Sto lat temu, wczesna wiosną 1914 roku ukazało się w "The Times" takie ogłoszenie:
"
Poszukiwani ludzie do ryzykownej wyprawy. Niska płaca, okrutne zimno, miesiące całkowitej, ciągłej ciemności, niebezpieczeństwo, bezpieczny powrót wątpliwy. Sława i honory w przypadku sukcesu."
Gdy zacząłem pisać ten post, to pomyślałem, że splagiatuję anons autorstwa sir Ernesta Shackletona, ale przecież byłaby to nieprawda - my przecież nie płacimy załodze.

Reszta się zgadza, bo:
a) wyprawa jest ryzykowna - może na ten przykład zapisać się ktoś na swój pierwszy morski rejs i wsiąknie, i już nie będzie mógł wytrzymać bez pływania, i będzie cierpiał gdy będzie z dala od morza. Bardzo ryzykowne!
b) okrutne zimno - tu nie muszę chyba nikomu tłumaczyć. Lipiec, Bałtyk, Północne, wiadomo zimno i do tego mokro. Okropieństwo!
c) miesiące całkowitej, ciągłej ciemności - wiadomo, rejs to nuda. Minuty ciągną się niczym godziny, wachta trwa jak mroźna świeżość po Winterfresh a wnętrze Polonusa, zabudowane zgodnie z trendami panującymi w okresie "późny Gomułka/wczesny Gierek" jasne nie jest. Powiedziałbym nawet, że jest mroczne niczym sumienie faszysty jesienią. Można dostać depresji!
d) niebezpieczeństwo - wystarczy przeczytać zbierajowy
London entrance manual żeby dostać gęsiej skórki pod pachami, a to przecież tylko maleńki odcinek jest. Po drodze niebezpieczeństwa burzliwego morza Wattów, krwawe światła Amsterdamu, niby bezcłowe sklepiszcza Helgolandu, bryyy, strach. Dziki, zwierzęcy strach!
e) bezpieczny powrót wątpliwy - krótko to ujmę: tanie linie lotnicze i wszystko jasne.

Rozpisałem się o ogłoszeniu sprzed stu lat, a zapomniałbym o rejsie - zerowym etapie wyprawy "Ku czci sir Ernesta Shackletona" napisać.
Czas trwania rejsu: 21 dni
Początek - 7 lipca 2014.
Zakończenie w Londynie, w St. Katharine Docks, w poniedziałek, 28 lipca.
Kojowe: 2450 zł, ale... w cenę wliczone jest ostatnie zdanie z ogłoszenia "Sława i honory w przypadku sukcesu." 
Prowadzi bardzo fajny kapitan Jerzy Handkiewicz
604-523-443 handkiewicz@yahoo.com