Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=20662
Strona 1 z 1

Autor:  Piotr Kasperaszek [ 3 gru 2014, o 23:08 ]
Tytuł:  Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Musze się przyznać, że to ja jestem odpowiedzialny za całe to zamieszanie z Putinem.

Ale po kolei.

W październiku kiedy płynęliśmy z Rodos do Aten, zawinęliśmy na Astipalaia.
Gdy tam cumowaliśmy, byliśmy jedyną łódką w porcie. Udało nam się stanąć w najlepszym miejscu, w rogu, gdzie stanęliśmy longside do północnego falochronu.
Od razu uprzedzam, ta III wojna światowa nie miała wybuchnąć z powodu tego miejsca, nie, nie.
Miejsce było wygodne a biorąc pod uwagę nadciągający sztorm, wręcz idealne – ale naprawdę nie o miejsce cumowania tu chodzi.
Siedząc w kokpicie, w pewnej chwili zauważyłem nad falochronem, maszt wchodzącego do portu jachtu.
Mam taki zwyczaj, zresztą większość z Was zapewne też, że odbieram zawsze cumy od jachtu, który staje przy kei.
Więc stanąłem na kei, dając tym samym znać załodze, że odbiorę od nich cumy. Jednak po chwili stanął obok mnie inny żeglarz, mówiąc że to on odbierze od nich cumy. No przecież nie będę się z nim bił, o to kto odbierze cumy.
Zerknąłem za falochron , gdzie zobaczyłem jeszcze kilka jachtów gotowych do wejścia do portu. Domyśliłem się, że to flotylla, a odbierający cumy to skiper prowadzący całą flotylle.
Stanąłem sobie z boku, myśląc że może jednak na coś się przydam.
No i przydałem się, do spowodowania (prawie) światowego konfliktu – ale po kolei.
Gdy jacht podchodził rufa do kei, zauważyłem rosyjską banderkę pod salingiem i chcąc pochwalić się swoim „poligloctwem” powitałem ich gromkim „ do swidanija”.
Z min załogi i tego stojącego na kei skipera, domyśliłem się, że palnąłem jakieś głupstwo, a śmiech dochodzący z naszej łódki utwierdził mnie w tym – ale co powiedziałem nie tak?
O cholerka, przecież to znaczyło – „do widzenia”, a nie dzień dobry.
Szybko wróciłem do nich i zacząłem przepraszać i tłumaczyć, że się pomyliłem – ale niesmak pozostał.
Na szczęście nie doszło do wybuchu III wojny światowej, ale było blisko.
Tym bardziej, że flotylla składał się z 17 jachtów, co licząc średnio po 10 osób na pokładzie, dawało armię rosyjską w liczbie jakieś 170 osób.
Nas było 9 osób.
Jakież było nasze zdziwienie, gdy rano wypływając zauważyliśmy grecki okręt wojskowy stojący na redzie. Kurcze, pomyślałem, to chyba nie przeze mnie?
Na tę samą flotylle nadzialiśmy się jeszcze na Hydrze i na Poros,
ale na szczęście, chyba nas nie poznali.

Autor:  tadekK [ 3 gru 2014, o 23:36 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Rosyjska flotylla w Astipalaya.
( Z serii jak wywołałem III WŚ )

Załączniki:
IMG_0049.jpg
IMG_0049.jpg [ 59.69 KiB | Przeglądane 10588 razy ]

Autor:  Bogdan Bednarz [ 5 gru 2014, o 01:25 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Grek Zorba napisał(a):
... i tłumaczyć, że się pomyliłem – ale niesmak pozostał.


A bo to widzisz Pietruś, nie wiesz wszystkiego.

Ta ruska flotylla stała dwa dni wcześniej w porcie Skala na Patmos.
Zajęli całe nabrzeże, więc się wcisnąłem na siłę pomiędzy nich. Towarzystwo bawiło się na brzegu, a potem starsza jego część poszła spać. Na lądzie został kwiat młodzieży. Damska część tego kwiatu wfrunęła niebawem na sąsiedni pokład, a że średnia wiekowa była coś około dwudziestu, poczuliśmy szybsze tętno w żyłach. Natychmiast więc podjęliśmy dialog w ogólnodostępnym języku angielsko-rosyjskim, który zapowiadał się nadzwyczaj ciekawie i całkiem dobrze rokował. Niestety, wkrótce zjawił się męski element w sile około dziesięciu chłopa nie wykazujący należytego zrozumienia dla potrzeby podtrzymywania, tudzież zacieśniania stosunków międzynarodowych. Tym bardziej, że w danym wypadku chodziło o mocno przecież nadszarpnięte przez nieodpowiedzialnych polityków obu stron, stosunki polsko-ruskie. :D

