Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Samotne pływanie
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=31743
Strona 1 z 2

Autor:  marioczewa [ 11 cze 2020, o 19:31 ]
Tytuł:  Samotne pływanie

Panowie mam pytanie. Jak uskutecznić samotne pływanie? Czyli od momentu przymocowania żagli do momentu ich zdjęcia. Interesuje mnie jak sobie bezpiecznie odejść i wrócić. Żaglówka to orion silnik spalinowy. Pytanie takie czy odejść z wyluzowanymi żaglami na wiatrach od półwiatru do bajdewindu już postawionymi . Czy lepiej je stawiać gdzieś na boi jeśli ją znajdę a co jeśli nie. Jak pływacie samotnie? Bo czasami widzę,że cięzko ekipę zebrać. A jak wiadomo człowiek jak nie pływa to zapomina. Proszę o poradę.

Autor:  Szaman3 [ 11 cze 2020, o 20:13 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Jak masz silnik, to najprościej odejść na spokojnie na silniku, a później jak już masz wystarczająco dużo wody wokół ustawiasz się pod wiatr i stawiasz grota. Później dostawiasz foka. Jeśli jest na rolerze, to lepiej na kursie pełnym, nie będzie się trzepał. Jeśli fok jest na raksach na sztagu, to lepiej stojąc pod wiatr.
A jak już poćwiczysz to spróbuj odejść na żaglach. Lepiej smakuje :D

Autor:  marioczewa [ 11 cze 2020, o 20:30 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Szaman3 napisał(a):
Jak masz silnik, to najprościej odejść na spokojnie na silniku, a później jak już masz wystarczająco dużo wody wokół ustawiasz się pod wiatr i stawiasz grota.
Na tym moim zalewie wiatr strasznie kreci. Idealnie do pływania zwłaszcza bez icków. Jedynie rzucenie kotwicy może mnie wystarczjąco pod wiatr ustawić. Nie za bardzo technicznie jest szansa żebym na silniku tak zablokował kurs abym nie musiał walczyć z żaglami. Z kotwica może być problem dlatego to schodzi na drugi plan bo może jej po prostu nie być :-? . Oczywiście dziękuje za porady, im więcej możliwości tym jest z czego wybrać. Oczywiście Wasze porady plus mój spryt i może nic zlego się nie stanie. Ale dzięki za każdą odpowiedź.

Autor:  robhosailor [ 11 cze 2020, o 20:40 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Nie miałem nigdy silnika.
Pływałem sporo samotnie - Inką i potem prototypem klasy Micro, BETH nie liczę, bo to kajak z żaglem. Napiszę więcej jutro z komputera, bo z telefonu to raczej trudne pisać dłużej.

Autor:  marioczewa [ 11 cze 2020, o 20:46 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Interesuje mnie jak Wy to robicie. Zdaję sobie sprawę, żę silnik raz działa raz nie i miałem takie przypadki. Ale to sytuacja awaryjna i tez sobie dam radę. Ale to zawsze z kimś, była ta 3 ręka. A teraz planuję kompletnie sam i po prostu nie chcę rozwalić klubowej łodki. Bo jak kiedyś gdzieś wspomniałem szanuję cudzy sprzęt i chciałbym go zostawić w lepszym w stanie niż zastałem.

Autor:  Szaman3 [ 11 cze 2020, o 20:51 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

robhosailor napisał(a):
Nie miałem nigdy silnika.
Pływałem sporo samotnie - Inką i potem prototypem klasy Micro, BETH nie liczę, bo to kajak z żaglem. Napiszę więcej jutro z komputera, bo z telefonu to raczej trudne pisać dłużej.


Moją pierwszą łódką był Rambler który nie miał silnika. Pływałem nim przez 6 sezonów i oczywiście wszystkie manewry trzeba było wykonywać na żaglach. Lubiłem to i nadal lubię. Jak tylko mogę to wychodzę z portu i wchodzę na żaglach do dziś. Ale niewątpliwie prościej jest na silniku, zwłaszcza tym mniej opływanym żeglarzom.
Ale jeśli już ktoś chce się pobawić żaglami to zdecydowanie radzę wychodzenie i wchodzenie na samym foku. Łatwiej go szybko postawić i tak samo łatwo się go pozbyć. A jak nie da się go pozbyć, to bez problemu można go wyluzować nawet na kursach pełnych. Z grotem nie jest już tak łatwo.

