Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

choroba morska
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=18&t=6682
Strona 7 z 9

Autor:  maciek.k [ 17 sie 2011, o 09:13 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

JasiekN napisał(a):
Żeby przekonać wszystkich do tego, że choroba morska jest czymś naturalnym, i nie jest czymś wstydliwym. Trzeba to wszystko traktować z humorem i tyle.

Moja czteroletnia córka w swoim tegorocznym debiucie, po wyjściu zza Helu (po obudzeniu) oddała hołd JKM Neptunowi parokrotnie. Jakis czas później, gdy znów pojawiło sie większe bujanie, słyszę z kabiny dziobowej "Tata rzygać". Biegnę z miednicą a tu niespodzianka - gówniara się ze mnie nabija i bawi się dobrze udając odgłosy puszczania pawia :)

Pozdrawiam,
Maciek

Autor:  Jaromir [ 17 sie 2011, o 09:24 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

szpiszpak napisał(a):
Ci co nie posiadali tego dopisku mieli potem na banderkach " Marynarka Wojenna" Ja nosiłem dumnie "Trałowce" ;)

Każdy ma swój powód do dumy.
Tacy, co nosili napis "MW" na "banderkach" i ćwiczyli nocne skakanie do wody ze śmigłowców albo wyjście za burtę z RIB-ów przy 30w - powody mieli widać inne...

Autor:  Szpiszpak [ 17 sie 2011, o 09:46 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Słuszna uwaga Jaromir
Cytuj:
Każdy ma swój powód do dumy.
Tacy, co nosili napis "MW" na "banderkach" i ćwiczyli nocne skakanie do wody ze śmigłowców albo wyjście za burtę z RIB-ów przy 30w - powody mieli widać inne...

Nawet nie wiedziałem że tacy wtedy byli ,niestety miało się kontakt tylko z tymi co na wartach stali i za bardzo za sobą nie przepadaliśmy.Młody człowiek był i inaczej na to wszystko patrzył ;)

Autor:  Maar [ 17 sie 2011, o 10:46 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

JasiekN napisał(a):
Popatrzyłem - sznycelek wydawał mi się kompletny, więc sięgnąłem i zacząłem go sobie na ręce układać, jak puzzle. "Kacper, do poprawki, brakuje jednego gryza!".
Piękne, fuj! :-)
A jeśli tak o rzyganiu, to ostatnio przestało mnie męczyć i wykorzystuję te momenty, gdy załoga umiera do najedzenia się na zapas :-)
W tym roku na ślepym Zawiasie słabo wiało, ale w pewnym momencie troszkę wiatru się pojawiło i 3/4 załogi nie siadało do posiłków - nażarłem się jak mops. Zanim zdążyłem przetrawić, wiaterek zdechł a morze zaczęło przypominać lustro.
Zdawaliśmy kambuz - Borówa nastrajał swojego starszego do poszukiwania "haczyków" na nas :-) więc chciałem wachcie pokazać owe "kambuźnicze haczyki", żeby akurat tam posprzątali bardziej.

Jednym z haczyków jest decha. Pod nią mało kto zagląda, tam zawsze jest syf. Podnoszę i widzę coś białego. Cukier pewnie? Stała dziewczyna obok, to poprosiłem żeby wygarnęła - zaczęła dłonią zgarniać toto i wtedy zauważyłem, że to nie cukier tylko białe robaki :-(
Ledwo zdążyłem dobiec do burty, zrzygałem się jak dwa mopsy.
Później usłyszałem rozmowę: "Marek to ma taką chorobę morską, że 12 godzin po bujaniu jeszcze rzyga" :-) :-) :-)

Autor:  maciek.k [ 17 sie 2011, o 10:51 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Maar napisał(a):
zauważyłem, że to nie cukier tylko białe robaki

Wizualizując to sobie, mało nie powtorzyłem Twojego wyczynu. Fuj.

Autor:  Cypis [ 17 sie 2011, o 10:57 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Piotr K napisał(a):
Według lekarza z tej komisji jestem jednym z tych wybrańców losu , którym nie przechodzi.....
Sir Francis Chichester był takim wybrańcem losu. I to nie w/g lekarza z komisji tylko w/g każdej fali na morzu... I co? Kto "wygrał"?
:)

*****

JasiekN napisał(a):
No i to wreszcie zadziałało na Aneczkę :-)
Nie dziwne. Sam opis tak sugestywny, że OMC nie zadziałał... teraz, na mnie.

No nie przy jedzeniu, jak Boga kocham no... ;)

Autor:  Kurczak [ 17 sie 2011, o 14:23 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

W czym problem ? Trzeba było je do pudełka i na ryby jak znalazł :D

Autor:  stokrotek [ 17 sie 2011, o 14:32 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

JasiekN napisał(a):
No i to wreszcie zadziałało na Aneczkę :-)


Najlepszy sposób na uwolnienie pawia: Jeden palec należy wsadzić do buzi, a drugi do dupy. A potem zmiana :D


Pozdrawiam, Darek

Autor:  Kurczak [ 17 sie 2011, o 17:53 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Mnie wystarczy tylko jeden palec głęboko do przełyku :lol:

Autor:  Olek [ 17 sie 2011, o 18:48 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

JasiekN napisał(a):
No i to wreszcie zadziałało na Aneczkę :-)

świetna historia :lol: :lol: :lol:
ale nieraz nie są potrzebne tak wymyślne sposoby - wystarczy poprosić o podanie kabanosa :)

Autor:  ZygZag [ 17 sie 2011, o 18:51 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Maar napisał(a):
(...)zauważyłem, że to nie cukier tylko białe robaki

Piotr K napisał(a):
W czym problem ? Trzeba było je do pudełka i na ryby jak znalazł :D

Po co marnować takie ilości protein na rybki ... najlepiej robaczki zjeść - ewentualni widzowie po takim "szoł" sami pobiegną karmić akwarium :D

Autor:  Jaromir [ 17 sie 2011, o 22:10 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

ZygZag napisał(a):
... najlepiej robaczki zjeść - ewentualni widzowie po takim "szoł" sami pobiegną karmić akwarium :D

A'propos trochę...
Zdarzyło się to daaaawno, daaaawno temu, na Bałtyku, pogoda zaczęła się właśnie robić mocno nieprzyjemna, starym "Korsarzem" trzęsło niemiłosiernie, ludzie ledwo żywi... Ale że kapitanem był stary "S" - obiad o 1400 musiał być! Biedny kuk nie upilnował zupy, która wybrała wolność w zęzie - podano więc od razu drugie - jakieś pulpety i ziemniaczaną breję.
Wszyscy prócz sternika zasiedli przy stole - a trzeba wiedzieć, że w mesie na "Korsarzu" jest przy stole ciasno, jeden drugiego siedząc blokuje... Trzymali talerze i czekali grzecznie na kapitańskie "smacznego", wszak wiadomo - w rejsie z "S" to kapitan zaczyna posiłki pierwszy...
Być może owo przedłużające się czekanie a być może widok parujących talerzy spowodowały, że pewnego załoganta dopadł bardzo gwałtowny przypływ choroby. Niestety, gość był zablokowany przy stole przez swych towarzyszy i nie zdążył na czas wybiec zza stołu... Biedak całkiem sporo popuścił po drodze przez zęby - a że przeciskał się jak raz naprzeciw kapitana - duża część jego "pawia" chlapnęła do kapitańskiego talerza!
Kapitan "S" z kamienną twarzą ujął nóż i zdecydowanie podzielił zawartość swego talerza mamrocząc "to moje, to nie moje, to moje to nie moje...". Skończywszy spojrzał na załogantów, chwycił widelec, uśmiechnął się i głośno powiedział "smacznego"!!!
Załoganci pobili rekord świata w wypadaniu do kokpitu - wszyscy co do jednego!!!

Autor:  Sylwester Ołdak [ 19 sie 2011, o 15:19 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Leszczyna napisał(a):
Nie róbmy tragedii z rzygania :). Albo komuś przejdzie po 1-2dniach,albo będzie rzygać zawsze..tego się nie da wytrenować.
Pozdrawiam(nierzygająca...i oby tak dalej)


z rzygania tragedii nie ma co robić, to fakt :) ale byłem raz w załodze z dziewczyną, która tak zachorowała, że myślałem że trzeba będzie ją przywiązać by mi za burtę nie wyskoczyła, była kompletnie nie przytomna, i tak chorowała, że już psychika zaczęła jej wariować, dosłownie! choć żeglowaliśmy od 2 tygodni nic się nie przyzwyczaiła, zawiała 8 i kompletnie się rozłożyła. Niestety niektórym chyba w ogóle nie przechodzi to "choróbsko"

Autor:  Cypis [ 20 sie 2011, o 01:50 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Ponieważ jest już sobota, dyskusję w kwestii, czy wolno jest rzygać w piątek przeniosłem do HydeParku » Choroba morska w przykazaniach kościelnych i proszę wszelkich religioznawców o ew. kontynuowanie jej tamże.

Autor:  AndRand [ 22 sie 2011, o 20:05 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

A czy choroba morska może się ujawnić po jakimś czasie?

Wiele lat pływałem na łódce z mariny przy Śniardwach i jakoś 8 godzin na metrowej fali mnie relaksuje. Na dłuższej fali może być inaczej?

Autor:  Katrine [ 22 sie 2011, o 20:10 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

AndRand napisał(a):
A czy choroba morska może się ujawnić po jakimś czasie?

Wiele lat pływałem na łódce z mariny przy Śniardwach i jakoś 8 godzin na metrowej fali mnie relaksuje. Na dłuższej fali może być inaczej?

Nigdy na mazurach nie miałam choroby morskiej. Na morzu jest trochę inaczej i myślę że nie ma co tutaj porównywać. Ogólnie chyba jest przyjęte tak że im dłuższa fala tym mniej muli. Aczkolwiek podobno każdy ma swoją długość fali przy której źle się czuje;)

Nie rozumiem pojęcia choroby morskiej na mazurach. W sumie nie wiem czy coś takiego jest;) Nie spotkałam się osobiście z takim zjawiskiem;)

Autor:  AndRand [ 22 sie 2011, o 20:31 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Dla mnie Mazury to akurat głównie Śniardwy :) A tam zdarza się pływać cały dzień na metrowej fali.

Autor:  Carlo [ 22 sie 2011, o 20:35 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Nooo to fale jak domy :D

Autor:  maciek.k [ 22 sie 2011, o 20:36 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Mój kolega miał taką podobną do morskiej, znaczy objawy się zgadzały. Trzymało go od północy, do południa następnego dnia ...

Pozdrawiam,
Maciek

Autor:  AndRand [ 22 sie 2011, o 20:59 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

no właśnie mówię, że takie to działają relaksująco i nawet jestem ciekaw czy się może ujawnić przy większej fali. 3 zatoczki na jednym brzegu już mnie znudziły... mam nadzieję, ze mnie nie czekają nudności :D

Autor:  Katrine [ 22 sie 2011, o 21:29 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Szczerze mówiąc jak patrze sobie na mapę Śniardw (nowiuteńką piękniutką pachnącą jeszcze) to nadal mnie aż ciarki przechodzą przy tych głębokościach i kamieniach. Ja naprawdę uważam że na morzu jest mniej niebezpieczeństw niż tam....;)

Więc raczej nie masz się czego bać jak przy dużym wietrze dawałeś sobie rade na tak płytkim i kamienistym akwenie;)

Autor:  Maar [ 22 sie 2011, o 21:52 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Katrine napisał(a):
Więc raczej nie masz się czego bać jak przy dużym wietrze dawałeś sobie rade na tak płytkim i kamienistym akwenie;)
W sensie topicznym kolega @AndRand nie boi się przeszkód nawigacyjnych, mielizn i temu podobnych, tylko zastanawia się, czy falowanie na Śniardwach ma coś wspólnego z falowaniem na morzu.

IMHO nie ma.

Autor:  AndRand [ 22 sie 2011, o 22:36 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

to topicznie odpowiem, ze chodziło mi o chorobę morską i przy jakiej fali się ujawnia? :)

Autor:  robhosailor [ 22 sie 2011, o 22:57 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Jedni rzygają na Śniardwach, a inni dopiero na oceanie, są też tacy, którzy rzygają na samo wspomnienie kołyszącego się statku na fali. ;)

A poważnie - choroba morska i odporność na nią, zależy od różnych czynników.

Z mojej, niewielkiej praktyki - nigdy jeszcze nie rzygnąłem, ale kilka razy byłem temu bliski - na Zatoce Puckiej i Gdańskiej, kiedy musiałem schylić się do zenzy. Na szczęście były to otwarte łódki. Szybkie wyprostowanie się, wzięcie paru głębszych oddechów, zafiksowanie wzroku na widocznym horyzoncie (albo brzegu) wiatr na twarzy i zaraz, bezpowrotnie (w tym rejsie) przeszło. :D

Fala na Śniardwach, np. przy wiejącej piątce-szóstce, może u niektórych powodować chorobę morską, bo jest to szybkie przemieszczanie góra-dół przy amplitudzie około 1 m, lub nawet nieco więcej. Zależy, czy delikwent jest wrażliwy właśnie na takie kołysanie, czy nie i... czy nie zagląda zbyt często do zenzy. :D

Autor:  Kurczak [ 29 sie 2011, o 09:07 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

No więc tak. W weekend przepłynęliśmy 9 metrowym "Bonito" trasę Gdynia-Puck-Jastarnia-Hel-Gdynia. Warunki wietrzne oscylowały w granicach od 16 do prawie 25 knotów przy dużym zafalowaniu. Bałem się bardzo, że będę zdychał , ale nic takiego się nie stało. Nie ukrywam, że prowokowałem organizm celowo siadając na podłodze kabiny , schylajac się głową do poziomu tej podłogi. Spałem na koi przy sporym kołysaniu, bo wewnątrz basenu portowego Helu była taka fala, że źle zacumowanymi , nawet większymi od naszego jachtami rzucało jak łupinką na wietrze.
Nie odczuwałem objawów choroby morskiej, no może za wyjętkiem lekkiego dyskomfortu podczas pokonywania ostrym bajdewindem trasy Hel-Gdynia. Ale mogło to być spowodowane tym, że byłem przy sterze "zaklinowany" o kosz rufowy skurczony w dość niewygodnej pozycji (mam 188 cm wzrostu :lol:). Ale nie były to nudności .....
Czyli miały rację te osoby, które pisały, że nawet jeśli kiedyś lekarze twierdzili, że nie jestem się w stanie przyzwyczaić do kołysania to:
1. nie mieli racji
2. z biegiem czasu moja nadwrażliwość błędnikowa zanikła
Na pięciu członków załogi - trzy pływały pierwszy raz po słonym. Z naszej trójki tylko jedna osoba źle się czuła, ale też wytrzymała rejs bez problemu.

Autor:  Cape [ 29 sie 2011, o 09:19 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Piotr K napisał(a):
że nawet jeśli kiedyś lekarze twierdzili, że nie jestem się w stanie przyzwyczaić do kołysania to:
1. nie mieli racji

Witaj na słonym

Autor:  Kurczak [ 29 sie 2011, o 09:33 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

Zapomniałem dodać, że:
1. za radą Cape nie przyjmowałem leków lub innych preparatów profilaktycznych tudzież innych cudownych eliksirów :lol:
2. normalnie jadłem i piłem, także w trakcie pływania :D

Autor:  Colonel [ 29 sie 2011, o 14:28 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

1 i 2.: Słusznie!!!!

Autor:  ZygZag [ 8 wrz 2011, o 19:02 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

JasiekN napisał(a):
SlaWasII napisał(a):
Dodam, że każdy ma jakieś swoje placebo. :


Rok temu miałem właśnie taka sytuację.

(...)chłopak furt choruje i choruje, i to non stop, już trzeci dzień.

Postanowiłem zażyć gościa sposobem:

- Wiesz, właściwie to ja ci tego nie powinienem dawać, bo to tylko z przepisu lekarza, ale skoro się tak męczysz...

Coś mu tam jeszcze z arcypoważną miną dodatkowo klarowałem, (...)

Najwyraźniej mam nieco zdolności aktorskich, chłopak uwierzył w całą "uczoną" przemowę, podaną witaminę C łyknął jak pelikan kombinerki - i mu przeszło :-)

Starałem się zastosować metodę "na placebo" w zeszłym tygodniu - niestety do końca nie zadziałało (albo zdolności moje są do rzyci).

Aplikacja piguły nastąpiła przed wyjściem ze Svaneke. W efekcie pogorszenie samopoczucia przyszło po godzinie od wypłynięcia (wcześniej zaczęło się 15 minut po minięciu Świnkowskiego wiatraka). Justyna twierdziła też, że lepiej znosi dolegliwości.

Dopiero jednak posadzenie jej do rumpla podziałało ozdrawiająco :).

Autor:  Wąski [ 8 wrz 2011, o 19:33 ]
Tytuł:  Re: choroba morska

ZygZag napisał(a):
Dopiero jednak posadzenie jej do rumpla podziałało ozdrawiająco :).

Mnie tam żadne prace ręczne i inne robótki nie pomagają na ból włosów... :oops: A może to też placebo? Piszą to w każdej publikacji, a i tak na mnie kiepsko działa! Łeb boli jak po nocy w ruskim przedziale bez przepitki.
Placebo i tyle. :evil:

Acha, jedyne oszustwo jakie działało, to karmienie rybek.
IMO tu nie ma komunikacji między kresomózgowiem a tyłomózgowiem. Nie raz temu matołowi, umiejscowionemu gdzieś między moimi uszami, próbowałem wytłumaczyć, że to bujanie jest naprawdę, że błędnik to głupek, i że tak ma być... a on i tak kazał się bronić przed rzekomym zatruciem...
Jak ktoś kiedyś odkryje coś skutecznego w tym temacie, ma murowanego Nobla!

Strona 7 z 9 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/