Fakt. W zależności od zakresu dostęp kosztuje od ca 3.300 do 4.600 PLN-ów.
Ale nie bedę od Ciebie wymagał takich poświęceń. Zacytuję w całosci za darmo
Czy umiejscowienie w wodach jeziora pala lub kotwicy martwej w celu cumowania łódki wędkarskiej wymaga uzyskania pozwolenia wodnoprawnego lub dokonania zgłoszenia?
Opublikowano: QA 1973472 Status: aktualne

Akty prawne
Dz.U. i M.P. (2)
Autor odpowiedzi:Wyszogrodzki MichałOdpowiedzi udzielono:7 czerwca 2022 r., stan prawny dotychczas nie uległ zmianie
PYTANIE
Czy umiejscowienie w wodach jeziora pala lub kotwicy martwej w celu cumowania łódki wędkarskiej wymaga uzyskania pozwolenia wodnoprawnego lub dokonania zgłoszenia?

ODPOWIEDŹ
Ustawa z 20.07.2017 r. Prawo wodne (Dz.U. z 2021 r. poz. 2233) – dalej pr.wod. nie definiuje pojęcia przystani. Niemniej zgodnie z art. 5 ust. 1 pkt 3 ustawy z 21 grudnia 2000 r. o żegludze śródlądowej (Dz.U. z 2022 r. poz. 1097) przystań to akwen i grunt oraz związana z nim infrastruktura, znajdująca się w granicach przystani. Przystanie wyodrębnione zostały w art. 16 pkt 65 lit. i pr.wod. jako urządzenia wodne. Artykuł 394 pr.wod. nie przewiduje możliwości wykonywania przystani na podstawie zgłoszenia wodnoprawnego. Na wykonanie przystani należy uzyskać pozwolenie wodnoprawne, na podstawie przepisu art. 389 pkt 6 pr.wod. Proszę zwrócić uwagę na to, że duże znaczenie w przypadku przystani odgrywa akwen niezbędny do cumowania oraz stanowiący drogę podejścia do urządzenia takiego jak na przykład martwa kotwica, może to kolidować z funkcjonowaniem innych przystani znajdujących się w zasięgu oddziaływania, czy kąpieliskami - wymaga zatem to przeprowadzenia postępowania z udziałem stron.


Tylko mi nie mów, że nieaktualna podstawa prawna bo o tym wiem. Po prostu, przy okresie przeżycia PW liczonym w miesiącach ( od czerwca do grudnia 2022) widać że nikt nie jest zainteresowany zadawaniem pytań. Prawnicze młyny mielą powoli.

_________________
Pozdrawiam
Wiesław

Myślę, że @Szacunek już wie czym różni się kotwiczenie od budowy przystani i jak się ma do tego postawienie boi. Sądzę, że potrafi odpowiedzieć sobie na pytanie czy ma np. prawo wyrzucenia koła dla doskonalenia umiejętności manewrów, czy do postawienia butelki PET (może być 5l) na kawałku juzingu z przywiązaną cegłą do takichż ćwiczeń. Wie też, że może kotwiczyć. Wnioski musi wyciągnąć własne.

_________________

***********************************************
* Gdyby wszyscy byli bogaci nikt nie chciałby wiosłować *
***********************************************

Doobre
Moim skromnym zdaniem, jeżeli chce mieć święty spokój, ma dwa wyjścia ( jak ten hydraulik)
1. Odpuścić sobie jakiekolwiek działania prawne i po prostu postawić sobie bojkę z nadzieją, że nie trafi się żaden nadgorliwy urzędas który go za to ścignie*, lub
2. Wystąpić oficjalnie o wydanie zezwolenia na okresowe ( określić w miesiącach) postawienie boi cumowniczej dla realizacji powszechnego korzystania z wód jakim jest turystyka wodna. Do wniosku powinien załączyć odręczną mapkę części akwenu na którym zamierza usytuować boję, z podaniem odległości od brzegów i szlaku wodnego ( o ile jest wyznaczony), innych miejsc postoju łodzi, przystani,( o ile występują) urządzeń hydrotechnicznych,(strefa bezpieczeństwa) głębokości posadowienia balastu, oraz materiału z którego wykonany byłby balast.
Po konsultacji z zaprzyjaźnionymi Wodami Polskimi, ( mimo wieku bardzo atrakcyjne ) mam podejrzenie graniczące z pewnością, że o ile posadowienie boi nie wpłynęlo by na bezpieczeństwo ( sic!) innych użytkowników akwenu, lub nie ograniczało by dostępu do innych struktur akwenu, dostałby takie zezwolenie całkowicie nieodpłatnie na czas określony, nawet do 10 lat. Tyle tylko, że na na okres zimowy musiałby ją ( boję, nie balast) sprzątać.
W tym sezonie raczej się już nie wyrobi, więc ma przed sobą +- 6 miesięcy na rozprawę z urzednikami. Na wiosnę - jak znalazł.
W "trosce" o święty spokój urzędnika, i w celu wykazania jego ważności, wybrał bym sposób drugi.
* Na ZZ, w zakolach Narwi czy Bugu, widuję dziesiątki takich "dzikich" boi i nikt tego nie zauważa lub nie chce zauważyć. Znam również przypadki (na ZZ), gdzie "uczynny" sąsiad doniósł gdzie trzeba, co zakończyło się mandatem i wyegzekwowanym nakazem usunięcia boi.

_________________
Pozdrawiam
Wiesław

Przypominam się...

_________________

***********************************************
* Gdyby wszyscy byli bogaci nikt nie chciałby wiosłować *
***********************************************

Będzie z tym czasowy ( bez określenia dat ) kłopot. Stanowisko Wód Polskich na którym się oparłem zostało zaskarżone przez firme której dotyczyło. Tak że musimy niestety poczekać.

_________________
Pozdrawiam
Wiesław

Ja wiem, że to jest dział Prawo, ale nie wydaje się Wam, że istotniejsza od aspektów prawnych jest w tym przypadku po prostu kultura? Stawianie sobie na jeziorze stałej bojki w celu "zaklepania" sobie miejsca do cumowania jest podobnym, przepraszam za niezbyt prawnicze określenie, buractwem, co rozstawianie na plażach Bałtyku parawanów na noc, żeby sobie zarezerwować kawałek przestrzeni na kolejny dzień. Nie podążajmy tą drogą.

Idąc w akademię, myślę sobie po przeczytaniu zacytowanego, że rzucenie/postawienie bojki w miejscu "z dala" od innych miejsc "masowo" uczęszczanych, jest nietrafionym z lekka przykładem w porównaniu do masowego parawaningu na plażach, niektórych. Ale myśl o januszowaniu i zawłaszczaniu miejsca, może i godna pochylenia.

_________________
Pozdrawiam - Paweł Dąbrowski
Stopy wody pod kilem i pełnych zbiorników.

Sama idea "bojka dla każdego" nie jest niczym zdrożnym i chetnie bym podpisał się pod takim rozwiązaniem. Problem zaczyna się jak zwykle na etapie realizacji tej idei.
1. Nie mamy aż tak dużo wolnych miejscówek na wodzie, dogodnych dla wielu chętnych "bojkowiczów". Działanie na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy" rychło zmieniło by sie w przepychanki " kto silniejszy ten lepszy". Konflikt gotowy.
2. Zajęcie akwenu. Postój na bojce to nie tylko sama łódka. Przy zmiennych wiatrach to dwukrotna długość łódki + dwukrotna długość cumy i ruchu bojki względem punktu położenia balastu boi.. Przyjmując za przykład łódź wielkości Omegi, zajęła by ona powierzchnię koła o średnicy +- 16-18 metrów. Już jedna łódź mogła by blokować swobodę przepływu innym jednostkom. A co będzie, jak w "dogodnym" miejscu takich bojek stanie kilka/naście??? Ogromny akwen staje się nieżeglowny. Gotowy drugi konflikt pomiędzy "bojkowiczami" a innymi jednostkami pływającymi.
3. Cumowanie na postój. Jeden wodniak chciałby zacumować na noc w zatoczce a tu ZONK. Zatoczka "zajęta" przez "bojkowicza". Kolejny konflikt wisi w powietrzu.
Takich przykładów można by podać wiele, a łączy je praktycznie nieunikniony konflikt pomiędzy użytkownikami pływadeł, kończący się pyskówkami lub wręcz mordobiciem.
Czy po to wychodzimy na wodę??
4. Naruszanie praw właściciela wody i gruntu pod wodą.
Dlatego popieram (niewygodny skąd inąd) obowiązek uzyskiwania zezwoleń na tworzenie "prywatnych miejsc parkingowych" jednostek pływających. Będą wydzielone określone miejsca, sposoby cumowania, zasady korzystania, itp., a każdy chcący z nich skorzystać będzie musiał je zaakceptować. Dla swojego i innych wodniaków spokoju.
I nie ma co się przerażać kosztami takiego "parkingu". Przykładowa łódź o długości 6 metrów zajmie koło o powierzchni 200m2 ( 6 + 1 ( cuma) + 1 ( (ruch bojki) do kwadratu x 0,89 zł/m2 = 179 zł rocznie.. Z jakąś tam opłatą skarbową ca 200 zł/rok.
Przy sensownym grupowym wystapieniu stawka 0,89 zł/m2 może spaść do 0,30 zł/m2 co daje rocznie ASTRONOMICZNĄ opłatę postojową 60 zł rocznie
Warto kombinować????
Zyskujemy prawo legalnego postoju na własnej bojce kosztem poddania się obowiązującym przepisom prawa.

_________________
Pozdrawiam
Wiesław

Wizjoner. Podziwiam. Wizjoner