Jaromirze,
ja dokladnie o czyms takim pisalam. Plywamy po morzu, raczej starajac sie unikac wyplywania w momencie kiedy prognoza jest zla. Standardowo cwiczymy MOB, z "ochotnikami", plus dzieciaki cwicza. W praktyce wyglada to tak, ze od najmlodszych lat chodza na basen, a tam jako naczelna zasade wbija im sie do glowy, bezpieczenstwo wlasne, a potem ratowanego. Na szkoleniach kadetow cwicza MOB, na silniku. Tzn. ucza ich jako pierwszej reakcji, po zauwazeniu czlowieka, wyznaczeniu obserwatora (jesli sie da, wiadomo ograniczone iloscia zalogi), potem rzucic Dan buoy, kolo, w koncu ten sling. I wyciagac lina, na kabestanie.Tak jak pisalam wczesniej, jest "obstawa", czyli teoretycznie ktos powinien pomoc.
Tzw,osemka sztagowa, to jako manewr czy ja wiem, zapasowy. Nie twierdze ze taka metoda szkolenia jest dobra, czy zla; po prostu tak uczyli moja Mloda. Mnie, w Polsce, dawno temu uczono tej nieszczesnej osemki, i wyciagania za "ucho" w kapoku. O ile pamietam, bylo to (prawie)niewykonalne, jednoosobowo. W kazdym razzie ja nie potrafilam, bez pomocy. Obym nigdy nie musiala.
Te angielskojezyczne testy znamy.
Ale Mloda jedzie do Polski, przeciez napisalam.
Chcialabym wiedziec jak wyglada WSPOLCZESNE szkolenie zeglarskie w PL (w tym przypadku ta czesc "ratownicza"), bo w koncu w czyms takim, na wlasne zyczenie, bedzie brala udzial!
Sama chciala, sama ma...i zobaczymy co z tego wyniknie