Forum żeglarskie https://forum.zegluj.net/ |
|
Napiszmy książkę. https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=73&t=18907 |
Strona 1 z 2 |
Autor: | Micubiszi [ 7 maja 2014, o 11:45 ] |
Tytuł: | Napiszmy książkę. |
Mam głupi pomysł , a podobno głupie pomysły są dobre bo są głupie. Otóż chodzi o to, aby napisać książkę przygodową. Każdy kto chce dopisuje dalszy ciag ![]() Ja zaczynam bo to mój pomysł. Do dzieła pisarze ![]() ...................................................... Na stojącym przy zachodnim pirsie jachcie „Meduza” Łysy klarował beznamiętnie grota. Wydarzenia ostatnich dwóch tygodni nadwyrężyły mocno jego psychikę. - Po jaką cholerę !......no po jaką cholerę -mówił do siebie zaciągając mocno krawaty na żaglu. Przypominały mu się słowa wiersza pewnego morskiego poety: Po cholerę Ci to było ,mogłeś w knajpie moczyć ryło” - Miał rację ! Oj miał rację! Natrętne myśli kłębiły się w bolącej jeszcze od uderzenia bomem głowie. Żagle są piękne, te widoki, krajobrazy, te zapierające dech w piersiach zachody słońca. Tak wtedy są piękne . Jednak jeżeli ktoś w trudnych warunkach wypada za burtę cała ta piękność się kończy. - Co ja powiem żonie ? Że co? ,że przykro mi , że żałuję! ........żałuję i co z tego! Łzy same napłynęły do oczu. Od tej pory nic już nie będzie takie jak kiedyś. Dyzio utonął. Może jakby miał kamizelkę ,albo gdyby był przypięty. Niestety nie ma takich małych kamizelek , a od prób przywiązania go do sztorm relingu mam jeszcze podrapane ręce. - Może powinienem zamknąć go w środku ? Niestety bałem się ,że znowu strzeli kupę w najmniej przewidywalnym miejscu jak kiedyś. Sztormiak za dwa i pół tysiąca, a w środku rzadka kupa przygrzebana podpinką. - Po co brałem tego sierściucha na pokład. Kot powinien siedzieć w domu i mruczeć. Łysy spojrzał przed siebie i zauważył w oddali postać szybkim krokiem kierującą się w stronę zacumowanej łodzi. - EDYTA!!!!!!! Rozkrzyczało się coś w głowie. Co robić? co robić ? |
Autor: | Maar [ 7 maja 2014, o 13:31 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Pomimo rozpaczliwych wysiłków, żadna zbawienna myśl nie przemknęła przez głowę Łysego. Przerażenie na twarzy krzyczało z daleka - NIE WYWIĄZAŁEM SIĘ Z OBIETNICY!!! Edyta zwolniła krok, jej przenikliwy wzrok prześliznął się po muskularnym, wzbudzającym pożądanie ciele. - Masz zabezpieczenie? Krzyknęła z daleka i zaczęła rozpinać gruby wełniany sweter. Gdy Łysy wyszeptał - nieee, Edyty twarz stężała i będąc już w odległości metra od mężczyzny, wykonała raptowny półobrót podnosząc swoją zgrabną nóżkę na wysokość muskularnej klatki piersiowej Łysego. Cios w okolice splotu słonecznego odebrał Łysemu na kilka chwil mowę. - Przepraszam - powiedział na wdechu - byłem w kilku miejscach, ale nigdzie nie mogłem niczego konkretnego znaleźć. Przepraszam. Edyta nie chciała słuchać kłamliwych wyjaśnień. Wiedziała doskonale, że w magazynie tuż przy wyjściu z mariny były jej wymarzone, podszyte różowym futerkiem, pneumatyczne kamizeli SeaLover. Wiedziała, że bez zabezpieczenia nie wyjdzie w morze, nie chce aby z nią stało się to samo co z Dyziem. Wiedziała też, że ich czas w tym kraju minął. Wolność od więziennych krat dzielą być może minuty i nie ma już zupełnie czasu na spacery po sklepach. Była w rozterce i zaczęła myśleć o powrocie do Michała, o spokojnym życiu w Bieszczadach, o majowej łące, gdy nagle na betonową keję wjechał pomalowany w zielone słonie UAZ urzędu morskiego. Pchnęła - łapiącego wciąż oddech - Łysego do kokpitu, zręcznym ruchem pięciocalowego noża odcięła jedyną trzymającą ich łódź cumę, oparła się całym ciałem na manetce i zanim z UAZa wysiadł starszy wiekiem mężczyzna, w długim poplamionym krwią płaszczu, dziób ich łodzi minął główki portu. Wiało z południowego-wschodu... |
Autor: | noone [ 7 maja 2014, o 13:45 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Oboje wiedzieli, że zostając w kraju, nie mają żadnych szans - władze uknuły spisek. Potężna machina propagandy rozpędzała swe tryby, miażdżąc bezlitośnie ostatnie okruchy sprawiedliwej oceny postępku Łysego. Służby bezpieczeństwa narodowego już od dawna były na tropie, wykorzystując ostatnie nowinki postępu technologicznego. Anteny przekaźnikowe, rozgrzane do czerwoności przesyłały obliczenia superkomputera, analizującego ostatnią pozycję telefonu komórkowego Łysego. - Przecież mówiłam ci idioto, żebyś pozbył się tego szajsu - powiedziała Edyta i telefon z pluskiem wylądował za rufą, psując nieskalany ślad kilwateru... |
Autor: | Zielony Tygrys [ 7 maja 2014, o 13:55 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Bo Dyzio-to nie był taki zwykły kot. To był TEN KOT. Jego zniknięcie w odmętach mogło wywołać wielkie, straszne i trudne do przewidzenia skutki. Celny lewy prosty od Edyty nic nie znaczył wobec reperkusji międzynarodowych, które zaczynały grać jednym, złowieszczym rytmem. Dla Łysego Ziemia stawała się zbyt mała... |
Autor: | Marian Strzelecki [ 7 maja 2014, o 13:57 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Tymczasem chwilę później nad miejsce zalegającego na dnie telefonu miejsce doleciał helikopter; zrzucił bojkę sygnałową bo nie mógł zejść niżej z powodu gęstej mgły zalegającej kotlinę wodną i kryjącej jacht meandrujący w dolinach fal (tam gdzie mgła najgęściej słała swe powoje). |
Autor: | Zbieraj [ 7 maja 2014, o 14:02 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
- O, kurczeblade. - Powiedział pilot śmigłowca. - Mgła jak cholera. Jeszcze mi tu brzozy brakuje. |
Autor: | Janna [ 7 maja 2014, o 14:29 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
I zbladł nagle, a zimny pot spłynął mu po plecach odzianych w bieliznę termiczną, gdy w słuchawkach usłyszał: "Tu brzoza, tu brzoza, jak mnie słyszycie? Odbiór." -Już po mnie - wyszeptał. - Zieloni mnie dopadli. |
Autor: | Były user [ 7 maja 2014, o 14:47 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Ivan Maxymowicz Pieskov walczył o życie, starał się ze wszystkich sił dopłynąć do jasnej powierzchni morza, ale jakaś przerażająca nieludzka siła ciągnęła go gwałtownymi szarpnięciami w głębiny... Tonął, przed oczami przesuwały mu się zamglone scenki z dzieciństwa, tracił siły, rozumiał nieuchronność nadciągającego końca, nie chciał już walczyć, ostatnim wysiłkiem ramion szarpnął się ku powierzchni i przeszywający ból przywołał go do rzeczywistości. Siedział na swojej koi rozcierając puchnące w błyskawicznym tempie czoło 3 oficer trzymał jedną rękę na jego ramieniu drugą zamykając składaną umywalkę. - Trzeci raz w tym tygodniu - jęknął sam do siebie kapitan patrząc pytająco na zafrasowane czymś oblicze trzeciego. - Tow... panie kapitanie! Sonar wykrył coś niezwykłego! - wyrzucił z siebie Jura, Najstarszy stażem porucznik Floty Północnej zastanawiając się w duchu jaki tym razem splot nieprawdopodobnych okoliczności pociągnie za sobą ten prosty meldunek i ile lat bez awansu będzie go to kosztować. Kapitan Pieskov ziewnął przeciągle i minąwszy bez słowa w ciasnocie kabiny porucznika, którego mina nadto dobitnie wskazywała, że nie ma pojęcia na co się natknęli ruszył przd siebie. Po drodze do centrali Pieskow chwycił w kambuzie kanapkę ze śledziem i klnąc przodków i krewnych konstruktorów Alfy przeciskał się wąskimi, dusznymi, poprzedzielanymi hermetycznymi włazami w grodziach, korytarzami w stronę mostka - jak nazywali pokryty łuszczącą się seledynową farbą kawałek rurki, której mógł się trzymać dowodzący okrętem na swoim stanowisku. - Dobra dobra - uciął w zarodku próby oddawanie honorów - Co jest? - zapytał odkładając kanapkę na wyświetlacz taktyczny pamiętające czasy projektowania stacji Mir. Operator sonaru bez słowa puścił na głośniki w centrali wyjście pasywnego sonaru patrząc pytająco na kapitana. Pac, pac i przenikliwy dźwięk styropianu trącego o szybę wwierciły się w uszy zebranych wyraźnie odcinając się od zwykłego morskiego tła i czegoś co przypominało ciche kwilenie niemowlęcia... - Ki ch... - pomyślał Pieskow drapiąc się po zdrętwiałym pośladku. Sięgnął po kanapkę, ale przypomniawszy sobie kiedy ostatni raz brał prysznic stracił apetyt i cofnął rękę. - Wiedzą gdzie jesteśmy? - rzucił w ciasną przestrzeń centrali - Na tej kałuży? -odpowiedział mu zza pleców Jura, który już wychodząc z portu czuł, że pomysł szlajania się nieszczególnie cichym atomowym okrętem podwodnym po płytkim jak kałuża Bałtyku nie może skończyć się niczym dobrym. - Góra rzucił zmęczonym głosem Kapitan. Usiłował się wdrapać na boję! - oznajmił dwadzieścia minut później dziarskim tonem młody torpedysta szczęśliwy, że zamiast zwijać ponton musi tylko złożyć meldunek i wyjął zza gimnastiorki mokre stworzenie nie przypominające niczego znanego ludzkości i tylko głośnym miauczeniem zdradzające swoją przynależność gatunkową. - Na jaką boję? - zapytał, przekrzykując dochodzący z mgły ryk silników NATO-wskiego śmigłowca, kapitan, którego wzrok przykuło coś w zlepionej sierści miauczącego stwora - Rybacką, sieć pływająca... - zaczął meldować starszy mat - ale nim skończył padło w akompaniamencie dobiegających z mesy dźwięków starego, wojennego serialu następne pytanie - I co to, k..., jest - spytał Pieskow chwytając w palce wystający z rozklejonej od morskiej wody obroży mały nadajnik pozbawiony jakichkolwiek napisów czy oznaczeń produkcyjnych... - Pierona! Po Rusku godają! - ryknął na całe gardło potężnie zbudowany, łysy mężczyzna kopiąc z wściekłością w szafę rackową wypełnioną sprzętem za równowartość PKB małego afrykańskiego państwa i podrywając do lotu stadko gołębi obsiadujących cuchnące uryną podwórko straszącego pustymi otworami po oknach i liszajmi zmurszałych cegieł familoka... |
Autor: | Maar [ 7 maja 2014, o 14:53 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
W którego piwnicy siedział sam dyrektor Urzędu Morskiego posępnie wbijając wzrok w znacznych rozmiarów papier z napisem KARTA BEZPIECZEŃSTWA. Teraz Łysy mi się nie wywiniesz. Bez tego dokumentu, żaden kraj nie pozwoli wpłynąć twojej zgrzybiałej łupince na swoje wody wysapał i wypił kolejną szklankę samogona. Tymczasem wśród wzburzonych fal, w kokpicie łodzi Edyta mówiła do Łysego. |
Autor: | Były user [ 7 maja 2014, o 15:02 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
-Masz 38 lat! Jak można dostać zawału od kopniaka? W tym wieku? Musiałeś żreć tyle mielonki? Co ja teraz zrobię? Ty byłeś szkolony do prowadzenia takich gówienek z żaglem? Pamiętasz? Jeszcze w starym kraju, zanim nas zalegendowali! - wykrzykiwała przez łzy ale nie robiło to żadnego wrażenia na zapadłych w woskowe oblicze mętnych, niewidzących oczach Łysego... Z kabiny doszło ją szczekanie psa... |
Autor: | Maar [ 7 maja 2014, o 15:16 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
... i wysunęła się stalowa, przypominająca nieco psi pysk część Automatycznego Systemu Przywracania Życia - najnowocześniejszego elementu medycznego wchodzącego w skład wojsk USA i tajnej broni NFŻ. Powietrze przeciął świst dwóch dożylnych tabletek wystrzelonych przez ASPŻ w kierunku Łysego. Ten drgnął, a jego posiniała skóra zaczęła nabierać rumieńców. ASPŻ wydał z siebie dźwięk łudząco podobny do szczeknięcia i zniknął w zejściówce. |
Autor: | Zielony Tygrys [ 7 maja 2014, o 15:23 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Maar jak mogłeś... niniejszym wątek ulega schizofrenii: -Ach tak, jeszcze Ciupek -westchnęła Edyta- po jaką cholerę pozwoliłam Łysemu na tego pchlarza. -dobra kundlu, przydaj się wreszcie na coś. Ratuj pana albo polecisz za jego telefonem. Pies wystawił kłapciate uszy, wypełzł niemrawo z kabiny, umył sobie dokładnie jajka, po czym wziął się za cucenie Łysego. Jego czujne uszy drżały, gdyż dochodził do nich dziwny, nieznany mu dźwięk. Cicho cichutko słyszał wibracje silnika okrętu, znacznie głośniejszy dźwięk przypominał ni to sapanie, ni to drapanie, ni to odgłosy upadku i chlupoty. To kapitan Pieskov oddawał się porannej toalecie. |
Autor: | Były user [ 7 maja 2014, o 15:25 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
-K...- stęknął Łysy na oczach zdumionej Edyty -jak ja nie cierpię mielon... PRAWY!!!- ryknął na całe gardło w kierunku wyłaniającego się z mgły czarnego kształtu... -TYTANOWY!- odkrzyknęły mu chóralnie 3 męskie głosy i wszystko zagłuszył trzask łamanej o kadłub lekki Alfy brzozowej sklejki. Powietrze przeciął jak błyskawica jakiś ociekający wodą kształt i Edyta poczuła pazury wbijające się w jej kształtne udo. Pilot śmigłowca walczył z południowo-wschodnim wiatrem... |
Autor: | noone [ 7 maja 2014, o 15:28 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
...lub toaleta oddawała się Piesakovowi - cóż, trzeba sobie radzić na okrętach podwodnych. |
Autor: | Były user [ 7 maja 2014, o 15:40 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Z okna na czwartym pietrze familoka niósł się monotonny potok wygłaszanych śląską gwarą przekleństw, oparcie składanego krzesła prysnęło jak zapałka w wielkich jak bochny chleba dłoniach mężczyzny, jego policzki drżały targane wściekłą furią a z głośników dochodziły rosyjskie żarty i głośne charkoty odbytnicy - Na mnie sracie? - wykrzyknął - Na mnie swołocze? - gdy nagle z głośnika usłyszał strzępki polskiej mowy i potworny hurgot pękającej konstrukcji... |
Autor: | Maar [ 7 maja 2014, o 17:18 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Zielony Tygrys napisał(a): Maar jak mogłeś... No co?! Tytuł byłby "Pyrrusowe morze" a tak to wyjdzie jakieś love story diabła warte niniejszym wątek ulega schizofrenii: ![]() No ale skoro chcesz... uwaga, dzieci nie czytać, teraz będzie o tym co Edyta zrobiła Łysemu (i czym!!!). Zielony Tygrys napisał(a): To kapitan Pieskov oddawał się porannej toalecie. Hmmm, jakbym słyszała szum prysznica pomyślała Edyta przypominając sobie wczorajsze uniesienie wśród cieniutkich stróżek gorącej wody i jej zalotne spojrzenie zawisło nad ciężką klamrą w spodniach Łysego.- Już ci lepiej? - Nooo. Poobijany Łysy nie był szczególnie skory do rozmowy. ... ![]() |
Autor: | Były user [ 7 maja 2014, o 17:28 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Jacht tonął, Pieskov zapinał spodnie, kot wpijał się pazurami w udo Edyty, pilot śmigłowca wciąż walczył z południowo-wschodnim wiatrem... W piwnicy familoka skończył się samogon... Słuszne przeczucia miał Jura... |
Autor: | Zbieraj [ 7 maja 2014, o 17:48 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Yigael napisał(a): W piwnicy familoka skończył się samogon... No i do rzyci takie życie - powiedział Gustlik do Łysego, przerzucając przez ramię pepeszę i trzymając na smyczy Szarika. - Te gorole z Pragi to mają blank fajnie, bo miszkają o parę familoków od starej Sobieskiej. Im nie zabraknie.
|
Autor: | damit [ 7 maja 2014, o 19:07 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Tymczasem, zapomniana przez Boga i ludzi, napoczęta kanapka ciągle leżała na taktycznym wyświetlaczu. Śledź, jej odwieczny towarzysz złowiony w pobliżu bazy zżeranych przez rdzę sowieckich atomowych okrętów podwodnych, lekko opalizował w półmroku. Jego truchło, nasączone jak żulik tanim piwem izotopami radioaktywnej części tablicy Mandelejewa sprawiało, że wskazania wyświetlacza dalece odbiegały od "Prawdy" i rzeczywistości. Katastrofa wisiała w powietrzu... |
Autor: | Hania [ 7 maja 2014, o 19:21 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
"Co komu do jemy to jemu do komu ty pieroński gizie , jo je w swoim domu" pomyślał filozoficznie Łysy , układając się wygodnie w tratwie i patrząc jak Edyta z Dyziem wczepionym w jej włosy usiłuje dopłynąć do brzozowej gałęzi. Nareszcie był wolny ... |
Autor: | Koma5 [ 7 maja 2014, o 19:24 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Tymczasem na jachcie Łysego musiał wypłynąć temat kota. - Lepiej ci? Możesz mówić? - warknęła Edyta w stronę Łysego - no to teraz zawołaj Dyzia, bo nie przywitałam się z nim jeszcze. - Dyziooooo...kotuniuuuu, pani cię prosi... - zaczął Łysy. - Dyyyyyziooo, kici kici...Gdzie podział się ten cholerny sierściuch? Nie bacząc na wciąż dotkliwy ból krocza, wywołany zgrabnym półobrotem i wyrzutem kobiecej nogi, mężczyzna począł przerzucać ocieplacze, skarpety i sztormiaki, zalegające na koi, wsadził rękę pod śpiwory, zajrzał pod zlew, do kibla, bakisty spożywczej, a nawet do lodówki. Kota nigdzie nie znalazł - no bo znaleźć nie mógł. - Wciąż problemy z tym twoim durnowatym kotem! - krzyknął do stojącej za kołem sterowym kobiety. - Już dawno powinienem go przerobić na skórkę, babci przydałaby się na chore plecy. Włazi w ciemne kąty, a potem szukaj tego idioty - brnął dalej, mając nadzieję, że w tak sprytny sposób uniknie rozmowy o tym, co naprawdę stało się z Dyziem. Edyta spojrzała na Łysego podejrzliwie i wypaliła: -... * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * (Inka, Dyzio przecież się utopił, bidulek) |
Autor: | damit [ 7 maja 2014, o 19:32 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Koma5 napisał(a): Dyzio przecież się utopił, bidulek Nieważne, książka opisuje byty równoległe. |
Autor: | Zbieraj [ 7 maja 2014, o 19:39 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Koma5 napisał(a): (Inka, Dyzio przecież się utopił, bidulek) (Nienienie! Kot ma jedną rzyć, ale siedem żyć. Dyzio żyje nadal.)Kiedy Dyzio wykaraskał się z tych straszliwych tarapatów na dnie morza, wskoczył rześko na pokład i zamiauczał: wykaraskać się można z jeziora, ja musiałem się wyśledzić, wydorszyć, a nawet wymakrelić. Dawać mi tu zaraz podwójnego whiskasa albo inszego Kitikata, bo mnie ssie. a na ryby już paczać nie mogę. |
Autor: | Jaromir [ 7 maja 2014, o 19:59 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Koma5 napisał(a): (Inka, Dyzio przecież się utopił, bidulek) Nieprawda - Dyzio abordażował Alfę! viewtopic.php?p=296009#p296009 |
Autor: | Zielony Tygrys [ 7 maja 2014, o 20:17 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Dyzio żyje w wielu wymiarach. jak to KOT Tymczasem Ciupek, korzystając z nieobecności KOTA, ochoczo przejął jego obowiązki gryząc, drapiąc co się da i obsrywając wszystko, od różowych peniuarów Edyty zaczynając na gumofilcach Łysego kończąc. |
Autor: | Koma5 [ 7 maja 2014, o 20:30 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Edyta spojrzała na Łysego podejrzliwie i wypaliła: - Gdzie masz kota, debilu?! - Za burtą - chciał z satysfakcją odpowiedzieć, ale jednak strach go obleciał przed półobrotem i tym, co nastąpiło później. |
Autor: | Janna [ 7 maja 2014, o 21:48 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Kot tymczasem, rozkoszując się napięciem generowanym na jego cześć przez Łysego i Edytę, leżąc w otwartym pudle z pirotechniką, iskrzył się puchatym futrem w gasnącym blasku zachodzącego słońca. Uśmiechał się po kociemu. Czekał. W zapadającym zmierzchu stawał się coraz bardziej bury, aż w końcu tylko jego uśmiech błyszczał zawieszony wśród seledynowych promieni księżyca. |
Autor: | Catz [ 7 maja 2014, o 22:03 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
... jako, ze lubil wspomnienia o swoim bezposrednim przodku sir Cheshire Cat i myslenie o prawie wykonanej misji. |
Autor: | Janna [ 8 maja 2014, o 08:31 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Potem westchnął grafomańsko i ziewnąwszy, ułożył się wygodnie. W jednej z podświadomości pojawił się niejasny obraz lewego salingu w aurze niebezpieczeństwa, ale przesłoniły go inne oniryczne obrazy. Zasnął. A tymczasem... |
Autor: | Sajmon [ 8 maja 2014, o 09:33 ] |
Tytuł: | Re: Napiszmy książkę. |
Tymczasem Edyta rozmyślała o czasach, kiedy była jeszcze Edwardem. Czy ten odważny krok, by zostać Edytą nie nastapił przedwczesnie??? Czy nie nalezało podcinac kuponów od dotychczasowych osiagnięć? Jako Edward był szanowanym Kapitanem, instruktorem PZŻ... Z niejednej opresji wyciągnał poczciwego Zawiasa. Na co teraz jej przyszło? Niepewny los u boku Łysego w towarzystwie połyskliwego kota umoszczonego posród pirotechniki. |
Strona 1 z 2 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |