Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Mój lęk
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=1321
Strona 1 z 2

Autor:  misza_reporter [ 30 kwi 2007, o 08:49 ]
Tytuł:  Mój lęk

Witam! Zapisałem się na kurs żeglarski. Po teorii przyszedł czas na praktykę na Omegach. Kiedy sterowałem łodzią ta się bardzo przechyliła, a górna część kadłuba już ocierała o wodę tak, że prawie wlewała się do środka. Mam ogromny lęk przed takimi mocnymi przechyłami. Czy wy też mieliście takie problemy i jak sobie z nimi radziliście?

Autor:  suleq [ 30 kwi 2007, o 09:06 ]
Tytuł: 

Hmm, przechyły to nieodłączna część żeglarstwa :) Ja miałem na początku podobne obawy z tym, że dużo pewniej czułem się na omegach jak np. na Sasankach (jachtach kabinowych). Nie wiem skąd to się brało.

Kurs jest właśnie po to żeby zaznajomić Cię również z takimi sytuacjami. Nawet jak omega się wywróci to nie dzieje się nic strasznego, wskakujemy na miecz i stawiamy ;) Zresztą po to masz instruktora na łajbie żeby do takiej sytuacji nie doszło.

Zobaczysz, popływasz i przezwyciężysz ten najgorszy lęk, gdzieś na forum czytałem takie zdanie "tylko głupi się nie boi".

pozdrawiam i powodzenia

Autor:  AsiaJohn [ 30 kwi 2007, o 12:51 ]
Tytuł: 

Tak prawdę powiedziawszy to nie ,że się okropnie boję ,ale nie lubię,kiedy jest za mocny przechył...i mam takie coś,że kiedy to ja steruje to tego nie czuję,ale kiedy tylko jestem poza sterem to oooo matko... :P hehe :) Jestem skazana na sternika :P
Podpiszę się pod słowami suleq,cała prawda :)

Autor:  okecaj [ 30 kwi 2007, o 17:38 ]
Tytuł: 

Musisz przezwyciężyć strach przewrócenia się. My na kursie pływaliśmy na 430 po to by się właśnie przewrócić i zobaczyć jak to jest kiedy się wpada. No i potem powrót do postawienia żaglówki na wodę z powrotem. też miałem cykora ale kiedy przećwiczyliśmy wywrotki to już jest ok. Oczywiście jeśli chodzi o Omegę to już dużo gorze jeśli ci się zdarzy to pamiętaj by jak najszybciej podłożyć kapok lub koło pod maszt bo grozi Ci grzybek. Pozdrowienia z Kostrzyna nad Odrą. :wink:

Autor:  misza_reporter [ 30 kwi 2007, o 20:54 ]
Tytuł: 

Dzięki, już mnie uspokoiliście. Jutro od 9:00 znowu. Napisze zaraz po powrocie...

Autor:  okecaj [ 3 maja 2007, o 06:00 ]
Tytuł: 

No jak tam następne przeżycia z kursu - czekamy na opis :wink:

Autor:  AsiaJohn [ 3 maja 2007, o 09:40 ]
Tytuł: 

Heeh też jestem ciekawa :)
Powiem wam,ze ja tak samo jak misza_reporter wyszłam pierwszy raz we wtorek na wodę...u mnie dosc tyle wiało,taka dobra czwórka,byliśmy zrefowani i co nieuniknione były przechyły...chyba już podchodzę do tego swobodniej,praktyka czyni mistrza :)
To czekamy na Twoje relacje miszo :)

Autor:  okecaj [ 3 maja 2007, o 09:45 ]
Tytuł: 

AsiaJohn - widzisz nie taki diabeł straszny jak go malują. Odważnie płyń naprzód. :arrow:

Autor:  misza_reporter [ 3 maja 2007, o 13:59 ]
Tytuł: 

Przepraszam, że tak długo nie pisałem, ale miałem ograniczony dostęp do komputera. Wtorkowe płyawnie było udane. Wiatr był idealny, ale pod koniec troche wzmógł na sile i musielismy zrefować żagle. Przechyły były, ale już teraz widzę, że z czasem się do nich przyzwyczaje. Dzieki wszystkim!

