Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=28652
Strona 1 z 1

Autor:  megamarcel [ 28 maja 2018, o 13:00 ]
Tytuł:  Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

Czesc,
mam pytanie dotyczace choroby morskiej podczas kilkudniowego przelotu Gibraltar - Madera. Przepraszam za brak polskich znakow.
Mam 29 lat i jakies 15 lat stazu na Mazuach. W zeszlym roku wybralem sie na pierwszy rejs morski do Chorwacji - wiadomo, jeden wielki piknik, z 7 dni tylko 2 na zaglach, o chorobie morskiej nie moze byc mowy.
W tym roku chcialem sprobowac czegos prawdziwie zeglarskiego i zastanawiam sie nad rejsem Gibraltar - Madera - Wyspy Kanaryjskie. Moja najwieksza obawa dotyczy choroby morskiej. O ile w trakcie rejsu od portu do portu ma sie zawsze te perspektywe, ze za kilka godzin bedzie sie na ladzie i stan sie poprawi, o tyle w trakcie tego rejsu planowane sa przeloty pieciodniowe.
Czy z waszego doswiadczenia nie jest brawura porywanie sie na taki rejs bez uprzedniego przygotowania na Baltyku czy Morzu Polnocnym (najpierw sobie tam porzygac i przyzwyczaic sie)? Mam swiadomosc, ze w tego typu rejsy sytuacje nieprzyjemne sa niejako wpisane, bardziej sie obawiam odchodzenia od zmyslow ze swiadomoscia, ze port bedzie np. za 4 dni. Potrafie sobie wyobrazic, ze dla takiego uczestnika alternatywa w postaci skoku do wody moze byc kuszaca.
Pozdrawiam
megamarcel

Autor:  666 [ 28 maja 2018, o 14:44 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

megamarcel napisał(a):
Czy z waszego doswiadczenia nie jest brawura porywanie sie na taki rejs bez uprzedniego przygotowania na Baltyku czy Morzu Polnocnym (najpierw sobie tam porzygac i przyzwyczaic sie)?
Nie ma czegoś takiego jak "najpierw sobie tam porzygać i przyzwyczaić się". Jedź i tyle. Na wszelki wypadek możesz wziąć ze sobą cinnarizinum. Jedyne przeciwskazanie medyczne przeciw chorobie morskiej to ciąża.
Jakby co kiwanie łatwiej znieść na rufie niż na dziobie, i w kokpicie niż pod pokładem. Do tego warto bardzo dużo pić (akurat preferuję mocno gazowane np. cola, ale co kto lubi), nie jeść leżących na żołądku czy drażniących przewód pokarmowy rzeczy (np. skórki pomidorów lubią się z chorobą).
I trzeba się ciepło ubrać, żeby nie osłabiać organizmu spalaniem na ogrzanie ciała. Siedzenie na wietrze przez kilka godzin bywa zdradliwe.

Autor:  Jaromir [ 28 maja 2018, o 14:58 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

Tematy dotyczące choroby morskiej (w tym zapobiegania chorobie morskiej) były już męczone na forum (każdym...) wielokrotnie. Dlatego zamiast powtarzania link do instrukcji zapobiegania i łagodzenia objawów tej przypadłości:
viewtopic.php?p=61462#p61462

Autor:  psubocz [ 28 maja 2018, o 23:32 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

Kilka miesięcy temu miałem taki sam dylemat. Dokładnie tak samo jak ty miałem za sobą tylko doświadczenie śródlądowe i jeden turystyczny rejs w Chorwacji i tak samo jak ty miałem ochotę na większą żeglarską przygodę. Na przełomie października i listopada wybrałem się w bardzo podobną trasę z Alicante przez Gibraltar do Agadiru. Przed rejsem też miałem obawy jak mój organizm poradzi sobie z chorobą morską, czy brakiem stałego lądu przez kilka dni. Już pierwszy trzydniowy przelot z Alicante do Gibraltaru rozwiał wszystkie moje wątpliwości :) było świetnie. Skotłowało nas nieźle w cieśninie Gibraltarskiej, ale obyło się bez wymiotowania. Może dlatego, że w najgorszym momencie stałem za sterem ;)
Nie wiem czy twój organizm zniesie ten rejs tak samo dobrze, ale ja proponuję mniej się zastanawiać i po prostu to przeżyć.

Autor:  AlexR [ 29 maja 2018, o 07:29 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

Polecam lekturę: http://www.seamaster.pl/pdf/choroba-morska.pdf

Olek

Autor:  urbos [ 29 maja 2018, o 10:37 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

Bardzo ciekawy artykuł.

Autor:  Wojtek Bartoszyński [ 29 maja 2018, o 11:21 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

AlexR napisał(a):
urbos napisał(a):
Bardzo ciekawy artykuł.
Cytuj:
Spowodowane jest to sprzecznymi sygnałami (tzw. niedopasowanie sensoryczne) docierającymi do mózgu: zmysł wzroku rejestruje niewielkie zmiany krajobrazu, ciało praktycznie pozostaje w bezruchu lub w niewielkim ruchu, a zmysł równowagi natomiast rejestruje wszystkie drgania (do przodu, w górę, w dół, na boki) powstałe w wyniku bujania informując mózg, że znajduje się w stanie permanentnego chaotycznego ruchu. Mózg nie jest w stanie poradzić sobie z interpretacją tych sprzecznych informacji i organizm zaczyna reagować chorobowo.
Zamknięcie oczu powinno więc spowodować wyzdrowienie? No i niewidomi nie powinni (z definicji) chorować... :-?

Autor:  Ryś [ 29 maja 2018, o 12:12 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

A jeśli ktoś chce poznać opinię praktycznę (biologicznie ;) ) to aby załoganty neofityczne nie cierpiały należy poświęcić ze dwa-trzy dni na akwenie średnio zafalowanym, np. osłoniętym, albo w spokojniejszej pogodzie, na początku rejsu; a kambuz lekkostrawny, zdrowy i bez chemikalów; błednik przyzwyczai siem, a potem przynajmniej rzyganie już im nie grozi. W sensie żołądek już zaadaptowany.
To ku uwadze skiperów.

Mózgownica rzecz inna. Unikać stresu, znaczy spoko i luz, i nie przejmować siem; aktywnie zainteresować się żeglugą i otoczeniem (a nie ekranem smarkcudów), a patrzać na krajobraz; i osiem godzin spokojnego snu. Nie wyrywać podwacht.
Większość luda, nawet jeśli nudności ich nie męczą, to na fali tracą jasność myślenia i sprawność psycho-fizyczną; innemy słowy idiocieją i wariują - o czem skiper pamiętać powinien.

Na nudności pomaga herbatka z imbiru, oraz coca-cola z prądem (Cuba Libre :mrgreen: ) W potrawach unikać kluch mącznych (makarony!) i konserw/gotowców słoikowych z chemikaliami.Pomaga majeranek, kminek i podobne aromatyczne ziólka na trawienie.

A jeśli załogant ma problem z jedzeniem, w sęsie nie chce pozostać na miejscu :mrgreen: to spoko, tydzień-dwa wytrzyma bez jedzenia: zapewnić napoje i nie pie... pinkolić siem, bo pikuś; najwyżej siem odchudzi ciutkę; co znakomitej większości dzisiejszej młodzieży wyjdzie na zdrowie jeszcze :-P

Autor:  urbos [ 29 maja 2018, o 12:13 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

Raz moja załoga, na rejsie ze Szwecji do kraju naszego, spróbowała imbiru - wyczytali coś w internetach. Efekt: łzy w oczach, bo w drugą stronę drapał okropnie.

Autor:  Ryś [ 29 maja 2018, o 12:16 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

A toć mowię: herbatka. Dużo pić.
Torsje odwadniają :-P
A imbir jest ostrą przyprawą. To można do potraw miast pieprzu i papryki.
Imbir blokuje odruch wymiotny. Co nie ma nic wspólnego z samą mal de mer, a jedynie zmniejsza prawdopodobieństwo nakarmienia rybek.
Dla rozluźnienia mózgownicy lepiej walnąć piwko, lekkie co do alkoholu a mocno chmielone.
Chmiel działa uspokajająco, znosi testosteron. Podobnie działa mocna faja.

A obrazowo: https://youtu.be/mUYhIUlHX70?t=147
A nawet:

Autor:  megamarcel [ 29 maja 2018, o 13:34 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

Wszystkim bardzo dziekuje za odpowiedzi. Dwa cytaty z podlinkowanego pliku

"(...)tacy ludzie sami powinni zrezygnowac z zeglarstwa. Dla dobra wlasnego i potencjalnych wspoltowarzyszy(...)"

"(...)wymioty, ktore sa (...) najbardziej groznym objawem mogacym prowadzc do wycienczenia i niebezpiecznego odwodnienia organizmu"



Postawie jednak moje pytanie nieco inaczej i licze sie z tym, ze niektorym moze sie to wydac zabawne (ja byc moze tez sie potem z tego bede smial), ale z braku doswiadczenia skazany jestem na wyobraznie. A moja wyobraznia obejmuje taka mozliwosc, ze choroba morska przybrala u kogos poziom absolutnej nieznosnosci i zalogant stawia sternika przed alternatywa: albo skacze za burte, albo wzywasz helikopter / wyspe / UFO.
Wizja portu za pare godzin pewnie kazdego utrzyma przy zyciu, ale tu mowimy o pieciodniowym przelocie. Czy w ogole w przyrodzie wystepuje cos takiego jak odejscie od zmyslow i doprowadzenie sie do stanu poza skrajem wytrzymalosci, gdzie komus juz na prawde na niczym innym nie zalezy jak na ustaniu objawow.
Odpowiedz na moje pytanie poniekad padla, poniewaz nikt sie do takiej sytuacji nie odniosl, w innych tematach nikt nie opisywal czegos takiego, nie kraza tego typu legendy. Pytanie wynika po czesci z tego, ze nie bardzo zdaje sobie sprawe ze skali choroby morskiej. Doswiadczylem jej dawno tylko raz w zyciu po 3 dniach spedzonych w lunaparku w Niemczech, gdzie po prostu pomiedzy kolejnymi atrakcjami musialem zrobic z godzine przerwy bo faktycznie czulem se fatalnie i nie wyobrazam sobie tego stanu przez 5 x 24h.
Pozdrawiam
m

Autor:  urbos [ 29 maja 2018, o 15:39 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

Kiedyś pływałem z dziewczyną, która przez 1,5 doby leżała na rufie blada, nieprzytomna, rzygająca i w drgawkach. Musieliśmy awaryjnie się portować i już był nawiązany kontakt ze służbami, choć w udało się obyć bez ich wzywania.

Ja Ci odpowiem jak koledzy. No risk no fun. Serio w 95% (albo i lepiej) przypadków z chorobą morską da się żyć. Jak będziesz czuł, że jest źle, to powiedz to skipperowi. Nie jestem fanem tego rozwiązania, ale jak będzie serio słabo, to poproś kogoś, żeby Cię zastąpił, a jak będzie już Ci lepiej to się odwdzięczysz tym samym, bądź obiadem i flaszką w porcie.

A przede wszystkim nie nakręcaj się, że będzie źle! Tylko ciesz się wiatrem, falą i przygodą.

Autor:  Ryś [ 29 maja 2018, o 15:41 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

megamarcel napisał(a):
Czy w ogole w przyrodzie wystepuje cos takiego jak odejscie od zmyslow i doprowadzenie sie do stanu poza skrajem wytrzymalosci, gdzie komus juz na prawde na niczym innym nie zalezy jak na ustaniu objawow.
A owszem, w przyrodzie występuje. Kiedyś mówilim na takie ofiary nieszczęsne "muzułmanin' :-P
Znaczy pozostający w pozycji modlitewnej a oddający Neptunowi co boskie...

Tak, takie ryzyko istnieje. Ale każdy człek, normalny i zdrowy, wytrzyma tydzień (czy dwa) najcięższych warunków. Czy mu to sprawi przyjemność to nie wnikam, ale krzywdy nie będzie, ani szkody na zdrowiu. Doświadczenie życiowe owszem .
Life is brutal & full of zasadzkas; ale jak nie spróbujesz, to siem nie dowiesz.
Ale niebezpieczeństwa nie ma, kiedyś takiego muzułmanina bidnego dowiozłem po trzech tygodniach, ( a używając całej woedzy medyczno-ratowniczej :lol: ... a po czem poszlim do knajpy - kolega strzelił piwo, zjadł schabowszczaka, walnął wódkę i odżył.
I jeszcze lata później chciał pływać z nami, bo to rzadki fun ... :D

Autor:  Jaromir [ 29 maja 2018, o 16:23 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

megamarcel napisał(a):
moja wyobraznia obejmuje taka mozliwosc, ze choroba morska przybrala u kogos poziom absolutnej nieznosnosci i zalogant stawia sternika przed alternatywa: albo skacze za burte, albo wzywasz helikopter / wyspe / UFO.
Wizja portu za pare godzin pewnie kazdego utrzyma przy zyciu, ale tu mowimy o pieciodniowym przelocie.

Żegluję na morzu trochę ponad 40 lat.
Pracuję zawodowo na morzu od ca 30 lat.
Nigdy nie spotkałem takiego przypadku.
Ba - nigdy nie spotkałem osoby, która rzygałaby dłużej niż 3 dni.
Niemniej - co robić w przypadku ciężkiego "przebiegu" Ch. M. masz napisane w "PS" tutaj:
viewtopic.php?p=61462#p61462

megamarcel napisał(a):
Czy w ogole w przyrodzie wystepuje cos takiego jak odejscie od zmyslow i doprowadzenie sie do stanu poza skrajem wytrzymalosci, gdzie komus juz na prawde na niczym innym nie zalezy jak na ustaniu objawow. Odpowiedz na moje pytanie poniekad padla, poniewaz nikt sie do takiej sytuacji nie odniosl, w innych tematach nikt nie opisywal czegos takiego, nie kraza tego typu legendy

Wiesz - brak opisów takich sytuacji to już jakaś wskazówka, prawda?
Skraj wytrzymałości leży z reguły znacznie dalej, niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.

Zaś opisany przez Ciebie przypadek "zalogant stawia sternika przed alternatywa: albo skacze za burte, albo wzywasz helikopter" - należałoby zaliczyć do zaburzeń psychicznych, niezależnych od Ch.M....

Autor:  666 [ 29 maja 2018, o 17:22 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

urbos napisał(a):
Kiedyś pływałem z dziewczyną, która przez 1,5 doby leżała na rufie
Miałem raz podobnego nastolatka, plackiem pod bezanem. Strach było zejść się kimnąć :evil:.

Autor:  AlexR [ 29 maja 2018, o 21:13 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

Rejs po archipelagu wysp Zielonego Przylądka, jest z nami Wiesiu. Do Mindelo przypłynął na stopa z 76-letnim Niemcem z Kanarów, jacht nie miał 40 stóp, po drodze padł im bom, więc wlekli się na foku ponad dwa tygodnie...
Wiesiu miał ambitne plany, chciał płynąć dalej do Brazylii...
Po wyjściu z Mindelo, fali jako takiej nawet jeszcze nie było, Wiesiu wisiał blady na relingu...
Na otwartym Wiesiu już tylko dokarmiał tuńczyki, a płynęliśmy na Fogo, dobrze ponad 120 NM. Pamiętam, jak schodząc z wachty - dzieliłem kabinę z Wiesiem - on, leżąc w pozycji nigdy nie obserwowanej u innych załogantów, podał mi woreczek z pomarańczą prosząc o pokrojenie... zdychał biedak pełną parą.
Jak tylko rzuciliśmy kotwicę, Wiesiu wylazł z koji: "Chłopaki, ja w zasadzie piwa nie piję, ale macie jeszcze jakieś dla mnie?"
Potem opowiadał, jak z owym Niemcem płynąc z Kanarów dwa dni zdychał, Niemiec dokarmiał go wodą i sucharkami a na trzeci dzień zrobił mu jajecznicę... Wiesiu wrócił do żywych.
W drodze z Fogo na Santiago poradziłem mu kisiel, zgodnie z maksymą: "W obie strony smakuje tak samo i nie wybija zębów", na co przystał. Zrobiłem mu, jakby to rzec, podwójny, czyli double. No i wisiał na relingu, tym razem zielony i zły: "Ku...a, zakleiłeś mnie tym kisielem, teraz nawet rzygać nie mogę...". ?!
W Praia zszedł z pokładu, miał inne plany...
Ciekawe, po dwóch dniach przechodzi... bardzo podoba mi sie koncepcja - sprawdzona zresztą w drodze z Azorów do Lizbony w lichych warunkach: chorobę najlepiej przespać! Położyć się w wyrku, owinąć śpiworkiem, głowy - broń Boże - nie podnosić i oczu nie otwierać...

Olek

Autor:  waliant [ 29 maja 2018, o 22:17 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

Miałem przypadek osoby bardzo chorującej. Dziewczyna, wsiadła w Świnoujściu. Była nieżywa już na drobnej falce za portem. Leżała w koi, wymiotowała co jakiś czas, dostawała picie i piła (lekarka, więc świadoma). Była w sumie bardzo dzielna, ale jak patrząc na nią za Darłowem, rzuciłem że może wejdziemy do Ustki, to widok oczy był tak wymowny, że nie zastanawiałem się więcej.
W Ustce, na lądzie, doszła do siebie w 5 minut.

Drugi przypadek, siostra kolegi. Chciała pływać po morzu, ale po sezonie prób na jachtach w Gryfie, dała sobie spokój.

Czyli znam osobiście dwie osoby, które nie wejdą na jacht na morzu.
Ale to skrajność. 90% ludzi choruje trochę i szybko się przyzwyczaja.

Autor:  megamarcel [ 30 maja 2018, o 07:46 ]
Tytuł:  Re: Pierwszy rejs oceaniczny - z motyka na slonce?

Dzieki jeszcze raz za odpowiedzi. Wnioskuje, ze gdybym byl jednym z tych co chorobe morska bardzo ciezko znosza, zapewne juz bym o tym wiedzial na podstawie dotychczasowych doswiadczen. Zatem hej przygodo!

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/