Forum żeglarskie https://forum.zegluj.net/ |
|
Mirabella V https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=10&t=2795 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Maar [ 12 kwi 2009, o 17:13 ] |
Tytuł: | Mirabella V |
Przerażająca ilość pochłoniętego świątecznego żarcia nastraja do rozmów o gigantomanii ![]() Mirabella V jest największym slupem na świecie: - kil ma taki, że może pływać jedynie nad rowem Mariańskim - zęzę ma tak wielką, że występuje w niej zjawisko pływów - w zęzie organizowane są regaty optymistów - gdy zapalają światła topowe, to nastaje dzień polarny - pewien chłopak chciał obejść maszt, ale umarł ze starości w czasie marszu - ma jeden dziób, ale cztery rufy - ma jeden maszt, ale siedem topów Zna ktoś jakieś inne "właściwości" tego jachtu? ![]() http://www.mirabellayachts.com/mirabella5/ ![]() |
Autor: | vv3k70r [ 12 kwi 2009, o 17:31 ] |
Tytuł: | |
Maszt ma ponoc wiekszy jak statua Nelsona, miecz spuszcza sie w kominie razem ze swietym Mikolajem, a producentowi juz chodzi po glowie VI no i jak na tyle materialu zmarnowanego to strasznie wolna krypa jest... |
Autor: | wlodwoz_old [ 13 kwi 2009, o 19:55 ] |
Tytuł: | Re: Mirabella V |
Maar napisał(a): Przerażająca ilość pochłoniętego świątecznego żarcia nastraja do rozmów o gigantomanii ![]() Mirabella V jest największym slupem na świecie: - kil ma taki, że może pływać jedynie nad rowem Mariańskim - zęzę ma tak wielką, że występuje w niej zjawisko pływów - w zęzie organizowane są regaty optymistów - gdy zapalają światła topowe, to nastaje dzień polarny - pewien chłopak chciał obejść maszt, ale umarł ze starości w czasie marszu - ma jeden dziób, ale cztery rufy - ma jeden maszt, ale siedem topów Zna ktoś jakieś inne "właściwości" tego jachtu? ![]() Nie płynie, ale przesuwa pod sobą Ocean. ![]() [Maar] //edit: kto jak kto, ale moderator, to mógłby zadbać o prawidłowe cytowanie ![]() |
Autor: | Cape [ 14 kwi 2009, o 07:25 ] |
Tytuł: | |
Maar napisał(a): Mirabella V jest największym slupem na świecie Wreszcie porządny jacht, pogadam z tesciową, może mi kupi. |
Autor: | wlodwoz_old [ 16 kwi 2009, o 19:19 ] |
Tytuł: | |
-Napędem są chmury zaczepione o te 7 topów. - To nie ona wpływa do portu ale port cumuje do niej. (Można dużo wzorując się na pewnym aktorze ![]() |
Autor: | Bolesław [ 12 maja 2009, o 15:58 ] |
Tytuł: | Mirabella V |
Mirabella nigdy nie rzuca kotwicy - jest tak ciężka, że przebiłaby Ziemię a wylot. |
Autor: | mors-k [ 12 maja 2009, o 16:22 ] |
Tytuł: | |
cape napisał(a): Mirabella V jest największym slupem na świecie
Jest tak duża, że żegluje z ziemią przycumowaną do burty ![]() |
Autor: | Konrad.Śwd [ 12 maja 2009, o 19:16 ] |
Tytuł: | |
Z topu jej masztu można zobaczyć obydwa bieguny ![]() |
Autor: | wlodwoz_old [ 12 maja 2009, o 21:10 ] |
Tytuł: | |
Oraz dwa bieguny Saturna (a co?) ![]() [ Dodano: Wto 12 Maj, 2009 21:11 ] Wega jest jej światłem topowym ![]() |
Autor: | Cape [ 12 maja 2009, o 21:20 ] |
Tytuł: | |
Kpicie z takiego porządnego jachtu i moja teściowa po Waszych kpinach nie chce mi go kupić, a feee, Wy, nie teściowa. |
Autor: | wlodwoz_old [ 12 maja 2009, o 21:26 ] |
Tytuł: | |
Bądź dla Niej nieco delikatniejszy. Ma kasę to może... |
Autor: | Cape [ 12 maja 2009, o 21:29 ] |
Tytuł: | |
wlodwoz napisał(a): Ma kasę to może
Co ???? |
Autor: | wlodwoz_old [ 12 maja 2009, o 21:47 ] |
Tytuł: | |
>>>>>Żartowałem ![]() |
Autor: | Cape [ 12 maja 2009, o 21:54 ] |
Tytuł: | |
wlodwoz napisał(a): >>>>>Żartowałem
No...że mi.... tesciowa jest sklonna podarować te kilkadzisiąt mln euro na jacht, ale musi być duży.... Bo duże, jest warte tych pieniędzy. |
Autor: | wlodwoz_old [ 12 maja 2009, o 22:14 ] |
Tytuł: | |
Weź mnie na kuka, jak już Mirabellę kupisz. Przy moim gotowaniu jeszcze nikt nie utył. |
Autor: | Cape [ 12 maja 2009, o 22:16 ] |
Tytuł: | |
wlodwoz napisał(a): Weź mnie na kuka, jak już Mirabellę kupisz. Przy moim gotowaniu jeszcze nikt nie utył.
Nie ma sprawy, ja przypalam wodę, a jajka na miękko gotuje trzy godzini i nie miękną. |
Autor: | Maar [ 12 maja 2009, o 22:17 ] |
Tytuł: | |
Hej - to jest "Humor żeglarski" ale w wersji topicznej a Wy (wraz z teściową Krzysia) jesteście OFF! Proszę o spokój i pisanie na temat. |
Autor: | wlodwoz_old [ 12 maja 2009, o 22:19 ] |
Tytuł: | |
No już dobrze. A nie był to humor?? ![]() |
Autor: | Cape [ 12 maja 2009, o 22:28 ] |
Tytuł: | |
Maar napisał(a): Hej - to jest "Humor żeglarski" ale w wersji topicznej a Wy (wraz z teściową Krzysia) jesteście OFF
Prawdy są różne, ale Maar ma rację. Marbella jest dla mnie wspaniałym żaglowcem. Jest połączeniem XXI wieku z żaglowcami XIX wieku. Jest jachem (statkiem ???) bez kompromisów. Tak, jak Cutty Sark (spalił się, niestety, czy odbudują ???) był szczytem szybkich fregat, tak Marbella jest wzorem doskonałego, współczesnego statku, jachtu ??? Którego podstawowym, skutecznym napędem jest żagiel. Zrezygnowano z żaglopłatów, wspaniały slup. |
Autor: | wlodwoz_old [ 12 maja 2009, o 22:36 ] |
Tytuł: | |
Już kiedyś polecałem. Teraz tylko przypominam zagrożenia wynikające z przeładowania elektroniką. James Thayer "12 w skali Beauforta". Jako ostrzeżenie - dobre! ![]() |
Autor: | mors-k [ 12 maja 2009, o 23:15 ] |
Tytuł: | |
A wracając do Mirabelli to czytałem że jej załoga potrafi grać w bierki rozgotowanym makaronem |
Autor: | Maar [ 12 maja 2009, o 23:15 ] |
Tytuł: | |
cape napisał(a): Jest połączeniem XXI wieku z żaglowcami XIX wieku. Jest jachtem (statkiem ???) bez kompromisów.
O jachtach XXI wieku, takich całkiem bez kompromisu pisał przed dwudziestu laty kpt. Czajewski. To jest jego wizjonerski tekst napisany w okolicach 1988 roku (długi ale warto przeczytać): "Pogoda psuła się już od kilku godzin. Niebo poczęły pokrywać coraz szybciej pędzące chmury, wiatr wzmagał się powoli, lecz bezustannie, ciśnienie spadało. Długi, łagodny rozkołys, sygnał tłukącego się gdzieś daleko sztormu, już przestawał być wyczuwalny. Stłumiła go rodząca się świeża fala, dyktująca powierzchni oceanu nowy kierunek ruchu. Nie trzeba było studiować otrzymanej właśnie przez radio mapy pogody, by dojść do wniosku, że wkrótce wokół jachtu rozpęta się prawdziwe piekło. I aż trudno sobie wyobrazić, że dla odległych zaledwie o kilkaset mil statków jedynym śladem jego istnienia będzie długi, łagodny rozkołys, taki sam, jak ten sprzed kilku godzin. Jacht szedł w głębokim przechyle, ostro do wiatru, pod podwójnie zarefowanym grotem i niewielkim, marszowym fokiem. Dotychczas lekko wspinał się na nadbiegające fale, teraz jednak, gdy stały się wyższe i bardziej strome, coraz częściej wbijał w nie dziób, zmniejszał przy tym gwałtownie prędkość i brał na pokład tony wody. Ta, spływając wzdłuż nadbudówki, zakrywała spienioną warstwą szkło iluminatora. Powodowało to niemiłe rażenie oglądania powierzchni morza z tej strony, z której patrzą na nią ryby. Kapitan i właściciel jachtu w jednej osobie stał mocno oparty o krawędź stołu, na którym rozpościerała się mapa generalna południowego Atlantyku. Pochylony nad nią długo analizował sytuację. Od czasu do czasu podnosił wzrok, by ocenić stan morza widocznego w prostokącie grubej szyby, otoczonej wieńcem kilkudziesięciu wskaźników i urządzeń nawigacyjnych. Kolejna porcja oceanu chlusnęła nagle z tamtej strony na szybę, zamazując obraz i powodując gwałtowny odskok kapitańskiej głowy w naturalnym, choć w tej sytuacji bezsensownym odruchu. Jakby chcąc zamaskować ten dowód niedostatecznego panowania nad sobą, kapitan pilnie zainteresował się wskazaniami przyrządów. Kilkoma przyciśnięciami klawiszy wprowadził do pamięci mikrokomputera współrzędne geograficzne pławy podejściowej do Port Stanley. Monitor wyświetlił kurs, jaki powinien utrzymywać jacht, by tam dotrzeć. Przyciśniecie następnego klawisza pozwoliło porównać ten kurs z aktualnym. Były one zgodne, ale o dalszym zachowaniu obecnego kursu i prędkości nie mogło być mowy. Rzucone na ekran wyniki pomiarów naprężeń newralgicznych części kadłuba i takielunku leżały już zbyt blisko wartości dopuszczalnych. Należało jeszcze bardziej zredukować powierzchnię ożaglowania. Nie osiągniemy Falklandów jednym halsem Andrzejku, rzekł kapitan do sympatycznego brodacza zajętego wypełnianiem dziennika jachtowego. Musimy zmienić żagle na sztormowe. Pozwól, że ja to zrobię, odpowiedział Andrzej. Zgoda. Tylko zacznij od grota, bo Bachus gwałtownie ostrzy po zrzuceniu foka. Wiem. Nie pierwszy raz zmieniam na nim żagle, mruknął Andrzej z nutą zniecierpliwienia w głosie, ale zaraz się zreflektował i odkrzyknął dziarsko: Jest zacząć od grota! Powoli przesunął w dół niewielką dźwignię. Grot zaczął pełznąć w stronę masztu i nawijany na niewidoczną szpulę znikał w jego wnętrzu. Przesunięcie następnej dźwigni do góry spowodowało wysunięcie z głębi masztu trajsla z mocnej, teflonowej tkaniny. Podobne dwa ruchy innymi dźwigniami i miejsce foka marszowego zajął fok sztormowy. Teraz musimy odpaść trochę od wiatru, powiedział kapitan. Nastaw autopilota na kurs 180°, zwrócił się do Andrzeja, i przełącz zakres urządzenia antykolizyjnego na 10 mil. Ja wyłączę optymalizator ustawiania żagli, bo szkoda w takim sztormie męczyć szoty i kabestany dodatkową pracą. Zrobione, zameldował po chwili Andrzej. No to na razie nie mamy nic do roboty i możemy odpocząć, rzekł kapitan, zapraszając przyjaciela do zajęcia miejsca w wygodnym fotelu. Napijesz się dobrego wina? zapytał. Z przyjemnością, odpowiedział Andrzej i po chwili dwaj starsi panowie delektowali się wspaniałym trunkiem, nie bacząc na wściekły taniec, jaki odprawiał Bachus na sztormowej fali. Milczeli, a myśli ich krążyły jednak wokół jachtu, jego obecnego rejsu oraz wielu innych rejsów, jakie odbyli razem i osobno w ciągu kilkudziesięciu lat łączącej ich przyjaźni. Pierwszy przerwał milczenie Andrzej. Pamiętasz, zaczął wypowiadać głośno dręczący go od dawna problem, zawsze byłeś przeciwnikiem wprowadzania do jachtingu wszelkich technicznych nowinek? Kiedyś protestowałeś nawet na łamach Żagli przeciw obowiązkowi wyposażania jachtów w kursografy i urządzania nawigacji satelitarnej, pisałeś o czasach, w których statki były drewniane, a ludzie z żelaza, itd. Czy w dalszym ciągu jesteś sceptycznie nastawiony do postępu technicznego w żeglarstwie? Chyba doceniasz przynajmniej ten automat do refowania i zmiany żagli? Dwie minuty i po wszystkim, bez konieczności wychodzenia na pokład. Przypomnij sobie, jak kiedyś w rejsie do Helsinek refowaliśmy we czterech grota na Sawie. Trwało to ponad pół godziny i każdy z nas przemókł do suchej nitki. Nie, nie sposób wyobrazić sobie współczesnego jachtingu bez tego rodzaju urządzeń. Rzeczywiście, masz sporo racji, zgodził się niechętnie kapitan. Niektóre urządzenia weszły już na stałe do żeglarstwa, ale jak każdy żeglarz jestem konserwatysty więc nieufnie odnoszę się do wszelkich innowacji. Słyszałeś na przykład o pracach nad stymulatorem światowej pogody? Ma wejść do praktycznej eksploatacji w ciągu najbliższych pięciu lat. Żadnych sztormów, żadnych prognoz, stałe wiatry, regularne opady, brak mgieł. Rozumiem, z gospodarczego punktu widzenia to konieczne, ale czy nie zostanie w ten sposób wyeliminowany pierwiastek przygody, która jest istotą uprawianego przez nas sportu? Obawiam się, że żeglarstwo może przez ten symulator stracić swój sens. Bądź optymistą, odparł Andrzej. Z pewnością technika nigdy nie zdoła przekreślić walorów prawdziwego żeglarstwa, jak nie zrobiła tego dotąd. Ale właściwie po co my się pchamy do Port Stanley?. Zmienił temat. Czy nie możemy iść bezpośrednio wokół Hornu, jak pierwotnie zamierzałeś? Przecież nie musisz uzupełniać wody ani prowiantu. Oczywiście, że nie, odparł kapitan, tylko za tydzień wchodzi w życie nowe zarządzenie Urzędu Morskiego. Po tym głośnym wypadku zatopienia greckiego jachtu przez wieloryba postanowiono, że wszystkie jachty muszą być wyposażone w urządzenia odstraszające wieloryby, rekiny i inne duże zwierzęta morskie. Bachus nie ma tego odstraszacza, a bez niego dalsze ubezpieczenie traci ważność. Zleciłem zatem naszemu agentowi na Falklandach zamontowanie odstraszacza. Od jutra będą wyglądali Bachusa tamtejsi cumownicy. Sztorm jest wprawdzie niezwykle gwałtowny, ale sądzę, że wydmucha się w ciągu doby przynajmniej na tyle, byśmy mogli przerwać sztormowanie i wziąć kurs na Port Stanley. Powinniśmy zdążyć na czas. Rozumiem, rzekł Andrzej. Wpadnę do ciebie jutro wieczorem, jeśli pozwolisz, i pomogę ci wprowadzić jacht do portu. A teraz pędzę do domu. Jutro wpadnij koniecznie, ale i teraz mógłbyś jeszcze trochę posiedzieć, przecież nie jest późno, zapraszał kapitan. Niestety, dziś już dłużej nie mogę. Dla ciebie to wcześnie, bo już jesteś na emeryturze, a ja jeszcze przez dwa lata muszę wstawać o szóstej rano, odparł Andrzej. Bywaj! Do jutra. Przyjaciele uścisnęli sobie dłonie. Kapitan zamknął drzwi za Andrzejem i wrócił do swego pokoju. Raz jeszcze sprawdził wskazania przyrządów i uważnie obejrzał rzucane na ekran domowego telewizora obrazy kolejnych fragmentów takielunku Bachusa, mieszczące się w polu widzenia zainstalowanych na jachcie kamer telewizyjnych. Pewną trudność sprawiła mu lustracja nawietrznej części widnokręgu, gdyż iluminator osłaniający prawoburtową kamerę był wciąż zalewany strumieniami wody. Nie dostrzegł żadnego statku, zresztą milczał też sygnalizator urządzenia antykolizyjnego i czysty był obraz radaru. Uznał więc, że wszystko jest w porządku. Przełączył telewizor na odbiór normalnego programu, lecz jak zwykle żaden kanał nie przekazywał niczego, co byłoby warte oglądania. Wyłączył telewizor i zatelefonował do Centrum Wizyjnej Łączności i Obserwacji Satelitarnej. Poprosił o przejęcie obserwacji Bachusa i zamówił połączenie z jachtem na jutro o dziesiątej rano. Wyprowadził na spacer psa, po powrocie wziął kąpiel i udał się na spoczynek. Nie mógł jednak zasnąć. Myślał o tych dawnych, nieodpowiedzialnych czasach, kiedy osobiście musiał wędrować na rozhuśtany dziób, aby sklarować żagle lub kotwicę, o latach, gdy własnoręcznie zwijał w sztormie bramsle Pogorii, balansując na chwiejnej percie dziesięć pięter nad pokładem. Tak, Andrzej chyba miał rację. Przecież od czasu wprowadzenia międzynarodowej konwencji o bezpieczeństwie w jachtingu morskim, która zabroniła uprawiania żeglarstwa z żywą załogą, tylko dzięki osiągnięciom techniki można było kontynuować uprawianie tego sportu, rozwijać go, szkolić nowe kadry. Tylko technika może zlikwidować ujemne skutki własnego rozwoju. Podobnie będzie z tym symulatorem pogody. Pewnie uda się wyłączyć niektóre akweny spod jego działania, a może zostanie skonstruowany symulator sztormów, pozwalający na przeprowadzanie treningów sztormowych. Nie ma się co martwić na zapas. Trzeba zaufać technice. Uspokoiwszy swe obawy, starał się zasnąć. Potrzebny był mu solidny odpoczynek. Jutro czekała go ciężka praca. Najdalej późnym wieczorem będzie musiał wprowadzić Bachusa do Port Stanley." |
Autor: | Cape [ 13 maja 2009, o 08:36 ] |
Tytuł: | |
Dobre, a już myślałem, że płyną na prawdę na porządnym jachcie gdzie wszytko jest na pilota, ale żeby cały jacht był "na pilota" to chyba przesada. Aczkolwiek ten system umożliwia opłynięcie świata w "wolnych chwilach". |
Autor: | Maar [ 13 maja 2009, o 09:42 ] |
Tytuł: | |
Jeszcze kolejne 20 lat poczekaj i... wcale nie zdziwiłbym się, gdyby opis prof. Czajewskiego stał się w 100% realny ![]() |
Autor: | Cape [ 13 maja 2009, o 09:45 ] |
Tytuł: | |
Z tego co wiem, to była próba opłynięcia świata jachtem bez załogi sterowanego z lądu. Więc jest to technicznie mozliwe. Ale "w zabronienie" nie wierzę. |
Autor: | vv3k70r [ 14 maja 2009, o 13:54 ] |
Tytuł: | |
Dla mnie Mirabell jest dowodem polnocnozachodniego wstecznictwa. Zrobiono z nowoczesnych materialow i na hi techu slupa, ktorego zdolnosci do plywania sa beznadziejne jak na swoje czasy. Europejczycy i Amerykanie jakos ciezko przyjmuja ze "tradycyjne" konstrukcje, ktorymi dziady podbily swiat nie byly najlepsze, nawet nie byly srednie... Sa po prostu slepym zaulkiem ewolucji szkutnictwa i ozaglowania. |
Autor: | Konrad.Śwd [ 14 maja 2009, o 15:34 ] |
Tytuł: | |
vv3k70r, ale w tamtych czasach nie mieli takiego luksusu w środku... Sądzisz, że ktoś by wyczarterował takie coś żeby pożeglować...? Po części to tak, bo co sie robi jachtem... Ale chodzi mi o to, że to ma być usługa dla zamkniętego grona, które odczuwa satysfakcje z pławienia się w luksusie, którego inni nie mają... Na tym polega satysfakcja, że masz albo robisz coś czego ktoś nie ma, zrobić nie umie/nie może... |
Autor: | vv3k70r [ 15 maja 2009, o 22:08 ] |
Tytuł: | |
Konrad-mam rozumiec ze jakies typy marnuja MOJE zasoby na MOJEJ planecie zeby trawic je na jakies swoje luxuries? Trzeba bedzie tego potworka zatopic ![]() Mirabelka to technologiczny trup, rownie dobrze mozna dzis na wojne puszczac t34, niby dalej to czolg, ale chyba technika poszla neico do przodu... Po to wymyslamy nowe technologie zeby z nich korzystac i jesli sie nie sprawdzaja wywalac, a mirabelka w tej skali ma wszystko co ma wady... Cala koncepcja tego "jachtu" jest chybiona... |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |