Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Pierwszy raz na Bałtyku
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=18492
Strona 1 z 1

Autor:  Cape [ 29 mar 2014, o 17:13 ]
Tytuł:  Pierwszy raz na Bałtyku

Jak już sobie poskiperowałem pod niepolską banderą to się dowiedziałem od Sokratesa, że nic nie wiem.
Dlatego postanowiłem wziąć udział w rejsie jak najbardziej szkoleniowym. Po tym rejsie wiosną 2001 roku popełniłem taki tekst opublikowany w nr 9/2001 czasopisma Rejs

Pierwszy raz na Bałtyku, czyli czym się różni jachting od żeglarstwa


[i] Żeglarstwo uprawiam od dziecka. Będąc szuwarowo-bagiennym sternikiem pierwszy raz pływałem po morzu w 1997 roku. Zorganizowałem i prowadziłem pięć rejsów na Adriatyku i morzu Egejskim. Pływałem z rodziną i znajomymi, często z ludźmi, dla których rejsy te były pierwszym kontaktem z żeglarstwem morskim. Na morzu jestem więc samoukiem.
Aby „spróbować” Bałtyku wykupiłem rejs stażowo szkoleniowy w kolebce polskiego żeglarstwa w Trzebieży. Wskazanego dnia stawiłem się w porcie uzbrojony w ciepłą odzież i zapas dobrego humoru. Czysty i w pełni wyposażony w żywność jacht Jurand, stalowa 140, bliźniak sławnego Śmiałego, czekał przy kei. Na pokładzie kręcił się Marian, brodaty człowiek w wyciągniętym swetrze, jakby żywcem przeniesiony z literatury Conrada. Szybko okazało się, że ten człowiek pełniący w rejsach funkcję zastępcy kapitana jest duszą Juranda. Przepytał mnie z moich doświadczeń morskich, po czym stwierdził, że uprawiałem jachting, a tu będzie żeglarstwo. Moje przerażenie osiągnęło szczyt, gdy w chwilę później dowiedziałem się od kapitana, że będę pierwszym oficerem. Późno w nocy, gdy część załogi już spała, kapitan zarządził zebranie.
W jachtingu łódką powozi skiper, czyli taki facet, który nie tylko odpowiada za jacht, ale jak trzeba, to sprząta i gotuje. Załogę traktuje jak swoich cennych gości wdzięczny im, że chcą z nim pływać. W żeglarstwie jest inaczej. Kapitan czyli Pierwszy po Bogu, jest władzą absolutną. Sprzeciw jest niebezpieczny, można np. być powieszonym na rei. Na szczęście Jurand jest keczem.
O szóstej pobudka, o dziesiątej w drogę. Na Zalewie pełnię pierwszą wachtę i mam pierwsze problemy. Świętym obowiązkiem oficera wachtowego jest wypełnianie dziennika jachtowego. Cudo to widzę po raz pierwszy wżyciu.
Krótki postój w Świnoujściu, potem odprawa paszportowa w odrapanym budynku z nieczytelną tablicą Pass-Zoll Kontrole i o zachodzie słońca wychodzimy w morze. Znowu pełnię wachtę. Pytam, dlaczego radiostacja UKF jest wyłączona, próbuję coś mówić o zaleceniu nasłuchu na kanale 16, ale nie wzbudza to żadnego zainteresowania.
Ranek wita nas pięknym słońcem i słabym wiatrem na dalekim podejściu do Ronne, stolicy Bornholmu. W porcie czeka na nas ciepły prysznic. Wozimy co prawda po Bałtyku na naszym jachcie z tonę słodkiej wody, ale wykonanie nawet najprostszych ablucji w ciasnym, ciemnym i źle przewietrzanym kingstonie jest niemożliwe, bo....w kranie nie ma wody.
Następnego dnia odwiedzamy piękne porty Bornholmu, Alinge, i Tejn, aby o świcie wyruszyć w kierunku Kopenhagi. Prognoza przewiduje na popołudnie wiatr 7 B, tymczasem późnym popołudniem stoimy w słusznym kierunku gdzieś w okolicy Ystad obserwując polskie promy. W 400 litrowym zbiorniku paliwa mamy zapas na przejście Zalewu Szczecińskiego i na manewry portowe. Załoga robi zrzutkę na 50 l diesla i żwawo ruszamy do przodu. W nocy przechodzimy Fasterbo Kanal i w południe cumujemy w stolicy Danii, Kopenhadze. Zwiedzamy miasto, całujemy syrenkę.
Wiedziałem, że z dziennikiem jachtowym będą jeszcze problemy i stało się. Coś tam źle wpisałem, coś poprawiłem i wybuchła wielka afera. Okazało się, że poprawki w dzienniku można wprowadzać wyłącznie czerwonym długopisem. Czerwonym i już, a takiego na jachcie nie było ! Można pływać pod bandera PZŻ bez porządnych żagli, można bez silnika, zapasu paliwa i wielu innych potrzebnych rzeczy, ale bez czerwonego długopisu nie można ! A spróbujcie kupić czerwony długopis w Kopenhadze w niedzielne popołudnie. Niewykonalne, a takie polecenie od kapitana otrzymałem. Na szczęście niezawodny Marian wyszperał gdzieś w zęzie czerwony wkład ratując mi życie.
Kolejny dzień i Rugia przed dziobem. Blisko przylądka Arkona zbliża się do nas jednostka patrolowa niemieckiej straży granicznej. Wyraźnie próbują się z nami porozumieć, ale, że na morzu jest tak, że gdy jeden krzyczy z wiatrem, to drugi ma pod wiatr i nic z tego nie wychodzi. Proponuję włączenie UKF-ki. Niestety zapas prądu w zużytych akumulatorach uniemożliwia zawiązanie łączności. Niemcy zbliżają się maksymalnie. Skąd płyniecie ? Dokąd ? Ile osób na pokładzie ? To wszystko, dziękuję.
Poczułem się jak albański uchodźca u wybrzeży Włoch. Mamy początek XXI wieku, co drugi przedszkolak bawi się w piaskownicy z telefonem komórkowym w kieszeni, a na naszym Jurandzie czas zatrzymał się w momencie, gdy słowo radiostacja brzmiało gorzej niż CIA.
Cała noc stoimy w sztilu oglądając główki Sassnitz. To prezent dla godzinowców, bo przecież jestem na rejsie....stażowym.
Ostatni dzień Sassnitz, Świnoujście, Trzebież. Trzy godziny wypisuję różne papiery, to obowiązek pierwszego oficera. Na druku „sprawozdanie z rejsu” odkrywam tajemniczy punkt 5 - „w przypadku rejsów zagranicznych należy podać nr i datę aprobaty GKKFiT”. Byliśmy w rejsie zagranicznym ! Bez zgody GKKFiT ! Mam cichą nadzieję, że nasze władze się o tym nie dowiedzą.
Kolacja kapitańska w Trzebieży. Biały obrus i stół zastawiony jak na Batorym.
Wracam do domu i zaglądam na stronę internetową COŻ PZŻ Trzebież. Do połowy czerwca rejsy z braku chętnych odwołane. Na pozostałe znacznie obniżone i tak niewysokie ceny.
Czyżby Polacy wybierali jachting kosztem żeglarstwa?

Krzysztof Chałupczak
maj 2001
[/i]

Autor:  Olek [ 29 mar 2014, o 18:23 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy raz na Bałtyku

Bardzo fajne :D
Tyle że jak ktoś ma ciągoty do drylu wojskowego to może go również uprawiać na Adriatyku. Nie musiałeś czekać na Bałtyk, Trzebież i Juranda ;)

Autor:  piotr6 [ 29 mar 2014, o 18:30 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy raz na Bałtyku

Olek napisał(a):
to może go również uprawiać na Adriatyku


A kto tam pływa, pływał z kapitanów z Trzebieży

Autor:  Cape [ 29 mar 2014, o 18:42 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy raz na Bałtyku

Olek napisał(a):
Tyle że jak ktoś ma ciągoty

piotr6 napisał(a):
A kto tam pływa, pływał z kapitanów z Trzebieży

Ale ja ten rejs i problem czerwonego długopisu wspominam wspaniale. Kapitan był fajnym człowiekiem i chętnym do dyskusji.
Ja np. powołałem się na przepisy dotyczących dokumentów. Mówią one, że nie można czynić zapisów nieczytelnymi. Czyli skreślić (nie zamazywać) napisać poprawiono i się podpisać.
Po rejsie rozgryzłem przepisy państwowe. Dziennik tak małego statku w tych czasach, to rozporządzenie z 1962 roku. Dla tak małych jednostek pisze tam "należy prowadzić dziennik statku i wpisywać wszystkie istotne informacje". Tyle przepisy państwowe, ale oczywiście armator może to ustawić inaczej.

A tak w ogóle, skoro tekst się podoba, to się cieszę. :D
Ponad godzinę wklepywałem go z zachowanego egzemplarza Rejsu :evil:
Bo nie miałem wersji elektronicznej :roll:
Ale teraz już mam :D

Autor:  piotr6 [ 29 mar 2014, o 18:52 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy raz na Bałtyku

Tekst ładny, pokazujący różne odcienie żeglarstwa. Szkoda,że nie ma powoli wyboru między starą a nową szkołą.
Jachty blaszane popadają w ruinę, z Trzebieży została legenda, kapitanowie się starzeją, a żeglarze wydają pieniądze na Bavarki w Grecji

Autor:  waliant [ 29 mar 2014, o 21:27 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy raz na Bałtyku

E tam, nie musi być zaraz Trzebież. U nas, znaczy w Gryfie, jest coś pośredniego. Znaczy jachty może bez wielkich wygód, ale w dobrym stanie, UKF-ki, silniki działają, żagle są także dobre, a bez drylu wojskowego, z kolegami/koleżankami których się w większości lubi.
I taniej, znacząco :-P
Żeglarstwo jak najbardziej, bo np Orion się złej pogody nie boi.
Relacji do wyboru do koloru, z różnych i różnego rodzaju imprez:
http://www.jkmgryf.pl/index.php?option= ... &Itemid=14

Autor:  Stara Zientara [ 1 kwi 2014, o 13:47 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy raz na Bałtyku

Jakby trochę za dużo fantazji w tym tekście.

Pływałem przez wiele lat na Jurandzie. Np. UKF-ka była włączona stale - nawet w porcie w nocy. Paliwa wystarczało na powrót z Karlskrony do Trzebieży na silniku.

Na pewno zgadza się, że Marian był duszą tego jachtu. Niestety, kilka lat temu zmarł na raka.
http://wojtekzientara.pl/pages/jur/960803jur.htm

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

http://wojtekzientara.pl/pages/jur/990801jur.htm

Autor:  Cape [ 1 kwi 2014, o 16:20 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy raz na Bałtyku

Stara Zientara napisał(a):
Jakby trochę za dużo fantazji w tym tekście

Tekst ten napisałem zaraz po rejsie w roku 2001. Pewnie bym dzisiaj napisał to inaczej, ale nie zmienia to faktu, że wszystkie opisane zdarzenia są prawdziwe.

Autor:  grossb [ 6 cze 2014, o 23:08 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy raz na Bałtyku

Fajny tekst. W zeszłym tygodniu płynęliśmy prawie taką samą trasą (miała być Szwecja, ale się nie udało), też stalowym jachtem, z tą różnicą, że kapitan młodego pokolenia. Nawet niemiecka straż graniczna też nas kontrolowała, tylko ci nasi wleźli na pokład.
Widać historia lubi się powtarzać...

Autor:  Hania [ 7 cze 2014, o 07:16 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy raz na Bałtyku

piotr6 napisał(a):
Jachty blaszane popadają w ruinę,


No to ja poprawiam statystykę , kocham blaszanki z drewnianymi elementami ;)

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/