Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Jak zacząć przygodę z morzem?
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=29757
Strona 4 z 12

Autor:  bury_kocur [ 7 sty 2019, o 15:35 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

SailingGirl napisał(a):
A takie pytanko - choroba lokomocyjna nie ma nic wspólnego z morską, prawda?


Chyba nie ma - choć jak Kurczak słusznie napisał - jest w tym dużo powiązań.

Z najbliższego kręgu rodziny - córka mojej Marzeny w aucie nie choruje a na morzu a i owszem.

Także musisz Koleżanko po prostu spróbować sama i nie szprycować się bez sensu na wszelki wypadek żadnym Aviomarinem i pochodnymi.

Spróbuj zwyczajnie jak Twój organizm zareaguje na złą pogodę a jak będzie Cię mulić i będziesz miała torsje to trudno - tak ma 99 % ludzi, więc statystycznie jest to chyba norma.

Autor:  SailingGirl [ 7 sty 2019, o 15:50 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

bury_kocur napisał(a):
SailingGirl napisał(a):
A takie pytanko - choroba lokomocyjna nie ma nic wspólnego z morską, prawda?


Chyba nie ma - choć jak Kurczak słusznie napisał - jest w tym dużo powiązań.

Z najbliższego kręgu rodziny - córka mojej Marzeny w aucie nie choruje a na morzu a i owszem.

Także musisz Koleżanko po prostu spróbować sama i nie szprycować się bez sensu na wszelki wypadek żadnym Aviomarinem i pochodnymi.

Spróbuj zwyczajnie jak Twój organizm zareaguje na złą pogodę a jak będzie Cię mulić i będziesz miała torsje to trudno - tak ma 99 % ludzi, więc statystycznie jest to chyba norma.


Nie no, nie zamierzam się ubezpieczać lekami na zapas, bo w ten sposób, to nigdy się nie dowiem jak ze mną jest. Myślę, że da się przeżyć

Autor:  Ryś [ 7 sty 2019, o 15:54 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Kurczak napisał(a):
Zasadniczo obie te przypadłości mają podobny mechanizm.
Mózg nie wie co z tym fantem zrobić i daje sygnał do żołądka żeby się na to zrzygał.
A mówmy wprost: to jest przypadłość psychiczna, forma paniki. Mózg przerażony że nie rozumie co to siem dzieje uruchamia reakcję obronną, na wszelki wypadek. Na poziomie hormonków. Wymioty to też reakcja obronna organizmu ;)
Ale jazda do Rygi wcale nie jest głównym problemem, ani każdego dotyka; IMHO najgorsze są zaburzenia psychiki, motoryki, i utrata zdolności rozsądnego myślenia, tak najzwyczajniej. Ludzie głupieją.

Podatność zależy czego mózg się boi, a do czego przyzwyczajony.
Z moich doświadczeń ludzie mniej przywiązani do idei poziomu, np wspinacze i narciarze, jakoś nie cierpią. Gimnastycy też dziwnie odporni.
A najbardziej reagują miastowe wydeptywacze trotuarów.
I jest to kwestia przyzwyczajenia, oswojenia się ze światem wokoło. Tem prawdziwem światem :cool:

Jak już rozum przywyknie do poruszającego się, płynnego otoczenia, to sobie radzi - i pomaga bardzo, jeśli ułatwić załogantowi zrozumienie tego co się z łodką wyprawia.
Ale wystarczy dać czas. Jeśli pierwszych kilka dni rejsu przebiega w łagodniejszej pogodzie, to potem nawet neofici nie chorują i w solidnym sztormie. A gdy łódka wyjdzie od razu w sztorm, nawet doświadczeni zielenieją :mrgreen:

Co ciekawe, wcześniejsze przetrenowanie delikwenta/tki w temacie realiów tego świata ze szczególnym uwzględnieniem zasad ruchu, grawitacji i bezwładności, cuda czyni. :D
Bo naówczas mózg traktuje już to co widzi jako zwyczajne dzieje.

Gwoli ilustracji problemu - spójrz na te obiekty pływające po powierzchni wody ;)
Załącznik:
grawitacji kierunek ;).JPG

No nienormalne, nie? :D

Autor:  bury_kocur [ 7 sty 2019, o 15:55 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

SailingGirl napisał(a):
nie zamierzam się ubezpieczać lekami na zapas, bo w ten sposób, to nigdy się nie dowiem jak ze mną jest. Myślę, że da się przeżyć


Dokładnie tak zrób.

