Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Jak popłynąć dookoła świata (poradnik historyczny)
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=21176
Strona 1 z 1

Autor:  Zbieraj [ 6 lut 2015, o 06:17 ]
Tytuł:  Jak popłynąć dookoła świata (poradnik historyczny)

Czytam czasem gorzkie żale Forumowej Frekwencji na temat, jakże kiepski był ten ostatni rejs. A to żarcie za mało urozmaicone, a to skipper sadysta, a to porty nie te, a to silnik się psuł, a to roller foka się zaciął, a to wiało nie z tej strony, a to kaucję zabrali...

No to niech Forumowa Frekwencja (zwłaszcza ta młodsza) poczyta, jak się pływało dookoła świata w czasach słusznie minionych. Ot, coś a la glosa do wątku Nataszy:

viewtopic.php?f=3&t=11317&p=145949#p145949

Dla zachęty:
Harcerstwo jest jedyną organizacją skautowską oraz zrzeszoną w ŚFMD, która wykorzystuje żaglowiec do kształtowania charakterów młodzieży”.
Dlaczego ówczesny Naczelnik ZHP uznał to zdanie za skandaliczne i niedopuszczalne? Kto wie?

Urlop na 14 miesięcy rejsu dostałem z pracy dopiero od 1 marca 1989, czyli na 19 dni przed wyjściem w morze. Dwa miesiące przed rozpoczęciem rejsu, z ważnego powodu, musiałem podjąć trudną, ale konieczną decyzję o rezygnacji z udziału w trzecim i czwartym etapie rejsu. W ten sposób na tych etapach zastąpił mnie Janusz Zbierajewski, ponownie dowodząc ZAWISZĄ w rejsie festiwalowym, tak jak w 1978. Już po rejsie dowiedziałem się, że Wiktor Leszczyński planował „wykolegowanie” mnie na piątym i szóstym etapie. Ale nie zdążył, bo został zwolniony.

Sytuacja pozostałej obsady załogi stałej nie była łatwa. Nie było chętnych do udziału w tak długim rejsie. Starszy oficer zwolnił się na jesieni ’88. Nowy chief został zatrudniony dopiero kilkanaście dni przed wyjściem. Mechanik zakończył pracę miesiąc przed rejsem. Na jego miejsce, na trzy dni przed wyjściem w morze trafił z łapanki kiepski mechanik z PLO, który już w Rotterdamie chciał uciekać. Musiałem go siłą zatrzymywać. W czwartym etapie mechanik i motorzysta też byli z łapanki. Motorzysta w piątym etapie zaczynał dopiero swoją karierę zawodową, ale szybko ją zakończył, bo wysiadł w Seatle. Jego zadania aż do końca piątego etapu, czyli do Kadyksu, przejął starszy oficer, którego wówczas brakowało na pokładzie. Bosman na piątym i szóstym etapie też po raz pierwszy pełnił tę funkcję.

Amerykanie nie tolerowali nas ustawowo. Na każde wejście do portu USA potrzebna była nota dyplomatyczna MSZ do Departamentu Stanu z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Dlatego nasi rybacy łowiąc na Morzu Barentsa musieli zdawać rybę w Vancouver, a nie na Alasce, i dlatego powstała ta baza. 9-dniowe spóźnienie w stosunku do awizowanego z Hakodate ETA spowodowało unieważnienie załatwionej już noty. Procedurę trzeba było uruchamiać od nowa. Obieg sprawy był następujący: ambasada polska w Waszyngtonie – nasz MSZ – Departament Stanu – miejscowy US Coast Guard.

dostałem od agenta rachunek pro-forma za postój w porcie. Opiewał na kwotę 2.396 $. A w kasie miałem na dalsze 6 miesięcy trochę mniej, bo tylko 1.200 $. Z pomocą przyszedł agent DALMORU. Załatwił nam zwolnienie z tych kosztów, z wyjątkiem opłaty za cumowników, w wysokości 808 $ . Obligatoryjna usługa polegała na „pracy” dwóch cumowników, którzy przyglądali się, jak sami cumujemy przy użyciu „desantu” oraz na asyście motorówki. Wyjaśniono nam, że w grę wchodzi siła ich związku zawodowego i nie ma na to mocnych.

Za nasz rejs otrzymałem (sorry, ale taka jest formuła tej nagrody, że dostaje ją kapitan) Srebrny Sekstant i I nagrodę Rejsu Roku 1990. Natomiast Janusz Zbierajewski, za etap trzeci i czwarty dostał III nagrodę. W 40-letniej historii tej nagrody był to ewenement, bo jeszcze nigdy wcześniej (ani później) nie przyznano dwóch nagród za jeden rejs. Był to ewenement także z innego powodu. Jeszcze nigdy nie było takiego armatora nagrodzonego jachtu, który by usilnie zabiegał, żeby tej nagrody nie przyznano. A tak właśnie zachował się komendant i jego ekipa. Usiłowali wpłynąć na decyzję jury. Dali tym samym świadectwo swojej bezdennej tępoty i zupełnie niepojętego zacietrzewienia. A poza tym była to żenująca kompromitacja ZHP w całym środowisku żeglarskim. Konsekwentnie nie było też zgody na zorganizowanie spotkania uczestników w lokalu CWM. Po uroczystości wręczenia nagród spotkaliśmy się w prywatnie wynajętej kawiarni Domu Harcerza w Gdańsku.

Być może, po przeczytaniu, będziecie mieli refleksję, że w całym opisie najmniej jest żeglowania (jeśli nie liczyć opisu przeżycia tajfunu).

I to jest prawidłowe. Bo w tamtych czasach walka z żywiołem odbywała się głównie na lądzie. Na morzu dawaliśmy sobie radę. :rotfl:

Radzę przeczytać również załączniki. W składach załóg jest parę ciekawych nazwisk. Potwierdzenie dla Wojciecha Numerowanego, który pytał w wątku Nataszy o śp. Bronka Rducha: popatrz na skład oficerów rejsu 3: jest Bronek i jest Gienek Wróbel, też Twój krajan i też śp., późniejszy wicewojewoda katowicki i wiceminister transportu, zamordowany przez syna.

Fascynujący jest załącznik 7: Pytania, na jakie trzeba było odpowiedzieć, żeby się zakwalifikować na rejs. Odróżnianie burty lewej od prawej nie miało dla decydentów większego znaczenia :rotfl:

A całość wspomnień Janka Ludwiga jest tu:

https://kiedyszlismyprzezpacyfik.files. ... _89-90.pdf

Autor:  Apasz [ 6 lut 2015, o 12:31 ]
Tytuł:  Re: Jak popłynąć dookoła świata (poradnik historyczny)

Cześć ! Kapitam Zbieraj się nudzi i wymyśla fajne sprawy :D
Sz.Pan . dał przykład z Polski ale na świecie też były wyprawy za grosik ale bez tych wspaniałych urzędasów.
SHRIMPY!!!! i inne podobne .

A jakie jeszcze polskie były wyprawy gdzie ludziska po cichutku sobie pływali mając w dolnym podniebieniu urzędników !!!!

Warto by wspomnieć tamte czasy aby młodzieży uświadomić jakim to cudem Kpt Zbieraj namotał sobie tyle przepłyniętych mil -- musi po znajomościach załatwił -- :rotfl:

Mam nadzieje że na wesoło !!!

Andrzej

Autor:  damit [ 6 lut 2015, o 14:35 ]
Tytuł:  Re: Jak popłynąć dookoła świata (poradnik historyczny)

Apasz napisał(a):
Kapitam

i kapitu :lol:

Autor:  Apasz [ 6 lut 2015, o 15:49 ]
Tytuł:  Re: Jak popłynąć dookoła świata (poradnik historyczny)

Cześć . Przepraszam Pana Kapitana !! pisałem z niemieckiej klawiatury i mi się "pozajączkowalo "

Kapitam !!! ( fe! totalne )

Andrzej

Autor:  M@rek [ 8 lut 2015, o 17:57 ]
Tytuł:  Re: Jak popłynąć dookoła świata (poradnik historyczny)

". Dlatego nasi rybacy łowiąc na Morzu Barentsa musieli zdawać rybę w Vancouver, a nie na Alasce,"

Ozdawaniu ryby przez nasze statki rybackie w Vancouver nie slyszalem. Jesli tak bylo to sporadycznie. Rybe i maczke zdawalismy zazwyczaj na czartery. Oczywiscie Vancouver bylo miejscem remontow i podmian ale glownie z tego powodu ze to w tym rejonie port o najlepszym zapleczu stoczniowym. Mialem podmiany z USA ( Dutch Harbour, Sewart i Anchorage) procedury byly rzeczywiscie upierdliwe :)

Autor:  Jaro W [ 8 lut 2015, o 20:49 ]
Tytuł:  Re: Jak popłynąć dookoła świata (poradnik historyczny)

Przeczytałem z dużym zaciekawieniem wspomnienia Kpt Ludwiga,kawałek ciekawej i prawdziwej historii.Ale zupełnie nie mogę pojąć dlaczego amerykańscy Szkoci grali na kobzach no chyba,że to byli ukraińscy Szkoci :rotfl: Kobza jest ukraińskim instrumentem strunowym (lutnia).Szkoci grają na'' bagpipes''-polskim odpowiednikiem jest podhalańska ''koza''.Aby nie było,że jastem takim znawcą instrumentów,muszę się przyznać,że przez prawie 50 lat byłem święcie przekonany ,że Szkoci grają na kobzach :).Jadąc samochodem z Edenburga do Newcastle zatrzymałem się na granicy szkocko-angielskiej.Był tam mały stragan a-la "Cepelia" i pod kobzą było jak wół napisane "Scottish bagpipes" no i pełna konsternacja :roll: Po przyjeździe do domu natychmiast sprawdziłem w Wiki,no i teraz taki mądry jestem. ps.Błąd pochodzi ponoć z czasów Młodej Polski -jakiś artysta walnął kobza zamiast koza i tak to się ciągnie i będzie ciągnęło długo i długo..A może Szkoci nie wiedzą,że grają na kobzach i trzeba by ich uświadomić :lol: .Pozdrawiam muzycznie.Jarek.

Autor:  puffin [ 8 lut 2015, o 23:51 ]
Tytuł:  Re: Jak popłynąć dookoła świata (poradnik historyczny)

Koza jest podobna, a Szkoci grają na dudach (nie mylić z kandydatem, w mianowniku liczby pojedynczej dudy :mrgreen: )

pozdrawiam
Czarek

Autor:  Były user [ 8 lut 2015, o 23:57 ]
Tytuł:  Re: Jak popłynąć dookoła świata (poradnik historyczny)

Na każdym pogrzebie amerykańskiego policjanta albo strażaka występuje kobziarz i gra na dudach ;) Co więcej kobziarz jest Szkotem w kilcie a zwyczaj jest irlandzki i wziął się stąd, że w swoim czasie 80% policji i straży na wschodnim wybrzeżu to byli Irlandczycy. Nie mówcie im o kozach bo się całkiem pogubią w tym kulturowym tyglu! :mrgreen:

Autor:  puffin [ 9 lut 2015, o 19:49 ]
Tytuł:  Re: Jak popłynąć dookoła świata (poradnik historyczny)

Jaki qwa kobziarz!? Piper, bagpiper=dudziarz :-P


pozdrawiam
Czarek

Autor:  Były user [ 9 lut 2015, o 19:52 ]
Tytuł:  Re: Jak popłynąć dookoła świata (poradnik historyczny)

puffin napisał(a):
Jaki qwa kobziarz!?
O rumianym obliczu! :mrgreen: :rotfl:

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/