Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Na morzu nie można wysiąść
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=72&t=17363
Strona 1 z 2

Autor:  Kuracent [ 7 gru 2013, o 12:01 ]
Tytuł:  Na morzu nie można wysiąść

W ostatni wtorek w czasie przerwy w prelekcji Aga zadała pytanie kpt. Adamowi Jasserowi pytanie, czy żeglarstwo to tylko jedno z activities (jak np. hiking), które mogą być pomocne w wychowaniu młodzieży i kształtowaniu charakterów, czy też jest wyjątkowe? Ja powtórzyłem pytanie głośno po przerwie. Prelegent powiedział, że żeglowanie morskie tym różni się od innych sposobów spędzaniu czasu, że na morzu nie można wysiąść. Wielu Szanownych Forumowiczów nie docenia tego elementu. Nic dziwnego. Ostatnio brałem udział w regatach na Jezioraku 'w formule Pucharu Ameryki'. Czyli organizatorzy starali się, aby poszczególne wyścigi trwały około 40 minut. I tak ustawiali bojki. W jednym z wyścigów koleżanka miała dość. No to w kilkadziesiąt minut na spokojnie pohalsowaliśmy do brzegu. Wielu Szanownych Forumowiczów uprawia takie żeglarstwo. I bardzo dobrze. Wielu pływa po Mazurach. I bardzo dobrze. Ja też tak pływam. Ale coraz rzadziej na Omegach. Tam jak złapie nas flauta, to czasem trzeba wiosłować ponad godzinę. Ale większość z nas ma silnik i w kilkanaście minut dopłynie do brzegu.

Żeglarstwo morskie jest inne. Wiele razy spotykałem się z sytuacjami, że ktoś miał dość. Chcieli wysiąść. Ale nie mogli.

I to jest ta różnica.

Wędrowna turystyka górska jest wspaniałą szkołą kształtującą charaktery młodzieży. Ale w każdej chwili można 'wysiąść'.

Ponieważ wielu z Szanownych Forumowiczów nie docenia tego elementu, który podkreślał doświadczony żeglarz Adam Jasser, chciałem zanonimizować osoby i opisać sytuacje z własnego doświadczenia. Ale czytałem właśnie wspaniałą książkę żeglarską. I już na początku rejsu dwóch załogantów chciało wysiąść. Autor książki opisał to niezwykle barwnie na dwie strony. Przepisanie fragmentów nie będzie łatwe, ale zrobię to.

Tymczasem proponuję przenieść tu dyskusję z wątku Eventy. Przypomnę, że dotyczyła tam spotkania z Adamem Jasserem. Kapitan ten nie chciał uczyć nastolatków żeglarstwa. Chciał kształtować charakter młodzieży. I uznał, że duży żaglowiec na środku morza, czy oceanu doskonale się do tego nadaje. Uczy współpracy i wielu innych dobrych cech. A głównym powodem sukcesu tego pomysłu jest to, że na morzu nie można wysiąść.

A Wy? Co sądzicie np. o Niebieskiej Szkole? Czy dobrze robią, że zabierają młodzież na żaglowiec? Czy dobrze, że kształtują charakter młodzieży? Dodam, że robią to w archaiczny sposób. Młodzież przez dwa miesiące nie ma dostępu do internetu. Od 15 lat ja sam nie byłem w takiej sytuacji. A co dopiero młodzież! Ewidentnie widać, że metody są niedostosowane do XXI wieku.

A jednak młodzież po rejsie wygląda na zadowoloną...

pzdr,
Andrzej Kurowski

Autor:  Zielony Tygrys [ 7 gru 2013, o 12:16 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

moje dziecko jeździ na obozy sportowe gdzie jest absolutny zakaz posiadania wszelkiej elektroniki, od komórek poczynając. zamiast bolących kciuków mają gwarantowane zakwasy. to w temacie braku dostępu do internetu.

Autor:  zosta [ 7 gru 2013, o 12:27 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

zielony tygrys napisał(a):
obozy sportowe gdzie jest absolutny zakaz posiadania wszelkiej elektroniki, od komórek poczynając. zamiast bolących kciuków mają gwarantowane zakwasy. to w temacie braku dostępu do internetu.
A nie jest to czasem przejaw znęcania się nad dzieckiem?

Autor:  Kuracent [ 7 gru 2013, o 12:33 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

zosta napisał(a):
A nie jest to czasem przejaw znęcania się nad dzieckiem?


Może nie do końca w odpowiedzi na Twoją ironię.
Ale pytałem szefa Niebieskiej Szkoły, co z dzieciakami, którym rodzice zrobili krzywdę i wysłali na rejs? A one nie chciały. Odpowiedź nieco zaskoczyła mnie. Otóż inicjatorami pomysłu na rejs są ... nastolatki. A nie stare zgredy. Z resztą. 15-latka nie można zmusić do czegoś. A zwłaszcza do rejsu bez internetu.

pzdr,
Andrzej Kurowski

Autor:  Moniia [ 7 gru 2013, o 12:36 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Kuracent napisał(a):
. Z resztą. 15-latka nie można zmusić do czegoś. A zwłaszcza do rejsu bez internetu.

(...)

To Ci się tylko tak wydaje.
I zresztą PAC za "z resztą". Z resztą czego?

Autor:  Maar [ 7 gru 2013, o 13:07 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Moniia napisał(a):
To Ci się tylko tak wydaje.
Moniia, wcześniej pisałem o wychowaniu i hodowaniu.
W czasie hodowli, piętnastolatki nie reagują na polecenia pasterza :-)
Gdy się dziecko wychowuje, to nie ma z tym problemu.

Autor:  zosta [ 7 gru 2013, o 13:10 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Kuracent napisał(a):
ironię

To było całkiem poważnie zadane pytanie. Zapoznawalem się ostatnio z przepisami dotyczącymi wychowania dzieci (tu, ale do was też to wkrótce dotrze) i mam uzasadnione wątpliwości.

Autor:  Zielony Tygrys [ 7 gru 2013, o 13:32 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

obóz jest dobrowolny
każdy uczestnik przed wyjazdem dostaje do przeczytania i podpisania regulamin
co roku jest więcej chętnych niż miejsc więc chyba dzieci nie czują się specjalnie skrzywdzone
ale to tylko dygresja nt "jak to ciężko wytrzymać bez neta". się da

Autor:  Sąsiad [ 7 gru 2013, o 13:48 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Tygrysku, a co to za obóz? Ja też na taki posyłam, może razem jeżdżą?

Autor:  mariaciuncia [ 7 gru 2013, o 14:00 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Mój wnuczek lat 10 i pół był już dwa razy na obozie gdzie telefon leży u trenera, dwa razy w tygodniu są godziny łączności :D i na następny obóz też się wybiera.

Autor:  Zielony Tygrys [ 7 gru 2013, o 14:17 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

obóz Karate Kyokushin w Powidzu

Autor:  Sąsiad [ 7 gru 2013, o 14:28 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

A, to nie. Myślałem, że żeglarski ;)

Autor:  Zielony Tygrys [ 7 gru 2013, o 14:31 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

na żeglarskim chyba trudno o zakwasy ;)

Autor:  Maar [ 7 gru 2013, o 14:41 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

zielony tygrys napisał(a):
na żeglarskim chyba trudno o zakwasy
Ooooo, widać że nie orałaś oceanu z Heniutkiem Wolskim :-)

Autor:  Zielony Tygrys [ 7 gru 2013, o 14:54 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

tyle jeszcze przede mną...

Autor:  Ryś [ 7 gru 2013, o 17:17 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Kuracent napisał(a):
15-latka nie można zmusić do czegoś. A zwłaszcza do rejsu bez internetu.
Założysz siem? :mrgreen:
Zapewniam szanownych dyskutantów że w górach także "nie da siem wysiąść". Przepaści łatwiej nawet unaocznić niźli mokrą wprawdzie, jednak niegroźną wodę :-P Że o mrozach nie wspomnę i huraganowych wichrach.
We w niektórych górach nawet najbardziej zbuntowanemu szczeniakowi do głowy nie przyjdzie... :rotfl:

Autor:  Hania [ 7 gru 2013, o 20:42 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Maar napisał(a):
W czasie hodowli, piętnastolatki nie reagują na polecenia pasterza Gdy się dziecko wychowuje, to nie ma z tym problemu.

Poruszacie temat , o którym już dawno myślałam. Co prawda o pewien etap dalej czyli studencki. Hodowla dzieci odbywa się mimochodem. Wychowanie to już potężne wyzwanie z niewiadomym efektem końcowym , bo dziecko nam się obraca też i poza domem.
Naszym celem było dać dzieciom poczucie bezpieczeństwa i wspierać w ich zainteresowaniach. Dumna jestem z moich synów i nie żałuję ni jednej minuty im poświęconej.
Ostatnia doba bez prądu uświadomiła mi , że my jako rodzina lubimy być ze sobą i nie nudzimy się w swoim towarzystwie. Nikomu zbytnio nie doskwierał brak internetu itp.
I tak jak Maar napisał - świadome wychowanie od pierwszych dni malucha jest niezwykle istotne. Choć trudne i nie ma recept.

Autor:  Moniia [ 7 gru 2013, o 22:09 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Powiedzmy, że na etapie studenckim primo, trudno mówić o dzieciach, secundo, trochę już za późno na cokolwiek wychowawczego :)
A może powinno być na odwrót :D

Autor:  Sąsiad [ 8 gru 2013, o 00:11 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Moniia napisał(a):
trochę już za późno na cokolwiek wychowawczego

Według pewnej teorii, w którą wierzę, dzieci można wychowywać tylko przed (osobniczo się różni) 12-14 rokiem życia, czyli tym, co prywatnie nazywam Sturm und Drang ;)
Potem możliwe są już tylko drobne korekty.

Autor:  Marian Strzelecki [ 8 gru 2013, o 00:50 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Też tak twierdzę
potem to już tylko "życie je wychowa"
MJS

Autor:  Waldi_L_N [ 8 gru 2013, o 07:13 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Moja córka zalicza obozy harcerskie z zakazem posiadania własnego e-sprzętu i nie ma czasu na krótką rozmowę co parę dni z "dyżurnego" telefonu, bo cały czas się coś dzieje. Na obozie żeglarskim też.
Na obozie Taekwondo połowa młodszych dziewczynek wypłakiwała się codziennie po telefonicznych debatach z domem. A moja płakała, bo koleżanka płacze. Wniosek do jakiego doszli trenerzy: "Za rok bez telefonów"
By wychować młodzież nie wystarczy jej wsadzić na żaglowiec i wysłać w takie miejsce z którego nie da się wysiąść. Trzeba im to sprzedać tak, by ich to zainteresowało i co najważniejsze nie znudziło. No cóż - czysty marketing. :mrgreen:
To nie te czasy kiedy za dzieciaka byliśmy szczęśliwi, że udało nam się na cokolwiek "załapać" (obóz, kolonie...). I jako dorośli, skażeni siermiężnością byłych czasów, nie wymagajmy od naszych pociech by zadowalały się czymkolwiek tak jak my kiedyś. Bo i tak jak spróbujecie w środku marketu wytłumaczyć dziecku, że kiedyś na półkach był tylko ocet to nie uwierzą tak do końca.

Autor:  Hania [ 8 gru 2013, o 10:36 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Moniia napisał(a):
Powiedzmy, że na etapie studenckim primo, trudno mówić o dzieciach, secundo, trochę już za późno na cokolwiek wychowawczego

Etap studencki to zupełnie inne problemy. MOJE obserwacje są takie , że jest całkiem sporo fajnych młodych ludzi. Ale nie przebijają się przez bezwzględność i chamstwo wielu innych. Sądziłam , że jak chłopaki będą już studentami to my nieco dla siebie "pożyjemy". A tu figa. Oni teraz bardziej chcą być razem. Dołożyliśmy im na TTSR na Chopinie , a w "zamian" my bez nich mieliśmy się urwać z domu. I co ? To oni z rejsu wydzwaniali , wysyłali zdjęcia z informacjami co zobaczyli , że koniecznie my Rygę musimy zobaczyć. Żadne narzekania. A podczas naszego rejsu - też oni , czy u nas jest ok . Niby powinniśmy się cieszyć , że młodzi z empatią. A na ile jest to lęk przed niepewną dorosłością ? Przed krokiem w samodzielność ? To to miałam na myśli pisząc o wieku studenckim.
Co do "zapisywania" wartości w młodych - to uważam , że wiek powyżej 8 - 10 to za późno. Korekty tak , okupione naprawdę solidną pracą. Gdzieś przeczytałam , że charakter człowieka kształtuje się do 4 roku życia. I może to racja. Był głośny reportaż jak tatuś małego uczył agresji. I cała dyskusja w TV. JA uważam , że jak małe będzie bić misia to jako kilkulatek nie będzie mieć oporu kopać kota , jako kilkunastolatek dowalić bezdomnemu , potem innym co mu nie pasują. Na koniec jak przypadkiem dorobi się potomka to - to wychowanie przez strach i tak wkoło. Małe dziecko ożywia zabawki, więc trzeba to wykorzystać w procesie wychowywania.
Drażnią mnie wywody o bezstresowym wychowaniu i takie tam. Nie używaliśmy kar cielesnych , szlabanów. Ale jasno postawione reguły i nie ma zmiłuj. To wtedy mały , potem młody wie co jest grane. I dziecko tego potrzebuje i młodzież też. Przykład ? Taki bieżący: zawaliłeś koszenie w tygodniu ? Drugiemu zostawiłeś "podwójną" trawę ? To sorry ale ja nie mam czasu na powiezienie samochodem do centrum , zapomniałam kupić twoje ulubione... Jak dzieciaki były mniejsze to nigdy nie było problemu w sklepie. Zasada: teraz ja robię zakupy dla wszystkich i ma być spokój. Jak skończę , każdy dostanie 5 zł i będzie mógł sobie kupić to co chce (albo wybierze ulubiony owoc , batonika). Czysty behawioryzm ktoś powie - ale skuteczny. Bez krzyków , przy okazji małe uczyło się wartości otrzymanej gotówki. Przykładów mogę mnożyć. I zaznaczam , że moje dzieciaki nie są łatwe - nie da się ich zbyć. To już anegdota rodzinna. Starszy , 8 lat , przez blisko 7 godzin jazdy samochodem non stop zadawał pytania. O wszystko co zobaczył. Pytania z gatunku dlaczego jak patrzę na drogę przy samochodzie to widzę jak szybko jedziemy , a jak patrzę przed siebie - to tego nie widzę . Młodszy 6 lat - milczy. W końcu pytam , czy nic go nie ciekawi , że tak cicho siedzi. "A co mam pytać jak Adam już zapytał. Słucham". Jak mieli po 2 latka to normalnie z nimi się rozmawiało. Takie rozwinięte dzieciaki to ciągły alert dla rodziców. Wiedzieliśmy , że jak "olejemy" ich jako małych - to już nigdy nie odrobimy. Więc z całą mocą przychylam się do stwierdzenia Maara - wychowywać. Od przysłowiowego poczęcia.

Autor:  Maar [ 8 gru 2013, o 11:43 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

HWG napisał(a):
Wiedzieliśmy , że jak "olejemy" ich jako małych - to już nigdy nie odrobimy.
Z tym "olejemy" to jest problem.
Niestety jest znaczna liczba rodzin, w których "nieolewanie" polega na tym, że rodzice załatwiają dziecku opiekę i zajęcia przez cały dzień, z tym, że te zajęcia i ta opieka realizowana jest przez nianie, sranie, trenerów, nauczycieli sześciu języków i innych obcych gogów a zmęczeni pracą rodzice nawet nie mają chęci pogadać z dzieciakiem, często wracają z pracy, gdy bachorek już śpi.

Autor:  Janna [ 8 gru 2013, o 12:00 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Maar napisał(a):
HWG napisał(a):
Wiedzieliśmy , że jak "olejemy" ich jako małych - to już nigdy nie odrobimy.
Z tym "olejemy" to jest problem.
Niestety jest znaczna liczba rodzin, w których "nieolewanie" polega na tym, że rodzice załatwiają dziecku opiekę i zajęcia przez cały dzień, z tym, że te zajęcia i ta opieka realizowana jest przez nianie, sranie, trenerów, nauczycieli sześciu języków i innych obcych gogów a zmęczeni pracą rodzice nawet nie mają chęci pogadać z dzieciakiem, często wracają z pracy, gdy bachorek już śpi.

I szczęściem w nieszczęściu jest, jeśli taka niania jest dla dzieci jak własna babcia, drużynowy, trener czy kapitan jak starszy brat czy ojciec, a wszyscy razem są dobrymi i porządnymi ludźmi. Choć rodziców nie zastąpią, to przynajmniej taki dzieciak ma kogoś, z kim może pogadać i kto go traktuje jak człowieka.

Autor:  Hania [ 8 gru 2013, o 13:32 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

I Janna i Maar mają rację w tym , że nikt nie zastąpi rodziców. Mądrych. Tak się złożyło , że moje dzieci od urodzenia już nie miały Babć i Dziadków. Było przedszkole na kilka godzin (nie żłobek ). Było żeglarstwo od jakoś 6/7 roku życia , aikido , muzyka , plastyka. Ale zawsze to ja jechałam z dzieciakami , czekałam aż skończą (ale nie na ich zajęciach , by nie krępować nikogo) , na regatach dopingowaliśmy. Przy własnej firmie , sporym terenie i domu też było co robić więc tempo było - dla mnie. Dzień zaczynał się o 4/5 rano i kończył ok. 24. Ale dzieci były i są nr 1. Początki szkoły i tekst dziecka do samego siebie: polski - mama , historia - mama , przyroda - mama , geogr. mama i tata , matema tata , fiza tata , niemiecki mama i tata - ja to mam przesrane. I nie chodzi tu o nadopiekuńczość i takie tam. Wiedzą , że własna 3 lepsza od ściągniętej 5. Tylko dotarło do niego , że w każdej dziedzinie życia jesteśmy gotowi pomóc. Nie gderać , prawić kazania - konstruktywnie pomagać i rozmawiać , rozmawiać , rozmawiać ...
Ja tam nie umiem sobie wyobrazić , by małpio kochać dziecko lub wcale. Może dzięki temu , że nie mieliśmy wsparcia od starszych od siebie - dzieci traktowaliśmy jak równego sobie ludzia , któremu należy poświęcić uwagę. Dawaliśmy im to co sami byśmy chcieli otrzymać.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

A teraz się wyłączam , bo dostałam zadanie od dziecka by przeczytać coś tam o prowadzeniu firmy , bo dziecko ma pytania do tekstu. Dziecko student. Więc jako świadoma roli matka biorę się za czytanie i nieco tylko zazdroszczę tym beztroskim. Ale ja inaczej nie umiem , ja się wręcz upajam radością , że oni są jacy są. ;)

Autor:  pough [ 8 gru 2013, o 17:10 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Trudny temat. Chyba nikt nie ma recepty na dobre wychowanie. Nam (ja z żoną) się udało. Syn żegluje, jeździ na nartach, nie płakał na wyjazdach bez rodziców, chętnie na takie wyjazdy jeździł. Uczy się dobrze. Ma cel w życiu (tak mi się wydaje). Prowadzi już jachty, na razie po śródlądziu, ale i na morze go ciągnie. Sam sobie załatwiał wyjazdy żeglarskie na morze już w wieku 15 lat.

Prawda, że żeglował z nami od urodzenia, jeździł na narty od 3 roku życia. Próbował innych sportów ze sztukami walki.

Staraliśmy się pokazać wszystko co jest dostępne dla ludzi, ale też staraliśmy się pokazać na czym polega odpowiedzialność.

Na razie mogę się cieszyć, ale nie powiedziałbym, że mam receptę na wychowanie dziecka i mogę radzić innym albo ich krytykować. Chyba mieliśmy szczęście, że tak nam się trafiło, że problemów nie było, czego wszystkim życzę.

Autor:  Colonel [ 8 gru 2013, o 17:54 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Kuracent napisał(a):
na morzu nie można wysiąść.

Ale po co wysiadać???

Autor:  Hania [ 8 gru 2013, o 20:31 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Pough zreasumował w kilku zdaniach moje myśli. Więc duże dzięki. Dodam cytat z Janny jako kropkę nad i : Tak jak nie ma jednego przepisu na życie, tak nie ma też jednego przepisu na wychowanie.

PS. Wiecie , najsmutniejsze jest to , że akurat tu wypowiadają się rodzice , którzy pragną by ich dzieci nie wisiały tylko przed kompem ale poznały nieco więcej. Byśmy mogli po iluś latach powiedzieć - tak spełniłem się jako rodzic , moje dziecko jest moim partnerem.
Szkoda mi tylu dzieci pozbawionych wsparcia , możliwości , ciepła , miłości. W czasie szkolnych wywiadówek miałam ochotę niektórym takiego kopa zasadzić , że uch.... no to to jest takie smutne.

PS 2 : mam wrażenie dwa wątki zaczęły się na siebie nakładać. Może połączyć ?

Autor:  Kuracent [ 9 gru 2013, o 07:42 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

Cytuj:
Nadajemy sygnały litery N - dwa krótkie i jeden długi, co trzy minuty. Ciekawe, że kiedy nie używaliśmy go, wydawało się, że nikogo nie ma w pobliżu. Ale odkąd zaczęliśmy pompować do niego powietrze, wydobywając z niego tubalny dźwięk, zaraz odezwały się statki ze wszystkich stron. Włos nam się zjeżył. Na prawo buuu, na lewo buuu, z dziobu buuu i z rufy buuuu, a my pośrodku. Przez cały dzień i noc, nadajemy. Jesteśmy źli, zziębnięci i przemoczeni.

Tyfon już drugi dzień w ruchu. Czy to dzień, czy noc, co trzy minuty.



Cytuj:
Po trzech dniach, przejaśniło się. Tyfon został odstawiony. Chłopaki zaczęli ostro nalegać na wejście do portu. Chcieli wypocząć, umyć się, wysuszyć ubrania, może skombinujemy mapy Zatoki Biskajskiej. Posiadamy tylko generalkę tego regionu. Zgadzam się z nimi. Płyniemy miesiąc, a w portach byliśmy raptem 5 dni. Poszły w ruch mocne słowa, gniewanie się i zamykanie w kojach. W końcu, po głębszym namyśle J. rzekł:

- Spróbujemy wejść do Brestu. To tylko 20 mil.

Radujemy się, jak dzieci. K. znów sypie kawałami.



Cytuj:
Wesoło nam z K. Zawsze potrafi rozładować napięcie.



Cytuj:
Po kilku godzinach było jasne, że nie wejdziemy do tego portu. Znów pojawiła się mgła, a przed nami są ledwo widoczne skałki. Zmiana decyzji. Płyniemy przez Biskaj. Mamy dobry wiatr. Trochę mi smutno.

Rano nastał sądny dzień. T., jak tylko się obudził, zapytał dokąd płyniemy. J. pokazał mu na mapie kurs stwierdzając, że nie wpłynęliśmy do Brestu ze względu na niekorzystne warunki pogodowe. Była mgła i podwodne skałki. Obecnie mamy doskonały wiatr, akurat do przepłynięcia Zatoki Biskajskiej, w związku z tym, dał kurs na Hiszpanię.

T. aż podskoczył z wrażenia:

- Przecież obiecałeś, że do tego portu wejdziemy jeszcze dzisiaj!

- Powiedziałem, że spróbujemy. Na razie ja tu jestem kapitanem i wydaję decyzję samodzielnie, z czego nie muszę się nikomu tłumaczyć.

- W takim razie, wysiadam w najbliższym porcie! - rzekł urażony K.

- Proszę bardzo. Droga wolna. Nikogo nie zatrzymuję!

- Ja też rozważam tę samą decyzję - wycedził powoli T.

- Lepiej zastanów się. Nie ulegaj podszeptom K. - odparł kapitan.



Cytuj:
Rozumiał kapitana. Nadal chciałby płynąć. Ale widzę, że coś jest nie tak. Unika mojego wzroku. Na koniec wspomniał, że wczoraj wieczorem K. wymiotował krwią.



Cytuj:
- K. ma wrzody na żołądku i nie chciał, abym mówił...



Cytuj:
Błyskawiczna zmiana kierunku jazdy. Płyniemy do portu.



Cytuj:
J., co prawda stwierdził:

- Nie mogła to być krew. Wczoraj na obiad były buraczki. K. wymusza port i tyle.

Niestety, jak zwykle w tak ważnych dla istnienia jachtu i załogi momentach, ucichł wiatr. Znaleźliśmy się między przeciwnie działającymi prądami.



Cytuj:
Przepływał koło nas duży okręt wojenny z helikopterem na pokładzie. Dwa akurat lądowały. J. chciał wezwać lekarza przez UKF, ale K. stwierdził, że czuje się o wiele lepiej. Prawdę mówiąc, ja też cieszę się z wejścia do portu. Chcę nacieszyć oko lądem, zanim zmierzymy się ze słynną Zatoką Biskajską.



Cytuj:
Kiedy tak obserwowaliśmy wysepkę, zauważyliśmy, że coś dziwnego dzieje się z wodą. Wpłynęliśmy dosłownie w kipiel. Woda podskakuje, jakby ktoś podrzucał ją od spodu. Cała powierzchnia drży i pulsuje, jak gotujący się wrzątek w garnku.

Prawdopodobnie zderzyły się ze sobą 2 prądy. Na szczęście nie trwało to długo.

Wkrótce mgła rozeszła się, a naszym oczom ukazał się przepiękny ląd pokryty drzewami, trawą i wynurzającymi się z zieleni czarnymi dachami domów.Wydedukowaliśmy, że czarny kolor pochodzi od występującego tu łupka, z którego mieszkańcy robią dachówki. Nawet K. dołączył do nas. Chciał posterować, lecz J. nie dopuścił go, mówiąc:

- Nie możesz sterować, bo przy pękniętym wrzodzie, to bardzo niebezpieczne.

Za to humor K. nie opuszczał



Cytuj:
Wreszcie mamy wejście do portu. Tak jakoś dziwnie się wabi - Le Conquet. Cieszymy się, jakbyśmy nie oglądali ziemi od wieków. Opuszczamy kotwicę admiralicji i łańcuch na środku basenu.



pzdr,
Andrzej Kurowski

Autor:  cinas [ 9 gru 2013, o 09:28 ]
Tytuł:  Re: Na morzu nie można wysiąść

To co to za ksiazka jest, z ktorej cycacy , tzn cytaty pochodza? Jakos nie moglem sie doszukac tytulu w powyzszych watkach...

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/