Najwyżej powisisz trochę na relingu w wersji twarzy bladych barw zachodzącego słońca i po paru godzinach Ci przejdzie :D

Dasz radę :mrgreen:

Autor:  Ryś [ 7 sty 2019, o 16:00 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Siądź w kokpicie i napawaj się/rozkoszuj/co wolisz, tym co widzisz dokoła. Jak fala rośnie, łódka kiwa, żagle ciągną. Przeanalizuj to co widzisz, porównując z (naumianą, myślę) teorią żeglowania, fizyką, czy cuś. Postaraj się wyczuć ster i jak jacht reaguje.
Procesy poznawcze pomagają. Sprawdzone. Możesz wierzyć pedałgogowi od opieki nad małoletnimi, nawet jeśli internet to nie miejsce na fachowe porady :-P

Autor:  noone [ 7 sty 2019, o 16:07 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Ryś napisał(a):
pedałgogowi

Rysiu, Rysiu ;-)

Autor:  Ryś [ 7 sty 2019, o 16:15 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

:-P
:mrgreen:
Chyba musze apiać włączyć kolorek ostrzegawczy :roll:

Autor:  Zbieraj [ 7 sty 2019, o 16:16 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Basiu, tu masz odpowiedź na pytanie "Jak zaczynaliście..." i - dalej - "Co z tą choroba morską":
http://wojtekzientara.pl/zbieraj.html#reportaz

Autor:  Stara Zientara [ 7 sty 2019, o 16:17 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Czym większa łódka, tym mniej się choruje.

Zapraszam na Zawiszę :)
Szantymaniak 9 (kwiecień) lub 9,5 (czerwiec)

Autor:  Wojtek Bartoszyński [ 7 sty 2019, o 16:32 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Kurczak napisał(a):
Polega on na sprzeczności pomiędzy sygnałami docierającymi do mózgu delikwenta z błędnika i wzroku tzn. błędnik melduje do mózgu, że ciało delikwenta się kołysze, zaś wzrok sygnalizuje, ze błędnik gada głupoty.
Mózg nie wie co z tym fantem zrobić i daje sygnał do żołądka żeby się na to zrzygał.
Gdyby tak było chorobie nie podlegaliby (z definicji) niewidomi. A rzygają: http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/1,35635,5618335,Zegluj_ze__niewidomy_zeglarzu.html

Autor:  Kurczak [ 7 sty 2019, o 16:56 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Stara Zientara napisał(a):
Czym większa łódka, tym mniej się choruje.

Zapraszam na Zawiszę :)
Szantymaniak 9 (kwiecień) lub 9,5 (czerwiec)


Dobry żart. :D Najdłużej chorowałem właśnie na Zawiasie. :lol:

Autor:  Janna [ 7 sty 2019, o 17:01 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Ryś napisał(a):
Gimnastycy też dziwnie odporni.

No, ja akurat pływałam z zawodniczką - gimnastyczką sportową. Chorowała. Tak więc nie ma reguł.
Stara Zientara napisał(a):
Czym większa łódka, tym mniej się choruje.

Na tygodniowym Szantymaniaku na Zawiasie muliło mnie rzeczywiście krótko - tylko 3 dni. ;-)
Ryś napisał(a):
Ale jazda do Rygi wcale nie jest głównym problemem, ani każdego dotyka; IMHO najgorsze są zaburzenia psychiki, motoryki, i utrata zdolności rozsądnego myślenia, tak najzwyczajniej. Ludzie głupieją.

I to jest najważniejsze. Można trząść się z zimna i nie wymyślić, żeby włożyć leżący obok polar albo nie rozumieć, co druga osoba mówi, tak jakby gadała w obcym języku. Dlatego ważne jest zwracanie uwagi na współzałogantów i zaopiekowanie się nimi w razie czego.

Autor:  Wojtek Bartoszyński [ 7 sty 2019, o 17:10 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

SailingGirl napisał(a):
A takie pytanko - choroba lokomocyjna nie ma nic wspólnego z morską, prawda?
ICD10 wrzuca je do jednego worka: T75.3...

Autor:  Ryś [ 7 sty 2019, o 17:12 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Janna napisał(a):
... nie rozumieć, co druga osoba mówi, tak jakby gadała w obcym języku.
Dlatego ważne jest zwracanie uwagi na współzałogantów i zaopiekowanie się nimi w razie czego.
Ale to spróbuj się troskliwie zaopiekować na pokładzie 16-letnią księżniczką.
A zobaczysz :-P

Aże mi Sailingdziewczę przypomniało z czem siem to je. To dlatego za takie usługi płacą :mrgreen:

Autor:  Janna [ 7 sty 2019, o 17:17 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Popłyniesz, przekonasz się, jak reagujesz i na jaką długość fali. Jeżeli okaże się, że nie najlepiej, to pamiętaj - najczęściej po paru czy parunastu rejsach się poprawia. Ja potrafiłam rzygać przez kilka pierwszych dni (mój rekord to 4 dni chorowania na 5-dniowym rejsie), a od paru (no, dwóch) lat nic mi się nie dzieje i nawet mogę czytać pod pokładem, gotować, w tym smażyć krewetki z czosnkiem na oliwie przy 5-6 B, w bajdewindzie (to wymaga czujności i pełni władz umysłowych - patrz wyżej, to co napisał Ryś - bo gorąca oliwa jest... gorąca ;-) )

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Ryś napisał(a):
Ale to spróbuj się troskliwie zaopiekować na pokładzie 16-letnią księżniczką.
A zobaczysz :-P

E, tam. Pływam z nastolatkami od paru lat. Jeśli nie chce zaopiekowania od doroślaka, to się daje instrukcje młodzieńcowi w odpowiednim wieku i księżniczka jest nie tylko zaopiekowana, ale i zadowolona. Młodzieniec zwykle też. ;)

Autor:  Stara Zientara [ 7 sty 2019, o 17:21 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Janna napisał(a):
najczęściej po paru czy parunastu rejsach się poprawia
Mi przeszło po 18 latach pływania.
:rotfl: :rotfl: :rotfl:

Autor:  Janna [ 7 sty 2019, o 17:27 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Stara Zientara napisał(a):
Janna napisał(a):
najczęściej po paru czy parunastu rejsach się poprawia
Mi przeszło po 18 latach pływania.
:rotfl: :rotfl: :rotfl:

Oj, podałam wersję optymistyczną. Po co straszyć. ;-)

Autor:  Jaromir [ 7 sty 2019, o 17:29 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Janna napisał(a):
Ryś napisał(a):
Ale jazda do Rygi wcale nie jest głównym problemem, ani każdego dotyka; IMHO najgorsze są zaburzenia psychiki, motoryki, i utrata zdolności rozsądnego myślenia, tak najzwyczajniej. Ludzie głupieją.

I to jest najważniejsze. Można trząść się z zimna i nie wymyślić, żeby włożyć leżący obok polar albo nie rozumieć, co druga osoba mówi, tak jakby gadała w obcym języku. Dlatego ważne jest zwracanie uwagi na współzałogantów i zaopiekowanie się nimi w razie czego.

Można też dziwić się, niezmiennie i od pierwszego w życiu pływania po morzu - co też ci wszyscy opowiadacze plotą... o jakiś jazdach do Rygi, o zielenieniu, o zaburzeniach psychiki i motoryki, przyzwyczajaniu się latami, etc...?
Czy jak ktoś, nawet podczas bardzo gwałtownej chwiejby, odnotowuje co najwyżej odrobinę zwiększony apetyt, to zaraz jest to "choroba"? ;)

Autor:  Janna [ 7 sty 2019, o 17:33 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Jaromir napisał(a):
Czy jak ktoś, nawet podczas bardzo gwałtownej chwiejby, odnotowuje co najwyżej odrobinę zwiększony apetyt, to zaraz jest to "choroba"?

Absolutna i godna potępienia dewiacja. Jak tak można.
:-)

Autor:  Ryś [ 7 sty 2019, o 17:51 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Ale te stare repy, co tu sie popisujo, to najczęściej te co z natury były odporne na wstępie.
Albowiem chorująca reszta odpadła była i zajęła czym innym. Pływa siem dla przyjemności, wszak. :-P

A tu należy rozważyć jak sobie pomóc. Bo da się.
Janna napisał(a):
... księżniczka jest nie tylko zaopiekowana, ale i zadowolona. Młodzieniec zwykle też. ;)

Dla uściślenia dodam że pomnę wiela przypadków gdy i, silny nie tylko charakterem, młodzian nie zdzierżył jednako.
Ba, pomnę jedne co załamały kolegę któremu i żadne Horny nie były straszne... ale to było bodaj ze trzy księżniczki :lol:
A przejąwszy toto, użyć musiałem nie tylko wredoty osobistej, ale głównie mojej połowicy, co to prawdziwa kobita z trzaskiem i cohones.
I z mistrzostwem taekwondo, a na studiach resocjalizacji :rotfl:
Life is brutal, and siurpryzów full... a nie bez powodów fachowców szkoli siem w temacie :-P

Janna napisał(a):
(patrz wyżej, to co napisał Ryś - bo gorąca oliwa jest... gorąca )
Sie kukuje w sztormiaku. Słusznie że przypominasz. :lol:

Z podręcznych porad jeszcze: jeść lekkostrawnie, a nieprzesadnie dużo, lepiej zaś sporo pić; nie jeść tych chemicznych dzisiejszych dziwactw, unikać kluch, makaronów. Raczej herbata niż kawa.
Wielu pomaga imbir, znana to rzecz, ale to tylko zmniejsza odruch wymiotny.
Trzymać się ciepło i w dobrym nastroju. Miły, sympatyczny kapitan potrafi zlikwidować objawy u załogi pci żeńskiej, faktem jest... może nie rozwijajmy tematu? :cool:
Ale to idzie o poczucie bezpieczeństwa.
Moje dziewczę bardzo chorowało i w pojazdach, i na łódkach. Ale w samochodach już nie reaguje prawie nigdy, i nigdy gdy ja prowadzę (jam to, nie chwaląc siem... ;) ); zaś morską chorobę wyleczyło siem na pływaniu mazurskiem, zwłąszcza "solidnym sztormem śniardwowym" Kaczuszką.
Swoją drogą, ta łódka to i mnie ruszała, co dowodzi szczególnego mistrzostwa mistrza Tobisa - że tak siem przy Zazulach przypomina :mrgreen:

Jeśli kogoś uporczywie mdli to możliwe jeszcze że ma kłopoty z trawieniem, tak zwyczajnie bo o dziś zmora, a temat mal de mer tylko pogarsza dodatkowo.
Ale tu w tem szczególnem wypadku najprostszego remedium nie wypada przypominać :cool:
https://youtu.be/V8vvpczEhSk

Autor:  Moniia [ 7 sty 2019, o 17:59 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Janna napisał(a):
Jaromir napisał(a):
Czy jak ktoś, nawet podczas bardzo gwałtownej chwiejby, odnotowuje co najwyżej odrobinę zwiększony apetyt, to zaraz jest to "choroba"?

Absolutna i godna potępienia dewiacja. Jak tak można.
:-)


toż to jest stan jak najbardziej naturalny... niestety, u mnie powrót do tego stanu jest poprzedzony kilkoma godzinami nie tyle chorowania co zastanawiania się, co by zjeść.Takiego, aby nie przeszkadzało, że zaraz się pozbędę.

Bo moje tzw. chorowanie trwa parę godzin (gdy mój organizm nie może uwierzyć: co, znowu????) i kończy się bardzo lekkimi jednorazowymi wymiotami (do których muszę się zmusić, najlepiej herbatką... - bo inaczej nie dotrze, że tak, jesteśmy znów na morzu i wypchaj się :) ).

Aczkolwiek ostatnio stan normalny - chęć zjedzenia całego zaprowiantowania na raz - pojawia się natychmiast. Widać mój organizm przestał się dziwić....

Autor:  Janna [ 7 sty 2019, o 18:01 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Poczucie bezpieczeństwa u osobnika chorującego horyzontalnie w koi poprawia też zapas szczelnych woreczków foliowych, dzięki którym nie musi się zastanawiać, czy zdąży dobiec na zawietrzną.

Autor:  bury_kocur [ 7 sty 2019, o 18:02 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Janna napisał(a):
Absolutna i godna potępienia dewiacja. Jak tak można.
:-)


Można - jakieś 12 lat wstecz - chyba był to 2006 - płynęliśmy HOORNEM z niejakim Zwierzakiem zwanym dla niepoznaki Piotrem W. w kolejny świąteczny rejs z Gdańska do miasta na "K" czyli w teorii do Karlskrony.

Rejs zaczęliśmy u nas w Klubie dnia 26 grudnia.

Z racji daty warunki na morzu były takie sobie, żeby nie powiedzieć, że pizgało równo.

W związku z tym Zwierzak zarządził jeszcze na zatoce w drodze na Hel zrobienie obiadu twierdząc słusznie, że potem może to gorzej wychodzić.

Już w trakcie smażenia kotletów i gotowania ziemniaków wiedzieliśmy ze Zwierzakiem, że chętnych na obiad nie będzie osób siedem a zdecydowanie mniej bo połowa z tych co byli na górze wisiała już na relingach i karmiła Imć. Pana Neptuna.

Ale cóż - rozkaz wydany - obiad zrobiony.

Po przejściu trawersu Helu okazało się, że ilość chętnych na ów obiad zmalała z osób siedmiu do dwóch czyli na placu boju zostałem tylko ja ze Zwierzakiem.

Reszta w takt wiatru 40. supełkowego rzygała.

Popatrzyliśmy na siebie z Piotrkiem i po stwierdzeniu "szkoda tak smakowitego obiadu" wciągnęliśmy we dwóch prawie kilogram świeżo usmażonych kotletów schabowych, garnek pysznych ziemniaczków i furę sałaty.

Powiem szczerze, że nigdy się tak na morzu nie obżarłem jak wtedy w czasie tego sztormu :mrgreen:

Tu powrót z tego wariackiego rejsu... :lol:
Załącznik:
Powrót do Neptuna 06.01.2007.jpg
Powrót do Neptuna 06.01.2007.jpg [ 89.67 KiB | Przeglądane 3500 razy ]


Także Droga Smoczyco zwana Joanną - można w trakcie sztormu jeść więcej...

Autor:  Marian J. [ 7 sty 2019, o 18:05 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

bury_kocur napisał(a):
Można - jakieś 10 lat wstecz - chyba był to 2006 - płynęliśmy HOORNEM z niejakim Zwierzakiem zwanym dla niepoznaki Piotrem W. w kolejny świąteczny rejs z Gdańska do miasta na "K" czyli w teorii do Karlskrony.
Chyba coś Ci pamięć szwankuje to miały być rejsy do Kopenhagi.

Autor:  Janna [ 7 sty 2019, o 18:10 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

bury_kocur napisał(a):
Także Droga Joanno - można w trakcie sztormu jeść więcej...

Drogi Kocurze, wszak żart to z mojej strony był, a nie wyraz niedowierzania. Nawet znam osobiście kilku "starych" żeglarzy, którzy nigdy na morzu nie chorowali.
Zazdroszczę im tego szczerze, bo ja pływam (może już pływałam) wbrew i na przekór mojemu żołądkowi.

A to jest o Was? ;-)

Autor:  Moniia [ 7 sty 2019, o 18:10 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Oj Kocurze, po pierwsze, miasto na K to była Kopenhaga, a po drugie - to jest drugi powód mojej herbatki. Bo potem mogę sobie jeść co chce, a zwykle pierwszego dnia jakoś chętnych na obiady nie ma :)

Autor:  bury_kocur [ 7 sty 2019, o 18:12 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

Marian J. napisał(a):
to miały być rejsy do Kopenhagi.


No widzisz Kolego - dopadł mnie kolega PESEL :-(

Pewnie, że rejsy do miasta na "K" były od zawsze do Kopenhagi tyle, że wówczas w 2006 wylądowaliśmy w Karlskronie - czyli też na "K".

Kopenhagę zimą zdobyliśmy dwa lata potem tyle, że już nie HOORNEM a ELTANINEM.
Załącznik:
DSC08029.JPG
DSC08029.JPG [ 308.87 KiB | Przeglądane 3474 razy ]


* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Moniia napisał(a):
Oj Kocurze, po pierwsze, miasto na K to była Kopenhaga,


No drugi raz mam się kajać z powodu tego Niemca co miasta myli w Europie :-( ?

Autor:  Marian J. [ 7 sty 2019, o 18:18 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

bury_kocur napisał(a):
No widzisz Kolego - dopadł mnie kolega PESEL :-(
Tyle razy było na preclach, że się mi utrwaliło. Co roku wam kibicowałem.

Autor:  Ryś [ 7 sty 2019, o 18:18 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

bury_kocur napisał(a):
tego Niemca co miasta myli w Europie :-( ?
Ej, może nie przy SailingGirl! ;)
Obrazek

Autor:  Moniia [ 7 sty 2019, o 18:28 ]
Tytuł:  Re: Jak zacząć przygodę z morzem?

bury_kocur napisał(a):
(...0

Kopenhagę zimą zdobyliśmy dwa lata potem tyle, że już nie HOORNEM a ELTANINEM.
(...)


I cała tradycja poszła się paść...

Wyście słyszeli o tym zajączku?

Strona 4 z 12 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/