No i byłem i wróciłem  Wszyscy wrócili cali, zdrowi i bardzo zadowoleni!
Alex spisał się na medal choć przy byle wiatrach żagli On nie stawia Był pomocny i dużo się od niego nauczyłem. Wielkie dzięki Alex!
Wystartowaliśmy z Lavrio już w sobotę po południu. Kiedy wyszliśmy z główek portu, postawiłem żagle i zacząłem żeglować, to niedowierzałem, że tam jestem i że to się dzieje naprawdę! Kilka miesięcy planowania, przygotowań, COVID, formalności, stres czy się uda i wreszcie jestem! Czy to możliwe, że naprawdę tu jestem i żegluje po Morzu Egejskim! Takie było moje pierwsze odczucie
Na noc stanęliśmy w Zatoce Sunion u stup Świątyni Posejdona. Piękne miejsce, ale dokucza martwa fala od przepływających torem statków. Pierwszy desant pontonem na plażę i powrót w nocy to też przygoda
Potem cały dzień pięknej żeglugi przy wietrze 4-5 B, jednym halsem na Poros. Pierwsze cumowanie na kotwicy rufą do kei. Poszło dobrze. Piękne miejsce ale tłok, jak wszędzie jak się później okazało.
Dalej Hydra i Mandraki. Większość na żaglach, trochę na silniku. Pierwsza nauczka, że te wysokie góry wcale tak nie chronią od wiatru i w jednym miejscu nie wieje, a w drugim wieje dwa razy mocniej Pierwszy raz długie cumy do skał, ale z pomocą Alexa i jego załogi. Niby nic trudnego, ale co innego YT, a co innego na wodzie. Hydra piękna, co tu pisać.
Potem właściwie na silniku Vathi Methana, choć usilnie i desperacko stawiałem żagle i próbowałem żeglować. Cumowanie w tym małym porciku z drobnymi problemami, ale bez strat czy zarysowań, no chyba, że na mojej dumie Chyba za bardzo zwolniłem wchodząc między jachty i mi dziób wiatr zdryfował i oparłem się na ... Alexie Zwiedzanie wulkanu ( przereklamowany ) ale ośmiorniczki w tawernie u Suli zaj...te.
Potem Epidaurus. Na początku trochę wiało i żeglowałem, ale potem zdechło i większość drogi na silniku. Podejście modelowe, od razu się lepiej poczułem Port jak port, ale amfiteatr robi wrażenie.
Kolejne miejsce to Egina. Powiało nawet 6B ale dokładnie w ryja ( Meltemi się zbliżało? ), więc trochę pożeglowaliśmy ale trzeba było się też wspomóc silnikiem żeby miejsce znaleźć, a i tak ledwo co zmieściliśmy się na zewnątrz przy betonach, obok nabrzeża promowego.
Ostatni dzień to powrót do Lavrio. Prognoza zapowiadała do 6B Okazało się, że było do 8B a w przeciągach to na wiatromierzu nawet 35w mi się pokazało. Niezła przeprawa i to pod wiatr. Szedłem na żaglach i wspomagałem się silnikiem. To dobra szkoła, żeby zapamiętać, że to jednak morze. Wszystko się skończyło szczęśliwe.
Podsumowując, to bardzo udany rejs. Radosne żeglowanie z morskim akcentem.
Jeszcze raz dziękuję Alexowi i do przyszłego roku!
|
