bez przechyłu i dzielnie do przodu. Lubię pływać w nocy przy księżycu więc noc minęła szybko i bez przeszkód. Przed południem 1140 wiatr zaczął płatać figle a reczej nie robił nic, zero podmuchu więc zdecydowałem się wyciągnąć ''pasażera na gapę''...

Płyniemy sobie spokojnie i korzystając z sytuacji robimy sobie obiad. Mija południe a tu nadal lustro, w ogóle się tym nie martwimy bo mamy dużo czasu.
Prawda, że nie jest gorąco?

O 1440 ujżałem na moim ''punkcie obserwacyjnym'', że coś zaczyna marszczyć się woda,
więc gasimy silnik i stawiamy żagle. Kierunek na Łotwę a dokładnie do Liepaji. Przed główkami portu w Liepaji byliśmy 26 lipca o godzin 2130, było trochę mlecznie ale co to dla nas

Cumy rzuciliśmy o 2200, to był czasu już tylko na prysznic, kolacje i lampkę wina. Na drugi dzień od rana ku naszym oczom ukazał się cudny dzień, wyspani i cudne słońce. Po śniadaniu poszliśmy pozwiedzać miasto. Byłem tutaj już dwa razy ale za każdym razem w tym mieście coś nowego odkrywam.
Główna droga starego miasta
Odbijamy na lewo
Protestancki kościół św. Anny gdzie znajdują się największe organy na świecie.
Taką małą narzeczoną miałem

Ogólnie polecam wszystkim Liepaje, to jest ciekawe miasto. Nie będę się za bardzo rozpisywał o historii tej miejscowości. Można przeczytać sobie w przewodniku Jurka Kulińskiego albo w internecie. Naprawdę można się zakochać

Plaża jest dość specyficzna w piasek który jest wykorzystywany do klepsydr. Gdy jest wilgotno to można po nim jeździć rowerem a nawet grać w koszykówkę, centralnie na plaży są boiska do koszykówki na piasku.
Liepaja to były kurort sławnych muzyków dawnego ZSSR.
Gdzie diabeł już nie może tam ...

Takie o to przy deptaku można spotkać przyjemne rzeczy dla naszego oka
Będąc w Liepaji nie można ominąć Hali targowej, gdzie można zakupić pyszne warzywa i owoce nie przesiąkniętym GMO i zakupić pyszne wędzonki. Nie można wypłynąć z tego miasta nie skosztować tych produktów! Akurat z tego rejsu nie mam zdjęcia ale łatwo trafić, najlepiej zapytać, ogólnie 10min piechotą od mariny.
Nie bez powodu zrobiłem to zdjęcie, Radian jest pięknym jachtem który daje dużo radości ale ten Najad z centralnym kokpitem hmmm sami wiecie.
Niezależny gość. Czy ktoś się zastanawiał kiedyś nad zabezpieczeniami przed wejściem tych gości na jacht w porcie?

Idziemy w stronę Karosty i most otwierany na boki.
Cerkiew św Mikołaja
Tutaj ostatni wieczór, sprawdzanie prognozy i wieczorne pogaduchy.
W południe wyspani, wykąpani a Radian zatankowany i o 1200 ostatni wspólna fotografia i o 1210 oddajemy cumy. Jeszcze wspomnę że marina z prysznicami do oporu, internetem, wodą i prądem dla łódki o długości 8.12m kosztowała 60zł za dobę.
Natalia stawia żagle i kierujemy się na Gotlandię a dokładnie do Farosund.
Na Radianie nic się nie marnuje

No może moje skarpetki !
i gotowe !
Płyniemy na Gotlandię, Lipcowy dzień, fali brak i niby wiatru zero a płyniemy pod żaglami 2 węzły.
Odległość powoli spada, szczęście nasze, że jednym halsem
Tuż przed wejściem do Farosund
Zacumowaliśmy o 2000 cena za marine 200 koron i każdy prysznic 5 koron. Krótki spacer po Farosund
Market. Co za turysta zwiedza Skandynawię w taką pogodę w okularach przeciwsłonecznych?

