Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Gotować czy smażyć?
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=42&t=3171
Strona 1 z 1

Autor:  dzi [ 7 cze 2009, o 15:31 ]
Tytuł: 

Pablo: Jak przechowujesz mrożonki w rejsie? Poza tym smażenie to też czasem mało łatwa czynność, gotowanie wychodzi łatwiej.

Autor:  Maar [ 7 cze 2009, o 15:55 ]
Tytuł: 

dzi napisał(a):
Pablo: Jak przechowujesz mrożonki w rejsie?

Nie wiem jak Pablo, ale ja w zamrażarce. A Ty?

Autor:  dzi [ 7 cze 2009, o 19:20 ]
Tytuł: 

Ja oszczędzam prąd i nie biorę mrożonek.

Autor:  pablo_sb [ 7 cze 2009, o 19:54 ]
Tytuł: 

Czasami jak woda jest chłodna wsadzam to do wiaderka z wodą i zanim całość odda swoją temperaturę, to chwilę poleży. Poza tym można zużyć od razu, żeby nie bawić się w krojenie własnych warzyw i później sobie odgrzewać, jeśli akurat nie chcesz używać zamrażarki.
Ja akurat wolę smażyć, bo w najgorszym wypadku poparzę się kurczakiem, a nie wyleję wrzątku. Generalnie to kwestia gustu wszystko.

Autor:  dzi [ 7 cze 2009, o 20:07 ]
Tytuł: 

Chyba lepiej wylać wrzątek niż gorący tłuszcz? ;)

Autor:  Maar [ 7 cze 2009, o 20:23 ]
Tytuł: 

dzi, myślę, że to nie robi wielkiej różnicy. Jedno i drugie boli jak cholera :-)

Smażenie pomimo wady pt. wysoka temperatura ma zalety dwie: patelnia ma rączkę za którą można ja trzymać i tłuszczu jest z reguły mniej niż wody.

Autor:  pablo_sb [ 7 cze 2009, o 20:41 ]
Tytuł: 

Dodam tylko, że często tego tłuszczu prawie w ogóle nie ma albo po prostu nie ma (bez prawie) bo można smażyć beztłuszczowo i wtedy nawet oparzyć się ciężko. Jako, że na każdym rejsie robię za kuka, czasami zabieram ze sobą patelnię dobrą (to tak odnośnie rzeczy, które się zabiera na rejs:) ) i wtedy jedzenie nie jest ciężkostrawne - przy złej pogodzie jest dłuższa szansa, że zostanie w środku i nie powędruje na zewnątrz - a i żeńska część załogi mi nie wszczyna buntu, bo akurat są na diecie w wakacje.

Autor:  dzi [ 7 cze 2009, o 21:28 ]
Tytuł: 

Z beztłuszczowym faktycznie dobry patent.

Autor:  Moniia [ 7 cze 2009, o 22:29 ]
Tytuł: 

Maar napisał(a):
patelnia ma rączkę za którą można ja trzymać


Co obraca się w wadę jak płynie się bez załogi którą do trzymania tej patelni (i ogólnie do kambuza) bądź do pilnowania steru można pogonić.

rondelek na kuchence z dobrymi uchwytami da się zamocować tak, że w przeciętnych warunkach można go tak zostawić. Patelni na ogół się nie da :(

Autor:  dzi [ 7 cze 2009, o 22:36 ]
Tytuł: 

Na gazie raczej nic lepiej nie "zostawiać" i chodzić do pracy przy żaglach. :)

Autor:  Maar [ 7 cze 2009, o 22:38 ]
Tytuł: 

Żegluga solo jest zdecydowanie mniej popularna od żeglugi typu kuk+zgraja głodomorów :-)
Garnek z wodą jest wyższy i z reguły cięższy niż patelnia z "towarem". Przez to ma większą bezwładność i pomimo dobrych zabezpieczeń zdarza się, że tuż przed końcem pichcenia zawartość garnka znajdzie się w zenzach :-( Mi kiedyś tak zrobiło :-)

Nigdy nie żeglowałem po morzu sam, ale myślę, że ze względu na wrodzoną niechęć do gotowania (nie dotyczy kawy :-) ) pojechałbym na żarełku liofilizowanym, czyli na gotowaniu jedynie wody w niskim czajniku :-)

Autor:  Moniia [ 7 cze 2009, o 22:49 ]
Tytuł: 

dzi napisał(a):
Na gazie raczej nic lepiej nie "zostawiać" i chodzić do pracy przy żaglach. :)


Powiedz to moim wnętrznościom po 10 godzinach za sterem (bo akurat bez autopilota) i w zmiennych wiatrach (więc wszelkie ustawienia diabli biorą po 10 minutach...).

Poza tym jakim gazie? Origo 100x bezpieczniejsze (chociaż niektórym woń nie odpowiada. Nie mam zdania, nie czuję)

maar napisał(a):
Żegluga solo jest zdecydowanie mniej popularna od żeglugi typu kuk+zgraja głodomorów

Potraktuj to jako raport mniejszości :)

maar napisał(a):
Garnek z wodą jest wyższy i z reguły cięższy niż patelnia z "towarem". Przez to ma większą bezwładność i pomimo dobrych zabezpieczeń zdarza się, że tuż przed końcem pichcenia zawartość garnka znajdzie się w zenzach Mi kiedyś tak zrobiło


Ja nie mówię żeby zupełnie nie pilnować. Ale te kilka minut na poprawienie kierunku lub żagli bywa bezcenne
maar napisał(a):
Nigdy nie żeglowałem po morzu sam, ale myślę, że ze względu na wrodzoną niechęć do gotowania (nie dotyczy kawy ) pojechałbym na żarełku liofilizowanym, czyli na gotowaniu jedynie wody w niskim czajniku


Liofilizowane ma dużo zalet. I jedną wadę - jest nieco mało urozmaicone (chociaż robi się coraz lepiej)

Autor:  Maar [ 7 cze 2009, o 22:57 ]
Tytuł: 

Moniia napisał(a):
Liofilizowane ma dużo zalet. I jedną wadę - jest nieco mało urozmaicone (chociaż robi się coraz lepiej)

Z tej podkieleckiej firmy*... jeśli zawiązali by Ci oczęta, to byś nie poznała, że było suszone.
Naprawdę jest pycha. A na pewno jest pychniejsze niż dzisiejsze gołąbki Rudej :-)

[*] Lyofood

Autor:  Moniia [ 7 cze 2009, o 23:11 ]
Tytuł: 

a ja nie mówię przecież że niedobre... Mówię tylko, że mały wybór (ostatnio jak sprawdzałam było jakieś 16 rodzajów najwięcej co znalazłam. Może teraz jest już lepiej? muszę poszukać tutaj...)

Autor:  dzi [ 7 cze 2009, o 23:22 ]
Tytuł: 

Moniia: Może dlatego nie żegluję samotnie ;) Gdy piszesz o samotnym od razu myślę o stosunkowo małym jachcie, wtedy dybym się wybrał na pewno "jechałbym" na suchym. Nawet przy dość wymagającym rejsie we dwójkę decydowaliśmy się najwyżej "gotować" fasolkę bez wyjmowania jej ze słoika a i to tylko raz. Na dużych natomiast pływanie samotne jest jakieś takie niewygodne...

(Też nie znoszę zapachu tego spirytusu.)

Autor:  pablo_sb [ 7 cze 2009, o 23:33 ]
Tytuł: 

Co jak co, ale jedzenie musi być dobre, a szczególnie na jachcie przy dłuższych rejsach. Wszystkie sztormy bym przetrwał, ale pewnie sam bym za burtę wyskoczył, jakbym miał wyłącznie na suchym jechać.

I jak można marnować spirytus do gotowania? Czy wyście poszaleli? :)

Autor:  Moniia [ 7 cze 2009, o 23:41 ]
Tytuł: 

dzi napisał(a):
Moniia: Może dlatego nie żegluję samotnie ;) Gdy piszesz o samotnym od razu myślę o stosunkowo małym jachcie


Hm. 12 metrów mały? to co jest dużym? :razz:

Autor:  dzi [ 7 cze 2009, o 23:46 ]
Tytuł: 

Moniia: To duży, czyli samemu niewygodnie ;) Zresztą, tak naprawdę pewnie zależy to od "jakości" kambuza. Ja ogólnie jestem strasznie asekurancki i wszędzie gdzie gorące albo ogień strasznie pilnuję. Tak że dyskusja jest jednak o gustach :)

Autor:  Moniia [ 7 cze 2009, o 23:50 ]
Tytuł: 

dzi napisał(a):
Moniia: To duży, czyli samemu niewygodnie ;)
\

Niewygodny? Idealna wielkość! Dość miejsca na upchanie wszystkiego w rozsądny sposób, dość dużo żagla, wystarczająco duży żeby normalnie pływał w cięższych warunkach...

Jak dla mnie 12 m jest w sam raz!

(zaraz zaraz, to czemu się pakuję na to 6,5 metrowe maleństwo? mógłby mi ktoś przypomnieć?) :twisted:

Autor:  Magister [ 8 cze 2009, o 00:12 ]
Tytuł: 

Moniia napisał(a):
(zaraz zaraz, to czemu się pakuję na to 6,5 metrowe maleństwo? mógłby mi ktoś przypomnieć?) :twisted:


Żeby dołączyć do grona regatowych morskich wariatów :?: :wink:

Autor:  Moniia [ 8 cze 2009, o 00:34 ]
Tytuł: 

a, już wiem, żeby się potem przesiąść na coś większego (to tak jak z tą żydowską kozą...)

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/