Forum żeglarskie https://forum.zegluj.net/ |
|
Zimowa lekcja https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=23846 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Bogdan Bednarz [ 9 lut 2016, o 23:07 ] |
Tytuł: | Zimowa lekcja |
Gdzieś w okolicach d.P.r.* Ostatnia zmiana wachty przed wejściem do portu. Jest czwarta nad ranem , ołowiane chmury zaciągnięte nad całym widnokręgiem. Ciemno wokół , choć od strony lądu przebłyskują w mroku światła latarni. Z nieba siąpi deszcz, od czasu do czasu zwiększający swoje natężenie. Bryzgi spod dziobu dolatują systematycznie za koło sterowe, przelatując ponad całym czterdziestopięciostopowym pokładem. Brak szpryc budy , nawet takiej brezentowej, daje się mocno we znaki , niskie burty coraz nurzają się w falach. Dziób tępo rozcina masy wody, co kilka minut następuje potężne uderzenie wysoko nad powierzchnią uniesionego plastikowego dna jachtu walącego się w dół kolejnej doliny. Wiatr świszczy w olinowaniu zagłuszając jednostajny pomruk silnika. Idziemy na autopilocie , świadomie rezygnując z uciążliwego halsowania. Wieje niejednostajnie - trzydzieści pięć węzłów to absolutne chwilowe minimum, na wiatromierzu często czterdzieści pięć, czasem więcej. Wiesiek i Łukasz z wyraźną ulgą ściągają okapujące sztormiaki – siedzieli na wierzchu , pomimo , że sterować autopilotem da się od środka , a prikaz był jasny – można siedzieć pod dachem , raz na pięć minut wystawić głowę i zlustrować wszystko dookoła. Szkoda moknąć… Mnie pod pokładem dawało wytrzymać jakieś trzy i pół , po tym czasie już żadna siła nie była w stanie powstrzymać od wychylenia głowy na zewnątrz. A tam i tak wiadomo – pustka wokół , latarnia w lewo od dziobu , chmury nad głową , woda z boku, z dołu , z góry i od wewnątrz. Atlantyk najwidoczniej pogodził się z faktem, że pozwolił sobie na jedną , jedyną chwilę słabości , ale teraz zdziwiony naszą tutaj obecnością, znów pokazywał swoje normalne oblicze. Nie ma co też przesadzać – warunki nie takie bardzo ekstremalne , a że pod wiatr i falę , to już wasza rzecz , po jaką cholerę pchacie się w styczniu w tą właśnie stronę ? Dużo by gadać, dlaczego , wystarczyć by mogło, że od miesiąca to pierwszy dogodny moment. Na początku grudnia była jedna możliwość – wiatr na dwa dni poluzował i odwrócił na NW ,ale wtedy okazało się , że silnik trzeba naprawić , bo nie ma chłodzenia. A potem już ciągle to samo – głębokie niże sunące w poprzek oceanu jeden po drugim , walące zachodnimi i południowo zachodnimi wiatrami w lewą flankę Europy. W Bretanii sztormy , a Anglii powodzie, w Polsce halny i ciągłe przeciągi. Mam całą kolekcję codziennych prognoz pogody, w których te niże powtarzają się niezmiennie, a przewidywane zmiany na lepsze w kolejnych już nie występują. Ale tym razem coś drgnęło – pomiędzy dwa kolejne kręcące się w lewo wiry wciął się wyż i według prognozy miał trwać tak trzy dni. A przy okazji dmuchnąć nam , nie do wiary, z północnego zachodu ! Prognoza trzymała i na trzy dni przed startem zapadła decyzja – kupujemy bilety. Lotnicze do Paryża , a stamtąd do Roscoff w Bretanii na najprawdziwsze TGV. Tylko z załogą jak zawsze był kłopot , bo chętnych do zimowego orania niewielu. Jako wypoczynkowy , ten rejs kwalifikować się nie dał... Zeszli więc na dół , a my , czyli druga połowa załogi wbijaliśmy się w sztormiaki, z żalem opuściwszy ledwo podgrzane śpiwory. Wojtek siedział w mesie przy stole , ja, zlustrowawszy dookoła horyzont, sprawdzałem na ploterze osiągi poprzedników. Było nieźle , można było już odchylić kurs o kilkanaście