Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 23 lip 2025, o 20:44




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 5 paź 2015, o 21:47 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 mar 2014, o 15:15
Posty: 612
Podziękował : 780
Otrzymał podziękowań: 379
Uprawnienia żeglarskie: Mam ;)
Rejs Brest - Dublin 16 – 31.VII wpadł mi w oko już zimą, długo jednak nie mogliśmy dograć szczegółów, bo względy urlopowe nie pozwalały mi na udział w całym rejsie. Znaleźliśmy jednak z Markiem rozwiązanie: miałam dołączyć do rejsu dwa dni później w Saint Malo. Udało się też wyszukać dogodny dojazd. Jako „podniebna dziewica” wolałam nie ryzykować samodzielnych kombinacji lotniczych i wybrałam opcję dojazdu „Sindbadem” do Rennes, tam nocleg w hotelu i poranny przejazd pociągiem do Saint Malo. Hotel, choć tani, to jednak na moja kieszeń był dość drogi. Dlatego też, gdy niespodziewanie, tuż przed wyjazdem, pojawiła się wskutek jakichś zawirowań hotelowych możliwość bezpłatnej rezygnacji z rezerwacji, postanowiłam z niej skorzystać – szczególnie, że jacht wypłynął z Brestu dzień wcześniej.
Na początku szło gładko: autobus, przyjemnie luźny, zabrał mnie z mojego miasta i po 25 godzinach wysadził na dworcu w Rennes. Tu zaczęły się pierwsze komplikacje. Okazało się, że instytucja przechowalni bagażu nie jest tu znana (paniczny strach przed bagażem bez właściciela), co uniemożliwiło zaplanowane pobieżne zwiedzenie miasta. Padający co chwilę deszcz również do tego nie zachęcał. Kupno biletu do Saint Malo też nie było proste, ale wreszcie udało mi się znaleźć jakiegoś młodzieńca, którego mowa choć trochę przypominała język Szekspira i z jego pomocą odnaleźć właściwy automat i peron.

Saint Malo przywitało mnie ciepłem i słońcem. Dotarcie do mariny zajęło mi trochę czasu – jednak miękka torba to nie plecak, choć waży podobnie – ale droga z widokiem na morze i twierdzę była przyjemna, a i nie spieszyło mi się przecież. Na miejscu byłam przed zmrokiem. Szybko zlokalizowałam ogólnie dostępne całodobowe toalety, a i z kodowanego prysznica udało mi się „na krzywy ryj” skorzystać. Odświeżona i przebrana wypatrywałam z falochronu znajomych (choć tylko ze zdjęcia) żagli.

Tymczasem z „Sifu” dochodziły coraz mniej korzystne wiadomości. Najpierw przeciwny, silny prąd, potem awaria silnika... Zapowiadała się noc pod chmurką. Już wcześniej wypatrzyłam stosowne miejsce na tę okoliczność – czyściutki, drewniany, zadaszony podest obok kapitanatu.
Wskoczyłam w swój puchowy śpiworek i spędziłam całkiem przyjemną noc. Portowy ochroniarz, chcąc nie chcąc, tolerował moją obecność – jedynie pół godziny przed otwarciem biura delikatnie mi zasugerował, że pora się zmyć.
Rano wieści nie były bardziej pomyślne – wiatru nie było, silnik nie działał... Zostawiłam bagaże w portowym biurze, pokonując lekki opór urzędniczek i udałam się na zwiedzanie okolicy. W pobliżu znalazłam sympatyczny teren parkowy z wygodnymi ławkami – na wypadek drugiego noclegu...;).
Ogarnęłam też na zakupy (na jachcie brakowało chleba, a była sobota), co również nie okazało się łatwe: w całym, dość sporym miasteczku, jest pełno knajp i hoteli, ale tylko jeden sklep ogólnospożywczy.
Wróciłam koło południa, kierując od razu kroki na falochron. Wreszcie! Znajoma sylwetka jachtu, a wkrótce potwierdzenie SMS-em. Obserwowałam z wyczekiwaniem – był coraz bliżej... i zatrzymał się na boi przed wejściem do portu. Wkrótce telefon: nie możemy wejść do portu, czekamy na przypływ, ale dopłyń do nas! Pomysł idiotyczny, ale przystaję na to: ściągam ciężki bagaż na keję najbliżej falochronu i łapię „łódkostop”. Nie było łatwo, ale po wielu próbach zatrzymał się jeden z pontonów wypływających na ryby i sympatyczni chłopcy przewieźli mnie za falochron. Po dwóch dniach tułaczki nareszcie w domu!
Nieliczna załoga powitała mnie przesympatycznie: chlebem (a właściwie bagietką), solą i...szklaneczką rumu (czarny Capitain Morgan). Nie wiem, jak udało im się trafić na mój ulubiony trunek, ale kupili mnie tym bez reszty...


Załączniki:
Komentarz: Koniec tułaczki :)
IMG_0033.JPG
IMG_0033.JPG [ 70.93 KiB | Przeglądane 3327 razy ]
Komentarz: Obserwowane z falochronu
P1030469.JPG
P1030469.JPG [ 64.84 KiB | Przeglądane 3327 razy ]
Komentarz: Sifu na horyzoncie
P1030431.JPG
P1030431.JPG [ 36.52 KiB | Przeglądane 3327 razy ]
Komentarz: Hotel pod chmurką - najlepszy w St Malo ;)
P1030440.JPG
P1030440.JPG [ 75.13 KiB | Przeglądane 3327 razy ]

Za ten post autor Moroszka otrzymał podziękowania - 7: Janna, Krzys, Kurczak, Margrabi, mdados, Sajmon, SQ1
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 5 paź 2015, o 22:43 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 mar 2014, o 15:15
Posty: 612
Podziękował : 780
Otrzymał podziękowań: 379
Uprawnienia żeglarskie: Mam ;)
Wieczorem, gdy już udało się wejść do mariny, przeprowadziliśmy krótki rekonesans: na jachcie nie działały akumulatory, fał grota, roler kliwra, zęza była pełna oleistej brei, stosowna pompa portowa była niesprawna... na koniec padła nawet lodówka. Właściwie jacht nie nadawał się do dalszej drogi. Ale przecież rejs się dopiero rozpoczął, bilety powrotne mieliśmy z Dublina... Kapitan zadzwonił do właściciela i Maciek obiecał pomoc. Pozostawało czekać.
Następne dwa dni spędziliśmy na poznawaniu okolicy i siebie nawzajem. Załoga była nieliczna, ale doborowa: Biały Wieloryb - kapitan, Artur - „admirał hiszpański”, Bodzio, no i ja.
Saint Malo natomiast to urocze, niegdyś pirackie miasteczko, z otoczoną murami, ciekawie położoną starówką. W czasie odpływu wzdłuż murów odsłaniają się złociste plaże, jest też basen napełniający się codziennie świeżą morską wodą. Jednym słowem, świetne miejsce na urlop, gdyby nie niepokój – co dalej?
Trzeciego dnia (wtorek 21.07) przyjechał Maciek z bratem i ostro wzięli się do pracy. Udało im się ożywić prawie wszystko – z wyjątkiem lodówki, ale bez niej mogliśmy się jakoś obyć – w końcu płynęliśmy na zimne.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Migawki z St Malo


Załączniki:
P1030535.JPG
P1030535.JPG [ 61.11 KiB | Przeglądane 3304 razy ]
P1030541.JPG
P1030541.JPG [ 73.78 KiB | Przeglądane 3304 razy ]
P1030554.JPG
P1030554.JPG [ 83.67 KiB | Przeglądane 3304 razy ]
Komentarz: Morski basen
P1030553.JPG
P1030553.JPG [ 62.95 KiB | Przeglądane 3304 razy ]
Komentarz: Starówka
P1030549.JPG
P1030549.JPG [ 64.17 KiB | Przeglądane 3304 razy ]

Za ten post autor Moroszka otrzymał podziękowania - 2: Michal, waliant
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 5 paź 2015, o 22:55 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 mar 2014, o 15:15
Posty: 612
Podziękował : 780
Otrzymał podziękowań: 379
Uprawnienia żeglarskie: Mam ;)
Odpływ


Załączniki:
P1030444.JPG
P1030444.JPG [ 83.97 KiB | Przeglądane 3303 razy ]
P1030489.JPG
P1030489.JPG [ 59.48 KiB | Przeglądane 3303 razy ]
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 paź 2015, o 18:29 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 mar 2014, o 15:15
Posty: 612
Podziękował : 780
Otrzymał podziękowań: 379
Uprawnienia żeglarskie: Mam ;)
W środę wieczorem, gdy tylko przypływ na to pozwolił, opuściliśmy St. Malo. Żegnało nas ładnie - zachodzące słońce pięknie podświetlało mury twierdzy i okoliczne skały. Noc też była pogodna, z gwiazdami i księżycem. Żegluga do Plymouth przebiegała spokojnie, chociaż nie monotonnie – początkowo słonecznie i bezwietrznie, później rozwiało się i zachmurzyło. W piątkowe południe do mariny Mayflower wpływaliśmy już w deszczu. Przycumowaliśmy, wznieśliśmy solidny toast „za cudowne ocalenie” i... wtedy kazano nam zmienić miejsce postoju. Na szczęście obyło się bez strat ;), a nowa miejscówka okazała się lepsza – tuż przy biurze i łazienkach (mieli tu, oprócz ogólnie dostępnych pryszniców, wygodne „pokoje kąpielowe”). Deszczowa pogoda nie zachęcała do zwiedzania, spędziliśmy więc miły wieczór przy francuskim winie. Rano, po uzupełnieniu zapasów w pobliskim markecie „elajdiel' (czyli swojskim Lidlu) wyruszyliśmy w dalszą drogę. Trzeba było się spieszyć – mieliśmy 3-4 dni opóźnienia i wykupione bilety na samolot z Dublina, dlatego nie przejęliśmy się zbytnio zapowiedzią dość silnych wiatrów.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Żegluga wzdłuż brzegów Kornwalii zaczęła się przyjemnie: cały dzień słońce, dość ciepło, lekki wiaterek, sporo jachtów, ciekawe latarnie morskie. Przez sen nie skojarzyłam miotania mnie po koi ze zmianą warunków atmosferycznych. Dlatego też, gdy z ogromnym trudem ubrałam się na wachtę i ciągle zaspana wychyliłam się do kokpitu, przyszły mi do głowy tylko dwa słowa: O k..wa! Miałam przed sobą powtórkę z „majowego”, tylko że na horyzoncie, zamiast miłego bezkresu, błyskały światełka nieprzyjemnie skalistych brzegów. W mordę wiała nam ósemka, a kolejne halsy nie zbliżały nas do Lizard Point. Padał deszcz, a bryzgi fal co chwilę wlewały się do kokpitu. Kapitan podjął decyzję o schowaniu się do Falmouth, ale i tu droga nie była łatwa i również pod wiatr. Przy próbie zrzucenia żagli uciekł fał bezana i ponownie zaciął się roler kliwra.
Fala wypchnęła też niedokładnie domknięte okno w mesie, chlustając na koje Artura i Bodzia oraz kapitański laptop.

Do portu mieliśmy jeszcze parę godzin, ale dalsza żegluga przebiegała już bezproblemowo. Przedzieranie się przez dość wysokie, stalowoszare, zieleniejące na szczytach fale przypominało jazdę na biegówkach po mocno falistym terenie. Pomimo silnego wiatru wejście do zatoki spowijała mgła z której raz po raz wyłaniały się sylwetki statków – szczęśliwie jednak nie na kolizyjnym kursie.
W Falmouth zastaliśmy duży tłok – widać nie tylko my chowaliśmy się przed sztormem. Nie było szans na miejsce przy kei, z trudem znaleźliśmy wolną boję. Na szczęście dla nas, w porcie świeciło słońce i wiał ciepły wiatr, mogliśmy więc od razu zabrać się za suszenie przemoczonych materacy, śpiworów i ubrań. Słońce ożywiło też zmoczonego laptopa.
Na brzeg można było dostać się taksówką wodną, ale zmęczeni i zajęci suszeniem nie mieliśmy nawet ochoty na zwiedzanie miasteczka. Tylko jeden z kolegów udał się na zakupy – okazało się bowiem, ze pływy wyssały nam zawartość butelek ;) i nie ma czym wznieść tradycyjnego toastu.


Załączniki:
Komentarz: Niż - winowajca
Niż.jpg
Niż.jpg [ 92.95 KiB | Przeglądane 3208 razy ]
Komentarz: Bodzio
P1030626.JPG
P1030626.JPG [ 76.86 KiB | Przeglądane 3208 razy ]
P1030621.JPG
P1030621.JPG [ 81.35 KiB | Przeglądane 3208 razy ]
P1030618.JPG
P1030618.JPG [ 45.74 KiB | Przeglądane 3208 razy ]
Komentarz: Kapitan
P1030608.JPG
P1030608.JPG [ 70.23 KiB | Przeglądane 3208 razy ]
P1030602.JPG
P1030602.JPG [ 95.28 KiB | Przeglądane 3210 razy ]
Komentarz: Plymouth
P1030594.JPG
P1030594.JPG [ 68.9 KiB | Przeglądane 3210 razy ]
Komentarz: Plymouth
P1030585.JPG
P1030585.JPG [ 61.9 KiB | Przeglądane 3210 razy ]
Komentarz: Admirał don Arturo
P1030579.JPG
P1030579.JPG [ 84.69 KiB | Przeglądane 3210 razy ]
Komentarz: Saint malo o zachodzie słońca
P1030569.JPG
P1030569.JPG [ 60.66 KiB | Przeglądane 3210 razy ]

Za ten post autor Moroszka otrzymał podziękowanie od: Sajmon
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 paź 2015, o 19:33 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 mar 2014, o 15:15
Posty: 612
Podziękował : 780
Otrzymał podziękowań: 379
Uprawnienia żeglarskie: Mam ;)
Następnego dnia (poniedziałek 27.07) zastaliśmy nieco gorszą pogodę – już nie tak słoneczną i bardziej wietrzną. Prognozy też nie były korzystne – znów miało wiać. Byliśmy jednak wyspani i prawie całkiem wysuszeni, a czas naglił. Postanowiliśmy wypłynąć, refując wcześniej grota i przygotowując małego foka.
Morze przywitało nas pochmurną, ale bezdeszczową pogodą. Wiatr stopniowo się wzmagał.
W nocy znów był silny, choć nieco słabszy niż poprzednio. I wciąż w mordę... Teraz jednak byliśmy bardziej zdeterminowani i lepiej przygotowani do pojedynku z Lizardem. Noc była męcząca i zimna, ale udało nam się wreszcie minąć oba przylądki i Kornwalia została za nami.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Wiatr trochę zelżał. Kierowaliśmy się teraz na Irlandię, gdzie z małego portu Dunmore East odebrać mieliśmy dwóch załogantów. Do „zielonej wyspy” dotarliśmy w środę późnym popołudniem, ale i tu nie udało nam się zejść na ląd. W porcie pracowała pogłębiarka i mogliśmy się zatrzymać tylko na boi przed wejściem. Skorzystałam jednak z postoju i wzięłam prysznic na jachcie (mimo biadolenia niektórych załogantów, że zużyję cały zapas wody...) Odświeżona, mogłam już powitać „irlandzkich” znajomych kapitana. Sympatyczni chłopcy dotarli do nas portową motorówką. Przemek dołączał do nas na ostatni etap. Irek nie dostał, niestety, urlopu, ale zrobił nam uzupełniające zakupy (głównie chleb w różnych stanach skupienia) – dzięki temu toast za cudowne ocalenie wznieśliśmy Irish Whiskey.


Załączniki:
Komentarz: Przemek
Przemek.jpg
Przemek.jpg [ 75.58 KiB | Przeglądane 3179 razy ]
Komentarz: Latarnia w Dunmore East
P1030665.JPG
P1030665.JPG [ 62.74 KiB | Przeglądane 3179 razy ]
Komentarz: Na kursie Irlandia
P1030648.JPG
P1030648.JPG [ 74.94 KiB | Przeglądane 3179 razy ]
P1030643.JPG
P1030643.JPG [ 89.71 KiB | Przeglądane 3181 razy ]
APDC0276.JPG
APDC0276.JPG [ 85.16 KiB | Przeglądane 3181 razy ]
Komentarz: Już za przylądkami
APDC0275.JPG
APDC0275.JPG [ 64.51 KiB | Przeglądane 3181 razy ]
P1030634.JPG
P1030634.JPG [ 43.27 KiB | Przeglądane 3181 razy ]
Komentarz: Falmouth
P1030629.JPG
P1030629.JPG [ 79.27 KiB | Przeglądane 3181 razy ]
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 6 paź 2015, o 21:41 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 mar 2014, o 15:15
Posty: 612
Podziękował : 780
Otrzymał podziękowań: 379
Uprawnienia żeglarskie: Mam ;)
Wieczorem wypłynęliśmy w dalszą drogę. To już było zupełnie inne pływanie: lajtowe - ale nie nudne. Lekki wiaterek i pełnia księżyca, wypatrywanie świateł kolejnych kardynałek i latarni. Po wypłynięciu z zatoki pomykaliśmy spokojnym bajdewindem wzdłuż brzegów pogodnej (ponoć wyjątkowo) Irlandii. Teraz inne wachty – leniwe, spokojne, a Przemek okazuje się być kopalnią wiedzy o Irlandii.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Do Dun Loaghaire wchodzimy w piątek przed południem. Po cudownym ocaleniu pora na kąpiel – pierwszy porządny prysznic od tygodnia! :) W marinie, oprócz pryszniców w głównym budynku, stoi też bliziutko barka z pokojami kąpielowymi (prysznic, umywalka, wieszak, ławeczka, toaleta).
Sprzątanie, potem spacer po okolicy, wizyta w pobliskim sklepie żeglarskim (gdzie za zaoszczędzone na hotelu i nieodbytych portingach eurosy kupuję sobie wreszcie porządne portki do sztormiaka), piwo w miejscowym pubie, no i pożegnalny wieczór na jachcie.

Rejs, choć jego przebieg różnił się znacznie od pierwotnego planu, był jednak bardzo udany. Nie udało mi się tym razem zwiedzić Kornwalii i Walii, ale za to miałam pod dostatkiem ulubionej rozrywki, czyli „orania morza” (7 dni bez schodzenia na ląd, w tym 5 non stop w morzu). :D Ponadto w promocji: fitness (przy noszeniu wiaderek z zawartością zęzy), oraz spa (solankowe bicze wodne w ilości bardziej niż zadowalającej) – co wyraźnie pozytywnie wpłynęło na nasze sylwetki. ;) Było to tez moje pierwsze spotkanie z tak wysokimi pływami. Sam jacht również mi przypadł do gustu – bardzo klimatyczny, z doskonale zaprojektowanym, drewnianym wnętrzem, pełnym szafek, półek, wieszaków, na wielu kursach samosterowny. Taki jacht „z duszą”. Chciałabym jeszcze kiedyś nim popłynąć.

Przez cały czas trwania rejsu panowała przemiła atmosfera, co zawdzięczam sympatycznej załodze (było czasem zgrzytliwie, ale nie pozabijaliśmy się – pewnie dzięki małemu zagęszczeniu i dużemu poczuciu humoru) oraz oczywiście wspaniałemu kapitanowi, z którym mam nadzieję jeszcze nie raz spotkać się na morzu. :)


Załączniki:
Komentarz: Sifu w Dublinie
P1030718.JPG
P1030718.JPG [ 63.06 KiB | Przeglądane 3138 razy ]
Komentarz: Barka "kąpielowa"
P1030714.JPG
P1030714.JPG [ 64.02 KiB | Przeglądane 3138 razy ]
Komentarz: Marina w Dublinie (Dun Loaghaire)
P1030713.JPG
P1030713.JPG [ 66.05 KiB | Przeglądane 3138 razy ]
Komentarz: Okolice Dublina
P1030700.JPG
P1030700.JPG [ 54.44 KiB | Przeglądane 3143 razy ]
Komentarz: Płyniemy wzdłuż Irlandii
P1030685.JPG
P1030685.JPG [ 57.37 KiB | Przeglądane 3143 razy ]

Za ten post autor Moroszka otrzymał podziękowanie od: Micubiszi
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 8 paź 2015, o 06:31 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2005, o 07:24
Posty: 2639
Lokalizacja: Lublin
Podziękował : 277
Otrzymał podziękowań: 266
Uprawnienia żeglarskie: kpt.j.
Też mam taka nadzieję Moroszko :)

_________________
Stopy wody pod tym, no, kilem!

Biały Wieloryb czyli...
(Marek Popiel)

http://whale.kompas.net.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 13 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL