Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Zachowanie załóg w rejsach morskich
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=2621
Strona 1 z 2

Autor:  mors-k [ 27 lut 2009, o 20:01 ]
Tytuł:  Zachowanie załóg w rejsach morskich

Wiele imprez żeglarskich hucznie nazywanych rejsami to tzw. resy stażowo-szkoleniowe, w których biorą udział ludzie często nie znający się nawzajem. Zgłoszenie na taką imprezę to swoista gra w rosyjską ruletke, bo nigdy nie wiadomo z kimś przyjdzie dzielić nam te kilka metrów kwadratowych pokładu. Czasem w czasie takich pływań jesteśmy świadkami różnych zachwań i chciałbym prosić byście o nich napisali, jeśli ich doświadczyliście. Oczywiście ja zacznę. Był to właśnie taki rejs st-szkol. mieliśmy zaliczyć m.in. Karlskrone i Kalmar na dość leciwym Carterze. Z Kalmaru nic nie wyszło bo kserówka cieśniny była w fatalnym stanie w końcu wylądowaliśmy na Bornholmie. Po kilku dniach pływania między portami zalegliśmy w knajpce w Allinge nad tuborgiem i smętnie coś było. Dzień miał się ku końcowi, butelek na ławie przybywało i wówczas ktoś rzekł, że dość już ma łażenia po portach i chce znów zobaczyć otwarte morze wokół. Pomysł szybko podchwyciliśmy i raźnym krokiem ruszyliśmy do portu. Kapitanowi wynajętemu przez armatora pomysł się nie spodobał, on w przeciwieństwie do nas miał morza dosyć w swoim życiu i wolał spędzać czas na jachcie w porcie. Wywiązała się dyskusja w której początkowo nie brałem udziału, gdyż z natury jestem człek spolegliwy, który nie lubi ludzi kłótliwych i tych co biorąc udział w dyskusji nie potrafią słuchać drugiej strony. Kapitan używał różnych argumentów bardziej lub mniej racjonalnych, aby tylko zostać na Bornholmie. Moi koledzy byli nieustępliwi, w końcu wszyscy spojrzeli na mnie. Trochę zirytowany informacją o brakach w kasie jachtowej powiedziałem, że kapitan odpowiada za bezpieczeństwo jachtu i załogi, więc jeżeli są poważne przesłanki za niekontynuowaniem rejsu w kierunku Rugii to jestem za. Jeśli jednak powodem są braki w jachtowej kasie, to każdyz nas wpłacił do kasy sume ustaloną przez właściciela, która miała nam pokryć wydatki związane z pływaniem po obcych portach. W takiej sytuacji trzeba spowodować uzupełnienie tej kasy przez organizatora. Kapitan machną ręką a koledzy, którzy przejmowali wachtę triumfująco odcumowali łódź. Sytuacja była trochę niewesoła, spać się niechciało więc usiadłem z nimi w kokpicie. Było już grubo po północy gdy mineliśmy Hammerodde, wiatr zaczął zdychać a od Bornholmu zaczeła spływać mgła. Wokół naliczyłem światła kilku statków, które podobnie jak światła latarni na Hammerodde powoli nikneły w gęstej mgle. Wiatr zdechł zupełnie i szybko znależliśmy się wśród statków spowici mgłą jak śmietana. Z kapitanem, który zostawiając nam łódź spał jak dziecko w swojej koji. Wyjrzał gdy usłyszał pracujący silnik. Długo do nikogo się nie odzywał, w końcu rozeszło się po kościach, ale smród pozostał. Nie wiem tylko dlaczego jako jedyny z całej załogi dostałem wpis do opinii "pozytywny udział w rejsie". Czyżby sprawiła to moja racjonalna postawa, czy naleśniki, które spontanicznie sprawiłem, gdy wszystkim zbrzydło jachtowe jedzenie?
Od tamtego rejsu mam awersje do rejsow stażowo- szkoleniowych z ludźmi, których nie znam.


Obrazek

Autor:  Cape [ 27 lut 2009, o 20:17 ]
Tytuł: 

mors-k napisał(a):
Od tamtego rejsu mam awersje do rejsow stażowo- szkoleniowych z ludźmi, których nie znam.

Trafić można róznie, bardzo często na takich rejsach (i jachtach większych od Cartera ) są same single. Również organizatorzy są różni. Dlatego ja od wielu lat konsekwentnie buduję bazę osób zainteresowanych rejsami morskimi. W przypadku "kojówek", często zajmujemy cały jacht. Swoją filozowię przedstawiłem na tym forum.
http://www.zegluj.net/forum_zeglarskie/ ... php?t=2380

Autor:  domfran [ 27 lut 2009, o 20:33 ]
Tytuł: 

Ja na swoje rejsy staram się zabierać znajomych lub znajomych znajomych z polecenia. W ten sposób buduję sobie bazę ludzi do załogi z którymi przyjemnie jest żeglować. Chociaż w zeszłym roku w rejsiku na Cyklady mielismy 2 szaleńców (na szcząście na innym jachcie ) ale w tym roku już ze mną nie popływają :DD

Autor:  Maar [ 27 lut 2009, o 21:14 ]
Tytuł: 

Jeśli chodzi o dobór załogi zawsze staram się wyznawać zasadę "Nie ważne gdzie, nie ważne na czym, ważne z kim". :-)

A wracając do wątku, to choć pisałeś Krzysiu o singlach - rozumiem, że miałeś na myśli ich czasami irytującą specyfikę - uważam, że gorsze sytuacje są wówczas, gdy na burcie znajdują się dwie nieznające się grupy (rodziny/przyjaciele). Po tygodniu może się okazać, że występuje "zbiorowa" niechęć jednych do drugich. Niby pojedynczo każdy jest kumplem każdego, ale zauważyć można hermetyzowanie się grup.
Z czasem to wychodzi - jedni do drugich zaczynają mieć pretensje "a to syf w kambuzie tamci zostawili, a to nie równy podział jest czegoś" konflikty się nasilają i atmosfera gęstnieje.
Sądzę, że dobrym zwyczajem jest - w rejsach, w których porty odwiedza się co kilka dni - wprowadzenie podziału wacht w taki sposób, żeby porozbijać grupy. Nie dawać do jednej wachty chłopaka z dziewczyną, żony z mężem, etc.

W szczególności w rejsach "oramy morze żeby zdobyć staż" poprawia to nastrój i bezpieczeństwo :-)

Autor:  Cape [ 27 lut 2009, o 21:18 ]
Tytuł: 

Maar napisał(a):
"oramy morze żeby zdobyć staż

Godzinowców nie cierpię !!!

[ Dodano: Pią 27 Lut, 2009 21:57 ]
Maar napisał(a):
ie ważne na czym, ważne z kim".

Orionem na Spitzbergen też ???

[ Dodano: Pią 27 Lut, 2009 22:47 ]
mors-k napisał(a):
mieliśmy zaliczyć m.in. Karlskrone i Kalmar na dość leciwym Carterze. Z Kalmaru nic nie wyszło bo kserówka cieśniny była w fatalnym stanie w końcu

Domyślam się, że był to rejs tygodniowy. Założenie powolnym Carterem w tygodniowym rejsie Kalmarsundu i Karlrskrony świadczy o dosyć "swobodnym" planowaniu. Trasa ta, aczkolwiek wykonalna, jest trudno wykonalna (co to jest "kserówka" ??? mapa ???) w ciągu tygodnia. Rozbudowane ambicje załogi stają się niepotrzebnym zarzewiem konfliktów. Jednakże w Polsce jest dużo firm rzetelnie organizujących tego typu rejsy.

Autor:  Maar [ 28 lut 2009, o 00:23 ]
Tytuł: 

cape napisał(a):
Godzinowców nie cierpię !!!

Ej tam, bez przesady. To różnie jest i różne powody ludźmi kierują, że taką a nie inną trasę wybierają. Bywają tacy co po prostu nie lubią portów i tydzień na Bałtyku bez zawijania robią :-)

cape napisał(a):
Orionem na Spitzbergen też ???

Zależy z kim? Z Tobą Krzysztof - zawsze :-)
A gdyby tak przy Orionie "trochę" popracować, to od Nefryta dużo chyba by się nie różnił? :-) Nefrytów kilka za kołem podbiegunowym było :-)


cape napisał(a):
co to jest "kserówka" ??? mapa ???

Tak. Dawniej, gdy zagraniczna (w sensie, że zachodnia :-) ) mapa kosztowała 9$ co stanowiło 75% miesięcznego uposażenia najlepiej zarabiającego członka załogi statku sportowego, kserowało się mapy i na takich "kserówkach" się pływało.
ps. Ksero często rozciągało w którymś z kierunków kopię - takie czasy to były, że minuta się mili nie równała :-)

Autor:  vv3k70r [ 28 lut 2009, o 00:32 ]
Tytuł: 

"oramy..."

co dowodzi kretynskosci odbywania stazow;

jesli chodzi o prace to zawsze trafiam na znajomych szalencow, i mimo kilku roznych jezykow w ekipie bez englisza dajemy rade, z czystym sumieniem moge polecic bylych pracownikow platform na Norweskim, same porzadne chlopaki;

jesli chodzi o rejsy to najfajniejsze sa samotne, wzglednie z jedna, gora dwoma znajomymi (ale to juz tlok), lubie male jednostki i cieple koje;

Orionem na sama polnoc? A czemu nie, ale to raczej samemu, gora we dwoch. I duzo zarliwej wiary ze sie to nie rozleci w takich warunkach.

"Rejsy" po ciesninach i Baltyku to takie wyprawy po jeziorze. W ciesninach tloczno, na Baltyku ani lodu, ani nie wieje za szczegolnie wiec mozna zaryzykowac zbieranine, ale na powazny wypad... trzeba miec zaufanych ludzi.

Jesli powstaja grupy, albo jest zbieranina to trzeba ostrego pierwszego zeby poustawial komende, od razu jest porzadek :)

Autor:  mors-k [ 28 lut 2009, o 08:09 ]
Tytuł: 

domfran napisał(a):
Chociaż w zeszłym roku w rejsiku na Cyklady mielismy 2 szaleńców (na szcząście na innym jachcie )

A w czym objawiało się to szaleństwo? Napisz, może być ciekawe.

Autor:  domfran [ 28 lut 2009, o 14:45 ]
Tytuł: 

mors-k napisał(a):
A w czym objawiało się to szaleństwo? Napisz, może być ciekawe.
J, eden z członków załogi był z zawodu ogrodnikiem z zamiłowaniem z każdego miejsca postoju znosił tony zielska na jacht i obdarowywła nim wszystkich obecnych, jak zobaczył ośmiornice w wodzie to narobił takiego szumu że prawie mieszkańcy całej wyspy się zbiegli na nadbrzeże :lol:. Kiedy pierwszego dnia rejsu w Zat Sarońskiej wiało Meltemi o sile 9st i Kapitan jacht na którym on pływał stwierdził że załoga jest za mało doświadczona i nie wychodzą z Aten tego dnia on zadzwonił do mnie z pretensjami że jest na jachcie z Kapitanem "cykorem " i on nie przyjechł tutaj żeby w porcie stać więcej chciał żebym zadzwonił do Rafała (Kapitan jachtu nr II) i nakłonił go żeby płynął za nami! (oczywiście tego nie zrobiłem). Następnego dnia kiedy sie uspokoiło wyszli z portu przy 4st. i bohater dnia "opawiował" cały jacht tweirdząc że to nie choroba morska tylko jakieśtam zatrucie :DD ( my czekaliśmy na nich na Hydrze) i jak zobaczyliśmy tego faceta z książką na dziobie pomyślałem że twardziel ale zostałem uświadomiony przez resztę załogi że przed wejściem do portu wyskoczył na pokład i zgrywał bohatera! Następnego dnia kiedy robiliśmy przeskok z Hydry na Kythnos pod wieczór zapytał Rafała ( a szliśmy pod taka falę że cały pokład nam zalewało!) czy może sobie iść na dziób po pokładzie i tam poczytać sobie :shock: i takich zachowańmiał kilka dziennie :shock:
Kolejny z załogantów chociaż jego doświadczenie w żeglowaniu ogranicza się do udziału w 2 rejsach robił mi np. wykład z teorii i taktyki żeglowania, strategii regatowej no i generalnie wszystko na każdy temat wiedział najlepiej i może to można by jakość znieść ale kiedy nieopacznie ktoś powiedział nie masz racji robił się agresywny do tego stopnia że groziło to rękoczynem!

Autor:  Cape [ 28 lut 2009, o 14:53 ]
Tytuł: 

domfran napisał(a):
wszystko na każdy temat wiedział najlepiej i może to można by jakość znieść ale kiedy nieopacznie ktoś powiedział nie masz racji robił się agresywny do tego stopnia że groziło to rękoczynem

Kilka kilo wino w tawernie i po problemie, a żadnych kwiatów na jachcie się nie wozi, parasola też, to przynosi pecha.

Autor:  domfran [ 28 lut 2009, o 15:02 ]
Tytuł: 

cape napisał(a):
Kilka kilo wino w tawernie i po problemie, a żadnych kwiatów na jachcie się nie wozi, parasola też, to przynosi pecha.
Na szczęście tak jak pisałem to było na II jachcie u nas załoga była super! 10 osób i zadnych konfliktów, w porcie zawsze zabawa a jeden z załogantów, Mirek człowiek orkiestra, nie był w stanie usiedzieć 10 min bez jakiegoś pomysłu. Organizował nam konkursy, gry, zabawy i chociaż sam był niepijący to wieczorem robił za kelnera i serwował pyszne drinki!

Autor:  Cape [ 28 lut 2009, o 15:04 ]
Tytuł: 

W tym roku w Grecji też mi się taki trafił, mimo że dalszy znajomy. Odbył na silniku sponsorowany,tygodniowy rejs w Chorwacji (w Chorwacji, a nie na Adriatyku) i w Grecji miał ciągłe problemy. Np próbował wymuszać cumowanie w miejscu wybitnie niedogodnym, miał pretensje, że jacht sie przechylił i cola pękła, itp itd. Ale jest co wspominać, dostał ksywę "pasażer".
Ten pasażer miał straszną tendencję do obrażania się. Np do kokpitu wchodzi pierwszy, w kokpicie pełno (byliśmy w 8 os na Bawarii 44) i mówi, skiper, trzeba jakąś nockę walnąć, załogę wymęczyć, to będą spali. Pasażer się oczywiście obraził "ja tu nie przyjechałem się męczyć".
Płyniemy całą noc na silniku z Kithiry na Milos. Pasażer ma switówę. Ok 0700 zrobiło sie trochę wiatru, postawiłem genuę, płyniemy ze 3,5 kn, do portu z 10 Mm. Pasażer wyraźnie zmęczony domaga się silnika, gdy predkość spada do 2 Kn, kapituluję, w porcie o 1000 pretensja, po co tu przypłyneliśmy, będzie gorąco.
Za każdym razem, gdy miał sterować, domagał się auto, "bo od tego jest", ok, niech będzie auto. Po rejsie zgłosił pretensję, że "czuł się niewykorzystany".

Autor:  mors-k [ 28 lut 2009, o 15:05 ]
Tytuł: 

Bohaterami to tacy są potem w domu i pracy, opowiadając historie z rejsu np" w porcie ogromna ośmiornica wpełzła na pokład i złapawszy mnie macką próbowała wciągnąć pod stępke"... :DD . A 9-tka w marinie to... ech szkoda gadać.

[ Dodano: Sob 28 Lut, 2009 15:08 ]
cape napisał(a):
że jacht sie przechylił i cola pękła
a nie miał pretensji, że nie włączyłeś stabilizatorów? Przecież na promach tak się robi i pasażerowie mogą spokojnie pić swoje drinki. :lol:

Autor:  vv3k70r [ 28 lut 2009, o 15:16 ]
Tytuł: 

...I na te osmironice polowal wlasnie rekin (nie zeby tam zaraz delfin) i odgryzl pol burty, zezarl lancuch i kotwice, z kluzy niewiele zostalo...

Mors-k-klar do stabilizowania na druga noge :)

Musicie pomyslec nad pracami wstepnymi na lodzi na tyle niebezpiecznymi zeby glupota sama eliminowala przyglupow, w pracach na statku to wychodzi samo z siebie, bezmyslnosc konczy sie w szpitalu.

"Pasazer"-a nie zrozumial taki ze to obciach?

Autor:  domfran [ 28 lut 2009, o 15:24 ]
Tytuł: 

cape napisał(a):
tygodniowy rejs w Chorwacji (w Chorwacji, a nie na Adriatyku)
dobrze powiedziane :razz: wielu ludzi myli pływanie między wybrzeżem Chorwacji a np Kornatami z żeglowaniem po Adriatyku. Później tacy wilcy morscy wracają do domu i opowiadają że Adriatyk to takie większe Mazury :roll: a ja zapraszam żeby przy np tylko 4-5st wyskoczyć na Vis albo zaorać Adriatyk w skoku do Rimini. :respekt:

Autor:  Cape [ 28 lut 2009, o 15:30 ]
Tytuł: 

domfran napisał(a):
4-5st wyskoczyć na Vis

Adriatyk póżną jesienią, szczególnie już za Visem potrafi być na prawdę kąśliwy. Miałem 50 Kn też, a Jugo (które wieje długo) 25/35 Kn to norma

Autor:  domfran [ 28 lut 2009, o 16:04 ]
Tytuł: 

W zeszłym roku we wrześniu ( II połowa) też za Visem miałem 40 Kn. Mało tego nie przyjeli mnie w Komiży i walczyłem żeby znależć jakąś cichą zatoczkę na przespanie nocy.

Autor:  Maar [ 28 lut 2009, o 16:33 ]
Tytuł: 

Jeśli o "pasażerach" mowa, to w rejsach z licznymi załogami zawsze się trafi taka menda.
Jeden przypadek, szczególnie utkwił mi w pamięci.
Kiedyś w sylwestrowym rejsie na Zawiasie była sobie rodzinka: mamusia i tatuś w wachcie mojej żony i ich córeczka w mojej (pisząc "w wachcie Rudej" mam na myśli to, że Ruda była w wachcie :-) ).
Szliśmy ze Śródziemnego do Lizbony. Woda była płaska, a mimo to tatuś padł bladym trupem zaraz po oddaniu cum. Zdarza się, ale zupełny brak oznak życia niepokojąco się przedłużał. Tatuś nie wychodził na wachty, nie wstawał do posiłków ale mamusia zawsze robiła "kanapki na zapas" i przelewała picie do termosu.
Tatuś prowadził życie umartego za zasłonką w szuflandii. Gdy stanęliśmy w Gibraltarze, "tatuś" był pierwszy przy trapie. Wyspany, wykąpany, pachnący i wesoły nie czekając na ustalenie kto i kiedy ma "trapową" był gotowy do ruszenia w miasto.
Ludzie z rudzianej wachty się nieco wkurzyli (mieli sprzątanie po kambuzie) i trochę burczeli, ale... "tatuś" olał to i udał się na wycieczkę. Atmosfera w związku z jego zachowaniem nieco się pogorszyła, ale to sylwester jest, szampana człowiek popije - będzie dobrze :-)
Bal był krótki, niż na Atlantyku się szybko rozbudowywał, musieliśmy kombinować, żeby przed sztormem zdążyć, przed świtem wyszliśmy. Oczywiście "tatuś" umarł w momencie gdy zaskrzypiała winda kotwiczna. Na oceanie faktycznie wiało mocno, niewyspana i zlekka zalkoholizowana zgraja ciężko się rozchorowała, padła też "mamusia".
Dwa dni się tłukliśmy do Lizbony, wachty były silnie przerzedzone. U Rudej wychodziły trzy osoby (z ośmiu) - głupio mi było patrzeć na rozterki "córki", która wstydziła się za nic nierobiącego tatusia i nawet chciała po swojej wachcie zostać na służbie "za tatusia" :-(
W czasie tego sztormu, "kanapki na zapas" dla - do dziś nie wiem czy chorych, czy tylko udających chorych (nikt nie widział, żeby rzygali) - rodziców robiła "córeczka".

Po wejściu w Tag, wiatr ktoś wyłączył, woda się wyrównała, życie wróciło do kubryka. Koniec rejsu się zbliża, po sztormie syf straszny - trzeba posprzątać okręt. Wszyscy rzucili się do rejonów.
Stoję na spardecku i obserwuję scenkę na rufie: Ruda w roboczym dresie szoruje szczotą ryżową na kiju pokład. Podchodzi do niej pachnący, wykąpany, w świeżutkim ubraniu "tatuś" i bierze szczotę. Nie słyszę o czym rozmawiają, ale Ruda pokazuje mu butelkę z mydłem, wiadro podsuwa - myślę sobie "Nie wychodził na wachty, ale teraz chce się zrehabilitować".
"Tatuś" zakasał rękawy, chwycił oburącz kij od szczotki, przyjął postawę "ciężkie jest życie marynarza" i... w tym momencie z drzwi nawigacyjnej (jest pod spardeckiem i z góry nie widać) błysnął flash. To "mamusia" zrobiła "tatusiowi" zdjęcie żeby pokazać znajomym jak to na morzu było.
Zdjęć było kilka po czym "tatuś" oddał Rudej szczotkę i sobie poszedł chorować dalej.

Gdyby wzrok mógł zabijać, to już by nie żyli :-)
Ostracyzm, który ich dotknął podczas serii pożegnalnych imprez był IMHO wystarczającą karą :-)

Autor:  vv3k70r [ 28 lut 2009, o 16:58 ]
Tytuł: 

Maar-jestes zbyt laskawy, fajnie ze sa jeszcze tacy ludzie jak Ty;

W normalnych warunkach dostalby gwizdek trapowy niekoniecznie w porcie, szkoda dawac takiemu jesc, ubezpieczenie oplacil to sobie wroci, a pozniej sie przed sadem wyjasni jaki byl powod decyzji pierwszego po Bogu.

Autor:  Cape [ 28 lut 2009, o 19:22 ]
Tytuł: 

Dobreee, ja też jestem tatuś i mam córeczkę. Całe życie się człowiek uczy.

Autor:  domfran [ 1 mar 2009, o 00:58 ]
Tytuł: 

Aż chciałbym to z Tobą razem przeżyć :DD

Autor:  WhiteWhale [ 1 mar 2009, o 08:21 ]
Tytuł: 

Dominiku - teraz już wiem od kogo te bulwy dostałem. Ale muszę przyznać, że bujnie pędy puściły w doniczkach i czekam tylko na obiecane kwiaty. Najbardziej lubię pływać w zaprzyjaźnionym towarzystwie ale czasem trafia się, ze nikogo nie znam i załoganci także poznają się dopiero na pokładzie. Na ogół wszystko jest OK. Generelnie wyznaję zasadę Zbieraja, a skoro załoga płaci za rejs to w miarę rozsądku słucham propozycji. Kiedyś jednak trafił mi się "wiedzący lepiej" ponieważ miał własną żaglo-motorówkę na Rożnowskim i było to trochę uciążliwe.

Autor:  domfran [ 1 mar 2009, o 12:00 ]
Tytuł: 

WhiteWhale napisał(a):
Dominiku - teraz już wiem od kogo te bulwy dostałem. Ale muszę przyznać, że bujnie pędy puściły w doniczkach i czekam tylko na obiecane kwiaty.
Ja swoje bulwy wręczyłem teściowej żeby jej coś tam w doniczce wykiełkowało a ze zbierajami niestety tak bywa raz jest fajnie a raz nie no i trzeba z tym żyć albo zmienic zinteresowania.
A propos tego rejsu , októrym wspomniałem to i tak napisałem 1/10 tego co mu do głowy przyszło no i jeszcze w Toruniu mieliśmy z nim trochę jazdy :???:
PS. Kurczę a co w tym roku? Żeby tradycji stało sie zadość musimy coś wymysleć żeby razem pożeglować :DD

Autor:  Liliana [ 1 mar 2009, o 20:20 ]
Tytuł: 

Witam,
Będe wdzięczna za wskazówki dotyczące odpowiedzialnych organizatorów rejsów na Zatoce Gdańskiej. Słyszłam, że szkolenia dla młodzieży prowadzi tam klub "Błękitny Piotruś". Czy można mu zaufać?

Autor:  Cape [ 1 mar 2009, o 20:32 ]
Tytuł: 

Liliana napisał(a):
Witam,
Będe wdzięczna za wskazówki dotyczące odpowiedzialnych organizatorów rejsów na Zatoce Gdańskiej. Słyszłam, że szkolenia dla młodzieży prowadzi tam klub "Błękitny Piotruś". Czy można mu zaufać?

Przenieś to pytanie do działu przepisy i szkolenia. Myślę, że AsiaJohn udzieli Ci wyczerpujacych info. Ona jest w temacie Zatoki Gdańskiej i szkoleń prawdziwy profesor.

Autor:  AsiaJohn [ 1 mar 2009, o 22:13 ]
Tytuł: 

Ależ mi cape rangę podniosłeś :DD

Autor:  Banan [ 9 mar 2009, o 15:06 ]
Tytuł: 

Maar, właśnie przeczytałem tez i o klimatach na rejsach.
No ciekawe, ja właśnie wybieram się w czerwcu na taki rejs z Kubryk.pl - że nikogo nie znam - kapitan, 7 facetów i jedna kobieta. Ciekawe co to będzie. Może oni się znają.
Zawsze to ja byłem szefem na jachcikach po śródlądziu ale załogę znałem. Współczuję Wam wszystkim kapitanom ;) pewnie czasami żałujecie że macie sumienie ludzkie ;)

Autor:  WhiteWhale [ 9 mar 2009, o 15:09 ]
Tytuł: 

banan70 napisał(a):
macie sumienie ludzkie

Nic ludzkiego w nas nie ma i już

Autor:  Cape [ 9 mar 2009, o 15:36 ]
Tytuł: 

banan70 napisał(a):
czerwcu na taki rejs z Kubryk.pl

Jeżeli Bergiem, to mogę Ci coś napisać.

[ Dodano: Pon 09 Mar, 2009 15:38 ]
Cytuj:
pewnie czasami żałujecie że macie sumienie ludzkie
_________________

Optymista !!!

Autor:  Banan [ 9 mar 2009, o 15:42 ]
Tytuł: 

no nie, Jumbo.
Za rok dopadnie mnie 40-tka, i zrobiłem sobie postanowienie albo teraz popłynę albo już nigdy ;)
I kliknąłem w Kubryk.pl rezerwacja i zobaczymy...czekam i się doczekać nie mogę...dni mijają jakoś wolno w tej robocie

Kubryk - chyba dobry wybór ?

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/