Forum żeglarskie https://forum.zegluj.net/ |
|
Majowy Bornholm z "lekkim" opóźnieniem https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=25028 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Moroszka [ 27 sie 2016, o 09:53 ] |
Tytuł: | Majowy Bornholm z "lekkim" opóźnieniem |
Aby tradycji stało się zadość, przed wypłynięciem na rejs trzeba opisać poprzedni. Cofamy się więc do Tradycyjnego Majowego sailforumowego rejsu. Dla tych, co nie czytali na sąsiednim forum. ![]() Tym razem padło na Bornholm. Zadanie dla nas – zaanektować wyspę dla Sailforum, łupiąc przynajmniej 6 portów. Potem zabrać się za Christiansø. Już od piątkowego przedpołudnia siedziałam na tobołkach zwarta i gotowa, ale chłopcom się nie spieszyło. Najpierw opóźniał Jejek, potem Leszko postanowił słuchać niewłaściwej kobiety... W efekcie zwiedziliśmy dokładnie przedmieścia Łodzi prawie pod Brzeziny, a na jacht dotarliśmy chyba po 21-ej. Impreza trwała w najlepsze, wątróbka się kończyła i musieliśmy szybko wyrównać poziom. O tym, że był to Wieczór Kapitański (Mariusz został patentowanym kapitanem ![]() ![]() Zabawa się rozkręcała - skończyło się na tańcach, które z racji nikłych rozmiarów parkietu przeniosły się na stół. Wcześniejsze plany wypłynięcia tuż po północy przesunięte zostały na rano. Nie napiszę publicznie, obok kogo się obudziłam... ![]() Szósta to godzina kompletnie bez sensu, za późno na udój krów a za wcześnie na cokolwiek innego - ale była akurat nasza wachta, więc chcąc nie chcąc wypadało wstać. Sennie przepłynęliśmy przez Zatokę, a później... Podczas imprezy nie zapomnieliśmy o Neptunie. Został hojnie napojony – niestety, nie rumem, a czystą wódką. Trunkiem nie pogardził, ale od wszystkich zażądał... zakąski – w wyniku czego tuż za Helem łódkę opanowało stado ptactwa ozdobnego, lokując się głównie na rufie, w toalecie i na aktualnie zawietrznej burcie. Ze względu na stan zdrowia postanowił opuścić nas Whorton. Weszliśmy więc na krótko do Władysławowa. Chwila ulgi i znów z drogę. Jak to napisał Mariusz „szóstka chorowała dalej”. Tu muszę zdementować powszechny pogląd, jakoby kisiel smakował identycznie w obie strony – aromat, owszem, pozostaje, ale w drodze powrotnej jest znacznie bardziej kwaśny... ![]() Z dalszej drogi niewiele pamiętam. W kokpicie było zimno, w kabinie chwilami też – jak się później okazało w zależności od tego, czy miotające się po podłodze kalosze zamykały czy otwierały wlot webasto ![]() ![]() ![]() Psia wachta, na której byłam w stanie tylko zająć strategiczną pozycję na zawietrznej i co kilkanaście minut omieść wzrokiem horyzont (Jejek był dzielniejszy, od czasu do czasu wykonywał skok na rufę – bynajmniej nie w celach nawigacyjnych ![]() W niedzielę niektórzy zaczęli wracać do życia – najwięksi śmiałkowie nawet dobrali się do zapasów. Kambuz zaserwował pierwszą herbatę... ![]() W nocy, po prawie dwudniowej halsówce, znaleźliśmy się u brzegów Bornholmu. Na wejście do Svaneke poczekaliśmy jednak do świtu. ![]() ![]() Śniadanie, prysznic i ruszamy na podbój wyspy. „Słoneczne Miasto” powitało nas zimną i pochmurną pogodą. Spacer po mieście, wiatrak, latarnia morska... ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Chłopcom najbardziej spodobał się dorodny okaz tutejszej fauny, ![]() mnie zachwyciła raczej bujna flora. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Gonieni pierwszymi kroplami deszczu ![]() schroniliśmy się w wędzarni, ![]() gdzie skusiliśmy się na degustację świeżo wędzonych rybek, ze sławnym śledziem włącznie. Posiłek poprawiliśmy jeszcze jachtowym obiadkiem. Znów się rozpadało i wszystkich wzięła ochota na krótką drzemkę. Obudziliśmy się... rano ![]() Wyspani opuściliśmy port i przelecieliśmy szybko do Nexø. ![]() Umiejętność wiązania butów okazała się niewystarczająca... niektórzy musieli szybko nadrobić zaległości ![]() ![]() Na miejscu spotkaliśmy załogę Krzycha – druga sailforumową. Udało się zrobić wspólne foto. ![]() Ponieważ dalej było zimno i pochmurno, poszliśmy zwiedzać Bornholms Sommerfuglepark (Bornholmski Park Motyli Tropikalnych). ![]() ![]() Jedwabniki ![]() Rozgrzani wróciliśmy do portu okrężną drogą, zaliczając jeszcze uliczkę ze „szwedzkimi domkami”. ![]() ![]() ![]() Jachtowy obiadek ![]() Pogoda znów nie zachęcała do rowerów, postanowiliśmy więc przepłynąć jeszcze tego samego dnia do Rønne. Gdy tylko opuściliśmy port, wyszło słońce. Chociaż przez większą część drogi mieliśmy dokładnie pod wiatr i płynęliśmy na silniku, to „surfowanie” w promieniach słońca po całkiem sporych falach dawało dobrą zabawę. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Późnym popołudniem wpłynęliśmy do portu. ![]() ![]() Wieczorem część załogi wybrała się na spacer po mieście. Dzięki magii tego spaceru po wąskich, zabytkowych, klimatycznych uliczkach wynieśliśmy z Rønne bardzo pozytywne wrażenia. |
Autor: | Moroszka [ 27 sie 2016, o 11:07 ] |
Tytuł: | Re: Majowy Bornholm z "lekkim" opóźnieniem |
Podobno alkohol zawsze kończy się we wtorek – ale nie u nas... Tu Kapitan, zdegustowany nieprzyzwoitą wręcz trzeźwością załogi, postanowił przejąć walające się po kabinach obfite zapasy płynów i osobiście serwować przydziałowe porcje. ![]() Na środę plany były ambitne: do Allinge część załogi płynie jachtem, reszta na rowerach. Na szczęście (zostałam, o zgrozo, zaliczona do frakcji rowerowej!) rankiem niebo znów było zasnute podejrzanie ciemnymi chmurami. Po nieśpiesznym zwiedzeniu miasta, tym razem przy świetle dziennym, ![]() ![]() ![]() ![]() obraliśmy kierunek: Hammer Havn. Oczywiście i tym razem rozpogodziło się, gdy tylko opuściliśmy port. ![]() Słońce i prawie bezwietrzna pogoda zachęcały do relaksu. Wygrzewanie się na pokładzie, podziwianie widoków – a było na co patrzeć: skaliste wybrzeże i ruiny zamku na zielonym wzgórzu. ![]() ![]() ![]() Szybko wzięliśmy we władanie port i wyruszyliśmy zdobyć zamek. ![]() ![]() ![]() Nie było łatwo: druty kolczaste, pokrzywy, dzikie zwierzęta na bagnach ![]() Padaliśmy ze zmęczenia ![]() ![]() Zwycięstwo osiągnęliśmy walcząc z wielonarodowym tłumem. Zamek, choć malowniczy, był jednak walącą się ruiną, ![]() ![]() ![]() więc kapitan zdecydował: bierzemy jeszcze jeziora! ![]() ![]() ![]() ![]() Wyprawa była owocna, ale... wyczerpałam limit kroków za cały tydzień. Po powrocie na jacht pożarłam dwa nadprzydziałowe kotlety i zamiast spaceru po kolejnym porcie – Allinge – wybrałam poobiednią sjestę. ![]() ![]() W Alinge znów spotkaliśmy Krzycha – szykowali się już do wypłynięcia w drogę powrotną. Nas czekało jeszcze Gudhjem i |Christianso. Czwartek wyjątkowo powitał nas słoneczną pogodą. Kapitan zarządził: wszyscy na rowery! Kierunek Gudhjem. I z powrotem oczywiście. Nie było wyjścia, wszyscy pojechaliśmy – w końcu obowiązkowy punkt programu. ![]() Z morza wyspa wyglądała całkiem równinnie. Na rowerze okazała się strasznie pagórkowata. Kawałek za Tejn Sudovii znudziły się moje jęki i pozwolił mi (a przy okazji i sobie) zawrócić. Reszta załogi pojechała dalej. Po południu czekał nas przelot do ostatniego, szóstego już bornholmskiego portu – Gudhjem. Po drodze, tankując w Tejn, zdobyliśmy nadprogramowo siódmy. ![]() Na wieczorne zwiedzanie łatwo było o przewodnika, bo frakcja rowerowa już wcześniej zwiedziła Gudhjem. Miasteczko, położone za zboczu sporego wzgórza, spodobało mi się – szczególnie widokowa ścieżka przez skały, którą można zejść aż do portu. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Bornholm wzięty! Rano wypłynęliśmy zdobywać kolejne ziemie. Zajęta krojeniem śniadaniowej sałatki, niewiele pamiętam z drogi na Christiansø, zdążyłam jednak uchwycić moment dopływania. ![]() Obie wyspy (Christiansø i Frederiksø) pięknie się prezentują, zarówno z morza, jak i z lądu. Kamienne domki na ukwieconych łąkach, wieże, mury obronne, armaty i mnóstwo mew. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Najbardziej jednak spodobała mi się... długość dnia pracy. Wszystko tu otwierają ok. 10:30 – 11:00, a zamykają wczesnym popołudniem. To jest miejsce dla mnie! ![]() W południe ruszyliśmy w drogę powrotną. Kierunek – Hel! ![]() Ciepło, słonecznie, przyjemny wiatr. Również i tym razem załoga tłoczyła się na burcie, jednak dla odmiany na nawietrznej i w całkiem odmiennych humorach. Pamiętnej „imprezy na burcie” nie da się opisać – trzeba ją po prostu przeżyć. Były i chwile grozy – znaleziono nielegalnego imigranta. ![]() Spokojna noc, ostatni wschód słońca na morzu ![]() i równie spokojna sobota. Bujaliśmy się na falach, popychani łagodnym fordewindem. Słońce, lekko zamglony, pusty horyzont sprawiały wrażenie jakieś nierealności. ![]() Na Helu pod okiem Sudovii poćwiczyliśmy manewrówkę, a gdy w porcie zrobiło się tłoczno, pomknęliśmy do Gdyni. Cumy odebrał Przem z drugiej tury Majowego. Były też Iza (Issaaaa) i Magda. Po ogarnięciu jachtu pogawędziliśmy z nimi chwilkę. Miałam ochotę na wspólną imprezkę, ale wszystkim jakoś bardzo spieszyło się do domu (co oni tam fajnego mają? Do morza daleko...). Nad ranem, po nocnej jeździe z zasypiającymi kierowcami (po której przybyło mi siwych włosów!) znalazłam się i ja w domu. Ale następny rejs już we wrześniu... ![]() (W relacji, oprócz swoich fotek, pozwoliłam sobie wykorzystać zdjęcia Sudovii ) |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |