Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Sezon 2014
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=20397
Strona 1 z 1

Autor:  jpepe [ 2 lis 2014, o 06:47 ]
Tytuł:  Sezon 2014

Witam forumowiczów.
Ponieważ w sezonie jesienno-zimowym często przeglądam sobie relacje innych postanowiłem tym razem sam opowiedzieć o swoich letnich podróżach. Ci, którzy uważnie czytają forum zauważyli już moje przygody z kolejnymi łódkami. Najpierw z holenderską 420-tką, na którą żona wcisnęła się raz i nigdy więcej, a potem w sezonie 2013 z Bezem II, który wyruszył z Zegrza i pokonał większość WJM.
Z Bzikbzikiem rozstaliśmy się we wrześniu 2013 roku po zakupie Mikrona. Oczywiście od jesieni do wiosny był remontowany (co pochłonęło niemało) i przygotowywany do rejsów mazurskich. W celach testowych znalazł się na dwa miesiące na Sulejowskim, a potem na tydzień odwiedził rodzimy podwórkowy port. Po poprawkach miał 30 czerwca wyruszyć z Zegrza. Niestety deszcz pokrzyżował plany i ruszyliśmy 1 lipca około 13-ej. Tym razem załogę stanowiła żona i mój serdeczny przyjaciel z Niepołomnic zwany Gretingiem (super człowiek, który mimo swojej niepełnosprawności zawsze jest pomocny). Mikron wyposażony w 4-takt yamaha 4KM pozwolił na dość szybkie płynięcie. Na pozór niskli stan był naszym w tej kwestii sojusznikiem, ale o tym dalej. Pierwszy dzień podróży oprócz ulewnego deszczu trwającego może godzinkę nie przyniósł szczególnych niespodzianek. Nocleg zaraz za Pułtuskiem i wczesna pobudka. Śniadanko. Tu jednak pierwsza niespodzianka: przez całą szerokość Narwi potężna łacha piachu, na którą dosyć skutecznie wjechaliśmy. Z dziobu pagaj, z rufy ja ściągałem na kotwicy i całą wstecz na silniku Greting. Zeszliśmy, ale problemem było znalezienie nurtu. Był przy samym prawym brzegu. Ruszyliśmy i jakoś tak w porze przedobiadowej spotkaliśmy stojącą przy prawym brzegu Sasankę 620 o nazwie Hazard. Jak się okazało załogę stanowili: Basia, Alfred i bokser-wodniak. Po krótkiej wymianie zdań okazało się, że płyną na WJM, a postój planują przed Różanem. Ruszyliśmy razem. Różan minęliśmy dosyć wcześnie i ostatecznie wspólny postój był gdzieś koło 140 kilometra. wreszcie mogliśmy się nagadać. Okazało się, że nowi znajomi płyną tą trasą pierwszy raz.

Autor:  jpepe [ 2 lis 2014, o 06:57 ]
Tytuł:  Re: Sezon 2014

Ustaliliśmy, że ruszymy wspólnie. Tak też się stało. Następnego ranka my ruszyliśmy pierwsi, a Hazard nas dogoni przed Ostrołęką. Śruba uciągowa Alfredowego silnika dawała mu jednak możliwość szybszego pokonywania nurtu. W Ostrołęce mieliśmy uzupełnić zapasy paliwa i zrobić zaopatrzenie. Niestety najbliższa rzeki stacja jak się okazało jest zamknięta i trzeba było drałować kawał drogi. Oczywiście oprócz paliwa, uzupełniliśmy zapasy żarcia. Na straży okrętów pozostał Greting. Po powrocie pozbyliśmy się śmieci i zaopatrzyliśmy w wodę. W trakcie naszej krzątaniny z góry rzeki spływała duża motorówka, której sternik ostrzegł, żeby się nie pchać na Pisę, bo niski stan, a w Ptakach utopiła się Sportina. No cóż, dreszczyk po plecach przeleciał, ale co tam... Alfred dużo się nasłuchał o kamieniach przy wejściu w Pisę, ja uprzedziłem o tym, że po pierwsze trudno wypatrzeć zarośnięte wejście, a po drugie od mostu silny nurt. Ruszyliśmy. Postój na siusiu przy skansenie po drugiej stronie i pełna naprzód. Wejście bezproblemowe i walka z prądem od mostu przez jakieś 3 km. Kiedy nurt się uspokoił znaleźliśmy ładne miejsce na nocleg. To koniec drugiego dnia podróży.

Autor:  jpepe [ 2 lis 2014, o 07:13 ]
Tytuł:  Re: Sezon 2014

Trzeciego dnia same przygody: ja- lądowanie na brzegu prawą burtą (sztuk 2), Alfred w Dobrym Lesie 2 lub 3 obertasy doookoła i 1 niespodziewane wejście na mieliznę. Kilka krótkich postojów w tym jeden na rozwalającym się pomoście przed mostem w Ptakach. Nocleg cholera wie na którym kilometrze, ale gdzieś za trzecim mostem, więc do Piszu niedaleko. Czwartego dnia dotarliśmy koło 11-ej do Piszu, gdzie więcej było zielska niż wody. Greting miał stąd wyruszyć autobusem do W-wy Zachodniej i pociągiem do Niepołomnic. Ja w tym czasie z pomocą Alfreda zmieniłem płetwę rzeczną na długą. Nie wiem czy miało to zresztą sens, bo przy tym stanie wody tylko więcej zielska zbierałem. Wyruszenie dalej okazało się bardzo trudne. Zanim śruba nabrała pędu okręciło mnie i wylądowałem w krzaczorach po drugiej stronie rzeki. Oczywiście w końcu wypłynąłem na Roś, ale trzeba było się zatrzymać i pozdejmować kalafiory ze śruby i steru. Postanowiliśmy z Alfredem, że maszty postawimy dopiero na Czarciej. Pyr pyr kanałem do śluzy. Było późne popołudnie, więc myśleliśmy, że ruch w śluzie nie będzie duży. I tu niespodzianka, bo ciasno jak cholender. W śluzie kolumbryna z pijaną załogą. Chłopcy zaczepiali ostro bokserka Barrego, a ten myślał tylko o tym, żeby w śluzie zrobić sobie spacerek. Jak wymyślił, tak zrobił. Skok na betonową burtę i zaskoczenie, bo pazury nie pomogły i zjechał w dół. Oczywiście wdrapał się szybko po drabince i wylądował z powrotem na pokładzie. Śmiechu było. Zaraz po otwarciu śluzy daliśmy drapaka bojąc się nieprzewidywalnych zachowań podchmielonej kolumbryny i popłynęliśmy prosto na Czarcią.

Autor:  jpepe [ 2 lis 2014, o 07:25 ]
Tytuł:  Re: Sezon 2014

No i kolejne zaskoczenie, bo między wyspami jachtów od diabła i ciut. Udało nam się wcisnąć i sprawnie postawić pały, nadziać foki i groty. Brzeg nie zachęcał do pozostania dłużej, bo w większości zasrany, mimo że początek sezonu. Zgroza. Tego rok temu nie było... Okazało się, że mam jeszcze jeden problem: zielsko z Piszu wbiło się w szczelinę skrzynki mieczowej i miecz schodził tylko do 1/3. Trudno, płyniemy dalej i wreszcie na żagielkach. Ulga po tym codziennym hałasie ogromna. Dopłynęliśmy do Wierzby i tam spędziliśmy fajny wieczór i noc. Następnego dnia mieliśmy się rozstać. Ja z żoną płynęliśmy na północ po drodze zabierając młodszego syna, który dojeżdżał PKS-em do Mikołajek, a Basia z Alfredem chcieli odpocząć w porcie, a potem ruszyć na Bełdany i Nidzkie. W porcie z pomocą sympatycznego pana naprawiłem miecz. Tak można by zakończyć relację. Ale był to dopiero ranek 5-go lipca. Dziękuję Basi, Alfredowi, Barremu, Gretingowi, Monice, bosmanowi z Wierzby, anonimowego panu, który zna się na konstrukcji jachtu. Dziękuję pogodzie. Dziękuję silniczkowi yamaha, który wkrótce potem padł na amen. Jednak najbardziej dziękuję mojemu Mikronowi "Argo", bo dzielna to łódka, choć niewielka.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Z Basią i Alfredem widzieliśmy się jeszcze wiele razy (kilka dni temu nas odwiedzili). Jednak dzisiaj z Alfedem wiemy na pewno, że przy stanie wody koło 60 cm w Ostrołęce nigdy więcej nie będziemy ryzykować. I innym żeglarzom też to doradzamy!!!

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/