Jak wiecie Janusz Zbierajewski lubi dużo mówić. Przy Andrzeju Radomińskim to jednak jest to milczek.
Chciałbym napisać krótko o tym o czym mówili w weekend, napisać choćby kilka zdań o każdym filmie lub choćby o większości. Nie wiem jak to zrobić, bo sam też mam fazy gadulstwa. Jak nie wierzycie, to zapytajcie Mileny, Krzysia czy Kurczaka, jak cały dzień żeglugi odpowiadałem Im na pytanie: kto był na rejsie? Zdążyłem omówić pięć pierwszych osób. Z góry przepraszam więc, że za dużo napiszę.W sobotę i niedzielę obejrzeliśmy kilkanaście żeglarskich filmów. Niektóre opowiadały historie, które zdarzyły się kilka lat temu, inne kilkanaście, inne kilkadziesiąt.
I od razu pierwsze wrażenie: jak oni mogli pływać w latach 60-tych ubiegłego wieku? Np. na 'Śmiałym'. Przecież nie mieli elektroniki. Mieli chronometr, barometr i jeszcze coś, co nie wiem do czego służyło. Nie mieli GPSa, echosondy i wielu innych niezbędnych rzeczy. No tak! Zamiast GPSa był chronometr + sekstant. A brak echosondy zastępowali w ten sposób, że na płytkich akwenach odjeżdżali bączkiem kilka metrów przed dziób i testowali długim kijem głębokość.
Zmieniła się moda. Podczas Operacji Żagiel chodzą w dawno niemodnych koszulach i żółtych 'sztormiakach'. Regatowe łódki z tamtych czasów są fajne ale zwykłe kabinówki na przystani nie robią wrażenia. Dzisiaj mało kto chciałby na takich pływać.
Z drugiej strony są rzeczy niezmienne. Na filmie sprzed kilkudziesięciu lat ktoś knaguje. Dokładnie tak jak dziś. Nadal na jachtach są maszty, żagle, wanty itd. Są też inne stałe elementy. Kazimiera Komosa dwadzieścia parę lat temu mówi, że żeglarze na Mazurach nie są już tacy jak kiedyś. Od kiedy pamiętam zawsze było narzekanie, że żeglarze schodzą na psy i nie są tacy wspaniali jak kiedyś. Czyli nic się tu nie zmienia.
Ale filmy te skłaniają do innej refleksji. Są inne niezmienne elementy. Czymże my współcześni żeglarze różnimy się od tych sprzed lat? Nadal pragniemy wolności, swobody, nadal lubimy kontakt z naturą. I my i oni zaczynamy od marzeń. A potem próbujemy je spełniać. I czasami udaje się. Czasami nie. Nie, bo Neptun pokazał, że ma inne zdanie. Że jest mocniejszy. Nie tym razem. Ale najgorsze jest życie 'lądowe'. Często żeglarze lepiej sobie radzą na wodzie ale nie mogą nic poradzić na biurokrację.
Opowiem Wam trochę o filmach, które były na Przeglądzie głównie pod tym kątem. Pod kątem marzeń."Wyprawa Śmiały"Kpt. Bolesław Kowalski był gościem na tym Przeglądzie. Dostał duże brawa. On spełnił marzenie. W tamtych czasach nie było łatwo zorganizować taką wyprawę. Ale żeglarze wymyślili, że odbędzie się to w ramach ekspedycji naukowej. Robiono m.in. badania geologiczne. Jednym z geologów był Ludomir Mączka. Na filmie mało widoczny, prawie pomijany jest kuk. A to przyszły kpt. Krzysztof Baranowski. On tak bardzo chciał spełnić marzenie o takiej wyprawie, że zgodził się być kukiem. Ale wracając do trudności z realizacją marzeń. Żegnała Ich garstka kilku osób. Prawdopodobnie tylko z rodziny. Witały zaś ogromne tłumy. I tu nasunęła mi się kolejna refleksja, że po udanej wyprawie "Śladami Śmiałego" w tym roku nie było czekającego tłumu. Byli głównie uczestnicy poprzednich etapów. Dlaczego? Bo teraz taka wyprawa nie jest już tak niezwykła. Dzisiaj jest o wiele łatwiej. No i przede wszystkim zawsze pionierzy budzą większe zainteresowanie.
Podobało mi się też, że podobnie jak pozostałe filmy, był prawdziwy. Tzn. nie omijał trudnych tematów. Np., że po 300 dniach żeglarze mieli siebie dość i dochodziło do kłótni. Chcieli jak najszybciej wrócić do kraju. Konflikty na jachcie. To też uniwersalny temat. Natura ludzka pozostała taka sama. Zarówno w połowie lat 60-tych jak i wcześniej czy później czy dziś czy jutro...
"Żeglarz" i
"Żeglarz II"Wojciech Kaliski miał marzenie, aby zbudować trimaran i wziąć udział w międzynarodowych regatach. To były komunistyczne czasy. Jakżesz inne od naszych. Towarów nie kupowało się lecz zdobywało, załatwiało. Kłopotów było co nie miara. Także finansowych. Chciał więc znaleźć sponsorów. Nie było to wtedy zbytnio znane. Tzn. było ale na Zachodzie. Wojtek dał ogłoszenie w "Życiu Warszawy" ale bez odzewu. W końcu pomógł mu Almatur. I jacht, który otrzymał imię Almatur II, był gotowy. Wystartował w jednych regatach. Potem zatonął. Wytrwały Wojtek musi szybko zbudować kolejny jacht. Tym razem był to katamaran Almatur III. Lecz na OSTAR 84 nie zdążył. Startuje w dwóch innych regatach. Główne marzenie nie spełniło się.
"Jachtem do nikąd"Najbardziej przygnębiający film. Bo co innego, gdy Natura pokaże nam, gdzie jest nasze miejsce i że czasem jesteśmy bezsilni. Ale w tym przypadku winna była bezduszna machina państwowa. Jak słuchało się tych beznamiętnych urzędasów, to nóż w kieszeni się otwierał. Bezradność. Nasz bohater poszedł nawet na kilka miesięcy więzienia. No bo niby skąd miał materiały? To jakaś podejrzana sprawa według prokuratury. Jacht nie popłynął na OSTAR 80. I może do dziś dnia stoi na polu rolnika pod Sandomierzem. Tamtejsi rolnicy dziwią się, że można jak to mówią, zrobić taki piękny mebel. Ale wiedzą, że nie powinien stać lecz pływać. No i co? Marzenia, z takiej głupiego powodu, upadły. A co te marzenia oznaczały dla bohatera? Mówi, że gdyby wygrał OSTAR to potem nie liczyłoby się nic. I bezduszni urzędnicy zabrali nadzieję nawet na start...
"Polska z wiatrem"Po historiach trzech jachtów ta jest już radośniejsza. Marzeniem było zbudowanie pierwszego polskiego jachtu z nowoczesnych materiałów i start w poważnych regatach. To pierwsze udało się. Starują w Mistrzostwach Świata One Tone Cup. Przyłączają się do treningu innych załóg. I co? Jacht jest zdecydowanie najgorszy. Próbują różnych halsów i żagli. Nic to nie daje. Morale załogi siadło. Nie przyjechali tu, aby zająć ostanie miejsce i to o wiele długości jachtu za pozostałymi. Po treningu, na lądzie, kapitan Roman Paszke pociesza załogę, że jutro rano wstaną wcześniej i poprawią błędy. Załogant mówi, że zawsze może być gorzej. Czyżby koniec marzeń? Następnego dnia rano nie poszli na trening. Kapitan postanowił podnieść jacht na dźwigu i obejrzeć go. I załoga ... ucieszyła się. Kil był w fatalnym stanie. I z tego się cieszyć?! No tak! Bo wyjaśniło się dlaczego jacht tak wolno płynął. Marzenie o udanym starcie powraca. Załoga z zapałem przystępuje do naprawy. Okazuje się, że teraz dobrze im idzie. Po poszczególnych etapach są na miejscu 8, 13 czy 12. I nagle maszt się połamał. Inne załogi też mają zmasakrowane jachty. Nie wszystkie. Dla tych, którzy złamali jacht to w praktyce koniec marzeń. Żeglarz z innej ekipy załatwił wprawdzie zastępczy maszt. Za pół ceny. Ale dla biednej polskiej ekipy 40.000 DM to kosmiczna kwota. Dodajmy, że inne ekipy dysponowały funduszami set tysięcy DM a nwet ponad milionem DM. Jeszcze startują jako goście. Ale to koniec marzeń.
"Regaty na wyspie Ibo" Ten film miał być o radosnym żeglowaniu w Mozambiku. O regatach bez satelitów, pomiarów klasowych i komisji regatowych.
Bardzo chciałem go zobaczyć, ale spóźniłem się. Bo poprzedni blok przedłużył się o film o Władysławie Wagnerze. Niezbyt często są takie filmy. Zostałem. Publiczność stopniowo opuszczała salę w trakcie filmu. A ja dzielnie siedziałem. Dlaczego wymagało to dzielności? Bo twórca filmu postanowił dobry materiał wystylizować na archiwalny. Aby wyglądał jak ze starego kina. Pojawiały się jakieś sztuczne plamy, obraz rwał się. Bolały aż oczy od oglądania. Rwała się też muzyka. Skrzypiała jak piła. Uszy bolały. Zrobiony tak, jakby chcieć wygonić publiczność. I to się w dużej mierze udało. Z drugiej strony to film o Wagnerze. W roku 3 wielkich rocznic - musiał się pojawić. Głupio mi tak krytykować Andrzeja Minkiewicza, który miał rok czasu wyjęty z życiorysu. Ale powiedziałem Mu to w oczy w sobotę. Ten film to pomyłka.
Po filmie poszedłem na Chińczyka, ale przerwa skróciła się przez ten dodatkowy film i zdążyłem wrócić.
"Podróż Damienem"Na tegorocznym przeglądzie było kilka filmów o spełnianiu niesamowitych marzeń przez nastolatków. W tym filmie dwóch francuskich 19-latków marzy o rejsie "dookoła świata". Nie mają doświadczenia żeglarskiego. Mieszkają daleko od morza. Nikt nie uwierzyłby, więc nie rozgłaszali pomysłu. Ale teraz trzymajcie się. To nie miałby być rejs jaki robią emeryci angielski czyli przez Kanał Panamski. W tym rejsie chcieli zrobić wszystko co się da, czyli około N80 (Spitsbergen, Grenlandia) aż po N68 - o ile dobrze pamiętam - (Antarktyda). I zrobili to! Mimo, że mieli wywrotki, tracili maszt. Za pierwszym razem nie udało się zrobić Antarktydy, ale ponowili próbę i po dwóch latach osiągnęli cel.
"Berserk w Antarktyce" To najbardziej kontrowersyjny film. Po filmie wystąpił Komandor Honorowy YKP Londyn. Powiedział, że to co widzieliśmy to całkowite zaprzeczenie wszelkim zasadom Dobrej Praktyki Morskiej. Cóż można dodać po wypowiedzi takiego Autorytetu? Roma locuta causa finita.
Postam się jak najmniej pisać o DPM. Choć nie da się do końca.
Młody, 19-letni Norweg nie miał doświadczenia żeglarskiego. Postanawia opłynąć świat, w tym Horn. Na czym? 8-metrową łódką Albin Vega. Z kim? Sam! Niesamowite marzenie! I spełnia je. Początkowo wszystko idzie mniej więcej dobrze. Z Hornu (dokąłdniej z Ushuaia) chce dopłynąć na Antarktydę. Wśród podróżników wiadomości rozchodzą się szybko. Okazuje się, że amerykański podróżnik (był na 6 kontynentach) przebywa kilkaset kilometrów od jachtu i dowiedział się. Przyjeżdża na jacht z argentyńskim przewodnikiem turystycznym. Nie mają pojęcia o żeglowaniu. Mają marzenie, aby zdobyć Antarktydę. Tzn. ten Argentyńczyk ma to marzenie od kilku dni, bo Amerykanin zachęcił go. Wypływają. Obaj mają poważną chorobę morską. Ale starają się zachować fason. Do kamery mówią: "jest świetnie", śmieją się a po chwili dodają 'uważaj, bo będę wymiotować'. Amerykanin wdraża się w wachty. Argentyńczyk buntuje się i chce do domu. Świetny pomysł w połowie drogi z Hornu na Antarktydę. Jest Mu zimno, bo nie wziął żadnych ubrań na zmianę i chodzi w pożyczonych od współzałogantów. Droga powrotna wymagałaby halsówki pod wiatr. Kapitan postanawia płynąć dalej. Szukają jakiejś bazy, gdzie możnaby wysadzić Argentyńczyka. Nie mogą znaleźć. Argentyńczyk jest tak zdesperowany, że chce, aby wysadzić go gdziekolwiek. Najwyżej zginie ale to będzie i tak lepsze niż żeglowanie. Na szczęście przepływał wycieczkowiec. Argentyńczyk zapłaci za bilet obierając ziemniaki do końca rejsu. Historia późniejsza jest tragiczna. Ginie trzech załogantów.
Całego filmu nie będę Wam opowiadał, bo to długa historia. Myślę, że zabranie niedoświadczonych jachtostopowiczów z Hornu do Antarktydy jest tak mocne, że chyba nikt nigdy nie przebije tego! Wszystko inne np. że wpłynął na Spitsbergen bez pozwolenia Gubernatora, że ściga go policja kilku krajów, to jest już pikuś!
Wracając do jachtostopowiczów: oni też mieli marzenia. Chcieli je spełnić. Ale czy warto tak ryzykować? Kapitan postąpił niezgodnie z DPM. A ja? Który lubi spełniać marzenia? Swoje i innych? Który zabieram jachtostopowiczów. Czy bym się nie zawahał? Czy wziąłbym ich?
"Karol Olgierd Borchardt - Kapitan własnej duszy"Ten film jest też o marzeniach. Ale jest także spełnieniem marzenia reżysera. Nagrywał go z przerwami od 1974. Chciał zdązyć. I rzutem na taśmę zdążył.
Nie będę Wam opowiadał o filmie. Życiorys znacie. Ale film ten przedstawia Borchardta jako człowieka. Mówi o Jego gołębim sercu. O tym, że lubił ludzi. Na zawsze zapamiętam, że po pierwszy, gdy chciał dostać się do Szkoły Morskiej, to odpadł na komisji lekarskiej. Powód? Bo miał objawy romantyczności. Cokolwiek by to miało znaczyć. Ale tak! To był romantyk morza! bardzo wzruszający film. Pod koniec uroniłem łzę. Aby tylko nikt nie zauważył! I w tym momencie światła się zapalają. Patrycja Długoń siedząca dwa miejsca dalej krzyczy: "Hej, Kuracent!". Ale w takich momentach chyba nie powinno być mi wstyd, że facet prawie płacze. BTW Zawsze zazdrościłem kobietom, że mogą płakać. A my musimy być twardzi.
„Nie obawiaj się być szczęśliwym”Film o Ludojadzie, czyli o Ludomirze Mączce. Zaczyna się w jakiejś spelunie czy też nie wiem jak to określić. Przygotowuje posiłek. Wszystko w nieładzie. Wygląda jak bezdomny.
I po chwili wypowiada się Jego przyjaciel, że w pierwszej chwili wyglądał jak kloszard. Niewiele posiadał. Jak to określił w filmie: kilka razy mnie okradli, kilka razy coś dostałem od ludzi. Czyli bilans jest na zero.
Posiadał za to Marię. Jak On o Niej mówił? ładnie. Tak jak o kobiecie: "To była miłość od pierwszego wejrzenia". "Była piękna". "Byłem Jej wierny. No może nie zawsze." "Zostawiłem Ją we Francji na dwa lata. Ale to przecież piękny kraj." "Jak były pieniążki to wróciła do mnie."
Przykład człowieka spełnionego i wolnego. Któż z nas nie zazdrości Mu? Jego przyjaciele też. Pływali z Nim. Ale żaden z Nich nie odciął cum od lądu. No bo jak tłumaczyli - każdy ma jakieś sprawy w życiu, które trzymają go.
No może właśnie nie każdy. Dlatego tak zazdrościmy ludziom takim jak Ludojad.
Dodam jeszcze piękną anegdotę, którą opowiedział Zbieraj. Podobno prawdziwą. W czasach komunistycznych wypełniało się długi formularz, tzw. wniosek paszportowy. I była rubryka: Cel Wyjazdu. Ludojad wpisał: Realizacja chłopięcych marzeń.
On je zrealizował!
„Biegnąc po falach”Pisałem już wcześniej trochę o tym fimie, który opowiada o 10-tej Operacji Żagiel. A może o spełnianiu marzeń Kazimiery Komosy. Która chciałaby, aby Mikołajki były przyjazne żeglarzom. I mówi o swoim marzeniu: jak już zrobi wszystko, to chciałaby kiedyś wrócić do Warszawy i przyjeżdżać do Mikołajek już jako zwykła turystka. I mieć wszystko, co potrzebuje żeglarz. Piękne marzenie!
"Szukając domu..."Ten film jest rewelacyjny! Lepszy niż wiele filmów fabularnych! Bo to film o życiu! Po filmie była rozmowa z twórcami, z którymi miałem okazję rozmawiać dzień wcześniej w 'Korsarzu'. Wspaniali ludzie. Bardzo dobry pomysł na film.
Nie będę zdradzał Wam, czy spełniło się marzenie pewnego młodego Australijczyka. W tym przypadku nie jest to nawet najważniejsze. Bo na morzu postawił sobie wiele pytań na temat życia. Ogląda się znakomicie.
Po projekcji Aga powiedziała mi, że jako jeden z nielicznych filmów widziała ... już wcześniej. Można go kupić za jedeyne $14.99. Zapewniam Was! Warto! Nie będziecie żałować. Podobno jest też opcja bez datku. Ale zachęcam Was do zapłacenia datku. Jak obejrzycie film, to zrozumiecie dlaczego?
http://www.betweenhome.com/buy/ O tym filmie warto będzie później jeszcze podyskutować ale jak wiecej ludzi obejrzy go.
Na koniec składam gorące podziekowania dla Andrzeja Minkiewicza. Mogę sobie wyobrazić ile pracy kosztowało go to. A jest to przecież (to co mogę sobie wyobrazić) tylko wierzchołek góry lodowej.
Dziękuję konferansjerom. Często ich wstęp trwał dłużej niż film.

Ale zawsze było to ciekawe. Dziękuję Januszowi Zbierajewskiemu i Andrzejowi Radomińskiemu. Także za współpracę z Andrzejem przed Przeglądem.
Andrzej juz ma prawie gotowe filmy na 2013. Czekam z niecierpliwością. A może Ty nagrasz swój film żeglarski podczas wakacji 2013? I zgłosisz na konkurs? Jest taka możliwość.
pzdr,
Andrzej Kurowski