Autor:  Marian J. [ 11 cze 2020, o 21:43 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

marioczewa napisał(a):
Oczywiście Wasze porady plus mój spryt i może nic zlego się nie stanie.


Musisz poznać sprzęt na którym pływasz. Jeżeli siła wiatru jest znaczna to lepiej zarefować żagle przed wypłynięciem. Ale jeżeli wypłyniesz samotnie przy niezarefowanych żaglach a na wodzie okaże się, że siła wiatru wzrosła to w ramach ćwiczenia tego sprytu musisz nauczyć się to robić w pojedynkę na wodzie

Autor:  marioczewa [ 11 cze 2020, o 21:49 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Stawanie w dryf?

Autor:  Marian J. [ 11 cze 2020, o 21:57 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

marioczewa napisał(a):
Stawanie w dryf?
Ja nauczyłem się swoją refować właśnie stając w dryfie. Wcześniej robiłem to w bajdewindzie.

Autor:  marioczewa [ 11 cze 2020, o 22:30 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Panowie dziekuję. Przy tylu odpowiedziach to jak tylko pogoda pozwoli wyplynę sam albo przy niewielkiej pomocy amatorów. Jako umysł techniczny wiem ,że strach ma większe oczy niż się wydaje, ale warto popytać, zawsze ktoś coś z tego wyniesie. Tematu nie zamykam bo jeszcze mogę z tego się sporo nauczyć.

Autor:  juzekp [ 11 cze 2020, o 23:14 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Uwielbiam płwanie solo. Moje pierwsze pływanie solo odbyłem jeszcze w latach 70-tych - dwutygodniowy rejs na Raji (oryginalnej - z laminatowym mieczem). Założenie było dość ambitne, radzić sobie w każdych warunkach i sytuacjach bez obcej pomocy. Wypływajac z Rynu zaliczyłem Nidzkie, Okartowo, kanały, Mamry i z powrotem. Zważywszy że pływałem bez silnika i bramki do kładzenia masztu wyzwanie było duże, dlatego łódkę uzbroiłem w kilka patentów: blokada steru (link podam na końcu), roler foka na miękkim sztagu, kandahar do sztagu oraz pojedyncza talia pomocnicza do sztagu. Ponieważ odległość od masztu do sztagownika była zbyt duza by w jednej ręce trzymać stojący już maszt a w drugiej sztag, użyłem do sztagu talii wybieranej długą gumką modelarską mocowaną na rufie.
Ciekawie pokonywałem kanały. Jeziora między kanałami pod żaglami, kanały burłakiem i pagajem. Do burłaczenie robiłem tak, ze długą cumę mocowałem na dziobie, a ster ustawiłem lekko w kierunku środka kanału. Łódkę po nadaniu szybkości ciągnęłem za cumę i kierowałem długością cumy omijając stojące na brzegu łódki lub przeszkody.
Inny przykład: Płynąc z Mikołajek na Tałty pod wiatr 4°B wiedziałem że na pagaju nie dam rady - wiedząc że wiatr wieczorem ucichnie - poczekałem, wiatr ucichł i popłynąłem za mosty na nocleg.
W pływaniu solo jest wiele sytuacji nietypowych i trzeba dużego doświadczenia i głowy na karku. Ale płynącą stąd satysfację trudno opisać.

Przy dzisiejszym wyposażeniu łódek (w świetle powyższego opisu) to "bułka z masłem" - ale dobre opanowanie łódki i głowa na karku są konieczne.

Oto link na przepis blokady steru, bex której rejs solo jest praktycznie niemożliwy.
https://www.sailforum.pl/viewtopic.php?t=24093

P.S. Na tym linku weszła cała strona - przejdź dalej na post mojego autorstwa (juzekp) z dnia 28 paź 2016 o 23:10
Tytuł: Blokada rumpla płetwy sterwej

Autor:  robhosailor [ 12 cze 2020, o 07:30 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Widzę, że sporo porad już było. I dobrze.
Pokrótce opisze swoje doświadczenia.

Inka, to maleńka kabinówka - około 4 m długości i 1,75 m szerokości z 7 m² żagli. Zalety były takie, jak na małej otwartej łódce - wszędzie (prawie) można było sięgnąć ręką i np zaknagować cumę. Inką pływałem nawet z genuą, co dawało mi ca 9 m² żagla. Miałem też amatorski roler foka na sztagu, pozwalający na szybkie jego zwinięcie, co przy silnym wietrze nie zawsze się udawało, bo zostawała trzepocząca się falbanka z górnej części żagla. Inka nieźle chodziła na samym grocie z uniesionym do połowy mieczem. Ale też miałem nowy wtedy komplet grot + fok od Cadeta i to było świetne - dobrze skrojone, do regat, 5 m² dawało niezłą siłę ciągnącą, a pozwalało mi na opanowanie łódki nawet przy silnym wietrze. Łatwo było też ustawić ją na samosterowność, znaczy zamocowane szoty i unieruchomiony rumpel, a sterowanie przemieszczaniem ciężaru mojego ciała - wiadomo, lekka i mała łódka. Oczywiście, kiedy wiało równo i nie trzeba było często zmieniać radykalnie kursu, blokowałem rumpel za pomocą ekspandera. Raczej sama z siebie miała słabą stateczność kursową i puszczenie rumpla powodowało natychmiastowe wyostrzenie do linii wiatru, a nawet niekontrolowany zwrot.
Miałem kiedyś przygodę, jak przy niezłej czwórce, na Patelni ZZ, złamałem, jak się okazało spróchniały u nasady, rumpel. Ster poszedł na burtę i łódka, jak helikopter, wpadła w "autorotację", robiąc błyskawicznie, jeden po drugim, zwroty - sztag rufa sztag rufa sztag rufa... Dziwne, że się nie wywaliłem. Zwaliłem grota, zwinąłem foka. Podniosłem ster, rozwinąłem foka i używając pagaja, jako steru awaryjnego dopłynąłem do przystani SWOS-MOS w Zegrzu Płd. Tam dostałem kawałek (ca 70 cm?) dębowego rumpla, złamanego na jakiejś większej łodzi i dostęp do narzędzi i dorobiłem rumpel, który służył potem jeszcze parę lat, dopóki Inka nie poszła w kolejne ręce.

Prototyp (proj. J. Pieśnieskiego, zmodyfikowany przeze mnie na spartańską turystykę dla dwojga) klasy Micro - 5,5 m długości, 2.45 m szerokości, 16,5 m² żagla w wersji podstawowej grot + fok, miałem jeszcze fok sztormowy, chyba 2.5 m². Łódka była niedobalastowana - miała tylko ok. 100 kg balastu wewnętrznego i lekki miecz szybrowy.
Pływając sam, wolałem używać foka sztormowego, bo przechodził przed masztem i mniej było zaczepiania szotów o cokolwiek, przy zwrotach. Mniejsze też siły na szotach, więc mniej problemów dla samotnego żeglarza. Łódka była bardzo chybotliwa - wąska linia wodna i zbyt mało balastu, nie trzymała w tym względzie klasowych przepisów i mogła się przewrócić. Refowałem grota wcześnie, ale i tak łódka była szybka, co wprawiało niektórych w spore zdziwienie. Przy 5 Bft niosłem podwójnie zarefowany grot i fok sztormowy, co dawało mi około 8 m² żagla, łódka szła szybko i stabilnie, a ja czułem się pewnie i panowałem nad wszystkim.

Obie łódki stacjonowały w ówczesnej (lata 80-90, dzisiaj to jest zupełnie inna przystań, z tamtej została tylko nazwa!) przystani Jachtklubu Politechniki Warszawskiej w Wolicy przy ujściu Rządzy do ZZ. W manewrach najważniejsze było:
Przeholowanie i/lub przewiosłowanie pagajem łódki do miejsca, z którego można odejść na żaglach - zależnie od kierunku i siły wiatru. Był tam kawałek płytkiej wody i coś w rodzaju plaży w "basenie portowym" i najczęściej tam dawało się podejść i stamtąd odejść. Trzeba było mieć skoordynowane ruchy - np przy powrocie: zwalanie grota, podnoszenie steru, podnoszenie miecza, zwykle stopniowe, żeby nie wytracić prędkości i nie pojechać nagle bokiem w cudze łódki, manewrowanie rumplem i szotem foka. Fajna zabawa!
Obie łódki miały taką zaletę/wadę, że były lekkie i okrągłodenne. Zaleta, że można je ogarnąć samemu i czasami odepchnąć się ręką, czy nogą, a wada, że inercja mała, a po wytraceniu prędkości, a zwłaszcza po podniesieniu miecza, łódka, jak miska na wodzie, płynęła z wiatrem w bok, obracając się w dowolnych kierunkach.
Na obu łódkach miałem pagaje i krótkie wiosło pychowe, ale wiosłowanie i trzymanie rumpla było praktycznie niemożliwe i okazywało się, że prostsze i efektywniejsze było wiosłowanie sterem! Płetwa uniesiona do połowy i delikatne, ale zdecydowane ruchy rumplem z burty na burtę i łódki pięknie jechały do przodu i to w zamierzonym kierunku!

Generalna uwaga, chyba tylko taka, ze trzeba mieć refleks i planować manewry, no i najpierw dobrze byłoby je wszystkie sobie w różnych warunkach wypróbować z dala od "drogich i wypasionych sasanek", chociaż wiem, że to ostatnie jest raczej niemożliwe.

Autor:  bury_kocur [ 12 cze 2020, o 07:44 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

robhosailor napisał(a):
Obie łódki stacjonowały w ówczesnej (lata 80-90, dzisiaj to jest zupełnie inna przystań, z tamtej została tylko nazwa!) przystani Jachtklubu Politechniki Warszawskiej w Wolicy przy ujściu Rządzy do ZZ


To może znasz Mirka Zodiaka - obecnego komandora tej przystani ?

Autor:  robhosailor [ 12 cze 2020, o 08:15 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

bury_kocur napisał(a):
może znasz /.../ obecnego komandora tej przystani ?
Od 20 lat tam nie bywam, chociaż moja Mama ma niedaleko działkę - rodzice kupili ją 40 lat temu, właśnie dlatego, że była ta przystań.
Nie lubię tej przystani, to już nie jest moja przystań.
Mój Ojciec był jednym z tych, którzy kiedyś ją organizowali, jak np Wrońska, Paszko, czy Chromiński. Kiedy był już bardzo ciężko chory, przywiozłem go tam z działki, bo z sentymentu chciał zobaczyć jak to miejsce wygląda. Nie wpuścili nas nawet za bramę, bo nie był już członkiem klubu.
Zresztą nie ma tam już nikogo z tych, których znałem, bo poumierali. A regulamin przystani, w którym dorosłym i dobrze wychowanym członkom klubu trzeba przypominać, że się nie sra i nie sika po kątach, to żenada. Kiedyś to był Jachtklub Politechniki Warszawskiej - założycielami i członkami byli głównie pracownicy naukowi, techniczni i administracyjni Politechniki. Wygląda na to, że dzisiaj nie ma tam ani jednego. Została tylko nazwa. Nie wiem, po co.

PS: Aaaa... byłem kiedyś na spacerze i znajomy, który trzyma łódkę w Wodniku, właśnie przypłynął i na chwilę doszedł tam do pomostu, podobno miał jakąś awarię, chciałem z nim chwilę pogadać i poprosiłem bosmana, żeby mnie na moment wpuścił. Nie wpuszczono mnie, a kolegę z łódką wygoniono. Ma dzisiaj podobne zdanie do mojego.

Autor:  marioczewa [ 13 cze 2020, o 21:59 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

To już nie jest stara szkoła żeglarstwa. Zawsze sobie brałem temat dobra praktyka żeglarska do serca chociaż mam patent ze 2 lata. Rok temu plywając widzę motorówkę na pagaju. Na pokładzie sternik, żona i synek. Motorówka z tych mniejszych pierdziawek. Pływalem sobie trochę na żaglach ale widziałem ich jak wracają z innej częsci jeziora na pagaju. Zrzuciłem żagle kończąc pływanie i myślę sobie, że podplynę do niech z pytaniem czy nie potrzebuja pomocy. Wprawdzie widziałem kilka motorówek koło nich przepływajacych i kilka skuterów ale jak to mówię zapytać nie zaszkodzi wszakże pagajowanie na srodku zalewu w motorówce nie przystoi. Podpływam i pytam czy pomóc i gość mówi ze silnik pieknie pali tylko utka nie płynie. Kumaci pewnie wiedzą o co chodzi :D. Łódka wzięta na hol rodzina zadowolona że ktoś wreszcie ich zobaczył na wodzie. Ogólnie piwa nie wziąłem bo uważam, że dobra praktyka to sobie pomagać.

Autor:  MarekSCO [ 14 cze 2020, o 11:51 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

robhosailor napisał(a):
PS: Aaaa... byłem kiedyś na spacerze i znajomy, który trzyma łódkę w Wodniku, właśnie przypłynął i na chwilę doszedł tam do pomostu, podobno miał jakąś awarię, chciałem z nim chwilę pogadać i poprosiłem bosmana, żeby mnie na moment wpuścił. Nie wpuszczono mnie, a kolegę z łódką wygoniono. Ma dzisiaj podobne zdanie do mojego.

Też kiedyś miałem podobne. No może nie na temat tej akurat przystani, ale w ogóle na temat przystani, lotnisk itp ośrodków...
A wiesz kiedy zrozumiałem, że USA zbudował drut kolczasty ?
Jak zacząłem potrzebować odrobinki samotności w terenie...
Marioczewa pisze o samotnym żeglowaniu. O technicznych aspektach odchodzenia od brzegu. Do tego trzeba jeszcze dołożyć jeden aspekt - wydawałoby się - całkiem nietechniczny. Ludzi. Ludzi, których wychowano w dobrych praktykach najlepszej próby. W praktykach podpierdalania i świadomości, że wszystko im się należy.
Oto rozkładam się ze sprzętem na jakiejś łączce w sporej odległości od zalewu. W planie kilka eksperymentów latających. W około sporo szmat połączonych linkami. Silniki którym do samozapłonu tylko krok. No i śmigła...
Wszystko jeszcze nie porozkładane, dopiero zdążyłem wyjąć z samochodu i przyczepy.
I nagle zjawiają się Oni - ludzie. Obcy ludzie, których zainteresowało i rozumieją, że Twoim świętym obowiązkiem jest udzielić im niekończącej się liczby wywiadów. A potem, ku uciesze dokonać demonstracji z pełnym komentarzem. Oczywiście jeśli wcześniej Ci na to pozwolą - w swojej zbiorowej świadomości, przez głosowanie, ustalając, ze Twoja działalność nie nadaje się do szybkiego podpierdolenia do władz jakichś...
Oczywiście to "kulturalni" ludzie. Im nie musisz przypominać, żeby nie srali po kątach Robert...
Stajesz na wysokości zadania i grzecznie, ale stanowczo tłumaczysz, swoją potrzebę samotności. Akcentujesz oczywiście względy bezpieczeństwa ( a w duchu cieszysz się, że Ci ludzie trzeźwi ). Oni oczywiście odchodzą, ale...
Wiedzą jak się zemścić. To rodzice, którzy przyjechali nad zalew z dziećmi...
Przysyłają dzieci, żeby zobaczyły jakie fajne rzeczy pan tam rozkłada. Mając pełną świadomość tego, że to niebezpieczne - przysyłają dzieci. Żeby ci umilić życie w odwecie.
Tak Robert. Ci ludzie wiedzą, że nie należy srać po kątach i nie trzeba im tego przypominać.
Chciałeś wejść na teren - nie pozwolili. Ty chciałeś tylko wejść i porozmawiać. Tylko dlatego wywarłeś presję. Koleś nie ustąpił. Oparł się Twojej presji.
Jak myślisz - Mam ochotę nasrać mu na głowę, czy po prostu podziwiam chłopaka za to, że "swoim" spokój zapewnił mimo wszystko ? :twisted:

Autor:  robhosailor [ 14 cze 2020, o 12:31 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

W zeszłym sezonie szukałem miejsca dla GIS-a i za namową Mamy (bo niby blisko, ale ona tam nie chodzi nawet na spacer, więc te klimaty są jej obce) zajrzałem do JKPW. Nie ma o czym gadać - sami sobie stworzyli getto, dla tych, z kompleksem wyższości, którym trzeba pisać, żeby nie srali po kątach. :-P

Byłem też u niejakiego Paszko, po przeciwnej stronie, ale to syn tamtego, którego znał mój Ojciec i ja kiedyś. Zupełnie inna historia. Zeszły sezon przetrwalismy w Zegrzu Południowym w komercyjnej marinie z bardzo przyjemnym komandorem tylko nie było nam wygodnie wodować itd, więc znalazłem inne, również komercyjne i bardzo sympatyczne miejsce na sezon bieżący.

Autor:  Stara Zientara [ 14 cze 2020, o 12:38 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

robhosailor napisał(a):
Zeszły sezon przetrwalismy w Zegrzu Południowym w komercyjnej marinie z bardzo przyjemnym komandorem tylko nie było nam wygodnie wodowac itd, więc znalazłem inne, również komercyjne i bardzo sympatyczne miejsce na sezon bieżący.
Bo komercja wymaga szacunku do człowieka. Nawet takiego, który nie będzie nigdy klientem.

M.in. dlatego z rezerwą podchodzę do tzw. rejsów niekomercyjnych. :-/

Autor:  robhosailor [ 14 cze 2020, o 13:06 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Poza tym, mamy psa. W komercyjnej marinie mogę z tym psem być i nikt mi nie mówi na bramce, że jak pies się zesra, to mam po nim sprzątać, a ja bez odpowiedniego punktu w regulaminie i tak to zrobię.

Obrazek

Obrazek

Autor:  marioczewa [ 14 cze 2020, o 18:46 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Taki mały poszukiwacz patrzac po zdjęciach :D

Autor:  robhosailor [ 14 cze 2020, o 19:12 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Sprowokował mnie Bury Kocur i ulały mi się żale w Twoim wątku - przepraszam.

Moim zdaniem, warto sprawdzić to samotne żeglowanie. Motorek nie zaszkodzi chyba, bo Orion jest jednak trochę inną łódką, niż te, na których pływałem. No i pewnie trzeba trochę odpuszczać silniejsze wiatry, bo manewry wtedy trudniej wychodzą, łatwo coś uszkodzić.

Autor:  MarekSCO [ 14 cze 2020, o 19:42 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

robhosailor napisał(a):
Moim zdaniem, warto sprawdzić to samotne żeglowanie.

Moim zdaniem warto zatroszczyć się o kluczową tutaj sprawę - mianowicie o samotność tego żeglowania :D Jeśli znajdziesz się w obszarze presji, to naprawdę nie będzie samotne odchodzenie od brzegu ;)

Autor:  Ognisty Szkwał [ 14 cze 2020, o 19:56 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

marioczewa napisał(a):
Interesuje mnie jak Wy to robicie.
marioczewa napisał(a):
A teraz planuję kompletnie sam i po prostu nie chcę rozwalić klubowej łodki.
Szaman3 napisał(a):
Jak masz silnik, to najprościej odejść na spokojnie na silniku, a później jak już masz wystarczająco dużo wody wokół ustawiasz się pod wiatr i stawiasz grota. Później dostawiasz foka.

Cóż więcej.

Autor:  robhosailor [ 14 cze 2020, o 21:44 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

MarekSCO napisał(a):
Jeśli znajdziesz się w obszarze presji, to naprawdę nie będzie samotne odchodzenie od brzegu ;)
Czy masz na myśli tzw "sekcją brzegową" zwaną też "lożą szyderców"? Jeśli tak, to tylko olać ich i robić swoje, najlepiej, jak potrafisz. Gdybym się nimi przejmował, to nigdy bym nie wypłynął.

Autor:  juzekp [ 14 cze 2020, o 21:45 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Szaman3 napisał(a):
Jak masz silnik, to najprościej odejść na spokojnie na silniku, a później jak już masz wystarczająco dużo wody wokół ustawiasz się pod wiatr i stawiasz grota. Później dostawiasz foka.


A ja wolę odejść na postawionych żaglach. W ten sposób unikam sytuacji, że muszę na dłuższą chwilę odejść od steru, a wiatr robi swoje (mimo że ster mam zablokowany i ustawiony).

Autor:  MarekSCO [ 15 cze 2020, o 07:31 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

robhosailor napisał(a):
Czy masz na myśli tzw "sekcją brzegową" zwaną też "lożą szyderców"? Jeśli tak, to tylko olać ich i robić swoje, najlepiej, jak potrafisz. Gdybym się nimi przejmował, to nigdy bym nie wypłynął.

Tak. Tą sekcję mam na myśli.
Moim zdaniem klucz tkwi w słowach "najlepiej, jak potrafisz". Przedstaw sobie oto sytuację, że nie potrafisz. Np nigdy nie odchodziłeś na żaglach ( na podniesionym foku np ).
Stoisz przy pomoście w fajnym miejscu. Najbliższe łódki w odległości 20 metrów od Ciebie...
I podejmujesz próbę. Zakładamy, że nigdy jeszcze tego nie robiłeś. Ot ktoś na forum powiedział Ci, że warto spróbować.
Dalszy scenariusz:
Członkowie "społecznej wysokiej komisji brzegowej" też nigdy nie próbowali no bo gdzie.
I teraz oni patrząc na Twoje poczynania oczywiście komentują, ale... Co stanowi podstawę do tych komentarzy. Oczywiście "świadomość stadna". Czyli wspólny dla nich wszystkich obraz sytuacji. Idźmy dalej. Oto olewasz szyderstwa i prowadzisz dalej swoje działania. Grupa wywierająca presję podnosi poziom presji. Ot przywołują powiedzmy właściciela stojącej najbliżej łódki słowami "Leonku! Zobacz co ten facet wyprawia! Za chwilę ci łódkę staranuje - reaguj!"
Tudzież w dowolny inny sposób, ale podnoszą. Efekt taki, że nie masz warunków, żeby poznać taką czy inną technikę odchodzenia od tego cholernego pomostu, czy też wypracować własną... Po prostu nie masz świętego spokoju, który zakładałeś.

Przykład typu "mistrzostwo świata w dziedzinie":
Dawnymi czasy demonstrowałem poglądowo mojej żonie, jak działa kapok. Ubraliśmy się
w kapoki i "spadaliśmy" do wody w różnych pozach, żeby "otrzaskać" się ze zjawiskiem.
Na brzegu wywołało to reakcję łańcuchową niemalże. Najpierw szyderstwa typu " Co? pływać nie umiecie ?" Potem seria porad czego nie robić bo to czy tamto możemy sobie w ten sposób zrobić. Aż wreszcie największe kuriozum. Jedna z osób na brzegu krzyczy zachęcająco "No dobra - kończcie już!" ( sic!!!! )
Dlaczego mielibyśmy kończyć już ?
I teraz wyobraź sobie, że w podobnych warunkach próbujesz się czegokolwiek nauczyć ( w praktyce )

Dla mnie pływanie samotne, to luksus. Ale samotnie można pływać samotrzeć nawet, byle nikogo innego wokół nie było. A dylemat "jak najlepiej zrobic to czy tamto" wymaga najpierw poznania wszystkich członów tej złożonej alternatywy. Praktycznego poznania. Albo przynajmniej warunków do tego. A o warunki warto sie zatroszczyć w pierwszej kolejności :D

Autor:  bury_kocur [ 15 cze 2020, o 07:49 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

robhosailor napisał(a):
Sprowokował mnie Bury Kocur i ulały mi się żale w Twoim wątku - przepraszam.


Prowokacja była celowa - jeżeli chodzi o ta marinę to mam podobne zdanie jak Ty.

Byłem tam jeden raz i ja zobaczyłem jak ta przystań wygląda to przeszła mi wszelka ochota na bywanie tam.

Jestem członkiem Jacht Klubu Neptun w Górkach - klub też teoretycznie zamknięty, ale jak ktoś przypłynie czy przyjedzie to jest mile witany i zapraszany do pobytu.

Ot dwa spojrzenia na "zamkniętą" marinę.

Stara Zientara napisał(a):
dlatego z rezerwą podchodzę do tzw. rejsów niekomercyjnych. :-/


A czemu ?

Autor:  MarekSCO [ 15 cze 2020, o 08:09 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

bury_kocur napisał(a):
Ot dwa spojrzenia na "zamkniętą" marinę.

Przy czym jedna na śródlądziu a druga nad morzem ? ( Dobrze zrozumiałem, że porównałeś lotnisko do kosmodromu ? ) :twisted:

Moim zdaniem człowiek, którego zachowanie opisał Robert, postąpił wprost bohatersko.
Odparł jednocześnie desant od strony lądu i wody ( Roberta i Jego kolegę ).
Zapewniając "swoim" święty spokój i żadnych paparazzi. ;)
( Prezes może sobie spokojnie wypoczywać z kotem a minister z kochanką ) :mrgreen:
Na śródlądziu zamknięte mariny ( takie naprawdę zamknięte ), mają rację bytu i są w cenie.

PS: Robert :D Żeby Ci nie było smutno, że tylko Ciebie jednego nie wpuszczają...
Pod koniec lat 80 dotarłem ( pieszo z Łobozewa - "na kreskę" ) do tej mariny.
( Po tym jak przebiega asfaltowa droga dojazdowa możesz sobie wyobrazić, jaki tam był Sajgon. )
Też mnie nie wpuszczono, mimo, że byłem umówiony z córką Pułkownika :twisted:
Czyli formalnie byłem gościem tego ekskluzywnego klubu.
( Jak się później dowiedziałem, nie bez znaczenia był fakt, że tatuś przebywał akurat w ośrodku ) :mrgreen:

Załączniki:
slna.jpg
slna.jpg [ 144.07 KiB | Przeglądane 6707 razy ]

Autor:  Leszek [ 15 cze 2020, o 10:25 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

MarekSCO napisał(a):

Dla mnie pływanie samotne, to luksus. Ale samotnie można pływać samotrzeć nawet, byle nikogo innego wokół nie było. A dylemat "jak najlepiej zrobic to czy tamto" wymaga najpierw poznania wszystkich członów tej złożonej alternatywy. Praktycznego poznania. Albo przynajmniej warunków do tego. A o warunki warto sie zatroszczyć w pierwszej kolejności :D

Super napisane. Podpisuję się w całości.

Autor:  MarekSCO [ 15 cze 2020, o 12:06 ]
Tytuł:  Re: Samotne pływanie

Leszku :D Serdecznie dziękuję :D
Przyznam Ci się, ze jestem "odrobinkę" przewrażliwiony na tym punkcie. Wynika to wprost z moich życiowych doświadczeń przy wykonywaniu różnorakich fizycznych/technicznych doświadczeń. Często spotykam się z sytuacją, że ten brak samotności potrafi zepsuć dzień.
"Rozstroić" na tyle, że zapomnę coś zrobić, a najbliższa okazja do powtórki zdarzy się dopiero, kiedy znów "zgra się" kilka faktorów. A to warunki pogodowe, a to wolny czas, który mogę poświęcić na zabawę...
Bardzo nie lubię tych "społecznych komisji" w obszarze moich zabaw.
Wiesz... Jak świadomość nastroisz tak, żeby pracowała na jak najwyższych obrotach. Kiedy myślisz tylko o tym co robisz, co chcesz osiągnąć, i to zajmuje całą Twoją gófkę.
To siłą rzeczy, każda reakcja "publiczności" przeszkadza tak samo, jak gryzące komary ;)
Dlatego sam staram się kierować taką zasadą:
Przedstawiam sobie liczbowo ( w dowolnej skali ) wartość swobody, jaką chciałbym w tym miejscu posiadać. Następnie podnoszę tą liczbę do sześcianu i taką swobodę staram się zapewnić innym. ( W takim stopniu staram się ich nie niepokoić ).
Przykładowo - wiele moich zabaw nad rzekami przebiega w miejscach, gdzie ludzie ciągnikami kradną piasek z rzecznego dna ( wcześniej tymi ciągnikami przywożą śmieci, które nad wodą wyrzucają ), nieletnia młodzież pali papierosy i popija piwko, chłopaczki jeżdżą sobie WSK-ami po pijaku, bez kasków.
I nikt nikomu nie przeszkadza w niczym :D
Kiedy moja żona pyta czy mnie to nie drażni, odpowiadam - to cena naszej samotności, wolności, swobody.
Znęcił mnie tytuł wątku "samotne pływanie", bo opisuje coś, co jest jakby moim ideałem.
Ale sądzę, ze tej właściwej strony samotności ( i swojego w niej udziału ) Koledzy jeszcze nie zauważają.
Dylemat - jak odejść od brzegu samotnie sterując łódką, nie zostanie tak naprawdę rozważony w praktyce. Zostanie przedstawiony jako akademicki problem, gdzie własne doświadczenia sternika będą ( w jego świadomości ) egzystowały równolegle do haseł prezentujących techniki, z którymi nie będzie miał szans się w praktyce zetknąć.
Przez zwykły brak czasu po prostu... ( Bo ten czas może być zmarnotrawiony na "walkę o samotność" - tą, często niezbędną, dla ogarnięcia sytuacji myślami )
No ale to takie moje marudzenie tylko :D

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/