Ceny w sklepach
Później mimo skandynawskiej pogody pocisneliśmy na wyspę Faro.
Auta!
Wieczorem minisztorm ustał więc ruszamy dalej na północ. 2200 oddajemy cumy w Farosund
Między Gotlandią a szkierami.
I ujrzeliśmy pierwsze wysepki !!!
Całe życie pod wiatr, ale zawsze warto !
Ladyboard

Wpływamy 1 sierpnia o 1200 do Arholmy.
Co ja robie tuuuuuuuu ułłłłłuuuuuu

Czasami każdy ma takie przemyślenia, mały jacht, kilka metrów kwadratowych,jedna kobieta i taki kawał morza

Da się !
Dobijamy do ''mariny miejskiej'' (10euro).
1300 dobiliśmy.
Od tego miejsca mam mały problem, mam dużo zdjęć choć nie najlepszej jakości to dla mnie są mega super, pewnie dlatego, że tam byłem. To cudowne miejsca, bez prysznica ale za to z sauną, ''toitoiem'' i segregacja śmieci 20 koszy! dobra pokaże wam coś tak z ''partyzanta''.
Marina Arholma

Tak pływają normalnie Bardzo małe oczka w głowie, jak w samochodzie.
Sauna przy pomoście
Do sauny obowiązkowo napój, my też tu byliśmy

To są limuzyny na wyspie
Skrzynki przeróżne, malownicze i bez zamka.
Jedyny sklep na wyspie
Metrowy jesiotr wypływa spod jachtu
Jaszczurki


Chodźcie do mnie malinki i jagódki

I niech powie, że najładniejsze schody są w Barcelonie !
Restauracja na skale
Muzeum przodków
Latarnia
Kościół
A to normalny impreza na tej wyspie, każdy na wózkach zwozi co się da od dzieci po jedzenie.
A to normalny środek transportu

Na każdej wyspie gdzie zacumujecie spotkacie takie cuda
Każdy facet powinien wykarmić swoją rodzinę

Wszyscy maja pontony, mamy i my..pompujemy...

pływamy
Wieczorem o 1700wszyscy bez wyjątku robią grilla.
Jeszcze jedna rzecz, kąpiel. Jak zauważyliście są sklepy, sauny, kibelki ale nigdzie na wyspach nie znajdziecie pryszniców. My jak dopłyneliśmy w niewiedzy szukaliśmy natrysku. Później zatoczki żeby w ciszy się umyć, po godzinie wróciliśmy a tu zaskoczenie. Procedura wygląda następująco, budzisz się na jachcie, wychodzisza na rufę, dajesz nura do wody, wychodzisz i namydlasz się i znów dajesz nura, wychodzisz na jacht i możesz kontynuować dalszy ciąg dnia

3 sierpnia z żalem ale oddajemy cumy w Arholmie.
Oddawanie fekalii i kibelek na wodzie.Spotkaliście coś takiego na mazurach?
Jak będę bogaty to tak będę mieszkał w Sopocie

Takie żagielki na trasie na następną wyspę Rodloga.
Motrówki
Motorsailery
Płyniemy aby zdążyć na 1700 zrobić grilla bo taka tradycja na Szkierach !
Latarnie poprowadzą kogo trzeba.
Mój najlepszy załogant zrzuca żagle i zaraz dobijamy do wyspy.
Dotarliśmy do następnej wyspy.
Trochę wina o zachodzie słońca na szkierach, bez telefonu, bez telewizji, bez zmartwień......
Radzio grzecznie odpoczywa.
1700!!! czas na grilla.
2100 wszyscy po grillu, załogant może kapitan pewnego jachtu zaczyna grać na trąbce Hymn Szwecji i każdy podnosi banderę a później na noc zwija pod pokład. Piękne to było.
Kibelki i segregacja są wszędzie.
Na drugi dzień po kąpieli między skałami ( te zdjęcia to mam w specjalnym pliku ) o 1030 oddajemy cumy i kierujemy się w stronę wyspy Moja. Po drodze obserwujemy ciekawe łódeczki.
Np łódeczka typu mazury&miami
Zabawy w wodzie, coś pięknego.
Łódeczki i garaże
Cacko
i koło Radiana zaparkowała taka księżniczka

