Moim zdaniem (subiektywnym, rzecz jasna) Anguilla jest najmniej ciekawą wyspą na Karaibach. Status polityczny - terytorium zamorskie Wielkiej Brytanii (overseas territory of the UK). Pochodzenie koralowe, nie wulkaniczne, więc jest płaska jak naleśnik. Najwyższa "góra" ma coś koło 60 m.
Infrastruktura żeglarska - zero! Nie ma żadnej mariny. Tylko kotwica w jednej z rozlicznych zatok. Zatoki sa liczne i bardzo ładne (w sensie szerokich plaż) Wadą - płytkie, więc stajesz na kotwicy bardzo daleko od brzegu i jeździsz pontonem do upojenia.
Główna zatoka to Road Bay na północno-zachodnim brzegu. Najbliżej stolicy, The Valley. Na "stołeczność" stolicy za bardzo nie licz, bo to taka trochę większa wiocha (półtora tysiąca mieszkańców). Kilka sklepików, dość kiepsko zaopatrzonych, jak to w byłych koloniach angielskich. Po drugiej, południowej stronie jest dużo większa Rendezvous Bay, z paroma barami (takimi pod palmą) i domkami wczasowymi.
Władza urzęduje w Road Bay, w budyneczku na brzegu, Tam się musisz odprawić, wypełniając stosowne kwity angielskiej biurokracji i zapłacić kilkadziesiąt XCD. To nie jest opłata za port, bo nie ma portu, ale jakaś tam opłata graniczna, klimatyczna, turystyczna czy coś w tym stylu. Kurs sztywny 1USD = 2,70 XCD (East Carribean Dollar). Wizy nie trzeba.
Wodę dostaniesz, ale nie masz szlaucha 200-metrowego
, więc musisz ją sobie przywieźć pontonem w kanistrach lub butelkach. W Road Bay jest mini-pirs, ale nie pozwalają tam stawać, bo to jest dla mini-stateczków z zaopatrzeniem. Obok Rendezvous Bay jest Blowing Point Village w trzema ładnymi pirsikami (trochę jak trójząb Neptuna), ale nie jestem pewien czy tam jest dość głęboko dla jachtu kilowego. Widziałem tam tylko motorówki. Ja nawet nie próbowałem podchodzić, bo miałem 3,60 zanurzenia.
Mieszka tam polskie małżeństwo. "Władze graniczne" ich znają. Facet był w latach bodaj dziewięćdziesiątych dyrektorem teatru "Komedia" w Warszawie, ale kiedy dyrektorem artystycznym została Olga Lipińska - pożarli się. Facet się wnerwił, rzucił wszystko i wynieśli się z żoną właśnie na Anguillę.
Obchodziliśmy tam Wigilię. Zaprosili nas, tzn. Jaśnie Pana z kobitą i mnie do swojej willi na wieczerzę, ale grzecznie odmówiłem. Uznałem, że skoro moim trzem załogantom- rówieśnikom (bo mieli razem tyle lat co ja
) nie tylko szefuję, ale i po trosze ojcuję, powinienem najważniejsze święto rodzinne w roku obchodzić razem z nimi. Kiedy - widząc nieco zdumioną minę Jaśnie Pana, wyjaśniłem mu, jakie znaczenie ma Wigilia w Polsce, powiedział:
- Rozumiem, w porządku, masz do dyspozycji mój salon, Zaproś tam załogę.
I tak się stało.
Załącznik:
Road Bay.jpg [ 102.27 KiB | Przeglądane 9738 razy ]
Załącznik:
Rendezvous Bay.jpg [ 120.2 KiB | Przeglądane 9738 razy ]
Załącznik:
Się buduje.jpg [ 113.65 KiB | Przeglądane 9738 razy ]
Załącznik:
Się buduje 2.jpg [ 79.85 KiB | Przeglądane 9738 razy ]
Załącznik:
Sandy Island.jpg [ 80.71 KiB | Przeglądane 9738 razy ]
ale, miałbym , wspaniały "darmowy" prezent dla żony w postaci woreczka najlepszego guana na świecie ,jako nawózu do jej kolekcji kwiatów doniczkowych 
chorwacka Palagruża jest ze trzy razy ładniejsza