Autor:  cezar1331 [ 3 maja 2007, o 20:23 ]
Tytuł: 

Napewno będzie wszystko ok z Twoim pływaniem,tylko zebys zawsze czuł szacunek do wody i nie przeginał tzw. "pały". Zawsze trzeba do wody z pokorą, bo to jest za duzy zywioł.

Autor:  AsiaJohn [ 3 maja 2007, o 21:32 ]
Tytuł: 

Szczera prawda cezar,święte słowa...ile to się ciągle słyszy,że ktoś zaginął na wodzie...smutne ,ale prawdziwe...kiedyś właśnie taki starszy człowiek powiedział mi : pamiętaj,do wody trzeba podchodzić z pokorą.Wzięłam to sobie do serca...i dlatego nie szaleje jak niektórzy.
Cieszę sie miszo,że powoli przyzwyczajasz się do przechyłów,trzymam kciuki,będzie dobrze :)

Autor:  Iza [ 3 maja 2007, o 22:34 ]
Tytuł: 

Twoj lęk to raczej cos normalnego;) kazdy kiedys sie bal tych przechyłow... ja przechodzilam przez to jak bylam malutka;) z czasem przejdzie. Z kazdym kolejnym wejsciem na lajbe poczujesz sie pewniej;) powodzenia

Autor:  Maciek-88 [ 15 maja 2007, o 19:19 ]
Tytuł: 

Obserwuje takie "lęki" na początku każdego obozu. U ludzi którzy są pierwszy raz pod żaglami to całkiem normalne:) ale osobiście kocham przechyły - te największe i mimo że znam łódkę od paru ładnych lat i dokładnie wiem do którego miejsca można moczyć bulaje :twisted: za każdym razem dostaje solidny zastrzyk adrenaliny :DD

Autor:  skipbulba [ 15 maja 2007, o 19:23 ]
Tytuł: 

AsiaJohn napisał(a):
Szczera prawda cezar,święte słowa...ile to się ciągle słyszy,że ktoś zaginął na wodzie...


że tak spytam....ile? Bo ja mieszkam może nad mala wodą, ale nie słysze tego zbyt czesto.

Autor:  Maciek-88 [ 15 maja 2007, o 19:37 ]
Tytuł: 

skipbulba napisał(a):
Bo ja mieszkam może nad mala wodą, ale nie słysze tego zbyt czesto

Witam kolegę z Gdańska:)
Trafne spostrzeżenie - mieszkam nad tą samą wodą;) i dawno nie słyszałem o jakimś poważniejszym wypadku...
Trzeba wziąć pod uwagę, że po morzu nie pływają "wczasowicze" a na Jezioraku prawie w każde wakacje słyszy się o jakiejś grubszej wywrotce, może i nikt nie ginie ale straty są spore...

Autor:  AsiaJohn [ 15 maja 2007, o 22:24 ]
Tytuł: 

skipbulba napisał(a):
że tak spytam....ile? Bo ja mieszkam może nad mala wodą, ale nie słysze tego zbyt czesto.


Powiedziałam tak akurat,bo poczułam impuls...niedawno na Zatoce Puckiej zaginął starszy człowiek wraz ze swoim nastoletnim wnukiem ;( ,nie wiem ile dokładnie,ale jednak słyszy sie o takich sytuacjach...Po prostu wielu ludzi nie czuje szacunku dla wody(nieważne czy jeziora czy morza),dopuszcza się brawury...i to kończy sie źle...

Autor:  stefanwojok [ 16 maja 2007, o 18:27 ]
Tytuł: 

Dopisuje się do kolegów i koleżanek stwierdzających że brawury i nieodpowiedzialnego zachowania na naszych wodach jest faktycznie zbyt wiele,ale z drugiej strony bez przesady że aż tyle jest ofiar śmiertelnych bez przesady bo jak by tak faktycznie było liczba żeglarzy malała by w zastraszającym tempie :smile:

Autor:  neroxxx [ 10 cze 2007, o 17:03 ]
Tytuł: 

Może nie tyle brawura co zwykła ludzka pomyłka i brak doświadczenia + złe warunki pogodowe grają pierwsze skrzypce.Warto poczytać o wypadkach polskich jachtów : http://www.sychut.com/nav/wypadki/ .Lepiej uczyć się na błędach innych.

Aha szczególny nacisk położyłbym na brak doświadczenia.Lepiej nie wypuszczać się tam gdzie nie czujemy się pewnie tylko dlatego żeby udowodnić sobie jacy to nie jesteśmy super.Dlatego po zrobieniu SJ nie zamierzam sam organizować rejsu na Gotlandię.Lepiej popływać z innymi i samodzielnie stawiać kroki coraz głebiej w słoną wode..bez szaleństwa i niepotrzebnego ryzyka.

Brawura to bardziej na drodze...chociaż nie mówię że nie ma znaczenia:)

Autor:  Nadiaxx [ 20 wrz 2007, o 12:41 ]
Tytuł:  :)

Heh, ja własnie jestem w trakcie robienia kursu żeglarza. Przechyły są super.....jest adrenalinka. Ale.... nie boje sie tych przechyłów...tylko tego, co zrobie jak juz zdarzylaby sie wywrotka.:/ moze bede w szoku, poza tym pływakiem świetnym nie jestem. Dodatkowo wpaść do wody w sztormiaku i ogolnie w ciuszkach ktore by troszke wazyły nasiakniete woda, chyba ciezko by sie plywało. Jesli macie doswiadczenie takze w tej kwestii piszcie.....

Pozdrawiam.

Autor:  AsiaJohn [ 20 wrz 2007, o 16:43 ]
Tytuł: 

Nadiaxx o wywrotce mozesz poczytać tutaj:
http://www.zegluj.net/forum_zeglarskie/ ... t=wywrotka :)

A tak swoją drogą to miszo opowiadaj jak tam Ci idzie żeglowanie?? miałes już egzamin??

Autor:  m.a.j.o.r [ 20 wrz 2007, o 20:05 ]
Tytuł: 

Na 470, to tylko czekam aż będzie przechył. Na następny sezon jak zrobię trapezy, to dopiero będzie zabawa.

Autor:  Nadiaxx [ 21 wrz 2007, o 12:48 ]
Tytuł: 

a co to jest trapez;>

Autor:  Usuniete_konto_8768124 [ 21 wrz 2007, o 14:41 ]
Tytuł: 

A takie cudeńko, które ma swój początek na topie masztu (zazwyczaj). Drugi koniec przypina sobie żeglarz, który ma chęć mocno pobalastować. Wygląda to tak: żeglarz jest połączony tą linka z topem masztu; żeby efektywnie balastować musi się sporo wychylić za burtę; może to zrobić dzieki temu trapezowi ;), czyli oprzeć nogi na burcie i całym ciałem balastować.

Nie wiem czy dobrze to wszystko wytłumaczyłem, jakby co to jakiś rysunek wkleje.

Autor:  AsiaJohn [ 21 wrz 2007, o 15:02 ]
Tytuł: 

Przykład balastowania na trapezie :)
http://www.zagle.com.pl/galerie/2007/ca ... _6432.html

Autor:  Nadiaxx [ 21 wrz 2007, o 19:18 ]
Tytuł: 

Wow, nie wiedziałam, że to się tak nazywa....ale imponujące....super..ale nie przy ,moim levelu wiedzy i umiejętności, może w czasem...;) fajna sprawa
Piszecie jakie są przeżycia przy tym.....z chęcią poczytam o tym coś więcej.:)

Autor:  Evert [ 21 wrz 2007, o 21:10 ]
Tytuł: 

Czytam ten temat i trochę nie rozumię. Może dlatego że przygodę z żeglarstwem zaczęłem *ścia lat temu w wieku *nastu lat. Optymist, Kadet - a to już super łódka była bo 2-osobowa. A Omega - marzenie - za moich czasów była łódką asekuracyją dla Optymistów i Kadetów. Jazda Omegą na pełnych szmatach przy 5-6 to było żeglarstwo. Młodych adeptów żeglarstwa sadzało się na gretingach na zawietrznej, żagle na blachę i do półwiatru, i dostawali po wiadrze wody na głowę. Jak się nie przestraszyli to był materiał na żeglarza. I inne takie klimaty. A do tego towszystko na fajnym akwenie (Zalew Szczeciński i okolice). Omega na jedną falę weszła przy 5B , w drugą się wbijała dziobem :) (załogant z czerpakiem miał co robić). Pierwsza sprawa - woda = żywioł i trzeba do niej mieć baaardzo wielki szacunek. Ale druga sprawa - jak tej "wody" się nie czuje to nie jest żeglarstwo tylko szpan. Więc jak ktoś się boi wody bo Omega się przechyla ( próbowałem tą łódkę położyć specjalnie kiedyś i mi się nie udało) to wybaczcie. specjalnie wypożyczcie optymisty i od podstaw zacznijcie zabawę z żeglarstwem , bo pisanie że Omega jest łódką niebezpieczną ( kilkadziesiąt lat podstawowa łódka klubowa do nauki żeglarstwa) przez kilku matołów którzy zdołali ją położyć i przekonać wszystkich że to prawda.... Brak wyobraźni i respektu przed wodą i tyle. Ale ta cała wypowiedź to tylko moje osobiste zdanie i nie wszyscy muszą się z nim zgodzić.

Autor:  m.a.j.o.r [ 21 wrz 2007, o 21:29 ]
Tytuł: 

Ogólnie tak naprawdę żeby przewrócić łódkę to trzeba naprawdę się postarać. Takie jest moje zdanie po sezonie na 470 - tce o której wszyscy mi mówili że strasznie wywrotna.

Dodam, że nie mam żadnego patentu, zacząłem rok temu na takim małym maku (3m dł.) w tym sezonie 470.

Autor:  saywiehu [ 21 wrz 2007, o 21:33 ]
Tytuł: 

Sporo prawdy jest w tym, co pisze Evert. I nie chodzi o złośliwości, ale o sprawy naprawdę elementarne. Dobrze jest zaczynać może nie od Optymista, ale od jakiejś 3-4 metrowej jednoosobowej łódki, na której najlepiej można się nauczyć "czuć jacht". Wtedy lęk będzie pojawiał się co najwyżej wtedy, gdy będzie już naprawdę "strasznie".
Nie wyobrażam sobie, żebym czerpał jakąkolwiek przyjemność z pływania w ciągłym strachu o życie :cool:

Autor:  Usuniete_konto_8768124 [ 22 wrz 2007, o 08:13 ]
Tytuł: 

Ja miałem te nieszczęście, że zaczynałem na Venusce ;) czyli łódce stabilnej i ciężkiej gdzie duży przechył to rzadkość. Zawsze jak pływałem z kimś miałem lekkiego stracha przy dużym przechyle. Wychodzi pewnie brak pływania na małej chybotliwej łódce. Z czasem pozbyłem się tego strachu przy przechyłach ale łatwo nie było. Dodam, że miałem wtedy może ze 12-13 lat.

Autor:  WhiteWhale [ 23 wrz 2007, o 06:40 ]
Tytuł:  Re: :)

Nadiaxx napisał(a):
Heh, Dodatkowo wpaść do wody w sztormiaku i ogolnie w ciuszkach ktore by troszke wazyły nasiakniete woda, chyba ciezko by sie plywało. Jesli macie doswiadczenie takze w tej kwestii piszcie..... Pozdrawiam.

No właśnie. Kiedyś ...dziesiąt lat temu startowałem na Niegocinie w mistrzostwach wyższych uczelni. Regaty były na omegach. Żeby mi się talia nie skręcała ( a przyzwoity krętlik był wówczas nieosiągalny ) umocowałem ją krawatem. No i na starcie do wyścigu udało mi się ten krawat urwać, gdy zaparłem się na tej talii. Oczywiście wystrzeliłem za burtę w sztormiaku i kotwicach. Szot wypuściłem z ręki, żeby łódki nie wywalić. Okazało się, że tak ubrany szybko tracę pływalność. Kolega, z następnej łódki rzucił mi koło - blisko, ale nie za bardzo. Jakieś 5 metrów i były to chyba najdłuższe metry w moim życiu. Reszta to już miodzik. Przypłynęła motorówka, ale ponieważ zoriętowałem się, że moja załoga opanowała łódkę, powiedziałem, że czekam na swoich. Potem trzy razy podchodzili do mnie na zmianę nie dochodząc lub niemal rozjeżdżając mnie na pełnym gazie. Wreszcie się udało i okazało się, że wydobycie 80-ci kilowego ( wówczas ) faceta wraz z wodą zawartą w sztormiaku, jest trudnym przedsięwzięciem. Jak widać - udało się, skoro mogę o tym napisać. :lol:

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/