A jak już mówimy o cackach to zerknijcie na tą dachówkę
A tu taki osiołek egipski, pełno tego jak rowerów w Pekinie.
Grill o 1700 każdego dnia to obowiązek.
Na pewno słyszeliście o historii pana 5zł w Helu, to wyobraźcie sobie, że tutaj jak już jest coś płatnego to w ten sposób
Dacie wiarę???
Tutaj akurat był postój płatny bo to jedyne miejsce na szkierach gdzie znaleźliśmy prąd, żeby doładować akumulator przed powrotem już w stronę Polski.
Tak mniej więcej wyglądała nasza wieczorna ''balanga'' , Natalia zapijała cherbatę malinową a ja brałem prysznic

Z Moja Langsvik wypłyneliśmy o 0436
Trochę smutno, że powoli opuszczamy szkiery ale z drugiej strony nie mamy zamiaru umierać jutro więc na pewno tu wrócimy.
Wschód słońca na Szkierach
Szkiery są pełne niespodzianek nawet tych mniej przyjemnych więc trzeba naprawdę uważać.
Czasami jest tak, że na pełnym morzu brakuje pieczywa, szczególnie nam polakom wiec zdradzę wam przepis
Mąka, woda(słodka), sól i gnieciemy...
I wałkujemy najlepiej butelką wina

Na gorący tłuszcz!
Kanapeczki...
I do celu

A teraz moje najlepsze zdjęcie które mogę dostarczyć na każdy konkurs. Ogólnie Natalia jest wspaniałym nawigatorem i nie pozwoli przepłynąć Radianowi gdy nie ma min 5 metrów pod kilem

Taka z niej dobra dusza

A o to fota

Nie pozowana! Autentico!

Nastepny przystanek mieliśmy w Visby gdzie trafiliśmy na tydzień średniowiecza. Ceny zabijają normalnego Polaka! 40 euro za jacht 8.12m!
Bonaventura
Centrum i weekend średniowiecza
A ma ktoś mega wkrenę na coś na motory? na jachty? na ciuchy? na pieniądze? a ta Pani ma na, no właśnie kto zgadnie?
Życie nocne, hmm jak chcesz swoją dame zaprosić na kolacje z lampką wina to trzymaj w kieszeni 1000zł z małym napiwkiem !
No chyba, że traficie na takiego sąsiada

Tu już wychodzimy z Visby na południe Gotlandii do Vandburga.
Załoga baczność !

Wypływamy z ''taniej mariny''

Serce rośnie!
Wychodzimy z główek
Pomosty do wody na Gotlandii

Dedykuję tą skałę moim przyjaciołom żeglarstwa. Pamiętacie ten pierwszy raz? Od tamtej strony na rowerach?
Po 12h dopływamy nad ranem do Vandburga.
Zawsze około 0900 przyjeżdża na 30 min sklep na kołach. Pamiętajcie, że tutaj nie ma nic, sklepów ani bankomatów. Porcik kosztuje 160 koron płatne gotówką i pod pryszynic 5 koronówki wskazane przynajmniej pół kieszeni

.
W Vanburgu jak ktoś lubi piesze wycieczki może sobie zwiedzić latarnie na południu wyspy innym polecam odpoczywacćna jachcie lub na tej plaży przy wejściu do portu bi niczym nie odbiega tym hiszpańskim
I juz płyniemy do Polski, bajdewindem pełna petarda i sternik zadowolony

Czasami ścieme wali

Ale przez 24h do władka dotarł mój sternik a o to dowód
Powrót do rzeczywistości:) Lampiony latające i panowie po opłaty

Witajmy w Rzeczpospolitej

Przepłyneliśmy 143h na żaglach, 59h na silniku i ponad 1000 mil morskich!
DEDYKUJE TĄ RELACJE Z REJSU MOJEJ NAJLEPSZEJ ZAŁOGANTCE ŻYCIA. Marcin
Jak ktoś ma jakieś pytania to walić prosto z mostu.