Wszystko zaczyna się od marzeń.
Zasada nr 1: mów wszystkim, którzy chcą słuchać albo nawet i nie.
Kolega miał marzenie, aby przepłynąć z Zegrza do Warszawy, przenocować na jachcie i na drugi dzień wrócić. Maszoperia s/y SPORTI jest po to, aby spełniać marzenia. Było więc kwestią czasu, kiedy ten plan zrealizujemy. Przed weekendem prognoza mówiła, że będzie ciepło i wiatr 4-7kn. Trochę słabo do żeglowania. Ale można przecież na silniku popłynąć do Warszawy. Sezon urlopowy. Koleżanka jest w Szczecinie. Kolega też poza Warszawą. Ale razem ze mną 3 osoby zgodziły się na rejs. No i jeszcze czwarta istota: sympatyczny piesek.
Głównym zagrożeniem rejsu była elektryka w moim zachodnim aucie. Kilka dni wcześniej zacząłem więc ładowanie akumulatora. Uff! Od razu odpalił. Po drodze zbieram załogantów. Via Michelin pokazuje, że najszybsza droga nad Zegrze prowadzi ... autostradą. I faktycznie - droga jest dobra i szybka.
Kanał Żerański od Nieporętu do śluzy ma nieco ponad 17km. Z poziomu kanału trudno zorientować się, gdzie jesteśmy. Bo niewiele widać. Tym bardziej, że mój Android wyczerpał baterie bardzo szybko. Ale kolega wypatrzył reklamę osiedla Regaty. Tu gdzieś musi być Tawerna Szkutnia. Decyzja zapada szybko: musimy gdzieś tu zacumować i choby symbolicznie odwiedzić tawernę. Ale gdzie? Widzimy betonowy pomost i do niego podpływamy. Niestety nie ma tam polerów albo choćby kawałka blachy. Nie ma niczego do czego możnaby zaczepić cumy.
- Ja zostanę. - zgłasza się jeden z załogantów.
Będzie on prawie godzinę trzymał liny z pomostu. Całe szczęście, że jest flauta i nie będzie to trudne. Wpadamy w samo południe do Szkutni. Jest już otwarte. Robimy symboliczne zamówienie i opuszczamy lokal. Szkoda, że nie mogliśmy zostać tu dłużej. Może właściciele Tawerny dogadaliby się z właścicielami pomostu i zamontowali cokolwiek, nawet za 5-10 PLN, aby można było na nim zacumować na 2 godziny? Bo jest to wielka szkoda, że tawerna będąca tak blisko drogi wodnej jest trudno dostępna dla wodniaków.

Z ciekawszych rzeczy, to była jeszcze śluza na Żeraniu. Różnica poziomów to aż ok. 3 metry. Koszt to 7 PLN. Uwaga: po 1600 byłoby podwójna opłata.
I w końcu jest Wisła! Do Mostu Toruńskiego nie ma większych problemów. Ale dalej jest mnóstwo kamieni. A potem są mielizny. Okazuje się, że Wisłą w Warszawie trzeba płynąć ciągle od lewego do prawego brzegu i odwrotnie. Jeśli będziesz obserwować bojki i znaki na mostach to w zasadzie nie powinno być problemów. Trzeba też obserwować wiry. Są one m.in. przy kamieniach blisko lustra wody.
Gdzie zacumować? Wybór pada na wyspę (łachę piachu ok. 50m.) pod mostem Poniatowskiego. Robimy grilla. W pewnym momencie podpływa człowiek pijany i pełen ran. Co z nim zrobić? Na szczęście przepływała policja wodna. Machamy więc do Nich. Przy okazji policja daje nam bezpośredni numer do policji wodnej, gdyby takich przypadków było więcej.
- Uważajcie! Bo mogą do Was rzucać butelkami. Odsuńcie się od mostu. - radzą.
I dodają:
- Tu jest wiele imprez. A dzisiaj będzie mecz Legii i będzie tu wiele kibiców.
I faktycznie w pobliżu jest plaża i imprezownia pod Stadionem Narodowym. Później okaże się, że impreza trwa aż do świtu. Trudno więc zasnąć.
Ludzie przechodzący mostem patrzą na Wisłę. I nagle widzą tuż pod mostem jacht. Są zaskoczeni. I ciągle dają temu wyraz.
- Ej Ty! Obudź się! - tych budzących było kilkudziesięciu.
- Po co wam płetwy? - spyta jakaś laska.
- O k*****, oni przypłynęli tu łódką.
- O! Oni zrobili to co ja zawsze chciałem. - powie ktoś zachwyconym głosem.
Bardzo ciężko było przeżyć dzień, bo był niesamowity upał. W końcu ok. 0300 udaje się zasnąć płytkim snem.
Ok. 0700 słońce budzi nas. Niby mamy saperkę ale lepiej było dotrzeć do cywilizacji czyli na brzeg.
Dzwonimy więc na (22) 628-17-22 do WTW Warszawa. Bosman zgadza się na przyjęcie nas. Musimy pokonać ok. 100 metrów.
- Tam za siłownią jest toaleta. Możecie także skorzystać z prysznica.
- Czy możemy wyrzucić śmieci?
- Tak.
Przy okazji chcemy odwiedzić sklep. Najbliższy sklepik jest na stacji Orlen. W sumie spędzamy tu ponad godzinę.
Potem jajecznica i płyniemy na Zegrze.
Śluza.
Z drugiej strony tramwaj wodny.
- Byliście gzieś dalej? - pyta kapitan.
- Tylko do WTW.
- Bo widziałem Was wczoraj przy moście.
No cóż! To była jednak pewna sensacja.
Z dalszej podróży charakterystyczny był głównie niemiłosierny upał. Ok. 1400 dopływamy do WTW Zegrze. Czeka nas jeszcze ponad godzina na sprzątanie. Cały jacht jest w piasku.
Wracamy. Korek. Omijamy więc Legionowo przez Wieliszew.
Dom. Prysznic. I koniec fajnego weekendu.
Bardzo zachęcam Was do powtórzenia naszego rejsu. Wisła jest fajna!
pzdr,
Andrzej Kurowski