Towarzystwo było już nieźle napierdaczone i wykazywało spore apetyty na więcej. Dziewczyny zrzuciwszy wierzchnią garderobę zaczęły tańczyć na deku wykorzystując dla urozmaicenia elementy takielunku ,maszt , szprycbudę i wiosła do pontonu. Najfajniej było jak machały nogami powyżej bomu, albo odwrócone do nas tyłem wyginały gibkie ciała i rzucały w naszą stronę filuterne spojrzenia :oops: taaak... Coraz to wychylały po ćwiarteczce szklanki w odpowiedzi na toasty młodzieńców, którzy wychylali od połowy szklanki w górę. I tak do trzeciej, a chyba i dłużej. Ile wypili diabli wiedzą, ale tak na oko to diewuszki po litrze , a parnia po dwa na łeb.

O siódmej rano wychylam głowę z zejściówki - sąsiedzi odpalają silnik i ze świeżością wiosennego szczypiorku na twarzach wychodzą w morze zaczynać kolejny dzień regat.
Życzę im powodzenia - a gaława nie bolit? Krzywią gęby w uśmiechu :
- da swidanija, da swidanija

No to teraz sam widzisz, co to „da swidania” znaczy i dlaczego niesmak pozostał.
Wot maładcy :rotfl:

Autor:  Piotr Kasperaszek [ 5 gru 2014, o 14:27 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Czyli muszę zmienić tytuł"
Jak Bogdan rozpętał III wojnę światową (no prawie) :D

Autor:  Bogdan Bednarz [ 5 gru 2014, o 18:12 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Grek Zorba napisał(a):
Czyli muszę zmienić tytuł"
:D


Nic nie zmieniaj, "prawie" robi różnicę - niczego nie udowodnią.
Jakby co , to winę się zwali na kitajców, a my razem z nowymi druzjami pogulajem - praktyka odnośnie diewuszek u nas jest, ale co się spirta tyczy to trza się podciągnąć , jakieś lekcje wziońć, czy cóś. :lol:

da swidanija

Autor:  Zielony Tygrys [ 5 gru 2014, o 18:16 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Konieczne są korepetycje.

Autor:  sailhorse [ 5 gru 2014, o 19:39 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Znajomość języków obcych wcale nie pomaga, niestety.
Staliśmy sobie obok Rosjan w porcie na Adriatyku. Bardzo lubię rozmawiać po rosyjsku, a coraz rzadziej mam okazję. Więc się wdałem w rozmowę początkowo niezobowiązującą, a z czasem co raz bardziej a la maniere russe.

Około 2 butelki mój rosyjski został skomplementowany, że lepszy niż zwykle spotykany wśród Polaków. Odpowiedziałem, że z rosyjskim wśród Polaków jest tak, że niewielu z nas chciało się go uczyć. Jeśli, więc ktoś z nas mówi dobrze po rosyjsku, to zwykle jest albo byłym, wysokim urzędnikiem partii komunistycznej, albo szpiegiem. "Ja, na byłego urzędnika partii jestem za młody..." - zakończyłem swój wywód efektowną pauzą.

Zapadła krepująca cisza, rozmowa przestała się kleić. Pożegnaliśmy się dość szybko, ale też i dość oficjalnie.

A rano - już ich nie było.

Jak sen, jaki złoty.

Autor:  Cape [ 5 gru 2014, o 19:47 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

sailhorse napisał(a):
Zapadła krepująca cisza, rozmowa przestała się kleić. Pożegnaliśmy się dość szybko, ale też i dość oficjalnie.

Oni nadal mają pewne problemy rodem z ZSRR.
Zupełnie inna mentalność.
Taka....grupowa. Nadal się boją, że ktoś ich obserwuje, doniesie.
Takie mam doświadczenia, jako były pilot Almaturu w czasach PRL. Grupy wyjazdowe i przyjazdowe.

Autor:  sailhorse [ 5 gru 2014, o 20:01 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Na szczęście nie wszyscy.

Ci, na łódce obok byli ok pięćdziesiątki (tj panowie, bo panie były mniej więcej o połowę młodsze), więc w połowie byli sowieccy z gruntu, a w połowie rosyjscy z doświadczenia.

Ale poważnie - mocno aneksja Krymu i wojna rosyjsko-ukraińska odłożyła się na relacjach między Rosjanami a Europejczykami (bo jak inaczej nazwać obywateli UE?). Ta wojna wisi pomiędzy nami niezależnie od tego, czy Bracia Moskale są wielbicielami Putnia, czy wręcz przeciwnie.

A będzie jeszcze gorzej, bo niezwykle skuteczna rosyjska propaganda z łatwością wyhoduje na pozywce ze starych rosyjskich leków i niechęci przekonanie, że upadek rubla i stagnacja w rosyjskiej gospodarce, to wina przed wszystkim Polaków.

Jak zwykle, od czasów Wielkiej Smuty.

Autor:  Piotr Kasperaszek [ 5 gru 2014, o 20:10 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Ale bawić się na całego, to oni potrafią.
Na Astipalaia stali się postrachem jednej z tawern.
Jeden z nich huknął pięscią w stół, gdy okazało się, że czegoś tam z menu nie ma.
Na Poros, cała tawerna Oasis (jedna z moich ulubionych) była zarezerwowana dla nich. Zabawa trwała tam do rana.

Autor:  Cape [ 5 gru 2014, o 20:33 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

sailhorse napisał(a):
Jak zwykle, od czasów Wielkiej Smuty

Może im trzeba Samozwańca ?
A parkować to lubią w stadzie.

Załączniki:
PA050078.jpg
PA050078.jpg [ 89.38 KiB | Przeglądane 9950 razy ]

Autor:  sailhorse [ 5 gru 2014, o 21:08 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

O! To słynny szyk Uszakowa! Admirał Fiodor Fiodowicz Uszakow wprowadził go podczas wojny turecko-rosyjskiej i odniósł miażdżące zwycięstwo nad przeważającymi siłami wroga w bitwie koło Fidonisi.

Ten szyk jest bardzo popularny wśród żeglarzy rosyjskich - uczą go na podstawowych kursach żeglarskich w Morskim Korpusie Kadeckim i na Petersburskiej Akademii im Kuzniecowa. :D


Tu, для развлечения - анегдот - Miałem w Petersburgu kolegę - Rosjanina - geja ze Szkoły Baletowej (jakież to banalne!). Ten kolega kochał się na zabój w ponurym osiłku wzrostu ok. 2m - studencie wspominanej powyżej Akademii im Kuzniecowa. Kochał się w nim platonicznie - tj z wzajemnością.

Kolega tancerz nie mówił inaczej o swoim chłopaku-mariaku niż "мичман мой маленькой". Mариачок natomiast nie mówił o swoim lubym inaczej niż "хуйчик".

A potem rzucił go dla zupełnie innego miczmana, co tancerz odchorował depresją.

Эх жизнь проклята..!


__________________________________
Ярослав Александрович Долгорукий-Толстой

Autor:  Pasat [ 6 gru 2014, o 09:23 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Ahoj!

Grek Zorba napisał(a):
Ale bawić się na całego, to oni potrafią.
Na Astipalaia stali się postrachem jednej z tawern.
Jeden z nich huknął pięscią w stół, gdy okazało się, że czegoś tam z menu nie ma.
Na Poros, cała tawerna Oasis (jedna z moich ulubionych) była zarezerwowana dla nich. Zabawa trwała tam do rana.


Zabawa zabawą, ale ONI to po prostu wiochę robią i chamstwem po oczach walą. ( oczywiście nie wszyscy ) Politycznie i militarnie to zawsze chyba będziemy po przeciwnej stronie barykady, ale zwykłych ludzi, Rosjan to ja lubię. Gdzieś w podróży, daleko od kraju to jak nie Polaka, to chociaż Rosjanina fajnie spotkać. Zawsze to po "ludzku "gada :D Niestety takich "ichnich zabawnych dorobkiewiczów" :evil: to ja nie lubię, strach nawet spotkać. Nadziałem się na nich na na Chalkidiki - na Kassandrze.

pozdrawiam
Lech

Autor:  Zielony Tygrys [ 6 gru 2014, o 10:17 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

No to posłuchajcie tego wiochowego Rosjanina:
https://www.facebook.com/video.php?v=53 ... 38&fref=nf
ech, jak ja kocham sianie stereotypów.

Autor:  sailhorse [ 6 gru 2014, o 13:04 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Zielony Tygrys napisał(a):
ech, jak ja kocham sianie stereotypów.


ależ, nikt ich - jak do tej pory nie sieje! Pasat przecież pisze:

Pasat napisał(a):
zwykłych ludzi, Rosjan to ja lubię. Gdzieś w podróży, daleko od kraju to jak nie Polaka, to chociaż Rosjanina fajnie spotkać. [...] Niestety takich "ichnich zabawnych dorobkiewiczów" :evil: to ja nie lubię, strach nawet spotkać.


A "Nowi Ruscy" są obiektem kpin również w Rosji. Jak to nowobogaccy. Przeczytaj jeszcze raz "Mieszczanina szlachcicem" Moliera in sama zobacz, jak ten stereotyp jest aktualny.

A z Rosjanami rzecz w tym, że ze względu na wielkość tego narodu grupa nowobogackich jest relatywnie duza, a nowobogaccy owi są - jak to nowobogaccy - głośni, aroganccy, krzykliwi...

Autor:  Marian Strzelecki [ 6 gru 2014, o 15:08 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Jedna wypowiedź nie przeczy drugiej : wiec dwa kliknięcia. :kiss:

Tamten facet jest niesamowity :lol:
MJS
ps
A nowobogactwa podobno można się wyzbyć dopiero w trzecim pokoleniu.

Autor:  cors [ 6 gru 2014, o 15:13 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Pasat napisał(a):
na Kassandrze.

a na Sitonii w Porto Carras też bywają? Jak byłem w 1991 to nie było.

Autor:  Pasat [ 6 gru 2014, o 16:23 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Ahoj!

Zielony Tygrys napisał(a):
ech, jak ja kocham sianie stereotypów.


Hm... No cóż, są stereoTYPY i STEREOtypy:) Niektóre są złym postrzeganiem innych, na niektóre CI INNI sami pracują.

cors napisał(a):
a na Sitonii w Porto Carras też bywają? Jak byłem w 1991 to nie było.


W 1991 roku to był zupełnie inny świat. Na szczęście tam tych nowobogackich nie widziałem. Za to podejrzane typy z Bułgarii się pojawiają, a także z Rumunii. ( pisze to na podstawie nie tylko moich obserwacji,ale grona znajomych którzy jeżdżą w ten rejon od lat, bez cienia złośliwości i nie tworzę stereotypów )
A tak w ogóle to wszystkie nacje są takie same. We wszystkich się trafiają typy wszelakie. Tylko proporcje są różne. Nas postrzegają jako pijaków, a Niemcy czy Anglicy nie są wcale inni. Choć zjawisko Ruskich Nowobogackich jest zauważalne. Choć trudno im się częściowo dziwić - tyle dekad byli zamknięci, wyizolowani, teraz korzystają ze Świata w nowych jego rejonach.

pozdrawiam
Lech

Autor:  Jaromir [ 6 gru 2014, o 21:26 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

sailhorse napisał(a):
A z Rosjanami rzecz w tym, że ze względu na wielkość tego narodu grupa nowobogackich jest relatywnie duza, a nowobogaccy owi są - jak to nowobogaccy - głośni, aroganccy, krzykliwi...

Warto pamiętać, że ze względów historyczno - ustrojowych innych bogatych obywateli Rosji niż "nowobogaccy" - ze świecą szukać.
Poza tym - warto porzucić posługiwanie się stereotypami. Poznałem a nawet ciut zaprzyjaźniłem się kiedyś z jednym "nowym Ruskim" (własna firma, dom na Krecie, dwa jachty - jeden na Bałtyku, drugi na Śródziemnym, etc...) - i jego zachowanie na każdym kroku zaprzeczało stereotypowi "nowobogaccy - głośni, aroganccy, krzykliwi...".

Autor:  sailhorse [ 6 gru 2014, o 22:13 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Również znam kilku wysoce kulturalnych, zamożnych Rosjan - tylko zamożny Rosjanin to jeszcze nie "Новый Русский". Bo Nowy Ruski to nie poziom przychodu, tylko stan umysłu*.

*(Parafrazuję tu mój ulubiony, rosyjski dowcip o Polakach: "Поляк это не национальность это состояние ума")

Bardzo lubię rosyjskie dowcipy o Polakach. Są takie... Cudownie oparte na stereotypach.

Autor:  Marian Strzelecki [ 7 gru 2014, o 00:14 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

I abarotno! ;)

Autor:  Zielony Tygrys [ 7 gru 2014, o 12:52 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

Pasat napisał(a):
A tak w ogóle to wszystkie nacje są takie same. We wszystkich się trafiają typy wszelakie

Wężykiem

Autor:  andys [ 7 gru 2014, o 13:58 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

I o to chodzi .Jak powiedział Kaźmirz Pawlak - ludzie nie dzielą się na zagranicznych i krajowych, tylko prosto - na mądrych i głupich."

Autor:  Zielony Tygrys [ 7 gru 2014, o 14:20 ]
Tytuł:  Re: Jak rozpętałem trzecią wojnę światową (no prawie).

A jak powiedział Witja Pawlak "lepszy swój wróg niż obcy".

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/