Zgodnie z zapowiedzią, krótka opowieść o tym
jak to było na
5 Zlocie Proa w Mielnie nad Jeziorem Jamno:
Po kilku godzinach jazdy, w piątek, 4 lipca 2014, dotarliśmy z Kasią do Mielna na przystań Jacht Klubu Politechniki Koszalińskiej. Moja BETH "YuanFen" bezpiecznie i spokojnie przetrwała transport na bagażniku dachowym. Również i matiz Kasi zniósł podróż znakomicie.
Na miejscu, swoją proa P5 "Lili'Uokalani" montował do zwodowania Reto Brehm, który tym razem przyjechał ze swoją partnerką Eriką. Na przystani spotkaliśmy też Mariana, sympatyka łodzi typu proa, który dotarł przed nami pociągiem. Powoli przystań zapełniała się kolejnymi gośćmi i uczestnikami Zlotu. Przyjechał zapowiedziany, ale niestety bez łodzi,
Waldi_L_N. Organizatorzy, czyli Krzysztof Tuz i Ania Wolny (
http://maszwakacje.pl) z proa "Wikiwiki" również byli wraz z nami. Wkrótce też Krzysztof
myszek Mnich, Stefan Ekner i Kasia, Adam, kolejny sympatyk zainteresowany proa, Wojtek i Justyna Justowie z nową, prototypową jednostką, a późno w nocy dotarli Janusz i Matt Ostrowscy i Grześ
qxqx z proa "Mata Pjoa" na przyczepie i Paweł Kowalski z proa "Basso", tą samą jednostką, co ostatnio, ale po istotnych modernizacjach.
Do wieczora Reto zdążył otaklować i zwodować swoją "Lili'Uokalani", również i moja BETH była praktycznie gotowa do zwodowania. Zaczęliśmy nocne rozmowy przy ognisku i piwie czekając na resztę uczestników. Miłe spotkanie przyjaciół po roku od poprzedniego Zlotu.
Od rana w sobotę rozpoczęło się taklowanie łodzi i przygotowania do wodowania. Najbardziej chyba byliśmy zainteresowani jednostką Wojtka Justa. Stracił w pożarze hangaru swojego "Bozona H", ale zaprojektował i zbudował nowe proa, tym razem wekslujące (szantujące) z ożaglowaniem kleszcze kraba. Zlot był debiutem tej łodzi, która wymaga jeszcze sporo dostrojenia, ma jednak duży potencjał - duże długość LW i powierzchnia żagla, mała masa i duża smukłość kadłubów predestynują ją raczej do osiągania dużych prędkości, zobaczymy wkrótce.
W sobotę wiało ostro, podobno nawet 5 w skali Bft. Na żeglowanie moją BETH ustawiła się kolejka. Ciekawe, bo przecież to nie jest proa!
Pierwszy był w kolejce Reto Brehm, który pokazał prawdziwą klasę żeglując szybko i pewnie na nieznanej sobie łódce w dość trudnych jednak warunkach.
Na wodę ruszyły wszystkie proa Zlotu!
Następnie, na swojej BETH pożeglowałem ja, ale wiatr zdecydowanie osłabł, by prawie całkowicie siąść pod wieczór.
Drugi dzień zlotu niektórzy zaczęli dość niefortunnie, bo okazało się, że klubowy hangar, wraz z toaletą (!!!), są
zamknięte!!! Nie mieliśmy pojęcia, że ten,
niby drobny, incydent zapowiada dalsze nieprzyjemności ...
Zlot trwa dalej, czyli żeglujemy wszystkimi dostępnymi jednostkami po Jamnie. Na żeglowanie BETH nadal jest kolejka. W końcu wchodzi na nią Adam, po pierwszych dwu halsach mówię do siebie, że Adam zaraz się wywali. Za chwilę widzę, jak moja łódka z wybranym grotem dostaje podmuch stopni 3 Bft, przekracza kąt krytyczny i ... widzę jej dno. Leży... Po chwili wstaje, ale zaraz kładzie się znowu ... Po chwili stoi znowu, Adam zrzuca grota i bezana i wyjmuje miecz. Po co miecz???. Woda w kokpicie ogranicza stateczność poprzeczną i łódka wali się znowu na burtę. Podpływa motorówka, ale po chwili odpływa. BETH leży, Adama nie widać. Krzyś Mnich uruchamia "Wikiwiki" i we dwóch na pagajach podpływamy do dryfującej łodzi. Bosman przystani z motorówki woła, że Adam nie chciał przyjąć jego pomocy. My się nie pytamy, tylko podpływamy, łapiemy za maszt i stawiamy BETH "YuanFen" na równą stępkę. Trzymamy, aby się nie wywróciła ponownie. Adam wsiada do "Wikiwiki" i wylewa wodę z kokpitu. Po kilku chwilach kokpit jest na tyle pusty, że łódka i sternik mogą kontynuować żeglugę. Próbujemy holować ją pod wiatr do brzegu na wiosłach, ale opór jest zbyt duży. Proponujemy Adamowi, by samodzielnie dopłynął do brzegu. Ale po dojściu do brzegu widzimy, że BETH dryfuje i oddala się w kierunku środka jeziora ... W końcu Marcin
Bambi doholowuje rozbitka do portu płynąc pneumatycznym kajakiem z wiosłem dwupiórowym - UFFFFF!!! Z całej tej akcji nie mam zdjęć, bo w tym czasie ładowały się baterie aparatu.
Później na BETH "YuanFen" wsiada
Matt Ostrowski - od razu widać, że jest obeznany z łódkami. Kiedy widzę jak śmiało podąża za "Mata Pjoa" na drugą stronę jeziora i goni ją, nie odstając wcale za bardzo, a do tego leżąc w kokpicie i trzymając uniesiony miecz (aby zmniejszyć opory na kursie z wiatrem) palcami stopy (!!!
) wiem, że możemy spokojnie iść z Kasią na spacer, albo na obiad.
W niedzielę niektórzy uczestnicy Zlotu wracają do domów. Inni, jak zwykle (!!!) zostają na noc, by w poniedziałek rozpocząć wędrowną i morską część imprezy ...
Niestety! Warunki się zmieniły. To trzeci z kolei Zlot na terenie Jacht Klubu Politechniki Koszalińskiej, ale kto inny dziś zarządza przystanią. Bosman, pan Marcin jeszcze w trakcie trwania Zlotu mówił, że od południa w niedzielę powinno nas już nie być na terenie przystani, że doliczy nam koszty pobytu. Na noc zamknął dostęp do toalet, ale jeszcze obudził mnie i Kasię w nocy mówiąc, że nie zapłaciliśmy mu za pobyt. Mówimy, że spotkamy się jutro, znaczy w poniedziałek rano. Na następne doby mamy już opracowany plan. Trzy proa chcą popłynąć morzem, a my z Kasią przenieść się na pobliskie pole namiotowe-camping. Chciałbym zostawić łódkę na plaży Jacht Klubu, bo jest to optymalne miejsce w okolicy dla łódki takiej, jak moja, ale ...
Rano pan Marcin daje nam przykład, jak kreowanie cen w jego wykonaniu może przejść granice wszelkiej przyzwoitości. Liczy nam za dobę pobytu
drożej, niż na komercyjnym campingu za płotem, gdzie będziemy mieli m. in. 24-ro godzinny dostęp do eleganckich toalet zgodnych ze standardem europejskim i nikt nam nie będzie robił łaski, zamykał nich na noc i nie będziemy musieli używać tam własnego papieru toaletowego. Tym samym zapadła decyzja o przeniesieniu Zlotu w przyszłości z terenu Jacht Klubu Politechniki Koszalińskiej, które to miejsce przestało być przyjazne dla żeglarzy proa, którzy robili mu bezinteresownie dobrą reklamę ogłaszając, że jest to przyjemne i niedrogie miejsce, bo takim dla nas było, ale już
nie jest!!! Już nie chcemy i nie będziemy tam jeździli, a także
odradzamy to miejsce każdemu, kto chciałby tam się wybrać!!! Do tego, widzieliśmy i czuliśmy, jak palono tam śmiecie w ognisku ...
W tym samym czasie
Matt sprawdził, że wyjście łodzi proa z Jeziora Jamno na Bałtyk jest w tym roku niemożliwe. Zbudowane wrota sztormowe są zamknięte, a ujście do Bałtyku zasypane, a w resztce nurtu leży zatopiony betonowy blok.
Tym samym szlak Jamnieńskiego Nurtu stał się nieżeglowny nawet dla kajaków. Żeglarze z trzech proa ("Mata Pjoa", "Lili'Uokalani" i "Basso") postanawiają poszukać zupełnie innej możliwości i po szybkich konsultacjach telefonicznych odjeżdżają w kierunku Gdańska. Wiem, że żeglowali tam głównie po drogach śródlądowych Delty Wisły, głównie z powodu zbyt silnego wiatru i wysokiej fali - małe proa bezpiecznie żeglują do 5 stopni w skali Bft.
Tymczasem, my z Kasią, aby nie płacić już ani grosza panu Marcinowi, zapakowaliśmy BETH "YuanFen" na dach i zakwaterowaliśmy się za płotem na campingu "Na granicy"
http://www.nagranicy.pl/ u pani Patrycji i to miejsce, przybywającym do Mielna i Unieścia turystom,
możemy z czystym sumieniem polecić - nie jest najtańsze, jednak oferuje
przyzwoity standard i dobrą atmosferę.
Na kilka dni staliśmy się typowymi turystami i plażowiczami z interioru, a dziś BETH "YuanFen" znalazła się w gościnnym hangarze w Zegrzu nad ZZ Lake i to już jest koniec tej mojej opowieści.
____
PS: wszystkie moje zdjęcia z 5 Zlotu Proa znajdziecie tam:
https://plus.google.com/photos/105892612434467009994/albums/6035195567064130801