Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=5&t=24802
Strona 24 z 141

Autor:  piotr6 [ 12 lip 2017, o 10:14 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Tygrys a Kurczak do ręki Tobie dał Karcher czy mopa?

Autor:  Zbieraj [ 12 lip 2017, o 10:17 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

piotr6 napisał(a):
Karcher czy mopa?
Oczywiście, że mopa! Na Karcherze nie można se polatać, a na mopie i owszem. :D

Autor:  piotr6 [ 12 lip 2017, o 10:25 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Zbieraj napisał(a):
Na Karcherze nie można se polatać,


jak nie jak tak :D W Kamieniu mają maszynę spalinową ma spory odrzut

Autor:  Rolfok [ 12 lip 2017, o 12:38 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Nie otwieraj nowego wątku :)
Ten się czyta dobrze :)
Gratuluję pierwszego rejsu :)
Ja do piątku stoję w Wolinie.

Autor:  Kurczak [ 12 lip 2017, o 12:56 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

piotr6 napisał(a):
Tygrys a Kurczak do ręki Tobie dał Karcher czy mopa?


Co Ty ? Niepoważny ? Takie poważne narzędzie ? :-o

Zdzielona szorowała Dulcię szczoteczką do zębów dla tygrysów :rotfl:

Autor:  Zielony Tygrys [ 12 lip 2017, o 16:55 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Szczoteczką i gąbeczką a jak Kuciak poszedł kupić jakieś kabelki czy inne ustrojstwa to z powrotem na utkę trafić nie mógł.
W drodze powrotnej padało to Moroszka na ochotnika płukała sobie sztormiak, przy okazji sterując. Ta to zawsze wie, jak się ustawić.

Autor:  Micubiszi [ 13 lip 2017, o 09:28 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Kurczak napisał(a):
Pierwszy prawdziwy rejs Dulcią za nami -czyli Zdzieloną Tygrysicą, Moroszką, Bastardem i mła.


Mnie to by kobita z obcymi niewiastami na taką żeglarską randkę nie puściła :-P :mrgreen: :rotfl:

Autor:  bury_kocur [ 13 lip 2017, o 10:29 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Micubiszi napisał(a):
Mnie to by kobita z obcymi niewiastami na taką żeglarską randkę nie puściła

Nie ma Twoja Kobita do Ciebie zaufania ?

Autor:  Micubiszi [ 13 lip 2017, o 10:31 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

bury_kocur napisał(a):
Nie ma Twoja Kobita do Ciebie zaufania ?


Do mnie ma :cool:

Autor:  Kurczak [ 14 lip 2017, o 11:40 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Ciekawostka.

Jacht przycumowany za Dulcią w Mrzeżynie ( zdjęcie nr 2) nazywa się Dezerter. Oglądałem go z ciekawością - bo nazwa była mi znajoma. Pomogła tabliczka z typem jachtu - Ranger 29.
To ten sam jacht, który stał dwa lata temu na sprzedaż w Pucku, teraz z przemalowanym na biało kadłubem. Wcześniej był jakiś taki nieregularnie dwukolorowy czarno - biały czy też brunatno - biały :)

Autor:  Zielony Tygrys [ 14 lip 2017, o 21:08 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Micubiszi napisał(a):
Kurczak napisał(a):
Pierwszy prawdziwy rejs Dulcią za nami -czyli Zdzieloną Tygrysicą, Moroszką, Bastardem i mła.


Mnie to by kobita z obcymi niewiastami na taką żeglarską randkę nie puściła :-P :mrgreen: :rotfl:

Jakie tam obce.

Autor:  mdados [ 15 lip 2017, o 07:51 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

On zwyczajnie zazdrości :D

Autor:  Kurczak [ 17 lip 2017, o 14:25 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Czytajta uważnie - bo nie będę pisał dwa razy :D

Jak ktoś ma ochotę popływać Dulcią - to pronciem bałdzo :lol:

Pływam do 6 do 20 sierpnia w dwóch etapach:

- 6 - 10 ze Szczecina do Kamienia Pom. Na razie pływam sam, ale samemu trochę dopowato jest. Bo ja towarzyskie bydlę jestem. I będzie miał kto na desant wyskoczyć. :D Z racji ograniczeń czasowych włóczęga po portach zalewu, może Świnkowo i morzem do Kamienia.

- 10 - 20 z Kamienia tam gdzie wiatry poniosą ale zasadniczo bardziej na północ. Przynajmniej tak przewiduje chitry plan :D Będę pływał z Mirkiem czyli Forumowym Skier'em ale spokojnie dwie osoby się zmieszczą.

Zasadniczo preferuję pływanie pod żaglami więc o tym gdzie popłyniemy zadecydują warunki wiatrowe, no i fakt, że 21 sierpnia muszę być w pracy.

Chętni - kontakt na PW ( tylko nie zatkajcie mi skrzynki) :rotfl:

Autor:  Zielony Tygrys [ 17 lip 2017, o 15:40 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

a było to tak:

Załączniki:
Komentarz: Kurczak przejął komendę w zastępstwie Kapitana
IMG10056.jpg
IMG10056.jpg [ 214.47 KiB | Przeglądane 4902 razy ]
Komentarz: Kapitan wisi na relingu
IMG10059.jpg
IMG10059.jpg [ 304.37 KiB | Przeglądane 4905 razy ]
Komentarz: załoga Dulci w komplecie
IMG10055.jpg
IMG10055.jpg [ 314.47 KiB | Przeglądane 4905 razy ]

Autor:  Szaman3 [ 18 lip 2017, o 07:36 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Kurczak napisał(a):
Jak ktoś ma ochotę popływać Dulcią - to pronciem bałdzo


Zachęcam. Miałem okazję pływać Kurczakową Dulcią cały ubiegły tydzień i uważam, że to bardzo fajny jacht jak na swą wielkość (28 stóp). Poszliśmy z Kamienia na Bornholm, później na Christianso i również przez Bornholm wróciliśmy do Kamienia. Jacht sprawował się bez zarzutu, nawet przy stromej fali o wysokości rzędu 2 - 2,5 m. Łącznie przez 6 dni zrobiliśmy 233 mile.
Oczywiście pewne rzeczy wymagają dopieszczenia, ale znajdźcie taki jacht gdzie nic się dopieścić już nie da ;)

Autor:  Kurczak [ 21 sie 2017, o 07:16 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Czas wrócić do szarej rzeczywistości po 10 dniowym rejsie. :-(

Wraz z forumowym Skier'em czyli Mirkiem przepłynęlismy 350 mil odwiedzając 8 portów w trzech krajach, w kolejności: Świnoujście - Lohme - Ronne - Nexo - Hammer Havn - Kaseberga (Szwecja) - Glowe - Sassnitz - Świnoujście.

Rejs był dla mnie bardzo ważny - bo pozwolił ocenić możliwości Dulci, a te mnie przyjemnie zaskoczyły. Takim testom sprzyjały warunki pogodowe, wiatry z różnych kierunków do 32 knotów.
I tak, wbrew temu co pisano na Forum Dulcia nie jest taka wolna mimo swojej wagi. Maksymalna zaobserwowana prędkość pod samą gienią i w baksztagu to 7,3 węzła przy 22 - 25 węzłowym wietrze. Fakt, że aby osiągnać prędkośc 5 kn potrzeba wiatru minimum 10 kn i to raczej nie w kursach pełnych. Poniżej tej wartości prędkość jachtu gwałtownie spada.

Przez cały rejs ani razu nie było potrzeby refowania żagli, choć inne współczesne jachty pływały tym samym kursem zarefowane lub kładły się w głębokie przechyły.

Silnik/śruba sa bardzo wydajne. Prędkość marszowa 5 kn pod metrowa falę i wiatr wymaga około 50% mocy. Pod prawie 3 metrową falę i wiatr rzedu 25 kn Dulcia wspinała się 5,2 kn przy obrotach zbliżonych do maksymalnych. Bez poważnego męczenia silnika i odjęciu gazu - ponad 4 kn.

Reasumując to bardzo bezpieczna, przewidywalna i dająca poczucie tego bezpieczeństwa łódka. Więcej napiszę o rejsie jak się ogarnę z robotą. :)

Autor:  bury_kocur [ 21 sie 2017, o 09:41 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Kurczak napisał(a):
wolna mimo swojej wagi.


Piotruś - a ile ten Twój transatlantyk waży ?

Autor:  Kurczak [ 21 sie 2017, o 09:47 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

3,7 T netto :)

Autor:  Micubiszi [ 21 sie 2017, o 10:02 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Plus Kurczak Swarzędzki z wolnego wybiegu całe 2kg :mrgreen:

Autor:  Kurczak [ 22 sie 2017, o 19:25 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Dzień pierwszy, czwartek.

Do Kamienia wyruszyłem we środę, chciałem jeszcze przejrzeć jacht zanim we czwartek przed południem przyjedzie Skier czyli Mirek. Chciałem, żeby Dulcia była na 100 % gotowa do rejsu.
Około 9 - tej w marinie pojawił się Mirek. Przeładowaliśmy jego bambetle do kabiny i pojechaliśmy do "Lidl'a" zrobić zaopatrzenie na rejs, z założeniem aby zakupy w portach zagrabanicznych ograniczyć wyłącznie do pieczywa. Jak się później okazało trzeba było się zaopatrzyć w jakieś krajowe pieczywo o długim okresie przydatności do spożycia w ilości hurtowej.
Załadowany do granic wytrzymałości marketowy wózek przepakowaliśmy do samochodu, a później do jachtu upychając żarełko po bakistach. Ustaliliśmy, że nie będziemy tracić dnia na zapoznawcze ceregiele i szykujemy jacht do wyjścia w morze, tak aby przepłynąć pod Dziwnowskim mostem o 14 - tej. Tak też zrobiliśmy i pięć godzin później cumowaliśmy w świnoujskiej marinie. Niestety nie zdążyliśmy się zatankować w porcie i trzeba było zasuwać z kanisterkiem po ON do stacji Orlenu. Wieczorem postanowiliśmy przekonać do siebie JOP Neptuna, polewając mu troszkę destylatu na myszach. Nie za dużo, żeby się chłopisko zbytnio nie przyzwyczaiło i w nałóg nie popadło. Zadowoleni ze skwapliwie wypełnionego obowiązku wobec Pana mórz i oceanów poszliśmy spać w nadziei, że będzie nam łaskaw.

Dzień drugi, piątek, Świnoujście - Lohme.

Pobudka o 6 - tej, toaleta, szybka kawusia i coś na ząb. Parę minut po 7 - mej wychodzimy z mariny zgłaszając się panu ze Świnoujście Traffic. Sympatyczny dyżurny mówi, że możemy płynąć o ile nie damy się przerobić na mielonkę wchodzącemu do portu promowi. Dziękujemy za informację, przecinając tor wodny na pełnym gazie. Za chwilę zza drzew pojawia się majestatyczna bryła promu, chyba Śniadeckiego. Na ten widok Mirek wpada w euforię przyznając, że kocha promy platoniczną miłością, a ich bliskość działa na niego jak afrodyzjak.
Wychodzimy za główki, wiatr zgodny z zamówieniem, kilkanaście węzłów z SE. Płyniemy po zachodniej stronie od toru wodnego. Pełen luz i przedpołudniowe Polaków rozmowy. Sielanka trwa do wysokości Greifswalder Oie, gdzie któryś z nas nagle wrzasnął "sieci".
Okazało się, że płyniemy środkiem "pola sieciowego". Sieci przed dziobem, sieci za rufą i po obydwu burtach. Nocny koszmar żaglarza. Straciliśmy sporo czasu na wyplątanie się z matni, aż w końcu stwierdziliśmy, że to zadanie godne Syzyfa. Po szybkiej naradzie ustaliliśmy, że ominięcie sieci jest beznadzieją - więc zastosujemy metodę radzieckich saperów z II WW. Wycelujemy w środek między tyczki, zamkniemy oczy i co będzie - to będzie. O dziwo nie stało się nic. Prędkość jachtu się nie zmieniła, nie ciągnęliśmy sieci za sobą i nożyce do drutu, których i tak nie było na pokładzie, nie będą tym razem potrzebne. Ale zaopatrzyć się w nie na wsiakij słuczaj trzeba.
Dalsza część etapu minęła w sympatycznej, spokojnej atmosferze. Wiaterek cirka 20 - 25 węzłów, prędkość około 6, kilka statków, kilka jachtów, jeden prom wchodzący do terminalu pod Sassnitz. Luz , blues i ogólne szczęście.

Załącznik:
20170811_132055.jpg
20170811_132055.jpg [ 119.33 KiB | Przeglądane 4612 razy ]



Płynąc wzdłuż brzegu podziwiamy jasmundzkie klify manewrując pomiędzy stateczkami wożącymi turystów. Po minięciu ostatniego wrzynającego się w morze cypla odkładamy się na zachód płynąc w kierunku malutkiego porciku Lohme. Wiatr powoli siada. Mając na trawersie tenże port postanawiamy zrzucić żagle i odpalić silnik. I w tym momencie JOP Neptun dał znać sobie. Może nie tak z nim rozmawialiśmy ? Może za mało mu polaliśmy ? Może chłopisko nie lubi myszowatej ? To już na wieki zostanie jego tajemnicą.
Grota zrzuciliśmy bez problemu, ale gieni nieeee. Coś się zacięło i nie dało się jej za Chiny Ludowe zrolować z kokpitu. W tym czasie złośliwy Neptun przywiał z partyzanta 25 kn +. Nie zostało nic innego jak udać się na dziób i osobiście przekonać rollfok do współpracy. Niestety okazało się, że linka operacyjna zablokowała się owijając wokół łożyska i ani w tą, ani w tamtą. Nie zostało mi nic innego jak wyluzować fał, wyciągnąć gienię z likszpary i jakoś spacyfikować na relingu.
Samo Lohme okazało się bardzo sympatycznym porcikiem, czystym, porządnym, zadbanym.Godnym polecenia. Same ach i och.

Załącznik:
20170811_190930.jpg
20170811_190930.jpg [ 149.6 KiB | Przeglądane 4612 razy ]


Załącznik:
20170811_191130.jpg
20170811_191130.jpg [ 72.14 KiB | Przeglądane 4612 razy ]



Wieczorem przeprowadziliśmy brain storm dochodząc do wniosku, że następnym razem trzeba z JOP Neptunem porozmawiać jak chłop z chłopem.

CDN...

Autor:  Skier [ 22 sie 2017, o 20:00 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Załącznik:
Komentarz: wyjście
P8117501.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
P8117501.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 21.12 KiB | Przeglądane 4613 razy ]


* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *



Załączniki:
P8117507.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
P8117507.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 40.95 KiB | Przeglądane 4611 razy ]
Komentarz: kapitan
_8107496.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
_8107496.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 29.14 KiB | Przeglądane 4613 razy ]
Komentarz: most
_8107495.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
_8107495.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 50.49 KiB | Przeglądane 4613 razy ]

Autor:  Szaman3 [ 22 sie 2017, o 20:03 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Piotrek, jakbyś chciał sprzedać Dulcię to zadzwoń ... :)
Naprawdę fajna łódka.

Autor:  Micubiszi [ 23 sie 2017, o 06:58 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Szaman3 napisał(a):
Piotrek, jakbyś chciał sprzedać Dulcię to zadzwoń ...


Kurczak takiej okazji się nie odrzuca. :roll: Wiesz o tym że ja szukam min 31 stóp :mrgreen:

Autor:  bury_kocur [ 23 sie 2017, o 07:06 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Micubiszi napisał(a):
Wiesz o tym że ja szukam min 31 stóp


Hi, hi, hi....

Też tak kiedyś myślałem, że ta wielkość wystarcza.

Wpadnij do mnie w chwili wolnej do Górek a zmienisz zdanie - a póki co to przesuń te poszukiwania na zakres 37 - 40 ".

Autor:  Stara Zientara [ 23 sie 2017, o 07:59 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

bury_kocur napisał(a):
przesuń te poszukiwania na zakres 37 - 40 ".
Ale w metrach, w metrach...
:rotfl:

Autor:  Micubiszi [ 23 sie 2017, o 08:33 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

bury_kocur napisał(a):
a póki co to przesuń te poszukiwania na zakres 37 - 40 ".


Powolutku Karolutku nie od razu w Krakowie Święci garnki malują jak z cebra :mrgreen:

Autor:  Kurczak [ 24 sie 2017, o 16:00 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Dzień trzeci, sobota, Lohme - Ronne.

Trzeci dzień rejsu zaczął się dzień wcześniej, kiedy wieczorem postanowiliśmy nie czekać do rana tylko tu i teraz zdiagnozować przyczynę zablokowania się rollfoka. Wygrzebałem więc z mądrej teczki poprzedniego właściciela instrukcję montażu Furlexa. Tak, Holender był bardzo skrupulatny - mam nawet instrukcję montażu i obsługi kibelka, kompasu i odręczny schemat (łomatko) instalacji elektrycznej. :D

Okazało się, że w rollfoku z niewiadomych przyczyn brakuje ważnej części, to znaczy dolnej, dwuczęściowej ścianki bębna. Dlatego linka spada z niego i nawija się wbijając między łożysko a obudowę. Dodatkowo miesza stara , sztywna linka operacyjna, która fałduje się i zwija nie tak jak trzeba.

Po namyśle Mirek dostał olśnienia niczym pomysłowy Dobromir. Wpadł na pomysł wyplecenia z drutu koszyczka, który nie pozwoli lince spaść zbyt nisko. Pomysł został natychmiast zamieniony w czyn i przetestowany. Doszliśmy do wniosku, że dbając o to aby linka nawija równomiernie nawijała się na bęben powinniśmy do końca rejsu dać sobie z nim radę.

Zadowoleni i uspokojeni poszliśmy więc spać. Oczywiście wcześniej Mirek długo przekonywał JOP Neptuna, tłumacząc mu co i jak.

Rano standardowa procedura: siku, szybkie mycie, kawcia, śniadanko + przegląd prognoz pogody i w drogę.

Jesteśmy drugim jachtem wychodzącym z Lohme i kierującym się na NE w kierunku Bornholmu. Wiaterek zgodnie z zamówieniem około 20 kn, bliżej brzegu płyną dwa inne jacht i motorówka. Jachty gną się od wiatru a Dulcia płynie jak zamurowana i nic jej nie rusza. Myśleliśmy wówczas, że tamte jachty łapią silniejszy wiatr spadający z wysokiego klifowego brzegu.

Na północy cały czas wisi nad horyzontem nieruchomy wał z ciężkich , szaro - burych chmur warstwowych.

Kilkanaście mil od Jasmundu zauważyliśmy przed dziobem jakieś tyczki wystające z morza. Sprawdziliśmy na mapach zarówno papierowej ( z 2014 r) jak C-Map z czerwca 2016. Niczego takiego tam nie było... :-o

Załącznik:
20170812_110205.jpg
20170812_110205.jpg [ 119.72 KiB | Przeglądane 4454 razy ]


W miarę jak się zbliżaliśmy do tyczek zamieniały się w sterczące z wody wiatraki. Było ich dużo - dwa działające, ze dwadzieścia nieruchomych i kilka kolejnych w budowie.
Nagraliśmy telefonem filmik obchodząc je od południa w bezpiecznej odległości i ciesząc się z atrakcji jak przysłowiowy murzyn bateryjką. W pewnym momencie zauważyliśmy, że w naszym kierunku płynie szybko sporej wielkości statek.
Wychodząc z założenia, że na cmentarzach są osobne alejki dla tych co mieli pierwszeństwo odłożyliśmy się w prawo robiąc mu drogę. W tym momencie statek, który okazał się dużym, czerwonym katamaranem odłożył się w lewo płynąc wprost na nas. Zrobiliśmy więc unik w lewo, on w prawo. Wrukwiony chwyciłem za mikrofon wywołując go na "16" per "czerwony katamaran". Odezwał się osobnik mówiący po Polsku - zapytałem więc dlaczego wykonują takie niebezpieczne manewry. Na innym kanale dowiedzieliśmy się, że wokół farmy w odległości kilku mil od niej znajdują się kardynałki (w tym przypadku południowa i wschodnia). Operator radia z katamaranu zapytany dlaczego nie wywoływał nas przez radio skoro był na tyle blisko, że zapewne widział banderę i, że na moich stosunkowo świeżych mapach kardynałek nie ma - nagle zaniemówił. Płynący jakieś pół mili na S od nas jacht niemieckiej bandery sternik katamaranu wręcz spychał z kursu wymuszając siłą opłynięcia widocznej już kardynałki.

Zaabsorbowani utarczkami z ochroniarzami farmy wiatrowej nie zauważyliśmy, że chmura, która wisiała nad horyzontem ruszyła na nas i jest bardzo blisko. Zerwał się gwałtowny wiatr, chlapnęło deszczem. Chmura stykała się z wodą dając gęstą mgłę. Zniknął katamaran, zniknęły wiatraki został tylko ledwo widoczny żaglel jachtu płynącego tuż przed nami. Wiatr przekroczył 30 kn , płynęliśmy dalej tylko na grocie opartym o wanty.

Front przeszedł nad nami w ciągu jakiś trzech godzin odchodząc na południe w kierunku polskiego wybrzeża.

Wieczorem zmęczeni ale zadowoleni wchodziliśmy do mariny w Ronne błądząc między pomostami i sieciami. Przed snem wypiliśmy za szczęśliwe ocalenie, swoją działkę dostał także JOP Neptun.

Dzień czwarty, niedziela, Ronne - Nexo.

Rano po zaliczeniu procedury startowej udaliśmy się na szybkie zwiedzanie Ronne i w poszukiwaniu chleba. Kupiliśmy takowy w "Netto" był pełnoziarnisty, ciężki jak nieszczęście ale całkiem zjadliwy.

Po powrocie przeglądając TVN 24 dowiedzieliśmy się o spustoszeniu Kaszub i Borów Tucholskich przez nawałnicę. W niedzielę rozmawiałem z kolegą, który w sobotę wieczorem płynął bliżej polskiego wybrzeża. Mówił, że dostał wiatr ponad 40 kn.
Całkiem możliwe, że front, który się przewalił nad nami był tym samym, który kilka godzin później dotarł nad Pomorze. :-(

Około południa ruszyliśmy w drogę z założeniem, że płyniemy do Nexo, a jak starczy czasu do Svaneke.

Odpaliliśmy diesla i w drogę. Szkoda, że wzorem innych załóg nie poszliśmy wcześniej na falochron - bo wówczas pewno odechciałoby się nam pływania. Po wyjściu zza osłony falochronu dostaliśmy w mordę wiatr rzędu 25 kn i cirka 3 - metrową falę.
Zrobiło się nieprzyjemnie, cała zawartość jaskółek i to co leżało na kojach wylądowało wymieszane w bezładnej kupie na podłodze. Tratwa zaklinowała się w wejściu do kabiny dziobowej. Przynajmniej nie latała po niej bez sensu.
Silnik pracując na 90 % obrotów popychał (o dziwo) Dulcię pod wiatr i falę 5,2 kn. Po kilku minutach trochę mu ulżyłem i prędkość spadła do około 4 kn. I chwatit.
Dulcia stawała dęba, przyjęliśmy kilka fal na pokład dziobowy. Woda poszła po pokładzie, kabinie i szprycbudzie zupełnie nie mocząc kokpitu.
W miarę oddalania się od lądu fala słabła do jakiś 2 metrów. Odłożyliśmy się więc na wschód stawiając genuę. Ciesząc się piękną słoneczną pogodą, obserwując lądowania samolotów płynęliśmy sobie przy 22 - 25 węzłowym baksztagu/półwietrze z prędkością dochodzącą do 7 węzłów. Założyliśmy się o flaszeczkę, komu z nas uda się przekroczyć 7 kn. Zakład wygrał Mirek prędkością 7,3 kn. Rewelacja. :D

Załącznik:
20170813_092932.jpg
20170813_092932.jpg [ 209.99 KiB | Przeglądane 4454 razy ]


Załącznik:
20170813_131306.jpg
20170813_131306.jpg [ 254.71 KiB | Przeglądane 4454 razy ]


Koniec końców etap zakończyliśmy w Nexo. Finlandia po pełnym wrażeń rejsie smakowała bardzo... :D

Załącznik:
20170814_090224.jpg
20170814_090224.jpg [ 67.39 KiB | Przeglądane 4454 razy ]


CD oczywiście N :D

Autor:  piotr6 [ 24 sie 2017, o 16:09 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Co do pieczywa. U siebie mam maly piekarnik elektryczny i kupuje bulki do pieczenia w markecie lub w NIEMCZECH gdzie jest taniej. Termin ważności te bułki maja parę tygodni i sie da zjeść.

Autor:  Kurczak [ 25 sie 2017, o 15:54 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Dyskusję na temat farm wiatrowych na Bałtyku przeniosłem do nowego wątku.

viewtopic.php?f=70&p=484164#p484164

Autor:  Kurczak [ 26 sie 2017, o 07:49 ]
Tytuł:  Re: Drugie życie "Dulci" czyli nowa skarbonka Kurczaka...

Dzień piąty, poniedziałek, Nexo - Hammer Havn.

Wieczorem dogadaliśmy się z JOP Neptunem w sprawie wiatru na Christiansoe, bo pierwotnie mieliśmy płynąć na tą wyspę.

Rano 1/2, myju - myju i szybkie śniadanko, podczas którego Mirek przekonał mnie do zmiany portu docelowego na Hammer Havn. Mówił, że na Christiansoe już byłem a zawinięcia do Hammer Havn nie będę żałował. Czas pokazał, że miał rację.

Niestety zamówionego wczoraj wiatru nie dało się odmówić więc okrążaliśmy wyspę płynąc na silniku tak, aby utrzymać prędkość min. 5 kn.

Zależało nam na czasie, żeby mieć trochę czasu na powłóczenie się po okolicy, gdzie wszystko ma Hammer w nazwie :D

I tu dygresja. We wszystkich odwiedzanych portach na Bornholmie Polskich jachtów jak na lekarstwo. Może to przypadek, a może spowodował to wzrost cen marin. Obecnie cena za jacht do 10 m jest podobna i przekracza 100 zł za dobę. To drożej niż w Niemczech gdzie płaci się około 14 euro.

Płynęliśmy z wiatrem w nos i w pięknym słoneczku, oglądając od strony morza porty i porciki na trasie. Popatrzyliśmy także na majaczące na horyzoncie Christiansoe i chmarę jachtów płynących w jego kierunku.

Około 16-tej wchodziliśmy do malutkiego, ciasnego porciku w Hammer Havn. Port składa się z dwóch basenów oddzielonych wąskim przejściem między główkami pirsów. W pierwszym większym parkuje się burtą do kei, w drugim mniejszym jest kilkanaście y-bomów ( głównie zarezerwowanych dla tubylców) i kilka miejsc burtą przy pirsie.
Wpływając stwierdziliśmy, że w większym basenie nie ma miejsca więc płyniemy do małego.

I tu po raz kolejny przekonaliśmy się , że Polak potrafi. Około 1/3 przesmyku między basenami zajmowała rufa dużego jachtu, który w całości nie zmieścił się przy pirsie. Myśmy się przecisnęli, ale szerszy jacht miałby z tym problem.

Jakiej bandery był ten jacht ? Oczywiście, że polskiej. :-o :oops:

"Duch Morza" lub "Duch Wiatru" oklejony logo Agencji Żeglarskiej "Kubryk", i używany do szkoleń. Jeśli tak się u nas szkoli żeglarzy - to tylko się użalić wypada...

Żeby nie być gołosłownym chcieliśmy wracając z wyprawy na zamek zrobić zdjęcie, ale w międzyczasie Duch zniknął niczym duch.

Po obiadku udaliśmy się w długą wycieczkę do ruin zamku Hammer Cośtam i do kamieniołomów. Faktycznie miejsce jest bajeczne i godne uwagi. Sam zamek nie robi aż takiego wrażenia ale widok z jego ruin tak.

Załącznik:
20170814_154642.jpg
20170814_154642.jpg [ 188.1 KiB | Przeglądane 4325 razy ]


I trzeba uważać na zazdrosnego o swoje owieczki barana, gdyż szlak do zamku prowadzi przez pastwisko tych żywych kosiarek do trawy.

Łażenie ścieżkami prowadzącymi skrajem granitowych wyrobisk zalanych wodą też robi wrażenie i przyprawia przy okazji o dreszczyk emocji.

Załącznik:
20170814_165732.jpg
20170814_165732.jpg [ 212.88 KiB | Przeglądane 4325 razy ]


Załącznik:
20170814_165903.jpg
20170814_165903.jpg [ 208.43 KiB | Przeglądane 4325 razy ]


Wieczorem zmęczeni pospaliśmy się jak susły. Rano trzeba było wcześnie wstać - bo przed nami przeskok do Szwecji.

Załącznik:
20170814_172401.jpg
20170814_172401.jpg [ 227.29 KiB | Przeglądane 4325 razy ]


Dzień szósty, wtorek, Hammer Havn - Kaseberga.

Wstajemy rano, robimy to co zawsze się robi o tej porze dnia i żegnamy się z malowniczymi skałami Hammer Havn.

Przed nami coś co się śni po nocach żeglarzom - czyli ruchliwy tor wodny zwany "Bornholmer Gate".
Oczywiście zgodnie z Prawem Murphy'ego wczoraj tor wodny był pusty jak okiem sięgnąć dzisiaj od lewa do prawa i od prawa do lewa, jeden za drugim suną statki.

Załącznik:
20170815_100547.jpg
20170815_100547.jpg [ 148.46 KiB | Przeglądane 4325 razy ]


Niemiecki jacht, który wypłynął przed nami przecina odważnie kurs ze 200 metrowego masowca, my nie mamy tyle odwagi (albo działającego AIS-a) i czekamy aż przepłynie obok nas i wówczas chodu na drugą stronę pasa ruchu :) Następny statek przepływa nam bezpiecznie za rufą, kilka minut później wyprzedzony przez prom z napisem Fincośtam na burcie.
Odpoczywamy ma pasie rozdziału szykując się do następnego skoku niczym polujący tygrys.
Z prawej burty nadpływa statek. Szybko oceniamy szanse i decydujemy się płynąć w poprzek ruty, a we właściwej chwili wyzwrocić się robiąc mu drogę. Zwłaszcza, że na horyzoncie widać już kolejny.

Szczęśliwie, w jednym kawałku dotarliśmy do skraju toru i już bezstresowo dopłynęliśmy do portu. Kaseberga jest także malutkim porcikiem, gdzie cumuje się do pirsu. Miejsca jest może dla kilkunastu jachtów, stoją też dwa staroświeckie kutry rybackie.

Załącznik:
20170815_154253.jpg
20170815_154253.jpg [ 192.06 KiB | Przeglądane 4325 razy ]


Na przylegającym do portu parkingu za to pełno aut i gwar jak w centrum dużego miasta. Wszyscy zasuwają na pobliską górkę, na której jest szwedzkie Stonehenge :)

My też się tam udajemy - w końcu po to tutaj przypłynęliśmy... Niestety zawiedliśmy się srodze. Tego co tam sterczy z zasranej przez owce łąki nijak nie można porównywać z angielskim oryginałem. Ot, trochę średnio 1,5 - metrowych menhirów ustawionych na sztorc i w kształcie elipsy. Szału nie ma, ale Szwedzi są zachwyceni. :)

Załącznik:
20170815_155619.jpg
20170815_155619.jpg [ 191.33 KiB | Przeglądane 4325 razy ]



Załącznik:
20170815_160927.jpg
20170815_160927.jpg [ 227.77 KiB | Przeglądane 4325 razy ]


Widać taki to naród, że cieszy się z byle czego :lol:

Po powrocie przypomnieliśmy sobie, że kończy nam się chleb - więc ruszyliśmy na poszukiwanie. Próbowaliśmy odkupić chleb z jednej z czynnych jeszcze smażalni ale bez powodzenia. Doradzono nam zaatakować sąsiedni, zamknięty już quasi sklep spożywczy. Padając niemal na kolana uprosiliśmy obsługę, żeby nas wpuścili do sklepu. Kupiliśmy chleb i dwa miejscowe piwa za jedyne... cirka 50 złotych :-o

Po powrocie okazało się, że piwo jest całkiem smaczne w przeciwieństwie do chleba.

Wyglądało toto jak murzynek z foremki, zaś smakowało, no cóż bez komentarza.
Mirek stwierdził, że z dżemem "to coś" jest zjadliwe, ja sobie odpuściłem.

Nawet miejscowe kaczki nie chciały tego "chleba" jeść :rotfl:

Wieczorem paciorek, siusiu i spać. Jutro czeka nas przeskok przez Bałyk (i kolejne ruty do przeskoczenia) :)

Strona 24 z 141 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/