Ja akurat go rozumiem pod tym wzgledem. Stado hien rzuci sie mu do gardla za kazde wypowiedziane i niewypowiedziane slowo. Wystarczy przeanalizowac ten watek.

....

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl

I właśnie dlatego powinienem się wypowiedzieć a nie chować głowę w piasek. Wiktor znacznie więcej sie mówi kuluarowo i znacznie ostrzej

_________________
pozdrowienia piotr

Domyślam się i jestem całym sercem z Krzyśkiem.

To nie jest kwestia serca

_________________
pozdrowienia piotr

Nie znam żadnych szczegółów

Przeanalizowałem. Stada hien nie odkryłem, a prawdę mówiąc nawet jedna nie rzuciła mi się w oczy. Gdybyś zechciał wskazać któż tą hieną i na czym polega rzucanie się do gardła byłbym Ci wdzięczny.
To miło, że wykazujesz taką wyrozumiałość dla organizatora, biedny on i niczemu nie winien. Miałby narażać się wydając jakieś komunikaty..? Albo wykorzystać wcześniej posiadane przecież możliwości sprzętowe dla podniesienia poziomu bezpieczeństwa regat, nawet nie ze względu na czyjeś życie, ale uniknięcia złej reklamy na przyszłość?
Przepraszam - a za co w ogóle odpowiada organizator imprez i dlaczego nazywamy go organizatorem?
Rzecz jasna zbyt wcześnie na prezentowanie jednoznacznego osądu tragicznego wydarzenia, dlaczego jednak dziwią Cię i skłaniają do potępienia zwyczajne, ludzkie próby wyjaśnienia tego co się stało i refleksje co można było zrobić, aby do podobnych wypadków nie dochodziło? Każdy normalny człowiek w takiej sytuacji stawia się na miejscu poszkodowanego i wyobraża sobie siebie na jego miejscu.
Wskazywanie błędów pozwala uniknąć ich w przyszłości a istotne tylko, by z jednej strony nie wpadać w niedorzeczną histerię wymagając od organizatora boskich kompetencji, ale z drugiej nie może być tak, że organizator za nic nie odpowiada, a każdy kto ośmieli się zadawać pytania czy nie daj Boże dostrzegać zaniechania zasługuje na epitet hieny.

_________________
Pozdrawiam
Alterus

Choć fraza "Każdy pływa na swoją odpowiedzialność" jest mi bliska i się zgadzam z nią to jednak boję się że może być zwykłym dupochronem dla organizatorów.

I tutaj zaznaczę,że nie widzę winy organizatora i jak najbardziej sprzyjam tym regatom mimo wypadku.





dokładnie, milczenie organizatora nie jest w jego interesie a wręcz przeciwnie

_________________
pozdrowienia piotr

A tak wyglada przebieg wypadku w/g ustalen najbardziej zainteresowanych. Mysle ze zamias wyrywac sie z nieprzemyslanymi opiniami wypadaloby troche poczekac
"Co wiemy o rejsie Tomka.
Wtorek 11 sierpnia 2015 godzina 1200 - start regat. Dzień jest upalny, wiatr NbE ok.3B. Jachty dzielą się na dwie grupy.
Setki razem z większością żaglują ostrym bejdewindem prawego halsu równolegle do brzegu Uznamu. Około 1240 telefonuje Tomek
- nie martw się o mnie, jestem przypięty, założyłem lifeliny, steruje samoster, będę go testował przez całą drogę, spróbuję
nie dotykać rumpla. Tomek otrzymuje prognozę, ma nie robić zwrotu dopóki wiatr nie skręci na N. Quark jest wyposażony w
stacjonarny nadajnik UKF z anteną umieszczoną na topie masztu. Część jachtów ma UKF. W razie potrzeby Tomek ma możliwość
nawiązania kontaktu. Około 1600 wszystkie setki robią zwrot na kurs NE. Quark powoli zbliża się do zmieniających się na
prowadzeniu Atoma i Wojownika. Niedługo przed zmierzchem płynący Moną Kuba Raszowski zauważa, że Quark żegluje pełniej na
wybranym grocie i z łopoczącym fokiem. Kuba zmienia kurs na Quarka. Łopoczący fok wyczepił się ze sztagownika. Róg halsowy
przesunął się po sztagu ok. 1,5-2 metry ponad pokład. Kuba wywołuje Tomka z kabiny. Tomek wychodzi ubrany w sztormiak i
kamizelkę. Mówi, że panuje nad sytuacją. To ostatni kontakt z Tomkiem. Jachty są już poza zasięgiem sieci telefonicznej.
Obserwować można jedynie tracking. Przed północą Quark jest blisko połowy drogi między Świnoujściem a Dueodde na
południowo-wschodnim krańcu Bornholmu. Żegluje bardzo wolno, poniżej 2 węzłów i zmienia kurs najpierw na SE by ostatecznie
kursem SbW płynąć prosto na główki Świnoujścia. To najprawdopodobniej wtedy Tomek poszedł coś zdobić na dziobie i tam
zasłabł - o tym dowiemy się o wiele później. Ubrany był w kąpielówki i kamizelkę ratunkową, musiało stać się coś
wymagającego natychmiastowego działania. Noc, rozpoczyna się środa 12 sierpnia. Jacht według trackingu żegluje z prędkością
ok. 1 wezła. Dokładny kurs na Świnoujście i mała prędkość zdają się świadczyć o powrocie na skutek awarii. Pozostałe jachty
są już blisko Bornholmu. Zawraca Giga prowadzona przez Leszka Stocha. Leszek zostawił w porcie ładowarkę do GPS i ten może
przestać działać przed końcem regat. Przychodzi dzień. Quark nadal żegluje kursem na Świnoujście z prędkością ok. 1 w. Po południu
Quark powoli skręca na południe. Około godziny 1500 żegluje już dokładnie na S celując między Świnoujście a Międzyzdroje.
Około 1600 Giga wchodzi w zasięg sieci telefonicznej. Leszek jest 5 mil na północ od Quarka. Krótka rozmowa by nie
wyczerpać baterii. Czy możesz sprawdzić co u Tomka? Giga przyjmuje kurs na Quarka. 1720 Giga zbliża się do Quarka. Jesteśmy
połączeni. Leszek zbliża się od północy. Ma przed sobą prawą burtę Quarka. Quark dryfuje lewą burtą na południe. Maszt stoi
i jest przechylony na lewą burtę (około 20 stopni według późniejszego pomiaru). Grot i fok postawione. Prawa wanta
odkręcona, brak beczki ściągacza. Tomek jest pod wodą, przy dziobie z prawej burty, w napompowanej kamizelce, przyczepiony
do knagi dziobowej. Nie żyje od dłuższego czasu. 1723 SAR przyjmuje zgłoszenie. Kilka minut później Leszek z morza
potwierdza pozycję i zgłoszenie. Po Tomka wypływają dwie jednostki SAR. Dryfującego Quarka ratuje sprowadzając do portu motorówka organizatora Regat Poloneza. Dla bezpiecznego holowania trzeba wyrwać okucie i złożyć maszt na pokładzie. Załogi setek przerywają regaty dla uczczenia pamięci Tomka. Zapis trackingu Quarka i Gigi usuwa policja. Rodzina jest zdeterminowana by dowiedzieć się dlaczego ostrożny i zabezpieczony przed wypadkiem Tomek nie wrócił na pokład. Według informacji przekazanych rodzinie Tomek zasłabł, stracił przytomność i nie odzyskał jej po wpadnięciu do wody.
W ciągu ostatnich lat zdarzyło się kilka wypadków gdy podczas dobrej pogody żeglarz wypadł za burtę i nie udało się Go uratować. Ostatni w dniu pogrzebu Tomka. Tylko Tomek był w kamizelce, przypięty do jachtu. Zawsze spokojny, rozważny i przewidujący. To wielka strata dla wszystkich którzy Go znali."

Dzieki, Marku, za wklejenie tego tekstu. Jest on pelen tresci dajacych podstawy do refleksji.

M@rku skąd ten tekst?

_________________
pozdrowienia piotr

Facebook autor "Setka przez Atlantyk" dla mnie najbardziej wiarygodny i zainteresowany.

Piotrze, zalezy kto to mowi ? w ten weekend odbyly sie na Dabskim kolejne Regaty Samotnikow. W nich startowalo kilku, jesli nie kilkunastu zeglarzy ktorzy aktywnie scigaja sie ma morzu w tym w "Regatach Poloneza" moze trudno w to uwierzyc ale komentarze na temat wypadku byly znacznie bardziej wywazone niz na Forach. Moze dlatego ze byly na podstawie wlasnych doswiadczen. Pierwszych 5 na mecie w Polonezie nie raz startowalo i 3 x puchar zdobywalo

to się zgadza i właśnie dlatego uważam , jestem pewny że strategia milczenia do niczego nie prowadzi

_________________
pozdrowienia piotr

A ja jestem pewny, ze stosowne slowa zostaly powiedziane. Rozumiem tez, ze niekoniecznie kazdy chetny musi byc ich adresatem. Oczywiscie rozumiem tez, ze nie trzeba sie ze mna zgadzac.

oczywiście

_________________
pozdrowienia piotr

Piotrze, wydarzyl sie tragiczny w skutkach wypadek, do czasu zebrania wszystkich istotnych informacji, moim zdaniem, nie nalezy wypowiadac sie o przyczynach wypadku i wskazywac winnych. Tu sugerowano ze przedstawiciele organizatora wykasowali tracking a okazalo sie ze zrobila to Policja. To jeden przyklad.
To nie strategia milczenia a odpowiedzialnosc za slowa.

??? Co to była za kamizelka, która nie utrzymywała głowy nad wodą?

odpowiedziałem na pw.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *



Marku milczenie nie jest odpowiedzialnością za słowa. Zawsze się powinno wydać komunikat . Po prostu tak się robi w sytuacjach kryzysowych

_________________
pozdrowienia piotr

Piotrze, ciekaw jestem jak powinien brzmiec, Twoim zdaniem , taki komunikat ? co powinien zawierac ?

Małe OT
W tekście wklejonym przez M@rka zdziwił mnie jeden akapit mówiący o powrocie do portu jednego z uczestników bo "zostawił w porcie ładowarkę do GPS i ten może przestać działać przed końcem regat".
Czy to oznacza, że klasyczna nawigacja już całkowicie wyszła z użycia i brak elektroniki uniemożliwia żeglugę?

_________________
Pozdrawiam Marcin Konstańczak (mkonst)

może dla Niego akurat tak było . Każdy ma swój Horn. I nie oceniaj kto co umie i z czym czuje się bezpieczniej

_________________
Seba

"Są dwie naprawdę bezgraniczne rzeczy - Wszechświat i ludzka głupota; co do Wszechświata nie jestem całkiem pewien. Albert Einstein

niewykluczone,że klasyczna nawigacja jest za droga? po za tym na setce jak spędzasz czas za sterem to obsługiwanie map papierowych bywa uciążliwe

_________________
pozdrowienia piotr

Najprostsze domniemanie: kamizelka "wystrzeliła" już po.
Naprawdę nie wiemy co tam się naprawdę działo, (a takich domniemań możemy tworzyć wiele)
i pewności nie będzie nigdy.
MJS

_________________
"Wolność? co to takiego?" ja
"Gdy wszyscy grają to samo - szukam dyrygenta" K.Szewczyk

Wspomnij: Orwella i Huxleya.


Zapraszam na "fejsa":
"Dla tych co nie lubią szerokich ruf "
"Marian Strzelecki"
oraz
https://planyjachtow.pl/

Z fragmentu, który cytowałem wynikałoby, iż pomimo uruchomienia (się?) kamizelki osoba, która ją ubrała pozostała pod wodą. Albo opis zdarzenia nie jest do końca prawdziwy, nie jest więc w pełni wiarygodny (i nie powinniśmy bezkrytycznie używać go do naszych rozważań), albo ten typ kamizelki - nie zapewnia tego, czego od kamizelki oczekujemy

Wygląda na to że Tomek był przywiązany do pokładu,

_________________
pozdrowienia piotr

Jak widac sa tacy, ktorzy bez elektroniki nie potrafia, takie czasy Mnie osobiscie do plywana na Poludniowym Baltyku nawet kompas i mapy nie sa niezbedne , no , ale ja tu plywam blisko 50 lat ( od 67 ).

Nie. To oznacza, że kapitan konkretnego jachtu w konkretnych warunkach podjął samodzielną decyzję we własnym zakresie. Szacun mu za to.

Albo po prostu kamizelka nie zadziała poprawnie, jak jesteś przypięty do jachtu a za burtą. To wystarczy, w wielu konfiguracjach. Dam Ci jedną do zastanowienia się - upadek głową w dół, zahaczenie nogą, nogawką sztormiaka o coś na pokładzie...
I dlatego jak chodzisz wzdłuż jachtu, powinieneś chodzić po nawietrznej - długość "smyczy" nie jest wtedy wystarczająca, abyś wylądował w wodzie po zawietrznej, zwisając z burty. A na nawietrzną (wyższą...) rzadko raczej ma się szanse wypaść, Newton na coś tutaj do powiedzenia...

I to tyle na temat "gdybania" - napisałam to głównie po to, aby Cię nie męczyło, a co się stało dokładnie to jeszcze przez czas jakiś nie będziemy wiedzieć.

_________________
Pozdrawiam, Monika Matis
http://www.facebook.com/theseanation

My recent thought:
"...pessimist moans about breakdowns, optimist expects it won't break; realist makes it easy to fix..."

Widzisz Micu w tym sęk. Nie dość, że nie wiemy co było bezpośrednią przyczyną śmierci żeglarza, to jeszcze nie wiemy czy na coś chorował, czy sprzęt był sprawny. Wiemy za to, że jakiś monitorig mógłby pomóc. Może Tomek był w pozytywnym tego słowa znaczeniu, szalony, a może było go tylko stać za Setkę, ale na pewno nie był idiotą niezdającym sobie sprawy z ryzyka, jakie niesie za sobą start w tych regatach. Czy ktoś ma taką wiedzę, że gdyby nie tracking to by nie wystartował?

Inną sprawą i to bardzo ważną jest dawanie nadziei pogrążonej w smutku rodzinie "byłby żył gdyby ktoś..." Święte prawo rodziny to szukanie "winnych" i niegodzenie się ze śmiercią osoby bliskiej. Może zanim ktoś napisze "tej tragedii można było uniknąć" chwilkę się zastanowi.

Obserwacją żeglujących plus obowiązkowe meldunki skąd,dokąd, z kim z czym, na pewno podniesie poziom naszego
bezpieczeństwa
kto nie wierzy, niech zapyta dyrektora...