stopni, kierując się w stronę cieśniny , za którą otwierała się wielka zatoka z dużym portowym kompleksem. Pyknąłem więc pięć stopni w lewo, a kiedy dziób zaczął skręcać, dodałem jeszcze dziesięć. Zakołysało, zaparłem się mocniej o nawigacyjny stolik. Druga fala walnęła już w pół burty. Wojtek, nieuprzedzony o moich zamiarach przeleciał jak piłka na drugą stronę mesy,ciężarem całego ciała waląc ramieniem w lodówkę. Przetoczył się jeszcze do przodu , zobaczyłem kiwającą się kuchenkę popchniętą uderzeniem jego głowy. Splątany na wpół ubranym sztormiakiem zaległ wzdłuż szafek nie wydając głosu. Zastygłem w bezruchu gwałtownie zdając sobie sprawę z beznadziejności wykonanego manewru. Wojtek , żyjesz !!!!???? * wyjaśnię w stosownym czasie cdn ( mam nadzieję ) |
Autor: | zbigandrew [ 10 lut 2016, o 06:21 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Lektura tego kawałka prozy spowodowała, że zatęskniłem za pisarstwem wywalonego z Forum Jarka Czyszka. Domyślam się, że próbka została przedstawiona po to, by sprawdzić czy i jakich reakcji można się spodziewać. Jeśli chodzi o wrażenie, to mnie się nie podoba. W tak krótkim tekście sporo niekonsekwencji i nieścisłości. Tajemniczości też nie powodują wzrostu zainteresowania. Nie wytykam detali, bo po co znęcać się nad Autorem. Warto popracować nad językiem, bo w tekście sporo błędów. Istnieje jednak kategoria czytelników którzy będą zachwycać się każdym tekstem, byleby był o morzu i o pływaniu jachtem po nim. |
Autor: | WhiteWhale [ 10 lut 2016, o 07:43 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Bardziej niż zawiłości językowe interesuje mnie nawigacja. Jesli dobrze zrozumiałem punktem wyjścia był Brest. A ta rozległa zatoka? Plymouth, Falmouth? |
Autor: | Colonel [ 10 lut 2016, o 09:17 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Jarek Czyszek ma swój blog. Da sie wyguglac. I jest tam ksiażka do pobrania. |
Autor: | zbigandrew [ 10 lut 2016, o 10:17 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
WhiteWhale napisał(a): Bardziej niż zawiłości językowe interesuje mnie nawigacja. Jesli dobrze zrozumiałem punktem wyjścia był Brest. A ta rozległa zatoka? Plymouth, Falmouth? Bogdan Bednarz napisał(a): ...Prognoza trzymała i na trzy dni przed startem zapadła decyzja – kupujemy bilety. Lotnicze do Paryża , a stamtąd do Roscoff w Bretanii na najprawdziwsze TGV. Tylko z załogą jak zawsze był kłopot , bo chętnych do zimowego orania niewielu. Jako wypoczynkowy , ten rejs kwalifikować się nie dał... ... Z tego fragmentu wynika jakby, że punktem wyjścia był Roscoff..., jednak "najprawdziwsze TGV" tam nie dociera tylko autobus, a reszty można domniemywać na podstawie kierunku wiatru, kierunku zmiany kursu tak, by mieć fale w burtę... tyle, że to mało interesujące, bo to nie relacja z rejsu, ale raczej beletrystyka z opisami przyrody i mającą fascynować tajemniczością... |
Autor: | Senator [ 10 lut 2016, o 10:35 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
zbigandrew napisał(a): beletrystyka z opisami przyrody i mającą fascynować tajemniczością... Jak to w polskim filmie... ![]() |
Autor: | WhiteWhale [ 10 lut 2016, o 11:24 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
zbigandrew napisał(a): najprawdziwsze TGV" Samolot do Paryża i TGV - niedawno taką trase odbyłem więc skojarzenia naturalne ![]() |
Autor: | Bogdan Bednarz [ 10 lut 2016, o 20:36 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Zbyszku Endrjusie. Mój samozwańczy recenzencie. Dalibóg, rozgryzłeś mnie, ani chybi. ![]() W konsekwencji tej srogiej denuncjacji nie powstanie ciąg dalszy historii, bo wyraźnie mnie zniechęciłeś. Uważny czytelnik zauważy jednak, że mimochodem przewidziałem taką możliwość. Rozjaśnię więc trochę sytuację, bo należy się to chociażby Monii. ![]() Teraz do rzeczy. Otóż mogłem na dowolnie wybranym, jednym z wielu wątków dotyczących Polonusa ( w ostatnim czasie jedynie słusznych ) wpisać na przykład taką mądrość :” Pozdrawiam 5/5 załogi , w tym również każde 1/5 z osobna. I jeszcze 2/5 , oraz 3/5 dodatkowo. Są wielcy! Nawet mimo, że wciąż nie wiem czy sprawiedliwie pili piwo na Arctowskim. Mnie się wydaje , że Seba powinien z każdej puszki pociągnąć o jeden łyk więcej i Janusz o jeden więcej. W ten sposób częściej piliby z tej samej puszki ,co pozwoliłoby zachować im dobre relacje do samego końca - bo wiadomo, że wspólnota łączy , a niezgoda dzieli. Dodatkowo, mniejsza ilość piwa pozostająca wciąż w puszce skutkowałaby tym, że nikt nic już by nie wypił ( ty pij, no co ty , ja już piłem , tobie się bardziej należy, ale skąd to ty bardziej…), albo wspólnie dokończyliby napitek. W obu przypadkach korzyść oczywista dla Polonusa, bo zamiast myśleć o pierdołach, poszliby do roboty. A pełne puszki , których nie daliby rady wypić, mogłyby posłużyć jako rolki pod sanie z Polonusem. Po dociągnięciu go do wody można byłoby zorganizować gromadne opróżnianie puszek przez wężyki i wypełnienie pustych puszek powietrzem. Przez te same wężyki. Wtedy sanie z Polonusem wypierane siłą wyporu powietrza w puszkach po piwie podniosłyby całość do góry i umożliwiły spłynięcie jachtu na głęboką wodę. Polonusiaki , zuchy! Ale ja się nie znam , to nie mówię. Na razie łyknę więc sam z puszki , bo tak naprawdę mnie już trochę wkurzacie – nic nie meldujecie , ja tu paluchy obgryzam , nie wiem w którym wątku szukać , myszka mi się grzeje. Się trochę ogarnijcie i jak będziecie wodować, to włączcie kamerkę , to jak będę patrzył, to może wam jakieś cenne uwagi na bieżąco podrzucę. Bywajcie.” Ale nie napisałem , bo nikomu to potrzebne by nie było. Od tego typu wpisów aż mdliło w ostatnim czasie. I nie zostało to bez wpływu na bieg wydarzeń, bo jak forum długie i szerokie, wszyscy wiedzą , że historia żeglarstwa dzielić się będzie na „przed” i „po” . Tutaj więc przyszła pora na przyspieszone wyjaśnienie nagłówka mojego postu ; Skrót d.P.r. to : day of Polonus rescue , co pewnie mało gramatyczne jest , ale pozwala moją historię dość precyzyjnie umieścić w czasie i aktualnym klimacie forum. Pomyślałem zatem , że lepiej opisać własną historię, bo to może wnieść trochę świeżości do tematycznego monopolu. Tym bardziej , że rejs odbył się w nietuzinkowych okolicznościach – w końcu iluż uczestników płynęło zimą przez Biskaje? Ilu z nich płynęło „w dół” ? A ilu brało odpowiedzialność za taką wyprawę w charakterze kapitana? Bo to jednak trochę inaczej od tej strony wygląda? Ocean udzielił mi w tej wyprawie kilku cennych nauk , którymi chciałem się podzielić z ogółem. Forma narzuciła się sama , jakież ja mam prawo napisać wprost : „Przekazuję wam kilka bezcennych rad dotyczących żeglowania w trochę trudniejszych warunkach. Stosujcie je , a każdy wasz rejs będzie przygodą i sukcesem.” ? Pierwszy ze swoich błędów opisałem już w pierwszej odsłonie , na kolejne miała przyjść pora później.... Za to przynajmniej tytuł nic nie stracił ze swej aktualności – przecież otrzymałem lekcję, tym razem wirtualną. Ale zrozumiałem z niej tylko jedno : zbigandrew napisał(a): Jeśli chodzi o wrażenie, to mnie się nie podoba. Reszta to jakoś tak do mojego tajemniczego bełkotu podobna jest. |
Autor: | Moniia [ 10 lut 2016, o 21:54 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Bogdan Bednarz napisał(a): Zbyszku Endrjusie. Mój samozwańczy recenzencie. Dalibóg, rozgryzłeś mnie, ani chybi. ![]() W konsekwencji tej srogiej denuncjacji nie powstanie ciąg dalszy historii, bo wyraźnie mnie zniechęciłeś. Uważny czytelnik zauważy jednak, że mimochodem przewidziałem taką możliwość. Rozjaśnię więc trochę sytuację, bo należy się to chociażby Monii. ![]() (...). Bo mi się spodobało. I tyle. A w dodatku mało mamy opowieści na forum w zimowym czasie, więc tym bardziej miło. Nie przejmuj się jednym malkontentem i pisz dalej. Watęk przeczytało 374 osoby, jedna napisała, że się nie podoba. Naprawdę jest to dobry powód, by przestać pisać?? |
Autor: | piotr6 [ 10 lut 2016, o 22:08 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Moniia napisał(a): Naprawdę jest to dobry powód, by przestać pisać?? Wręcz przeciwnie, skoro jeden user zrecenzował to znaczy że proza Bogdana nie jest obojętna. Uważam,że skoro masz ochotę pisać i to lubisz i masz z tego satysfakcję to pisz i już. |
Autor: | Colonel [ 11 lut 2016, o 08:15 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Mr. BB, jeśli na tekst nie ma żadnych reakcji, to autor może się zastanawiać, czy ktoś w ogóle się nim zainteresował. Jeśli reakcje są, to znaczy, że ktoś to przeczytał. Jak pozytywne, to miło. Jak krytyczne, to można albo być ponad to albo przeanalizować, co można zrobić w przyszłości lepiej. |
Autor: | Bogdan Bednarz [ 11 lut 2016, o 09:40 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Colonel napisał(a): to można albo być ponad to albo przeanalizować, co można zrobić w przyszłości lepiej. To analizujmy. Wielu czytało (według Monii ponad 300, ale to gruba przesada, bo system rejestruje ilość wejść na stronę , a nie ilość czytaczy ). Podobało się jednemu , sorki Monia ; Jednej. ![]() Nie podobało się jednemu ( ujawnionemu ), który to powiedział otwartym tekstem i być może całej nieujawnionej reszcie ( niech będzie stówa ). Drugi , któremu się nie podobało ( mogę tylko przypuszczać ) zasygnalizował to w jakiś niezrozumiały sposób wklejając filmik. I super . Ich święte prawo , które szanuję , a nawet cenię , bo to czytelny sygnał. Od bidy jeszcze zrozumieć mogę, że ktoś uważa : "tajemniczości nie powodują wzrostu zainteresowania".Tak on ocenił i ok. I tu analiza się kończy, bo brakuje wiedzy na czym krytyka polega. W tym miejscu proszę krytykanta o rzucenie światła na swoje uwagi ( to do Zbiga Endrjua ). Jedno co próbowałeś wyjaśnić z tym autobusem , to trochę jak z trzecią prawdą księdza Tischnera. Jeśli napiszesz o innych , to będzie to na pewno z pożytkiem dla całego tematu, który trochę wbrew początkowym założeniom, zaczyna dryfować w nieznanym, ale może dobrym kierunku. Na pewno też z pożytkiem dla uczestników forum , w którym nieuzasadniane oskarżenia są wszechobecne i często moim zdaniem zniechęcają ludzi do zabrania głosu. To istna plaga tego forum i podstawowa przyczyna dla której rzadko wypowiadam się w dyskusjach "uciekając" w opisy swojego żeglowania. Tak więc analiza w toku , piłka po drugiej stronie. Tymczasem jestem ponad , choć serce do pisania chwilowo stracone. Ale ciekawości nawigacyjnej Białego Wieloryba nie zostawię bez odpowiedzi. ![]() |
Autor: | Margrabi [ 11 lut 2016, o 09:43 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
WhiteWhale napisał(a): Bardziej niż zawiłości językowe interesuje mnie nawigacja. zbigandrew napisał(a): Istnieje jednak kategoria czytelników którzy będą zachwycać się każdym tekstem, byleby był o morzu i o pływaniu jachtem po nim. Nie wiem, może za ileś tam lat, wraz z doświadczeniem, żeby nie powiedzieć rutyną ![]() ![]() Bogdan Bednarz napisał(a): Pomyślałem zatem , że lepiej opisać własną historię, bo to może wnieść trochę świeżości do tematycznego monopolu. Tym bardziej , że rejs odbył się w nietuzinkowych okolicznościach – w końcu iluż uczestników płynęło zimą przez Biskaje? Ilu z nich płynęło „w dół” ? W pierwszym swoim poście, pięć lat temu, napisałem: "Lubię na tym forum czytać sobie o Spitsbergenach, Islandiach, Hornach i innych ciekawych choć może mniej spektakularnych miejscach oraz o tym jak, czym i z kim można tam popłynąć." Parę lat minęło, ale w tym względzie raczej niewiele się zmieniło. Czytam opowieści Bogdana od czasu "północnych" rejsów Rzeszowiaka , bo jakoś się tak składa, że trasy rejsów nam się pokrywają i chyba normalne, że ciekawi mnie opis przeżyć innych załóg na podobnych trasach. Teraz też: płynąłem przez Biskaje na przełomie listopada i grudnia, też "w dół" i też wiało do 45 knotów - ale, szczęśliwie, z tylnych ćwiartek, a i łódek mniej chybotliwy, więc było w zasadzie lajtowo, wbrew straszącym wcześniej kolegom z forum. ![]() Minęliśmy się jednak na trasie z nieszczęśnikami, którzy piłowali w drugą stronę więc ciekawi mnie opis podobnej przygody. Może więc niekoniecznie z ogniem w oczach i wypiekami na twarzy, ale jednak czekam na ciąg dalszy panabogdanowego opowiadania... * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * Kliknąłem kciuka jeszcze wczoraj wieczorem, ale późno już było i nic nie napisałem - dopiero teraz, w zasadzie równo z Bogdanem pisaliśmy. |
Autor: | plitkin [ 11 lut 2016, o 09:57 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Skoro chcesz feedback: przede wszystkim brakuje zdjecia. To zniecheca "masy" do czytania. Takie jest zycie, takie sa zasady publikacji w mediach. Oczywiscie mozesz walczyc z wiatrakami (czy jako autor masz juz na tyle sil?), mozesz olewac tych, co bez zdjecia nie czytaja. Ja tylko sugeruje to, co dla mnie jest przyczyna, skoro sam o to prosisz. Poza tym druga sprawa: teraz taki czas, ze wszystkich bierze na pisanie. Po probach czytania kilku autorow zwyczajnie sie odechciewa. Byla to strata czasu. Ja tak mam. Tekst musi "chwycic" tytulem lub pierwszymzdaniem, trzeba chociazby wiedziec o czym to bedzie. Dlatego sam Twoj wstep: niezrozumialy skrot i adnotacja "wyjasnie pozniej" nie zacheca do czytania, gdyz w pierwszym zdaniu niby "chwycil", ale odrazu "puscil". Tytul jest abstrakcyjny i nie chwytliwy. Sporo osob moze zrezygnowac z czytania widzac dlugi tekst bez obrazkow, nie wiadomo o czym i ktory w dodatku nie chwycil od poczatku. Aha: nie oceniam Twojego tekstu w ogole. Pisze jedynie swoje przemyslenia dlaczego moze nie byc czytany masowo. |
Autor: | Sąsiad [ 11 lut 2016, o 10:20 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Nie popieram przedmówcy w kwestii zdjęć, dobry tekst obroni się bez pisma obrazkowego ![]() Dziwi mnie natomiast (choć nie powinno, bo to standard ostatnio) reakcja autora - zamieszczam tekst, bo chcę coś przekazać, ale na każde słowo krytyki się obrażam i zabieram zabawki wiecej nie napiszę. No takie to dziecinne trochę, zaperzać się zamiast wyciągnąć wnioski na przyszłość. Samego tekstu nie będę oceniał, pomijając drobne wpadki gramatyczne, mieści się jak dla mnie w formule, a i sposób przedstawienia (short story) też mi odpowiada. Tylko, Bogdanie, jedna ogromna prośba ode mnie - nie stawiaj spacji przed znakami przestankowymi! To jest gruby błąd, który mi osobiście przeszkadza w skupieniu się na tekście. |
Autor: | taka_jedna [ 11 lut 2016, o 10:29 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Pisz dalej. ![]() |
Autor: | Alterus [ 11 lut 2016, o 10:43 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Bogdan Bednarz napisał(a): Otóż mogłem na dowolnie wybranym, jednym z wielu wątków dotyczących Polonusa ( w ostatnim czasie jedynie słusznych ) wpisać na przykład taką mądrość :” Mogłeś, a że się powstrzymałeś, chwała Ci i cześć na wieki. ![]() A na forum, jak to na forum, to słuszne co na czasie i co ludzi interesuje. Cytuj: Reszta to jakoś tak do mojego tajemniczego bełkotu podobna jest. Bynajmniej. Zbig wytknął Ci dość konkretnie niedociągnięcia, wskazał co jego zdaniem być powinno, a nie było. Obrażać się nie ma o co, tym bardziej kąśliwie tytułować per "samozwańczy recenzencie", bo jakiegoż chciałbyś? Zamówionego, co mile podłechce autorskie ego? Nie ma tak dobrze. ![]() Co do mnie, nie mam może tak wyrafinowanego gustu jak Zbig, ale zgadzam się z jego zastrzeżeniami, szczególnie tymi wskazującymi na zbytnią "tajemniczość" relacji. Co byłoby niezłym chwytem w powieści sensacyjnej, w prozie mniej objętościowo rozbuchanej wydaje się cokolwiek pretensjonalne. Z pewnością nie każdy odniesie takie wrażenie, nie każdemu będzie to przeszkadzać, ale ja wolałbym aby padły jakieś bliżej określone nazwy geograficzne, miast gubić się w domysłach. A tak w ogóle, całkiem zgrabnie napisane i z chęcią przeczytam ciąg dalszy. ![]() |
Autor: | Bogdan Bednarz [ 11 lut 2016, o 11:26 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Się porobiło się. Ludzie , jo nie jest żodyn pisorz! Jo pisza kiej chca i jak chca. Jo jest ponod i mnie nie musi nikt czytoć. Cheba kieby kcioł. ![]() Pisałem relacje z Rzeszowiaka jak miałem chwilę czasu i tez było po kawałku, a zdjęcia nawet po dwóch tygodniach. I nie pytałem czy ktoś to czyta, czy nie, czy się podoba. Wydawało mi się, że warto pisać o tym dzielnym jachcie, o jego małych sukcesach, aby choć w ten sposób budować jego prawdziwy wizerunek, jakże odmienny od krzywdzących i nieprawdziwych opinii tak łatwo ferowanych nawet przez uznanych w świecie żeglarskim kapitanów. Organizując rejs przez Biskaje na jachcie o nieznanej przeszłości, stosunkowo starym i przeze mnie nie sprawdzonym, byłem pełen obaw. Myślałem: gdybym mógł płynąć Rzeszowiakiem, to poszedłbym jak w dym, od razu, z marszu, bez sprawdzania pogody. Jemu ufam, rozumiemy się doskonale, jeśli ja mu krzywdy nie zrobię , to on mnie na pewno dowiezie bezpiecznie. Jacht, którym płynąłem, dzielnie się sprawował i w miarę upływu czasu uczyliśmy się siebie nawzajem.Myślę, że rozstaliśmy się (na krótko), w obopólnym szacunku. O tym zamierzałem też napisać, a początek pisania powstał tak ot banalnie, jak wszystkie dotychczasowe relacje. Nie chciało mi się spać - włączyłem więc laptop, zasłoniłem sobą światło lampy, żeby nie budziło żony i postukałem trochę w klawiaturę. Żona po jakimś czasie udawania, że śpi, mówi wreszcie: kończ już te twoje dyrdymały, rozgrzałbyś mi lepiej nogi. Gdzie tym razem żeglujesz? Szybko więc dokończyłem zdanie, na poczekaniu wymyśliłem tytuł i niezdarne nawiązanie do przełomu dziejów by Polonus, puściłem w świat i zająłem się tym co w życiu jest naprawdę ważne - rozgrzewaniem stóp żony. To jest prawdziwa proza, a nawet poezja życia... A wy mnie podejrzewacie, że liczę czytelników, przygotowuję teksty i jeszcze się obrażam na krytykantów zabierając zabawki. ![]() Drogi Sąsiedzie, przecież napisałem, że odpowiem Markowi. Może bez serca, może z - samo wyjdzie. Jo nie jest żodyn pisorz ![]() |
Autor: | Ryś [ 11 lut 2016, o 11:52 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Bogdan Bednarz napisał(a): Się porobiło się. Jak nie, jak tak. Ludzie , jo nie jest żodyn pisorz! Jo pisza kiej chca i jak chca. Jo jest ponod i mnie nie musi nikt czytoć. Cheba kieby kcioł. ![]() Kieś napisoł, toś jest - boć tu, każden to widzi, stoi. A toć bazgrolić nie mus. Cheba kieby kcioł... Kcioł żeś? ![]() Bogdan Bednarz napisał(a): Wojtek , żyjesz !!!!???? No, Panocku, choć i wytykają Ci tu różni różności różniaste, ale te to tam mniejsza. cdn ( mam nadzieję ) Oczekiwania gawiedzi pisarzowi spełnić - powinność jego jest i niechaj się tu piskorz nie wywija, sam zaczął; kluczem jednako sukcesu wiedzieć czegóż najbardziej stęskniona ona gawiedź znudzona? Akcja, akcja! Azali żyw ci on?! ![]() ![]() |
Autor: | Senator [ 11 lut 2016, o 11:59 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Pisz Bogdan, pisz! ![]() |
Autor: | 666 [ 11 lut 2016, o 20:33 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Bogdan Bednarz napisał(a): rejs odbył się w nietuzinkowych okolicznościach – w końcu iluż uczestników płynęło zimą przez Biskaje? Ilu z nich płynęło „w dół” ? A ilu brało odpowiedzialność za taką wyprawę w charakterze kapitana? Bo to jednak trochę inaczej od tej strony wygląda? Po co wielkie słowa, podział jest zupełnie inny: płacisz ("sorry, ale takie hobby") czy masz płacone ("sorry, ale taka robota")?
|
Autor: | zbigandrew [ 13 lut 2016, o 11:07 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Bogdan Bednarz napisał(a): ... Szkoda, że Zbyszek nie odniósł się do mojej sugestii, aby jaśniej sprecyzował swoje uwagi. ... Zbyszkowi dedykuję zdjęcie. ![]() ... Przepraszam Bogdan, że nie napisałem natychmiast jak tylko wezwałeś mnie do wytłumaczenia moich ogólnych uwag, które mogłyby uzasadniać dlaczego napisałem, że nie podoba mi się ten kawałek prozy na początku wątku. Stało się tak dlatego, że od tygodnia wojuję z laptopem i windows 10 dla pewnej pani. Ale do rzeczy. Mogłem napisać, że ta próbka prozy mi się nie podoba i niczego więcej nie dodawać. W tym miejscu chciałbym zadeklarować, że w żadnym razie nie chciałem okazać się nienawistnikiem (po polsku hejterem ![]() ![]() Cytuj: z tym autobusem , to trochę jak z trzecią prawdą księdza Tischnera to racja. By było prawdą drugą Księdza musiałbym dodać: Pomiędzy Marlaix i Roscoff naprzemiennie kursują autobusy i pociągi TER. Jednak to tylko drobiazg.Naprawdę cieszy mnie, że nie narobiłem zbyt wiele szkody i że nie zniechęciłeś się do pisania. Uważam, że każdy kto w naszej umiłowanej żeglarskiej dziedzinie ma co opowiadać, powinien to robić. Ja obiecuję Ci, że i tak wszystko co napiszesz będę czytał (jeśli tylko będzie dostępne), bez względu na to, czy będzie mi się podobało czy nie, tyle że bez wyraźnej zachęty nie będę komentował... |
Autor: | WhiteWhale [ 13 lut 2016, o 11:40 ] | ||
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja | ||
Roscoff - to mi do głowy nie przyszło ![]()
|
Autor: | cine [ 13 lut 2016, o 16:35 ] |
Tytuł: | Re: Zimowa lekcja |
Lubisz, to pisz. Wielu przeczyta. Mnie zniechęca specyficzna maniera. Gdyby to było forum poświęcone pisarstwu to powiedziałbym że trochę grafomańska ale że to dla żeglarzy zimową porą stęsknionych opowieści to nie powiem ![]() Ale linka wkleję: http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Grafomania |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |