Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Jak tanio przetransporotwać maszt?
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=5&t=6949
Strona 1 z 1

Autor:  Kurczak [ 21 sty 2011, o 20:03 ]
Tytuł:  Jak tanio przetransporotwać maszt?

Moje 9 - metrowe profile na maszt i bom przyjechały TIR-em...
Jako jedyny towar na wielkiej pace :lol:

Autor:  Wojciech [ 21 sty 2011, o 21:39 ]
Tytuł:  Re: Co zrobić, by zapobiec......

Piotr, czy ten transport nie przekroczył wartości profili ?. :shock: :D

Autor:  Maar [ 22 sty 2011, o 00:30 ]
Tytuł:  Re: Co zrobić, by zapobiec......

szkodnik napisał(a):
Transport długich elementów łatwo wykonać pieszo hi hi.
Niejaki Ciapek, armator jachtu Teżciapek, w swojej książce pt. "Duży Polak w Azji Mniejszej" (o dziekanowaniu na naszej filologii w Istambule jest książka, ale ma wstawki żeglarskie) opisuje jak drugiego dnia stanu wojennego (młodzież wie, że to był grudzień 1981) zdobył na Woli maszt do Teżciapka i nie mogąc się zmieścić w tramwaju, niósł go na ramieniu na Bródno.

Niósł i co chwilę odkładał, bo sięgać musiał po dowód osobisty coby się wylegitymowywać obywatelom milicjantom oderwanym ciekawością - co to takiego długiego jest? - od koksowników. Na moście gdańskim podjechała suka, otworzyły się drzwi i do zziębniętego i umordowanego niesieniem dziesięciometrowej rury Ciapka zagadał uśmiechnięty, niebieski ludek: "Tę armatę to na kogo szykujecie obywatelu?" Ciapek nie wytrzymał i odkrzyknął "Na zomowców!".
Na to pan milicjant rzekł: "Też ich nie lubię, wsiadaj pan" i maszt razem z Ciapkiem po kilku minutach był już na Bródnie :-)

Autor:  myszek [ 22 sty 2011, o 09:27 ]
Tytuł:  Re: Co zrobić, by zapobiec......

Maar napisał(a):
Niejaki Ciapek, armator jachtu Teżciapek, w swojej książce pt. "Duży Polak w Azji Mniejszej" (o dziekanowaniu na naszej filologii w Istambule jest książka, ale ma wstawki żeglarskie) opisuje jak drugiego dnia stanu wojennego (młodzież wie, że to był grudzień 1981) zdobył na Woli maszt do Teżciapka i nie mogąc się zmieścić w tramwaju, niósł go na ramieniu na Bródno.


Hi hi, ja kiedyś niosłem 4.5m rurę z Bródna na dworzec wschodni. Miałem niezły ubaw, kiedy wyprzedzałem przechodniów: po pierwszym metrze mijającej go rury jeszcze nie reagowali, ale po półtora metra każdy się odwracał :D
Na dworcu pożyczyłem od kolejarzy piłkę do metalu i przeciąłem rurę na pół, dzięki czemu zmieściła się do pociągu (potrzebna mi była akurat w dwóch połówkach).
W pociągu konduktor kazał dopłacić do biletu.
-Ile mam dopłacić?
-A ile to waży?
-3.5 kilo
(wiedziałem bo płaciłem za nią od kilograma)
-Nie żartuj pan!
-Proszę podnieść i sprawdzić
...
-Ooooo... to nie musi pan dopłacać.


Jednak te perypetie to nic w porównaniu z opowieścią Stefana Eknera o wiezieniu masztu do Portu Czerniakowskiego. Maszt miał 10m długości, a chłopcy przywiązali go końcami do dwóch rowerów, tworząc najdłuższy zapewne na świecie tandem.
Najefektowniejszy był zjazd z mostu ślimakiem :D

pozdrowienia offtopiczne

krzys

Autor:  AIKI [ 22 sty 2011, o 09:54 ]
Tytuł:  Re: Co zrobić, by zapobiec......

Maar napisał(a):
Niósł i co chwilę odkładał, bo sięgać musiał po dowód osobisty coby się wylegitymowywać obywatelom milicjantom oderwanym ciekawością - co to takiego długiego jest? - od koksowników. Na moście gdańskim podjechała suka, otworzyły się drzwi i do zziębniętego i umordowanego niesieniem dziesięciometrowej rury Ciapka zagadał uśmiechnięty, niebieski ludek: "Tę armatę to na kogo szykujecie obywatelu?" Ciapek nie wytrzymał i odkrzyknął "Na zomowców!".
Na to pan milicjant rzekł: "Też ich nie lubię, wsiadaj pan" i maszt razem z Ciapkiem po kilku minutach był już na Bródnie :-)

Ty się śmiejesz, a ja dosłownie kilka dni po wprowadzeniu wojny niosłem nocą z bratem 5-metrowy chyba, jobtwojumać ceownik, który ważył dobrze ponad 50 kg. Najgorzej było gdy po wyjściu pierwszego niosącego za róg domu na jakimś skrzyżowaniu i zaoczeniu suki trzeba było robić stop i rakiem się wycofywać, a potem szukać innej uliczki.

Autor:  M@rek [ 22 sty 2011, o 10:17 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

25 lat temu budowalem dom i "sztangi" rur ocynkowanych wiozlem z Gprzowa do Szczecina
przy pomocy Malucha i przyczepki. 5 czy 6 rur zwiazanych w peczek oparte byly jednym koncem na przyczepce natomiast drugi koniec na umieszczonych obok siebie palakach bagaznika dachowego. Ze skretami nie bylo problemow, gorzej z wybojami bo wtedy odrywaly sie od zieni przednie kola :). Znacznie pozniej maszt ok 9 m wiozlem rowniez podobna metoda z tym ze
samochodem byla Omega caravan.

Autor:  Kurczak [ 22 sty 2011, o 10:51 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Transport TIR-em był gratis - bo powrotnym kursem :D
Ale wyglądało fajnie , jak w środku osiedla zatrzymał sie TIR - lodówka, kierowca otworzył wielkie tylne drzwi , po czym dwóch magików wyciągnęło z wnętrza dwie 9 - metrowe rury i biorąc je za końce pod pachy pomaszerowało raźnym krokiem przed siebie.....

Autor:  zygusik [ 22 sty 2011, o 12:43 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Witam. W moim przypadku musiałem się szybko wynosić bo się kończyła umowa najmu i zrobiłem to tak. Profil 9,5 m do Focusa 730. Tylko zrobiłem błąd z mocowaniem do bagażnika dachowego bo umocowałem do przedniej belki bagażnika co mały figiel mogło się źle skończyć przy pokonywaniu zakrętów. Ale na szczęście wszystko odbyło się pomyślnie.Pozdrawiam

Załączniki:
Wyprowadzka.jpg
Wyprowadzka.jpg [ 298.67 KiB | Przeglądane 9403 razy ]

Autor:  Marian J. [ 22 sty 2011, o 20:09 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Witam. To ja też coś napiszę o maszcie ale nie tylko. W 1989 roku chodziłem jak oszołomiony jak dojrzewała we mnie myśl żeby sobie zbudować mojego PIPa 550 kiedy został zaprezentowany w styczniowym numerze żagli. Pod koniec roku decyzja zapadła buduję i kupuję materiały. Na dwa profile masztowe dostałem przydział w sklepie żeglarskim w Katowicach. A odbiór był we własnym zakresie w Tomaszowie Mazowieckim. Pojechałem do tego Tomaszowa chyba tam była jakaś firma Intersteru zaopatrująca żeglarzy czy coś w tym rodzaju. Poszedłem do działu sprzedaży z tym przydziałem zapłaciłem podałem adres i zażyczyłem sobie przesłanie spedycją pod ten adres. Profile masztowe przyjechały przy okazji innego transportu który był na pace samochodu ciężarowego z plandeką przywiązane do konstrukcji podtrzymującej tą plandekę. Podobnie było ze sklejką obdzwoniłem wszystkie fabryki i hurtownie sklejek wodoodpornych w Polsce aż wypadło, że muszę jechać do Morąga. Wsiadłem w pociąg. W Olsztynie chyba miałem przesiadkę do Morąga. Rano zwiedziłem miasto i jak zaczęły się godziny urzędowania poszedłem do fabryki sklejek. W dziale sprzedaży zapłaciłem za taką ilość sklejki z jakiej mógłbym zbudować dwa PIPy i chciałem zlecić nadanie sklejki na spedycję PKS. W międzyczasie pojawił się klient który wiózł większą ilość zwykłej sklejki do hurtowni we Wrocławiu na ulicy Karmelkowej. Tak że mogę powiedzieć, że sklejkę przywiozłem autostopem. Odpaliłem kierowcy jakąś dolę w tej chwili nie pamiętam ile to było. Mogę tylko stwierdzić, że dzięki temu, że nie musiałem wracać pociągiem a przyjechałem razem ze sklejką wyszło mnie to stosunkowo tanio. A kierowca był zadowolony, że miał towarzystwo w trakcie jazdy na trasie.

Pozdrawiam Marian Janaś

Autor:  Jurmak [ 23 sty 2011, o 13:30 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Tia... a ja profil masztowy niosłem z siostra ulicami Gdańska... Wszystko było OK do chwili kiedy musieliśmy przejść przez ul. Kartuską :lol: Malucha to byśmy przepuścili podnosząc profil, ale większy samochód?

Autor:  Kurczak [ 23 sty 2011, o 13:39 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Mam korytarz w firmie długi na kilkanaście metrów. Robi za warsztat "masztowniczy". Nieść profile ulicą - to był Pan Pikuś . Problemem było je przełożyć między ścianą, a dwoma drzwiami będącymi pod kątem prostym względem siebie. Przelazły na styk......
Alternatywa było wprowadzenie przez okno biura. Następnie położenie na podłodze biura przez drzwi i w poprzek korytarza :lol:

Autor:  Kurczak [ 24 sty 2011, o 13:54 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

No i problem kolejny.....
Czym przetransportować dwa bomy z profilu 73 o długości max 350 cm z Murowanej Gośliny (Swarzędza) do Rybnika. Kurier odpada - bo albo nie chcą przyjąć - bo za długie, albo wołają kasę jak przysłowiowy żyd za matkę ........
Jakieś propozycje ????

Autor:  Tomek Janiszewski [ 24 sty 2011, o 14:53 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Piotr K napisał(a):
No i problem kolejny.....
Czym przetransportować dwa bomy z profilu 73 o długości max 350 cm z Murowanej Gośliny (Swarzędza) do Rybnika. Kurier odpada - bo albo nie chcą przyjąć - bo za długie, albo wołają kasę jak przysłowiowy żyd za matkę ........
Jakieś propozycje ????

Ja tam gdzieś pod koniec lat 90-tych przewiozłem 3m profil bomu pociągiem (i tramwajem) z Wrocławia do Warszawy na podstawie "biletu na przewóz bagażu pod opieką podróżnego". Ale znacznie większym wyzwaniem okazał się w 2002 roku przewóz profilu masztowego (chyba właśnie 73) długości 8m z Kęt do Warszawy, również pociągiem. Specjalnie w tym celu obmierzyłem stojącego na warszawskim Dworcu Wschodnim kibla EN57 (bo takie pociągi kursowały na trasie Kęty - Kalwaria - Kraków) aby opracować technikę ładowania masztu przez okno (skrajne w przedziale czterookiennym, celując w oddalone drzwi przedsionkowe). Obsługa pociągu problemów nie robiła. Przykra niespodzianka spotkała mnie za to w nocnej rzeźni Zakopane - Kraków - Warszawa, gdzie stójkowy z bagażowego odmówił przyjęcia masztu. Wdrożyłem zatem Plan B, ładując go również przez okno, tym razem na korytarz przedziałowego wagonu. Wprawdzie z pomiarów wynikałoby że maszt jest na to zbyt długi - ale profil jest przecież elastyczny, toteż nieznaczne jego wygięcie (sprężyste ma się rozumieć) w zupełności wystarczyło aby się zmieścił bez szkody dla siebie i wagonu. Z załadowaniem go do współczesnego szynobusa SA133 jakie kursują z Murowanej Gośliny do Poznania mogłyby być kłopoty (brak otwieralnych okien), na szczęście chodzi tu o zaledwie 3,5 metrowy profil, zatem szansa jest, o ile mentalność kolejarzy się od tamtego czasu nie zmieniła. W razie czego bezpieczniej jest ładować w Swarzędzu, jeśli masz taką możliwość - stamtąd do Poznania jeżdżą kible. Potem do Rybnika w zależności od uznania: również kiblami, albo z wykorzystaniem TLK do Kędzierzyna lub Katowic.

Tomek Janiszewski

Autor:  Kurczak [ 24 sty 2011, o 15:35 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Tomek, nie mam czasu na podróżowanie wraz z profilami do Rybnika i z powrotem. Chciałbym to nadać na bagaż, kuriera lub w inszy sposób....

Autor:  Wojciech [ 24 sty 2011, o 17:19 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

No właśnie Tomek ja nie mam zniżki na bilet, a trasa jest o jo joj. Masakra. :(

Autor:  walker [ 30 sty 2011, o 19:01 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Witam,
Mój sposób na przesłanie lekkich rzeczy a długich:
-jesli między punktami wysyłki i odbioru kursują autobusy-załatwiasz z kierowcą,on kładzie na podłodze,ty mówisz odbiorcy o której autobus jest w jego miescie. Sprawdzone działa świetnie.
-jak nie ma autobusu -ciężarówki .Ja chodze na spedycje Schenkera, w Poznaniu jest taka firma przy trasie na Katowice(11) chyba Raben.Można też próbowac na parkingach wylotowych z miasta w danym kierunku...Kierowcy dajesz nr tel. odbiorcy i oni się ugadują o czasie i miejscu odbioru.
Jeszcze się nie zdażyło bym nie znalazł kierowcy który by nie zabrał przesyłki. Każdemu parę groszy miłe...
Pozdrawiam.

Autor:  Wojciech [ 4 lut 2014, o 16:54 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Tu fotka od Halinki przedstawiająca transport masztu z Niemiec (ca 1200 km). Dł masztu 16 m.

Załączniki:
20110706155.jpg
20110706155.jpg [ 138.8 KiB | Przeglądane 7412 razy ]

Autor:  Stara Zientara [ 4 lut 2014, o 17:44 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Wieźliśmy kiedyś PKS-em maszt Omegi do Jadwisina (nad Zalewem Zegrzyńskim).

Trzymaliśmy go w rękach, na zewnątrz za oknami (jeden z przodu, drugi z tyłu autobusu - do za- i wyładunku potrzebny był jeszcze trzeci kolega.)

Autor:  Kurczak [ 4 lut 2014, o 17:54 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Wojciech1968 napisał(a):
Tu fotka od Halinki przedstawiająca transport masztu z Niemiec (ca 1200 km). Dł masztu 16 m.


Słyszałem o tym, że przyjechał na przyczepce za Passatem. Ale nie przypuszczałem, że to będzie taki pociąg drogowy :D

Autor:  Hania [ 4 lut 2014, o 23:08 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Wojciech1968 napisał(a):
Tu fotka od Halinki przedstawiająca transport masztu z Niemiec (ca 1200 km). Dł masztu 16 m.
- Wojtku , dzięki za wstawienie fotki.
I wszystko na legalu , a ubaw był po pachy przy przejeżdżaniu przez miasteczko . Teraz się szykujemy do kolejnej przewózki masztu - 24 m długiego. Z Holandii. Ale już nie za passatem . Jest chętny do przebicia długości ? :-P

BTW Kurczak widział u mnie motoróweczkę - też ją na przyczepie za busikiem , tak z 1000 km przyciągnęliśmy. Jak ma ochotę niech zezna o jej gabarytach :D

Autor:  Mir [ 5 lut 2014, o 02:35 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Ech przygodo...


Dwie Sportiny w budowie i cztery skorupy Maka 808 zmobilizowały towarzystwo szkutnicze do "AKCJI MASZTY". Ustaliliśmy profil 95 a 10 m jako właściwy, razem szt. 6. Z obdzwonionych miast tylko w Gdańsku były ostatnie... 5. Hurra! Kto jedzie po odbiór i czym? Nikt się nie kwapił, zimowa pora podsuwała różne argumenty... Przekonałem Stefana i pod pozorem tylko zakupu i popytania o transport ruszyliśmy w drogę. Pociągiem pośpiesznym.

Gdańsk przywitał nas morską pogodą, lekką mgiełką i takimże zimowym chłodem. W sklepie Intersteru, nieopodal Dworca Głównego, zjawiliśmy się na czas około południa i już w drzwiach uradował nas przepiękny widok aluminiowych profili ułożonych wprost pod nogami (ledwo drzwi się otwierały).
- Patrz są!
- Czyżby to nasze?
- Chyba nie, bo są tylko trzy... i mają wspawane okucie topowe.
- Może mają na zapleczu.
Lśniły w półmroku, na ciemnej podłodze, gdzieś tam po drodze do lady zaświtały nam myśli, kto dostanie ten trzeci, bo dla nas wystarczy, jeśli to nasze zamówione...
- Dzień dobry, w samą porę trafiliście panowie, bo o drugiej zamykamy.
Pojawiły się uśmiechy na twarzach. Oczywiście to były profile dla nas przygotowane, z tą tylko różnicą, że brakujące dwa należało odebrać z... Oliwy - z magazynu. Zdaje się, że to była sobota, więc do bazy (kilka przystanków tramwajem) należało się pośpieszyć. Był to pewien kłopot, ale dla nieprzejednanych żeglarzy - żaden. Krótka narada i "biznesplan" jawił się nam jak na dłoni. W głowach dzwoniła strategia kolegi Waldiego:
- Pamiętajcie, żeby jak najszybciej je kupić i mieć rachunek, a potem zanieść rury na dworzec.

Żeby nie tracić czasu, jak i przetestować nasze możliwości, wzięliśmy pierwszy profil na ramiona, nie był ciężki, na wąski chodnik Starówki i zdecydowanym krokiem w stronę dworca. Pierwszy zakręt pod kątem prostym, przejście na drugą stronę uliczki, dalej przez pasy i podziemnym przejściem po schodach do wyjścia na dziedziniec, do hali operacyjnej i pod maleńkie okienko (20 x 20 cm) obok drzwi... PRZECHOWALNI BAGAŻU. Pan w okularach i kitlu na wieść o przechowaniu paru rurek aluminiowych na kilka godzin, podniósł okulary i spytał:
- Aluminiowe? A jakie długie?
- Zwykłe, parę metrów... aluminiowe.
- Jeśli zmieszczą się tu na podłodze, to dawać, a ja wypisuję kwit.
Pakamera była wypełniona bagażami niemal po sufit. Na moje oko było trochę mało miejsca, ale Stefan rzucił stanowczo:
- Muszą się zmieścić, szybko żeby nie widział.
Zmieścił się co do centymetra... bo drzwi otwierały się na zewnątrz. Gdy ajent to zobaczył, mało okulary mu nie spadły, mieliśmy już kwit w ręce i grzaliśmy po dwa następne. W sklepie patrzyli na nas jak na zwycięzców regat!
- Tak szybko?
- Tak, nie mamy czasu, bo jeszcze trzeba pojechać po tamte dwa.
Narysowali jak trafić i z ochotą zamykali za nami drzwi. A my, przetartym szlakiem, znając każdy krok drogi, być może nawet szybciej nam poszło z dwoma (równo ugniatały ramiona), niż z jednym. Pan w przechowalni był zajęty wydawaniem bagażu, więc szybko wsunęliśmy dwa na raz. Mało nie dostał szału, ale zapewniliśmy go (co było też na kwicie), że wieczorem zabieramy wszystkie. W miedzy czasie minęła 14-a i w przechowalni pojawił się ktoś inny...

Dzisiaj to się nazywa "adrenalina". My byliśmy po prostu skoncentrowani na celu podróży. Szło jak z płatka. Dopiero w tramwaju, mknącym bardzo szybko, pokonującym coraz bardziej długie odcinki (które zliczaliśmy dokładnie jak mile morskie), dotarło do nas zmęczenie. Przez zaparowane szyby bieliło się po horyzont. Nastała prawdziwa zima. Morale przygasło, Stefan zrozumiał że nie damy rady... że nie zdążymy na pociąg, a on MUSI być w domu na czas.
- Ok. zbadamy sytuację i poszukamy transportu, albo zostawimy do odbioru później. Nie ma głupich...

Świeże powietrze przywróciło nas do działania.
Śnieg był tylko po kostki, temperatura dodatnia, a na oko nie było tak daleko. W dodatku przed nami wyrosła duża parcela, opłotowana, z otwartą bramą i uprzejmym strażnikiem. Byliśmy w środku obszaru żeglarskiego, tu i ówdzie składowano jachty, łodzie i osprzęt... Noo, już oddychaliśmy lepszym klimatem. W magazynie dowiedzieliśmy się, że nie ma możliwości przechowania masztów i, że te są ostatnie, więc wyboru nie było... Znów dwa maszty ułożyły się w zagłębieniach kurtek, a dłonie w rękawicach przytrzymywały je, żeby się nie ześlizgnęły.

Już za nami zamykali bramę, bo zdążyliśmy w ostatniej chwili, już byliśmy na chodniku biegnącym wzdłuż dwupasmówki. Nawet mokry śnieg nam nie przeszkadzał, bo buty były już przemoczone. Stefan ciągnął przodem, ja "podganiłem z tyłu" i kolejny pagórek zdobyty. Kilka odpoczynków, trochę żartów (żeby odgonić złe myśli), w połowie drogi przeszliśmy z zasypanego chodnika na pas torów tramwajowych, bo tam nie było chlapy. I krok za krokiem dodźwigaliśmy towar na dworzec.

Wiecie jaka to radość, gdy po takiej wyprawie wkracza się głównym wejściem na taką arenę? W drzwiach ludzie odsuwali się na boki, przytrzymując drzwi, coś mówiąc, pytając, dziwiąc się i podziwiając. A w ogromnym holu tłum podróżnych ustąpił nam pola. Czuliśmy się jak królowie, robiliśmy coś kompletnie niespodziewanego przez nikogo, coś zupełnie odmiennego...

Ale w przechowalni bagażu... niespodzianka - zamknięte.
Mała kartka z napisem ZARAZ WRACAM wybiła nas z rytmu, zakłóciła spokój akcji. Zawitała niepewność. A może to zmiana zmiany? Albo zamknięte do jutra? Ściemniało się, ludzi coraz więcej, a my z lśniącymi rurami na posadzce w poprzek holu. 10 metrowe maszty jak taran przed drzwiami do schowka. Chcieliśmy się wtopić choć na chwilę w tłum, coś zjeść, a tu szlaban...

Przyszła pani, otworzyła drzwi i zamknęła je za sobą na klucz.
Stefan ruszył do okienka z kwitem na maszty, z rachunkami, fakturami, WZ-kami. Zagaja, tłumaczy że te "rurki" są nasze i że jeszcze tylko dwie na dosłownie dwie godziny... Pani nie dawała za wygraną, negocjowała... wreszcie Stefan użył stosownego argumentu i drzwirki się uchyliły.
- Tylko szybko i zaraz je odebrać, bo są ponadwymiarowe i nie mogą tu być do poniedziałku.

Udało się. Punkt 2 "Akcji maszty" wykonany.

Odetchnęliśmy. Stefan zadzwonił do domu, że przyjedzie tym o 20-ej (czyli w domu około północy). Mieliśmy świadomość ładunku i zmęczenia oraz niepewności c.d. Dworcowa kolacja przywróciła nas do życia. Kupiliśmy bilety, obejrzeliśmy peron i drogę dojścia. Jakieś pociągi przyjechały, jakieś odjechały. Przygoda nabierała smaku... zbliżała się do finału.

Postanowiliśmy nie stresować pani w bagażowni i przenieść maszty na peron. Poszło gładko, trzy kursy tunelami i maszty leżakowały na dwóch ławkach z przodu (czyli bliżej lokomotywy). Odetchnęliśmy z ulgą. Być na peronie z 5-ma masztami w gotowości do podróży, to był już sukces. W szczegółach ustaliliśmy jak to zrobimy, żeby poszło sprawnie.

Wersja A: wagon pocztowy.
Wersja B: wagon za nim (1 klasa) na korytarz.

I spoko.

Nadchodzi czas. Ciemno, zimno i pusty peron. Punktualnie wjeżdża pośpieszny Gdynia - Wrocław, zatrzymuje się idealnie tam gdzie oczekujemy. Stefan otwiera drzwi bramkarta, ja z pierwszą rurą w rękach, a pan pocztowy powiada, że się... nie zmieści. Stefan wskakuje do środka z okrzykiem: jak to się nie zmieści! I jeszcze szybciej wraca zmartwiony, że ten ma kabinę na końcu i nie zamknie drzwi, które są na środku... Nadchodzi pani kierownik z latarką i pyta o co chodzi? Tłumaczymy co i jak, a ona sympatycznie oznajmia, że jeśli zmieszczą się w korytarzu 1-ki, to musimy się pośpieszyć, bo za 3 minuty ODJAZD.

WARIANT B URUCHOMIONY, wszyscy nam pomagają. KTOŚ W ŚRODKU ODBIERA, STEFAN PODAJE, JA POPYCHAM. Idzie!!! Ale nie do końca, brakuje 50 cm do zamknięcia drzwi... podchodzi "miss PKP" i powiada, że została minuta, jeśli nie załadujemy, to ona daje sygnał do odjazdu. I rozwija czerwoną chorągiewkę na znak, że nie żartuje.

Maszt wraca na peron, pociąg odjeżdża, my zostajemy z rurami. Klapa.

Następny pociąg o 23-ej z minutami, osobowy, może on? Musimy się upewnić na 100%. Dowiadujemy się, że nie ma wagonu pocztowego na bank. Co teraz? Nie ma wariantu C, wracamy bez masztów. Niech inni się martwią co z tym fantem zrobić. Ale co z rurami, bagażownia ich już nie przyjmie...
W mroku nocy dostrzegamy jakieś opłotowanie na tyłach dworca. Otwarta bramka, idziemy pogadać. Pan kolejarz mówi, że te rury możemy złożyć u niego za płotem, ale żadnego papieru nie podpisze. Zostawiamy na słowo honoru, pięć nowiusieńkich profili 95 mm...

Nad ranem dojeżdżamy do Poznania.

Tydzień później "ekipa nr 2" wyrusza do Gdańska po odbiór masztów. Perfekcyjnie przygotowani, wiedzą dokładnie co ich może czekać na miejscu. Rozpoznali dział spedycji bagażowej, ustalili kiedy pojedzie skład z wagonem pocztowym odpowiednich rozmiarów i pojechali aż do Gdyni pociągiem podstawionym. Tam czuwają, żeby kto nie podmienił wagonu pocztowego. Nocną porą triumfalnie wjeżdżają na peron Poznań Główny z wesołymi okrzykami z pocztowca: MAMY! Po chwili, maszty jeden za drugim powędrowały do bagażowni na "chwilowe" przechowanie. Leżakowały po skosie w górę, bo nie można było zamknąć wrót magazynu. Kilka dni czekając na okazję przewozu.

A potem to już bajka.
Kolega ze szkoły, podjeżdża Jelczem z dłużycą pod dworzec. Sprawny załadunek błyszczących profili na stos zardzewiałych dwuteowników, pakujemy się do szoferki i jazda do Kiekrza.
6-a rano.
I żeby nie było tak pięknie Jelcz zakopuje się nad brzegiem jeziora podczas... odjazdu.



Ale maszty były już w hangarze. :lol:
Połowa lat 80-tych.



ps. Pół roku później koledzy wyczaili gdzieś w Bomisie wyprzedaż uszkodzonych profili 110 i 135 (łeska). Wadą tego drugiego było wgniecenie jednego z końców, który w Sportinie i tak był przycinany do 9,5 m, więc szybko weszliśmy w jego posiadanie. A łódka z tym masztem po prostu odjeżdżała konkurencji i nikt nie wiedział dlaczego? ;)

Autor:  Kurczak [ 5 lut 2014, o 09:06 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

HWG napisał(a):
BTW Kurczak widział u mnie motoróweczkę - też ją na przyczepie za busikiem , tak z 1000 km przyciągnęliśmy. Jak ma ochotę niech zezna o jej gabarytach :D


Łomatko :roll: :D


Czym będziecie targać ten maszt ? Przecież to dłuższe od TIR-a :roll:

Autor:  Moniia [ 5 lut 2014, o 09:08 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

A to fajny gabaryt ;)

Autor:  Hania [ 5 lut 2014, o 10:56 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Schemat opracowany. Tzw. holownik czyli takie autko jak pomoc drogowa co na siebie bierze osobówkę. Holownik ciągnie 12 m przyczepę podłodziową. 50 cm przed machą , coś tam z tyłu może wystawać. Przekraczamy o 50 cm dozwolone długości , ale trudno. Jak wydostaniemy się na autostradę to dalej pikuś. W sumie najgorzej będzie wykręcić już na przystań ale ostatecznie paru chłopa i ręcznie ...

Akcja mjs możliwa chyba w tamtych barwnych czasach , gdy ludzie mieli więcej wyrozumiałości dla różnych dziwnych akcji.

Z tego okresu to mam wspomnienie targania pontonu na 8 osób - rodem z Grudziądza. Pojechałam do Torunia i w sklepie dojrzałam ten ponton. Kasa była , telefonów komórkowych nie - więc bez konsultacji postanowiłam finansowo poszaleć. Zanim w ogóle pomyślałam jak go przetargam ze sklepu do Babci - na 4 piętro , a potem na dworzec - ponton został opłacony. Pani w sklepie z politowaniem na mnie spojrzała (ledwie 50 kg wagi mojej kontra ten ponton). Ale sprytna byłam. Dokupiłam nieco grubego materiału w sklepie obok , uśmiech bezradnej blondyny i panowie przygodni mi wtargali ponton na materiał. Dalej to już na zasadzie konia pociągowego na tym materiale (coby się opakowanie nie uszkodziło). Dotargałam się z przebojami do dworca Toruń Miasto . Tam przechowalnia bagażu. Do pociągu ponownie "na blondynę" , podróż na korytarzu ale z miejscem półleżącym , w Szczecinie ponownie "na blondynę" aż do taxi i w końcu dumna i zgrzana z przeżyć pochwaliłam się zakupem lubemu. Ponton dzielnie służył w różnych dziwnych akcjach (np. połów amatorski krewetek pod Cuxhaven) , był basenem kąpielowym dla dzieciaków - aż mi go w końcu rąbnęli z podwórka.

I taka refleksja - te minione czasy były jakie były ale wyrobiły wówczas w młodych swoiste umiejętności logistyczno - twórcze ;)

Autor:  RadekNet [ 5 lut 2014, o 16:34 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

HWG napisał(a):
Schemat opracowany. Tzw. holownik czyli takie autko jak pomoc drogowa co na siebie bierze osobówkę. Holownik ciągnie 12 m przyczepę podłodziową. 50 cm przed machą , coś tam z tyłu może wystawać. Przekraczamy o 50 cm dozwolone długości , ale trudno. Jak wydostaniemy się na autostradę to dalej pikuś. W sumie najgorzej będzie wykręcić już na przystań ale ostatecznie paru chłopa i ręcznie ...


Jak maszt ma miec 24m to nijak sie w przepisach nie miescicie :( Ponad 5m za dlugo bedzie (Holandia i Niemcy max 18.75, Polska max 18.25m). Obyscie NIE mieli o czym pisac na forum ;)

Autor:  Hania [ 6 lut 2014, o 11:28 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

RadekNet napisał(a):
Jak maszt ma miec 24m to nijak sie w przepisach nie miescicie Ponad 5m za dlugo bedzie (Holandia i Niemcy max 18.75, Polska max 18.25m). Obyscie NIE mieli o czym pisac na forum

Nie do końca. To zależy też od kategorii prawa jazdy kierowcy. Mąż ma niemieckie i to nieco inaczej wygląda. Tu się liczy długość zestawu , ile można wystawić poza zestaw , ile podnieść trzeba nad maską itd itd . Okazuje się w PL najmniej problemów. U Niemców też w sumie prosto - płacisz ok 100 EU i jest pozwolenie. Teraz dogrywamy cenę masztu i mamy 2 tyg. na papierologię. Ścieżka przetarta więc idzie łatwiej. Różnica taka , że przy tym 16 m to wystarczyło tylko pozwolenie z miejscowości skąd wychodził towar. Teraz musimy podać trasę , konkretnie samochód , przyczepę i na pozwoleniu jest zgoda poszczególnych landów. My różne dziwne rzeczy przewozimy i nieco wprawy mamy :D

Autor:  RadekNet [ 6 lut 2014, o 14:21 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

HWG napisał(a):
RadekNet napisał(a):
Jak maszt ma miec 24m to nijak sie w przepisach nie miescicie Ponad 5m za dlugo bedzie (Holandia i Niemcy max 18.75, Polska max 18.25m). Obyscie NIE mieli o czym pisac na forum

Nie do końca. To zależy też od kategorii prawa jazdy kierowcy. Mąż ma niemieckie i to nieco inaczej wygląda. Tu się liczy długość zestawu , ile można wystawić poza zestaw , ile podnieść trzeba nad maską itd itd . Okazuje się w PL najmniej problemów. U Niemców też w sumie prosto - płacisz ok 100 EU i jest pozwolenie. Teraz dogrywamy cenę masztu i mamy 2 tyg. na papierologię. Ścieżka przetarta więc idzie łatwiej. Różnica taka , że przy tym 16 m to wystarczyło tylko pozwolenie z miejscowości skąd wychodził towar. Teraz musimy podać trasę , konkretnie samochód , przyczepę i na pozwoleniu jest zgoda poszczególnych landów. My różne dziwne rzeczy przewozimy i nieco wprawy mamy :D


Zatem pelna profeska :) Nie wpadlem na to, ze bedziecie z masztem jechali jako legalnym "gabarytem" ;)

Autor:  cinas [ 6 lut 2014, o 14:27 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

Totalny OT to bedzie ale coz, skoro juz o pontonie na materiale w watku o masztach bylo :-) ...

A moze zalozmy watek: 'Wspominki z PRL'u'?

Pamietam jak w polowie lat 80-tych wraz z moim Tata, ktory, dla mnie to od zarania dziejow bylo, prowadzil modelarnie okretowa, zbudowalismy... bojer (co jak na modelarnie okretowa to chyba calkiem normalne). Totalny 'one-off', troche mniejszy od DN'a. Ze Swidnika nad Zalew Zemborzycki kawal drogi, problemy ligistyczne z przewiezieniem, szczegolnie w grudniu z poltorametrowymi zaspami przy drogach, no a przetestowac przeciez trzeba bylo. Tak wiec niewiele myslac, z modelarni na 1-wszym pietrze domu kultury chwycilismy we czterech kadlub, korytarzami, schodami na dol na parking obok budynku go znieslismy. Potem to juz latwo, maszt z zaglem spuscilismy linami przez okno, otaklowalismy bojer na parkingu i... glowna arteria Swidnika (dwupasmowka!) latalismy testujac bojera. Problem tylko byl w tym, ze swiatel nawigacyjnych nie mielismy, tak wiec, o zmierzchu trzeba bylo skonczyc zabawe. Do dzis pamietam miny wyprzedajacych nas kierowcow. A panowie mili-cjanci, ktorzy przyszli nam kibicowac nie robili zadnych problemow.

Autor:  Hania [ 6 lut 2014, o 17:43 ]
Tytuł:  Re: Jak tanio przetransporotwać maszt?

cinas napisał(a):
Totalny OT to bedzie ale coz, skoro juz o pontonie na materiale w watku o masztach bylo ...A moze zalozmy watek: 'Wspominki z PRL'u'?

Czemu nie ? To były trudne ale barwne czasy , ludzie obcy sobie jakoś życzliwsi. Dla wielu z nas to czasy młodości - więc sentyment.
I sorry za ten ponton w wątku o masztach. Ale jak maszt będzie już w Szczecinie to zrobię fotkę i Wojtusiową cierpliwość nadwyrężę. Za co z góry przepraszam i :kiss:

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/