Wg mnie - trzeba się nogą odepchnąć od lądu. Wystarczy

A w druga stronę ostro wbić się pazurami w ląd?

_________________
***** ***

Coś w tym jest.
Dość często moja technika odchodzenia od brzegu polega na:
postawieniu żagla,
odwróceniu łódki we właściwym kierunku względem wiatru z lekko wybranym, prawie luźnym żaglem,
nadaniu łódce wstępnie prędkości w zakładanym kierunku, na odpowiednim halsie, czyli odepchnąć się nogą,
a kiedy już się da, to opuścić miecz i ster, wybrać żagiel i jedziemy.

Powrót wygląda tak, zależnie od siły i kierunku wiatru:
staram się dojechać, jak najbliżej celu, na żaglu i w ostatniej chwili go zrzucić,
czasami udaje się powolutku wjechać na plażę, czy dojść bezpiecznie do kei,
ale czasami muszę żagiel zrzucić wczesniej i pagajować i łapać pomost "pazurami", bo rzadko jest tam ktoś, kto odbierze cumę.

_________________
Robert Hoffman
***
https://stareaparatyimojefotografowanie.blogspot.com/

Jeśli pływam większą łódką przy wychodzeniu z portu i poza rezerwatem, korzystam z silnika, aby znaleźć się wystarczająco daleko od brzegu, by podczas stawiania żagli móc pozwolić cobie na dryf, albo idę na małej prędkości pod wiatr. Po postawieniu żagli, wyłączam silnik.
Jeżeli cumuję na dziko, przed podejściem do brzegu rzucam możliwie daleko kotwicę, by podczas odchodzenia móc się na niej wyciągnąć. I tutaj znowu po wybraniu kotwicy na tyle by znaleźć się na wodzie stawiam żagle, opuszczam miecz i staram się wybrać kotwicę w biegu, aby łodce nadać wstępnie choć minimalnej szybkości. Kotwicę pozostawiam na pokładzie dziobowym dopóki nie oddalę się na bezpieczną odległość od brzegu i dopiero wtedy robię klar.

_________________
Wiosna

Ostatnio pływałem z osoba nie mającą pojęcia o żeglarstwie i dałem radę. Praktycznie samemu ogarnałbym wszystko. Wprawdzie tylko na silniku bo nie było czasu na żagle ale zawsze jakis krok do przodu. . A może wygodniej przenieść cumę za wantami do kokpitu i przed startem tam zaknagować. Później wybierać już z kokpitu i przy rufie ją wytargać z wody. Wtedy jesteśmy blisko steru i możemy sobie korygować kurs na bieżąco wybierając nawet przez kabestan aby się lina nie cofała i robiąc to w sumie jedą ręką.

_________________
***** ***

Jeżeli potrafisz ją wybrać tak, by przy okazji łódki nie obrócić rufą do przodu, to tak. Ja nie potrafię.

_________________
Wiosna

Dlatego wspomniałem o stałej możliwości korekty kursu sterem. A kabestany zwykle są w okolicach połowy jachtu albo 2/3. Wszystko trzeba spróbować, inaczej się nie dowiemy bo na razie to tylko moje pomysły, które nie zawsze są dobre ale też wiele razy bywają strzałem w dziesiątkę.

_________________
***** ***

A nie mylisz liny kotwicznej z cumą? Ty lepiej pływaj bo inaczej będziesz żeglarz teoretyk.

Na moich łódkach rzadko używam kotwicy.
Ostatnio (na BETH i GIS-ie) nawet nie mam na wyposażeniu, ale to małe i bardzo małe jednostki mieczowe, bez balastu, używane do daysailingu. Chodzenie po nich z liną kotwiczną i jednoczesna obsługa szota, miecza i steru, grozi szybkim nakryciem się nogami.

Na GIS-ie żegluję z Kasią, a Kasia nie jest żeglarką, ale obsługuje miecz szybrowy, albo reguluje downhaul i fał grotżagla, co jest nieocenione, kiedy nie masz fału miecza*, fału grotżagla i downhaula poprowadzonych bliżej stanowiska sternika.

*) miecz w ogóle nie ma fału i trzeba go podnieść ręcznie uważając, żeby się nie zaplątać z żaglem i bomem, jak np nagle przerzuci go na drugą burtę ...

_________________
Robert Hoffman
***
https://stareaparatyimojefotografowanie.blogspot.com/

Moja skucha, jakoś mnie poniosło i mylę. Oczywiście masz rację. Zwykłe przejęzyczenie. Faceci wiedzą o co chodzi

_________________
***** ***